Dzień 3 - 19.08.2020r.
Zrzędliwy poranek
Promienie słońca przedzierały się przez zasłony, próbując obudzić śpiących na łóżku mężczyzn. Leżeli wtuleni w siebie, oddychając spokojnie i nie przejmując się otaczającym ich światem. Do czasu. Stojący na stoliku budzik, zadzwonił równo o godzinie ósmej. Jakurai otworzył lekko oczy i przetarł je ręką.
Nie chciał iść do pracy, ale musiał. Najchętniej zostałby w domu i w ogóle nie ruszał się z łóżka. Wyłączył czarne urządzenie, wziął ze stolika nocnego swój telefon, po czym spojrzał na wyświetlacz.
- Ramuda, wstawaj... - powiedział cicho, po raz drugi przecierając oczy. - Za godzinę masz spotkanie w sprawie nowego projektu...
- Jeszcze 5 minut... - mruknął różowowłosy przekręcając się w jego stronę.
- Ramuda, spóźnisz się.
- Trudno, jak im zależy to chwilę poczekają...
Jinguji westchnął cicho i podniósł się do siadu. Spojrzał na leżącego obok niego projektanta. Uśmiechnął się mimowolnie i pochylił w jego stronę. Złożył na jego czole krótki pocałunek. Już chciał zejść z łóżka i udać się do łazienki, ale poczuł ścisk na nadgarstku.
- Zostań ze mną... - burknął Amemura, cały czas mając zamknięte oczy.
- Ramuda-
- Pięć minut no... Proszę cię, Jaku-chaaaan...~ - powiedział, otwierając jedno oko i uśmiechając się uroczo.
Długowłosy westchnął po raz drugi tego poranka. Różowowłosy miał dar do przekonywania ludzi. Wystaczył uśmiech i pieszczotliwe przezwisko.
Położył się obok swojego chłopaka, który niemal od razu wtulił się w jego bok. Tak, chłopaka. Jakurai dalej nie wiedział, jak to się stało, że są razem. Zawsze traktował go jak przyjaciela i mentora, w końcu to on go nauczył rapować. Dzięki niemu wszystko zawdzięczał. Kujaku Posse, The Dirty Dawg... Gdyby nie Ramuda, to nigdy by nie pomyślał nawet o czymś takim jak rap czy o tym, że będzie w dywizji. Ich związek również był "zasługą" Amemury. To on wyznał mu uczucia, a Jinguji je odwzajemnił.
I póki co nie żałował.
- O której dzisiaj kończysz? - spytał projektant, bawiąc się jego długimi włosami.
- Koło 18.
- Przyjdę po ciebie~
- Wiem, zawsze przychodzisz - odparł lekarz, uśmiechając się lekko. - ...Nie chcesz zjeść śniadania?
- Nieee! Chcę zostać tutaaaj!
- Dobrze wiesz, że będziesz musiał się ruszyć. Obydwoje mamy dzisiaj pracę.
- Ale z ciebie zrzęda!
- Ja tylko stwierdzam fakty. Nie jestem zrzędą.
- ...Zrzęda!
- Nie.
- Tak!
- Nie.
- ...Stara zrzęda~! - krzyknął Ramuda, śmiejąc się cicho, po czym zakrył się szczelnie kołdrą.
- ..."Stara"? - powtórzył długowłosy, przybierając poważny i lekko wrogi wyraz twarzy.
- Tak!
Jakurai wstał z łóżka, a następnie wziął na ręce zwiniętego w kołdrę różowowłosego i skierował się w stronę kuchni.
- Oi, puść mnie! Jakurai!
- Idziemy zjeść śniadanie, MŁODY.
- Nieee! Ja chcę wrócić do łóżkaaaa!
- Teraz to ty zachowujesz się jak zrzęda.
- Spadaj! - krzyknął Amemura, nadymając policzki. - Postaw mnie na ziemi! ...A najlepiej zanieś mnie do łóżka!
- Nie. Masz zjeść śniadanie, ogarnąć się i wyjść na spotkanie.
- ...No dobrze, mamoooo!
Odkąd zostali parą, co drugie poranki wyglądały właśnie w ten sposób. Jedno musiało wyciągnąć z łóżka drugiego. Nie brakowało również narzekania na wszystko. To było już u nich normalne i za nic nie chcieli tego zmieniać.
~☆~
Przepraszam was, że takie krótkie, ale mam dzisiaj ciężki dzień. Ktoś ukradł mi psa pod moją nieobecność w domu i przez kilka godzin z rodziną jeździliśmy i próbowaliśmy go zlokalizować... Niestety z marnym skutkiem...
Następne będę dłuższe, obiecuję!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro