Dzień 4 - 20.08.2020r.
Piknik
Któregoś dnia, podczas projektowania nowych ubrań, Amemura wpadł na genialny pomysł. On i Jakurai byli ostatnio dość zapracowani i nie mieli dla siebie zbyt dużo czasu. Jinguji siedział w swojej klinice dłużej niż zwykle, a Ramuda projektował oraz szył coraz więcej, ze względu na dużą liczbę zamówień na ubrania, między innymi zgodził się zrobić stroje dla cheerleaderek z pobliskiego liceum.
Przez ten brak czasu dla ukochanego postanowił zaprosić go w sobotę na randkę. Był to dzień, który, o dziwo, był dla nich obu wolny. Zero pracy i jakichkolwiek obowiązków, czyli tak, jak powinno być częściej. Znacznie częściej.
Różowowłosy był dumny ze swojego pomysłu. Pakując do wiklinowego koszyka pudełko z owocami, zastanawiał się czy Jinguji'emu ten plan randki również odpowiadał. A już sam fakt, że będą sami, cieszył go jeszcze bardziej. Razem ze swoim chłopakiem ustalili, że spotkają się już na miejscu. Ramuda zajął się przygotowaniem jedzenia. Był z siebie dumny: ich "menu" nie składało się z samych słodyczy.
Idąc na miejsce spotkania, modlił się w duchu, by nie spotkać Ichiro albo Samatoki'ego. Lubił ich, ale w takich momentach wolał się z nimi nie spotykać. Nie przed ważną randką.
Wszedł zadowolony do parku i skierował się na sam jego koniec, gdzie znalazł ostatnio fajne miejsce do spędzania czasu, a co najważniejsze: nie chodziło tam dużo ludzi, więc on i Jakurai mogli liczyć na trochę prywatności.
A przynajmniej miał taką nadzieję.
- Ohayo, Jaku-chan~! - krzyknął, machając do siedzącego na kocu pod drzewem Jinguji'ego.
- Ohayo, Amemura-kun - odpowiedział lekarz, uśmiechając się lekko.
- Długo czekałeś?
- Niespecjalnie.
Różowowłosy pocałował mężczyznę w policzek, po czym usiadł obok niego, stawiając koszyk po swojej drugiej stronie.
- Długo się nie widzieliśmy. Cholerne projekty... - burknął Ramuda, nadymając lekko policzki.
- Nie narzekaj. Dzięki temu nawiązałeś współpracę z-
- No wieeem! - przerwał mu. - Ale dużo przy tym pracy! - krzyknął, po czym położył się na kocu. - A ty?
- Ostatnio przychodzi do mnie mniej pacjentów, więc... nie mam takiego urwania głowy jak ty - odparł długowłosy, również się kładąc.
- Yhm...
Przez chwilę leżeli w ciszy i patrzyli w prawie bezchmurne niebo. Mimo wolnego dnia czuli się zmęczeni, ale byli dość... szczęśliwi, ponieważ mieli siebie nawzajem.
Amemura oczywiście nie umiał długo usiedzieć, a w zasadzie to leżeć, w jednym miejscu. Podniósł się do siadu i dorwał się do jedzenia w koszyku.
- Nie wierzę, że wziąłeś ze sobą owoce i kanapki...
- Ej, więcej wiary! Potrafię jeść tego typu rzeczy! Rany... Otwórz buzię - rozkazał, podsuwając mu pod usta truskawkę.
Jakurai westchnął cicho, ale wykonał polecenie. Rozchylił lekko usta, a chwilę później projektant włożył do nich owoc.
- Słodka - odparł po jej pogryzieniu i połknięciu.
- A wiesz co jeszcze jest słodkie~?
- Ty? - spytał bez chwili zastanowienia, ale lekko pożałował tych słów, przez co na jego policzkach pojawiły się rumieńce.
- ...Powiedziałem "co", a nie "kto", baka! ...Ale miło, że tak o mnie myślisz~ - odpowiedział radośnie Ramuda. - Chcesz lizaka?
- Ramuda...
- No żartuję przecież~ Lizaki są na deser~
Jinguji pokręcił z niedowierzaniem głową. Jakim cudem zakochał się w takim słodkim idiocie?
~☆~
Jednak nie dam rady pisać aż tak długich *wzdech* Wybaczcie mi brak weny :")
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro