Special
Dzień był deszczowy. Jednak atmosfera w klasie było wesoła. Każdy był podekscytowany. Ponieważ dzisiaj był dzień, na który zaplanowany był wyjazd. Cała klasa 1-A, jako nagroda za ukończenie pierwszego semestru, została zaproszona na wycieczkę do Europy. Cały wyjazd miał polegać na zwiedzeniu jak największej ilości krajów na kontynencie. Za główną atrakcję uważana oczywiście była Francja razem z Hiszpanią. Dużo chciało zwiedzić Włochy, a znajdowali się tacy co bardzo chcieli odwiedzić Norwegię.
Co jednak najbardziej cieszyło uczniów, to fakt że wycieczka opiera się stricte na zwiedzaniu oraz wypoczynku. Zero treningów. Wszyscy nie mogli się doczekać. Z wyjątkiem jednej osoby. Kiara bardzo nie chciała jechać. Jak to określiła „Ja już tam byłam, będę się nudzić". Ale jej towarzyszka, Shira przekonała ją do zapisania się. Argument o romantycznym sam na sam z dwukolorowym był jednym z ważniejszych argumentów. Poza tym, kto odmawia 2 tygodniom wolnego?
Każdy przyszedł z torbami pod szkołę, gdzie czekał autokar, który zabierze ich na lotnisko. Siedzenia były przydzielone przez wychowawcę. Ochako z Midoriyą, Jirou z Kaminarim, Mina z Aoyamą, Hagakure z Ojiro, Mineta z Sato, Tsuyu z Kirishimą, Tokoyami z Momo, Tenya z Shojim, Sero z Kodą, Kiara z Bakugou oraz Shira z Todorokim.
Było dużo protestów i chęci zmian, ale nauczyciel zagroził zakończeniem wycieczki i każdy ucichł. Kiara spojrzała morderczo na Shirę, dając jej do zrozumienia, że nie podoba się jej ten układ. Szczególnie, że nie dogaduje się aż tak dobrze z wybuchowym. Czerwono włosa wybuchła tylko śmiechem i wzruszyła ramionami. W końcu nie miała na to wpływu. Jak dobrze, że droga na lotnisko miała zając tylko godzinę. Jednak 60 minut to dość długi czasu. Coś czuję, że Aizawa szybko straci cierpliwość...
- Możesz się na mnie nie pchać? - powiedział blondyn mając ręce założone na krzyż.
- Przepraszam, panie wygodniś, że twoje sterydowe muskuły zajmują ¾ miejsca! - odgryzła się dziewczyna, próbując znaleźć wygodną pozycję. Przynajmniej miała ten przywilej, że siedziała przy oknie.
- Co ty do mnie powiedziałaś, niziołku? - zirytował się.
- Problemy ze słuchem też masz? Sam się suń. - popchnęła go dość mocno, co skutkowało, spadnięciem z siedzenia. Kiara widząc minę chłopaka wybuchła niepohamowanym śmiechem, a kilku uczniów siedzących najbliżej jej zawtórowało.
- Przesadziłaś. - wstał, podniósł ją i podszedł do siedzenia, gdzie Shira razem z Shoto spokojnie konwersowali o pogodzie.
- Postaw mnie, bo ci zaraz wpierdzielę! - chłopak zignorował dziewczynę, brutalnie zabrał Shirę z jej siedzenia i postawił tam Kiarę.
- Powinieneś jej przyciąć pazury. - skomentował i odszedł wraz z czerwonowłosą na swoje siedzenie. Shira zaśmiała się głośno na stan wkurwienia blondyna.
- O co poszło tym razem? - zapytał rozbawiony Shoto. Kiara pokazała tylko język w stronę bombowca i skierowała swój wzrok na miłość jej życia.
- Gość ma problem o własne mięśnie. - zbulwersowała się, a heterochromik pokiwał głową na boki zrezygnowany.
- Dalej mnie dziwi wasza relacja. W trakcie zagrożenia potraficie się porozumieć bez słów, a na co dzień bez przerwy się kłócicie. - skomentował zachodząc w myśli wracając wspomnieniami do różnych tego typu sytuacji.
- Aj cicho siedź... - przytuliła się do jego ramienia i zrelaksowała.
- Chyba, że tym razem zrobiłaś to specjalnie, aby stracił cierpliwość. - brązowowłosa nie odpowiedziała, ale uśmiechnęła się przebiegle, na co Todoroki zaśmiał się gardłowo.
Reszta drogi minęła już spokojnie. Przejście przez bramki na lotnisku było dość problematyczne zważając na status prawny Shiry oraz Kiary. Zwykle latały samolotami prywatnymi i nie musiały się martwić o takie rzeczy. Ale za pośrednictwem ich dyrektora jakoś to poszło.
Wydarzeń w samolocie nie trzeba opisywać. Większość ją przespała lub przegadała. Nic specjalnego. Po wylądowaniu oraz odebraniu bagaży (ps. Bagaże od Kaminariego i Minety poleciały do stanów i są bez ciuchów, bo poszli do złej bramki) był przejazd do pierwszego hotelu. Pokoje były podzielone na dwójki i trójki. Shira i Kiara miały te szczęście i trafiły razem do jednego pokoju. Po zakwaterowaniu się obie rozłożyły na podwójnym łóżku.
- Dawno nie byłyśmy w Hiszpanii... - zaczęła Shira.
- Fakt, aż wracają wspomnienia. - westchnęła – Pamiętasz tą robotę gdzie miałyśmy pozbyć się tej olbrzymiej tarantuli? - szarooka wzdrygnęła się na samą myśl.
- Gdy ją zobaczyłaś to tak się przeraziłaś, że podpaliłaś pół miasta. HAHAHAHA – dziewczyna walnęła przyjaciółkę łokciem pod żebra.
- Nie przypominaj mi nawet. Przez miesiąc siedziałam potem w szpitalu przez ciebie. - naburmuszyła się.
- Trzeba było się mnie słuchać, a nie podpalać mi moją ulubioną bluzkę. - odbiła piłeczkę.
- Przecież wiesz, że nie umiałam tego zgasić. To było ledwie 2 tygodnie po tym jak się poznałyśmy. - uśmiechnęła się na wspomnienie.
Nagle drzwi do pokoju gwałtownie się otworzyły i w przejściu dało się dostrzec nikogo innego jak Bakugou z Todorokim, gotowych do zwiedzania.
- Ruszać te leniwe dupki, panienki. Idziemy zabalować. - powiedział blondyn opierając się o framugę, a Todoroki stał za nim spokojnie i delikatnie się uśmiechał.
- Na reszcie powiedziałeś coś z sensem. - skomentowała Kiara podnosząc się.
- Przestań mi obrażać chłopaka. - mówiąc to Shira podcięła ręce dziewczyny, przez co poleciała twarzą na poduchy.
- Ty... - spojrzała na nią z ukosa – Chcesz się bić?! - rzuciła się na nią.
- O kurw... - w celu uniknięcia ciosu, Shira przewróciła się na bok, ale zabrakło jej łóżka i poleciała na ziemię. Kiara widząc to wybuchła niepohamowanym śmiechem.
- Jak się zaraz nie zbierzecie to nas Aizawa przyłapie. - westchnął dwukolorowy. Obie dziewczyny na to spoważniały i zaczęły się szybko zbierać.
Po cichu, czwórka opuściła budynek i ruszyła w stronę najbardziej ruchliwej części miasta. Bawili się świetnie. Okazało się, że na rynku odbywał się jakiś mały festiwal. Były rozstawione stragany z dobrociami. Jadalnymi oraz materialnymi. Było małe wesołe miasteczko, wszędzie dekoracje i wesoła atmosfera. Czwórka chodziła od straganu do straganu, kosztując nowych przysmaków lub przeglądając pamiątki. Na koniec pozostawili sobie atrakcje wesołego miasteczka. Nie były one jakoś bardzo ekstremalne, więc nie trzeba było martwić się o zawartość żołądka.
Ogółem mieli wielką zabawę. I wszystko dalej byłoby idealne gdyby nie jeden mały, nieistotny szczegół. Gdy zeszli z jednej z kolejek, pewna postać ukradła torebkę Shiry pobiegła siną w dal. Oczywiście całą czwórka rzuciła się w pościg.
- Oddawaj torebkę cwelu!!! - krzyczała za nim Shira. Nie odpowiedział, ale przyspieszył. W końcu, razem z ekipą udało się zagonić go do ślepej uliczki. Widząc ścianę przed sobą, napastnik się zatrzymał.
- A teraz oddaj to co zabrałeś. - Shira do niego podeszła. Mężczyzna wyciągnął przed siebie pustą dłoń, która zaczęła świecić.
- Zniknijcie. -powiedział, a światło oślepiło całą czwórkę.
Gdy Kiara otworzyła oczy i przyzwyczaiła się do jasności dostrzegła, że znajduje się na obszernej, zielonej polanie. Nigdzie w zasięgu wzroku nie było ani jej przyjaciół, ani miasta. Nic. Kompletne odludzie.
- SHIRA!!! - wykrzyczała. Zero odpowiedzi - SHOTO!!! - wciąż brak odzewu – BAKUGOU!!! - tym razem nie cieszyła się brakiem blondyna.
- Gdzie mnie do kurwy wywiało?! - uaktywniła swoje oblicze, aby szybciej przeskanować teren. Nic jednak nie było warte jej uwagi. Na końcu polany znajdował się las, ciągnący się kilometrami.
Nie mając innego wyjścia, Kiara ruszyła w stronę lasu. Martwiło ją rozdzielenie z przyjaciółmi. Nie wiedziała gdzie są i czy są bezpieczni? Tylko ona została oddzielona od reszty, czy może wszyscy zostali rozproszeni. I co to jest za miejsce? Idąc lasem tylko te myśli przechodziły jej przez głowę. Droga jej się bardzo dłużyła. Po drodze niczego nie znalazła. Nawet porządnej drogi tam nie było. Błąkała się tylko idąc przed siebie. Gdy las się skończył, w oddali można było ujrzeć miasto. Chociaż powinno się to raczej nazwać miasteczko. Wioska. Dziewczyna skierowała się w stronę zabudowań, mając nadzieję, że odnajdzie tam odpowiedzi na nurtujące ją pytania.
- Co do kur.... - wyszeptała do siebie idąc ulicami miasteczka. Wyglądało jakby było z średniowiecza. Nie ryzykowała pytania kogokolwiek o wyjaśnienie sytuacji. Mogło to być niebezpieczne. W takich miejscach jest tylko jeden budynek, w którym dowiesz się czegoś porządnego. Tawerna.
Nie trudno było ją znaleźć. Miasto nie było duże i tylko jedno zabudowanie miało szyld z podpisem „TAWERNA" . - Mało orginalne – pomyślała i weszła do środka. Podeszła do baru i siadła na stołku. Tyłem do niej stała barmanka z włosami zaplecionym i warkocza. Kolor znajomy.
- Witam, co mogę pod.... KIARA! - dziewczyna o mało nie upuściła szkła, które przed chwilą polerowała, gdy zobaczyła przyjaciółkę.
- SHIRA! - obie rzuciły się do porządnego miśka.
- Gdzieś ty się podziewała?! - zapytała czerwono włosa.
- Mogłabym cię spytać o to samo!! I dlaczego ty tu pracujesz?! - dziewczyna gestem dłoni pokazała lokal.
- Choć wszystko ci wyjaśnię. - zaciągnęła ją na zaplecze. – Idę na przerwę!! - wykrzyczała jeszcze do innej pracującej tak kobiety, na co ta tylko machnęła ręką.
- A więc? Słucham. - ponagliła ją zielonooka.
- Nie wiem gdzie się tak długo podziewałaś ale ja już tu jestem od miesiąca... - powiedziała spokojnie.
- ŻE CO?! - z zaskoczenia aż wstała z kanapy na której siedziały.
- Siadaj na dupie jeszcze nie skończyłam. - Kiara wciąż nie dowierzając, usiadła.
- Bakugou i Todoroki też tu są. Ale ich statusy.... Są dość... skomplikowane. - podrapała się w tył głowy – Katsuki jest... Poszukiwanym przestępcą. A Shoto... hehe jakby to powiedzieć... Jest księciem? - powiedziała nie pewnie.
- Jaja se ze mnie robisz... - jej wyraz twarzy był pusty.
- Niestety nie. Nie wiem jak to działa, ale wygląda na to, że zdolność tego gościa który ukradł mi torbę, przeniosła nas do innej rzeczywistości. Nie wiem czy chłopcy pamiętają wszystko tak jak my, czy może są zupełnie innymi osobami. Brakowało mi tu ciebie. - westchnęła z ulgą, nareszcie w towarzystwie ukochanej przyjaciółki
- No to niezła zdolność... - powiedziała Kiara zachodząc w myśli.
- Jako barmanka, mam niezłe źródła informacji więc dość sporo wiem o tym miejscu. Wsłuchaj się będę opowiadać. - Kiara sugestywnie rozsiadła się wygodnie.
- Ten świat działa bardzo stereotypowo. Jak w średnio zaawansowanym średniowieczu. W tych bardziej rozwiniętych miastach mają nawet prąd. Nadążasz? - Dziewczyna pokiwała głową – No właśnie. Tak działa ten świat. Jeśli chodzi o zdolności to bardzo niewielka część populacji je posiada. Są traktowane jak magia. W niektórych miastach dzięki nim się rządzi, a w niektórych jest zakazana pod karą śmierci. Także lepiej się z tym nie obchodzić. - czerwono włosa stworzyła mały ogienek, aby pokazać, że wciąż posiada swoje zdolności. - Rodzina Shoto jest podobna jak u nas. Dlatego nienawidzi bycia księciem. Krążą plotki, że uciekł z pałacu, ale nie jest to potwierdzone. Za parę dni w stolicy odbywa się festyn, na którym ma się pojawić cała rodzina królewska. Dlatego się na niego wybierzemy i jeśli będzie taka możliwość, skontaktujemy z Todorokim. Co do Bakugou to już bardziej skomplikowana sytuacja. - westchnęła ciężko – O nim jest naprawdę mało informacji. Ludzie boją się samego jego imienia. Udało mi się dowiedzieć, że w większości przesiaduje we wschodnich górach, niedaleko głównego wulkanu. - dokończyła.
- Aktywnego? -
- Tak. - ponownie westchnęła ciężko.
- Grubo. - zastanowiła się chwilę – Zrobimy tak jak powiedziałaś i pójdziemy na festyn. - Shira pokiwała głową.
- Ale najpierw musimy coś poradzić na to. - wskazała na ubiór przyjaciółki. Dopiero w tym momencie Kiara zorientowała się, że ciuchy miała jeszcze z ich orginalnej rzeczywistości.
- Rzeczywiście, to może się wyróżniać. - zaśmiała się.
- Tak się składa, że mam coś idealnego dla ciebie. - podniosła się z kanapy i zaczęła iść w kierunku schodów prowadzących w górę budynku.
- Ty i ciuchy? - zakpiła brązowowłosa udając się za nią.
- Oj zamknij się. Jeśli chodzi o taki styl to mogę się pławić w tych materiałach. - to był fakt. Shira była ubrana jak prawdziwa dama jak na te czasy. Oczywiście odpowiednio do statusu, nie mogła się przecież wyróżniać. Zwykła biała tunika odkrywająca ramiona, gorset kończący się pod piersiami, oraz zielonkawy fartuch. Przy gorsecie dopięte były 2 małe sztylety a buty miała wysokie, skórzane.
Weszła do swojego pokoju i zaczęła grzebać w szafie. Nie był on jakoś specjalnie urządzony. Małe pomieszczenie zawierające biurko, krzesło i nie za duże łóżko. Do tego półki z książkami oraz szafa. Wracając do szafy. Szarooka wyciągnęła komplet ciuchów i podała go Kiarze.
- Masz, przebierz się. - kobieta bez problemu rozebrała się przy przyjaciółce. W końcu to wstyd nie pochwalić się tak idealnie wyrzeźbionym, a równocześnie smukłym ciałem.
Założyła na siebie czarne, materiałowe spodnie, na to narzuciła odrobinę dużą koszulę, która była trochę dłuższa z tyłu, następnie na brzuchu zapięła brązowy, skórzany harness do którego przypinała się dość spora sakwa. Outfit dopełniały bezpalcowe rękawice. Wszystko idealnie do siebie pasowało, a Kiara zakochała się w tych ciuchach.
- Dobra, nareszcie masz gust. - powiedziała przeglądając się w średniego rozmiaru, zabrudzonym po bokach, lusterku.
- No wiesz ty co. - udawała przez chwilę obrażoną, ale po chwili wybuchła śmiechem.
- Ile mamy czasu do festynu? - zapytała poważnie odwracając się przodem do przyjaciółki.
- 6 dni. Wyruszamy od razu. Sama droga w tych lepszych przypadkach zajmuje 4. - kotowata spojrzała na nią zszokowana.
- No co? Na pojazd nie licz, ze zdolnościami nie można się wychylać, a na konia chociaż jednego mnie nie stać. Zresztą, na koniu czy nie. Czas jest podobny. - wyjaśniła widząc nieprzychylne spojrzenie kobiety.
- No dobra. - powiedziała w końcu.
- Super, idę nas spakować. - skierowała się do wyjścia – A! Zapomniałabym. W szafie masz jeszcze miecz. Udało mi się go przetargować. Myślę, że ci się spodoba. - i tym akcentem opuściła pomieszczenie i zostawiła przyjaciółkę samą.
Kiara wstała i podeszła do drewnianego mebla. W środku znalazła głównie niechlujnie porozrzucane kawałki materiału. Typowe dla jej towarzyszki. W końcu dokopała się do fantu. Miecz nie był jakiś spory, ale na pewno nie można go nazwać małym. Był obosieczny a rękojeść była ręcznie rzeźbiona. Idealnie wyważony. Aż się błyszczał. Faktycznie przypadł jej do gustu. W szafie, znalazła jeszcze pasującą do przedmiotu pochwę i całość przewiązała w pasie. Wyglądała teraz niczym łowczyni z legend. I bardzo jej to pasowało.
Udała się na dolne piętro i zaczekała na zapleczu na towarzyszkę. Ta pojawiła się niedługo później trzymając w dłoniach 2 duże worki. Część zapasów, tych najbardziej istotnych, Kiara przełożyła do sakwy przy jej prawym biodrze. Resztę pozostawiła w prowizorycznym plecaku.
- Nie będziesz miała kłopotów w robocie? - zapytała zakładając worek na ramię.
- Nie... Już od dłuższego czasu przygotowywałam się na odejście. Poza tym, zamierzałam iść na festyn, bez względu na to czy byś się pojawiła czy nie. - wyjaśniła przebierając się w wygodniejsze do podróży ciuchy. Były to luźne białe spodnie materiałowe, a na to czerwona tunik, bez rękawów, opinająca tułów, luźna na dole, wycięta po bokach. Do tego Zwykłe buty za łydki oraz kawałek materiału służący za pas.
- Dawaj, wychodzimy. - powiedziała, kończąc przymocowywać swoje sztylety. Kiara pokiwała tylko głową na potwierdzenie i obie opuściły budynek.
- Gdzie tak właściwie znajduje się ta stolica? - zaciekawiła się zielonooka.
- Na północy. Ludzie nazywają stolicę miastem letniej zimy, bo zawsze pada tam śnieg a jednak temperatura panuje jak w lecie. Szczerze to jestem podekscytowana, aby zobaczyć jak to wygląda. - Kiara uśmiechnęła się na zachowanie dziewczyny. Nie przyzna się do tego, ale ją też to bardzo zaciekawiło i nie mogła się doczekać, aż to zobaczy.
Tak więc, obie wyruszyły razem w kilkudniową podróż. Idąc brukowaną drogą gadały i dużo się śmiały. Żartowały, że teraz nie musząc się ograniczać ze względu na społeczeństwo są niezniszczalne i niepokonane. Gdyby chciały to mogłyby rządzić światem. Ale że nie lubią być w centrum uwagi, to tak nie będzie... Prawdopodobnie, hehe.
Po dwóch dniach dotarły do małej wioski nad rzeką. Postanowiły zatrzymać się w niej na noc.„Miło będzie znowu zasnąć w łóżku" jak stwierdziła Kiara. Ale gdy usłyszały ile właściciel chce za pokój to z zniesmaczonymi minami zrezygnowały. Szybko zdały sobie sprawę, że im bliżej stolicy tym wszystko jest droższe, a pieniądze, które Shira zarobiła w trakcie jej pobytu w tawernie były im niezbędna na prowiant.
Na noc więc zatrzymały się na małej polance wciąż blisko rzeki. Z pomocą swojej zdolności, czerwonowłosa bez problemu rozpaliła ognisko. Brązowowłosa w tym czasie rozłożyła namiot, który dzielą.
- Te skoro, Todoroki jest księciem to myślisz, że dałby nam spędzić noc na zamku. Dostałybyśmy przepyszne posiłki, służba za nas by wszystko ogarnęła... Byłoby miło tak na chwilę, nie? - zagadała szarooka.
- Na jedną noc, owszem. - zgodziła się, mieszając potrawkę warzywną w garnku – Jak daleko nam jeszcze zostało? - na te słowa Shira wyciągnęła z wora mapę i uważnie jej się przyjrzała.
- Tak na oko to połowę mamy już za sobą. Myślę, że jeśli pójdzie nam tak dobrze, jak nam szło do tej pory, to w 2 dni będziemy na miejscu. Co zostawi na cały jeden dzień na totalne obijanie się. - stwierdziła, po czym wsadziła mapę z powrotem do torby. Po zjedzeniu przygotowanej przez Kiarę, pysznej kolacji obie położyły się spać.
Rano obudził je odgłos kopyt w pobliżu. Szybko wstały i opuściły namiot. W oddali dostrzegły zmierzających w ich stronę żołnierzy.
- Nic nie mów, ja to załatwię. - powiedziała szybko Shira. Niezadowolona Kiara tylko parsknęła w odpowiedzi.
- Dokąd panie zmierzają? - zapytał, najbardziej wysunięty na przód, zbrojny.
- Do stolicy, słyszałyśmy, że niedługo odbędzie się festyn. Chciałybyśmy w nim uczestniczyć. - dziewczyna uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Czemu nie zatrzymałyście się w pobliskiej gospodzie? - spojrzał podejrzliwie.
- Wie pan jakie w tym sezonie wygórowane ceny. Liczy się każda złotówka, hihi. - mężczyzna pozostał podejrzliwy.
- Nie przemycacie niczego? - zerknął na bagaże, leżące obok namiotu.
- Ależ skąd, nigdy w życiu. - dziewczynom kończyła się cierpliwość.
- Jednak, muszę przeszukać. Nigdy za dużo ostrożności.
- Nie będziesz nam, gnoju, grzebał w rzeczach. - wypaliła wściekła już Kiara. Oczywistym było, że facet tylko z nimi pogrywał i szukał tylko wymówki aby je o coś oskarżyć.
- Panienka chyba nie zdaje sobie z kim rozmawia! - Złapał za rękojeść swojego miecza.
- Wiem dokładnie! Z zadufanym w sobie dupkiem. - jej oczy zaświeciły ostrą złotą barwą, a Shira westchnęła zrezygnowana.
- Kolejna obdarzona!! - krzyknął na co cała grupa sięgnęła po miecze.
- Możesz... - zaczęła ledwo szarooka, ale Kiara już działała. W mgnieniu oka pozbyła się całej grupy. Zadowolona z siebie dziewczyna wylizała z dłoni całą krew.
- Miło się tak rozerwać od czasu do czasu. - powiedziała.
- Masz na myśli, kogoś rozerwać. - poprawiła ją składając namiot, na co przyjaciółka się tylko zaśmiała.
- Nie dał by nam spokoju, dobrze o tym wiesz. - spoważniała.
- Wiem. Dlatego cię nie powstrzymałam. - ze spokojem na twarzy dokończyła pakowanie.
- Ruszajmy dalej! - tym razem uśmiechnęła się promiennie i ruszyły w dalszą drogę.
Reszta drogi minęła im bez większych przeszkód. Z daleka można było już dostrzec mury stolicy. Faktycznie cała kraina pokryta była nieskazitelnym puchem. Jednak pogoda była słoneczna i ciepła. Dziewczyny skierowały się do bramy. Na straży stało dwóch żołnierzy, ubranych bardzo podobnie do tych, którzy wcześniej jej niepokoili. Spojrzeli bardzo podejrzliwie w stronę przyjaciółek szeptając coś do siebie nawzajem.
- Beznadziejny król, skorumpowana straż. - skomentowała cicho Shira, na co Kiara przytaknęła. Skierowały się do karczmy, w której nareszcie wynajęły pokój. Stwierdziły, że jeśli Shoto pamięta o poprzednim życiu, to nie będzie już problemu z pieniędzmi. Tak więc, jak tylko rozłożyły się na łóżkach, od razu zasnęły. W końcu był już późny wieczór.
Gdy rano się obudziły postanowiły pozwiedzać. Festyn miał się rozpocząć dopiero jutro. Wyszły na ulicę i zaczęły chodzić po mieście, na końcu którego znajdował się ogromny pałac. Całe miejsce leżało obok potężnego jeziora. Było ono całe zamarznięte, więc służyło jako lodowisko dla turystów oraz miejscowych.
- Dawaj idziemy pojeździć! - zarządziła Shira.
- Wywalisz się w pierwszej minucie. - zakpiła druga z przyjaciółek.
- Może, ale to fajna zabawa. - obie udały się do stoiska, aby wypożyczyć obuwie, a następnie udały się na lód. Kiara dobrze przewidziała, gdyż nie minęła pełna minuta, a Shira już leżała na dupsku.
- Nic ci nie jest? - podjechała do niej śmiejąc się.
-Oczywiście, że nie. - odpowiedziała oburzona i wstała z pomocą przyjaciółki. Kilka sekund później ponownie leżała na tafli.
- Jesteś pewna, że chcesz kontynuować? - zapytała Kiara widząc staranie dziewczyny w pozostaniu w pozycji pionowej. Czerwonowłosa szybko zrezygnowała z zabawy. I tak zapewne uformował się jej już porządny siniak.
Na dalszy spacer dziewczyny się udały się w okolice pałacu. Zwiedzały dostępne dla turystów ogrody, mając nadzieję wkraść się jakoś do środka budynku. Jednak był zbyt dobrze strzeżony. Jeśli chciały pozostać anonimowe, to nie było szans na dostanie się do wnętrza. Niezadowolone z efektów „zwiedzania", postanowiły udać się na obiad. Wróciły do karczmy i zamówiły po ciepłym posiłku. Shira dostała stek, a Kiara sałatkę warzywną z dodatkiem tofu. Zajadały się ze smakiem. Nim się obejrzały nastał wieczór. Miasto wydawało się jeszcze bardziej ruchliwe niż w ciągu dnia. Ale to nie zachęcało ich do ponownego opuszczenia domku. Zamiast tego udały się do łaźni. Wypadałoby w końcu wziąć porządną kąpiel.
Jak postanowiły tak zrobiły. Było to drogie w cholerę, ale tego warte. Gorąca woda z ziołami idealnie działała na obolałe po podróży mięśnie. Relaks o jakim można by pomarzyć. Po jakże owocnym wypoczynku udały się do spania. Nawet jeśli praktycznie nic dzisiaj nie zrobiły były wykończone. Albo po prostu uwielbiają spać.
Rano obudził je hałas z zewnątrz. Zielonooka wyjrzała przez okno dojrzały tłum ludzi na udekorowanych ładnie ulicach. Wszędzie były stragany, na których kupcy mieli nadzieję sprzedać fanty za wygórowane ceny. Na budynkach wisiały girlandy. A środkiem ulicy szła parada.
- Shira!! - krzyknęła Kiara.
- Daj mi spać... - wymruczała.
- Zaspałyśmy!! - czerwonowłosa gwałtownie się podniosła.
- Co?! -
- Już jest parada, za chwilę przemówienie Endevour'a! - obie wyskoczyły z łóżek i przebrały się w swoje codzienne ciuchy. Jak poparzone wybiegły na ulicę i pospieszyły przez tłum, na podnóża pałacu.
Na balkonie można już było dostrzec, odzianego w zbyt eleganckie szaty, króla. Po jego prawicy stała jego żona, a po lewicy jego potomstwo. Kiarze kamień spadł z serca gdy dostrzegła biało-czerwoną czuprynę. Pierwsza część plany zakończona sukcesem. Udało im się go znaleźć. Teraz jak do niego dotrzeć.
- Nie powiedziałam ci o jednej rzeczy. - Shira uśmiechnęła się przebiegle, także dostrzegając chłopaka.
- A mianowicie? - odwróciła ku niej głowę niepewnie.
- Jest dziś także organizowany bal!! I udało mi się zdobyć zaproszenia!!! - pokazała dwie koperty zapieczętowane królewskim herbem.
- Ty szmaciuro... I powiedz mi co ja na siebie włożę?! - złapała się za głowę.
- Tym też się zajęłam, gihi. Zamówiłam nam kreacje u najlepszego krawca. Czekają już tylko na odbiór. Chodź. - złapała dziewczynę za rękę i pociągnęła w tylko sobie znanym kierunku. Po niedługim czasie dotarły do schludnie ozdobionego budynku i weszły do środka. Powitała je starsza kobieta i zapytała w czym może pomóc. Shira podała jej nazwę zamówienia, na co ta zniknęła na chwilę w innym pomieszczeniu i wróciła z dwoma sporymi i elegancko zapakowanymi pudełkami. Shira wręczyła kobiecie należną jej zapłatę i opuściły butik.
- Powiesz mi co zamówiłaś? - dopytała podekscytowana Kiara.
- Ciuchy. - odpowiedziała rozbawiona.
- No shiet Sherlock. A tak na serio?! -
- Dowiesz się jak ją założysz. - popędziły do wynajmowanego pokoju aby przygotować się do wieczornego balu.
Gdy Kiara otworzyła paczkę, jej oczom ukazała się piękna suknia. Trzymająca się na uwiązaniu na szyi, czarna, przechodząca w czerwień na dole. Cały tors pokrywały, łączące się w piękny wzór brylanty. Ciągnęła się aż do kostek, przy kolanach zmienia kolor z czarnego na bordową czerwień. Zakochała się w niej od razu.
- To jest najpiękniejsza suknia, jaką w życiu widziałam. - powiedziała dalej przyglądając się ubiorowi.
- Miałam nadzieję, że ci się spodoba. Idź się przebrać, ja uczynię podobnie. Nie zostało nam dużo czasu. - Kiara pokiwała głową i udała się za kurtynę.
Gdy obie były ubrane, Shira zajęła się ich uczesaniem. Włosy zielonookiej zostawiła rozpuszczone, polokowała je tylko na końcach, oraz złapała najbardziej opadające na twarz kosmyki i upięła je z tyłu głowy, spinką idealnie pasująca do sukni. W makijażu nie mogły za bardzo zaszaleć, ale udało się przynajmniej podkreślić najlepsze walory twarzy.
Gdy opuściły chwilowe miejsce zamieszkania, na dworze zrobił się już wieczór. Zabawa na ulicach trwałą w najlepsze, ludzie skakali, tańczyli i śpiewali. Była przyjemna, swojska atmosfera. Droga do pałacu minęła im spokojnie. Przy bramie, Shira wręczyła strażnikom zaproszenia. Spojrzeli tylko na nie przelotnie i bez większych problemów je wpuścili.
Sala balowa było naprawdę spora. Jednak kobiety nie zachwycały się długo. Od razu przeszły do skanowania wzrokiem sali w poszukiwaniu konkretnej osoby. Wzrok Kiary zatrzymał się na podeście, na którym siedziała cała rodzina królewska. Shoto był wśród nich. Ubrany w bardziej odświętne szaty, niż te w które miał ubrane wcześniej tego dnia. Przed podestem,, w rzędzie ustawione były kobiety, czekające, aż którąś z nich, ktoś z Todorokich zaprosi do tańca. Czekały kłaniając się. Shoto wyglądał na naprawdę znudzonego całym balem. Widać, że wcale nie chciał go tu być.
Jednak co zwróciło uwagę Kiary był pierścień na jego dłoni. Rozpoznała go. Dała mu go dzień po tym, gdy zostali parą. Czarny z czerwonymi elementami. Od środka miał wygrawerowane ich imiona.
Pewna siebie, zaczęła podchodzić do podestu. Ale w przeciwieństwie do innych kobiet, ona się nie pokłoniła. Nie owijając w bawełnę podeszła i wyciągnęła rękę do dwukolorowego. To ona zaprosiła Jego do tańca.
Gdy chłopak dostrzegł dziewczynę, jego oczy się rozświetliły. Aby utrzymać fasadę, udawał niewzruszonego gdy się podniósł i przyjął zaproszenie. Czekające kobiety patrzały się na zajście z zżerającą zazdrością. Para ruszyła na parkiet i zaczęła tańczyć w rytm granej muzyki.
- Gdzieś ty się podziewała? Szukałem cię. - oznajmił jej na ucho.
- Nawet nie pytaj. - powiedziała wtulając się w tors chłopaka i zaciągając się jego zapachem. Minął tylko tydzień od ich ostatniego spotkania, a czuła się, jakby minęła wieczność.
Ich taniec był obserwowany przez całą salę. Każdy był zainteresowany tym, że aspołeczny książę próbujący nie raz uciec z zamku, zaczyna się uśmiechać. Szczególnie szczęśliwa była stojąca przy bufecie Shira. Żałowała, że nie ma ze sobą kamery. Muzyka leciała w najlepsze, a para nie przestawała tańczyć. Całkowicie zatracili się w sobie nawzajem, stale utrzymując kontakt wzrokowy. Minęły tak następne trzy piosenki.
Zmęczona wysiłkiem fizycznym para udała się do barku aby zwilżyć usta.
- Wyjaśnisz mi teraz? - zapytał po przełknięciu musującego płynu.
- Pojawiłam się w tym świecie jakiś tydzień temu. - zaczęła.
- Co?! Ja tu siedzę od pieprzonych 2 miesięcy. - wtrącił się.
- Nie wiem jak to działa, Shira mnie tu przyprowadziła. Twierdzi że jest tu od miesiąca. - wzrok Shoto się wyostrzył.
- Shira tu jest? - jego ton był ostry.
- Tak? Coś nie tak? - Kiara znała ten ton. Coś było nie tak.
- Nie powiedziała ci kim jest w tym świecie, prawda? - dziewczyna spojrzała na niego zdezorientowana.
- Oczywiście, że mi powiedziała. Jest barmanką, w mieście kilka dni drogi stąd. Oraz dobrą informatorką. - Todoroki wydawał się bardzo zaniepokojony. Zaczął się rozglądać na wszystkie strony i gestem dłoni przywołał do siebie starszego brata. Gdy Kiara dostrzegła mężczyznę, jej serce zabiło szybciej. Nie z ekscytacji, ale przerażenia.
- Touya powiadom wszystkie straże. Mają być w największej gotowości. Jest tutaj. - Białowłosy, z bliznami na twarzy, pokiwał głową i szybko gdzieś odbiegł.
- Shoto co się dzieje?! Masz mi w tej chwili powiedzieć! - zarządziła.
- Nie ma teraz na to czasu, przygotuj się do walki. - powiedział, złapał ją za dłoń i zaczął gdzieś ciągnąć.
- Gdzie idziemy?! - wyrwała mu się.
- Nie ma na to czasu! - krzyknął i ponownie wyciągnął do niej dłoń.
- Nie ruszę się stąd nawet o centymetr jeśli zaraz mi nie powiesz o co chodzi! Co Shira ma z tym wspólnego?! - dla potwierdzenia swoich słów tupnęła nogą.
- Eh... Czemu ty zawsze musisz być taka uparta... - uśmiechnął się, wiedząc że nie ma co się kłócić – Shira to najniebezpieczniejsza osoba na całym kontynencie. - Na twarzy Kiary pojawił się szok.
- Co? Nie żartuj nawet. Ta ciamajda? - nie dowierzała.
- Nie wiem ile tak naprawdę tu przebywała, ale znacznie dłużej niż ja. Zabija bez wahania... I nie pracuje sama... - spuścił głowę.
- Bakugou – połączyła fakty.
- Jeśli ona tu jest, to on też niedługo się pojawi. Musimy się stąd jak najszybciej ewakuować. - powiedział już poddenerwowany.
Jak na zawołanie, dało się usłyszeć niewyobrażalnie głośny ryk, a następnie wszystkie okna na sali zostały zniszczone. Goście zaczęli krzyczeć i uciekać, ale wejście na salę zostało całkowicie zniszczone, a przez wytworzoną dziurę wszedł potężny, czerwony smok.
Kiara zamarła gdy dostrzegła osobę NA smoku. Był to Bakugou we własnej osobie.
- Endevour!!! Powiem, trochę mnie uraził brak zaproszenia na tak wypasioną imprezę!!! - wykrzyczał dobywając swojej szabli – Więc ci ją zniszczę!! - Koronowany patrzył groźnie na intruza i przywołał całe swoje wojsko. Zaatakowali bestię, ale jeden ruch chłopaka, a łuskowy stwór zionął ogniem i z żołnierzy nie pozostała nawet kosteczka.
- Bakugou. - Kiara rozpoznała głos, ale jego brzmienie było inne. Bardziej szalone niż zwykle. Zwróciła wzrok na przyjaciółkę. Przynajmniej do niedawna nią była. Trzymała w dłoni jakiś worek, a ubrania miała pokryte świeżą krwią. Gdy blondyn ujrzał swoją ukochaną, płynnym ruchem zeskoczył ze smoka i wbił się namiętnie w jej usta.
- Masz to? - zapytał spokojnie odrywając się od niej. Podniosła rękę ukazując zapakowaną rzecz. Chłopak uśmiechnął się szeroko, złapał ją w talii i przyciągnął do siebie.
- Moja królowa. -
- Mój król – odpowiedziała mu i wspólnie wskoczyli z powrotem na zwierzę.
- SHIRA!!! - Kiara podeszła do smoka na co ten zaczął warczeć, ale czerwonowłosa go uspokoiła – To był twój plan cały czas? Rycerze wcale nie byli skorumpowani, oni po prostu cię poznali. - stwierdziła.
- Nie będę ci się tłumaczyć. Wiesz gdzie mnie znaleźć gdybyś chciała pogadać. - odpowiedziała spokojnie i kiwnęła głową do chłopaka w futrze. Na komendę złoczyńcy, skrzydlaty wyszedł tym samym przejściem którym wszedł, następnie wzbił się w powietrze i uciekł w tylko sobie znanym kierunku.
- Dlaczego zaatakowali? - zwróciła się do swojej drugiej połówki.
- Tego zamierzam się dowiedzieć. Choć ze mną. - Kiara podążyła za chłopakiem.
- Pewnym jest, że coś ukradli. Shira coś ze sobą miała. - stwierdziła fakty.
- Dlatego idziemy do skarbca. - wyjaśnił.
Reszta drogi minęła im w ciszy. Schodzili spiralami schodów w dół i w dół. Gdy nareszcie dotarli pod odpowiednie wrota, znaleźli je w nienaruszonym stanie, a straż dalej strzegła wejścia.
- Wpuśćcie nas do środka. - wydał rozkaz, na co mężczyźni otworzyli podwójne drzwi.
Todoroki dokładnie przeszukał skarbiec. Do tego, na wszelki wypadek, przejrzał jeszcze katalog. Niczego nie brakowało. Wszystko było na swoim miejscu, nienaruszone. Miejsce wygląda na nieużytkowane, jak zwykle.
- Nie rozumiem. - zaczął wciąż przeglądając pergamin – Na pewno wzięli coś z pałacu. Ale skoro nic ze skarbca to co? Tutaj trzymamy największe kosztowności. To zwykle jest ich celem. - Kiara odwróciła się gwałtownie na te słowa.
- Zwykle? Czyli już was atakowali wcześniej? - podeszła do niego.
- Tak. I za każdym razem próbowali się tu dostać. Raz nawet się im udało, ale nie zdążyli niczego zabrać. - złapał się za nos – Nie wiem czego mogą szukać. Są nieuchwytni. Nie ważne ile ich śledzimy. Nigdy nie możemy ich złapać. - westchnął ciężko.
- Chodźmy stąd. - powiedziała i oboje opuścili pomieszczenie.
- Przenocujesz dziś u mnie. - zarządził.
- Chętnie – uśmiechnęła się dwuznacznie, co chłopak odwzajemnił. Mijając komnaty należące do innych członków rodziny, dostrzegli, leżące na ziemi ciała.
- Czyja to komnata? - zapytała kucając przy niedoszłych pracownikach zamku.
- Mojego ojca... Jedyne miejsce w zamku do którego nie wolno mi wchodzić. - podszedł do drzwi, ale ze środka wyszedł zdenerwowany do granic możliwości Endevour.
- Ojcze... - spojrzał na niego spod byka – Co ci ukradli? -
- Trofeum, po jednej z moich bitew. - powiedział bezemocjonalnie – Jutro wyruszam w pościg. - zaczął odchodzić.
- Trofeum jest dla ciebie aż tak ważne? Nie ludzie, którzy dziś polegli? - wskazał na leżące u ich stóp truchła.
- To nie pierwszy raz. - stwierdził i odszedł.
- Czyli wciąż jest dupkiem. To się nie zmieniło. - założyła ręce na krzyż.
- Tak. Ale broni ten kraj, tego nie można mu odmówić. Z sąsiednim królestwem toczymy trwającą już, ponoć od kilku lat, wojnę. Plus mój brat nie jest psychicznym złoczyńcą. - spuścił głowę.
- Czyli Touya... - zaczęła.
- Nigdy nie odszedł. Jest moim bratem, takim którego nigdy nie miałem. - Kiara przytuliła się do niego. Odwzajemnił uścisk.
- Wiem gdzie ona jest. - powiedziała po dłuższej chwili.
- Słyszałem. Sama powiedziała, że wiesz gdzie ją znaleźć. - odsunął się od niej.
- Dzisiaj odpoczywamy. Jutro z samego rana ruszamy w drogę. - stwierdziła hardo, na co heterochromik pokiwał głową.
Zaprowadził ją do swojej komnaty. Kazał jednej z pokojówek przynieść ubrania na zmianę dla jego wybranki. Dostała koszule nocną z jedwabiu najwyższej jakości. Przebrana i wymyta, Kiara rozłożyła się w pachnącej jej mężczyzną pościeli. Gdy chłopak opuścił łaźnię, miał na sobie tylko owinięty wokół pasa ręcznik. Wzrok dziewczyny automatycznie się wyostrzył. Chłopak zaczął powoli podchodzić do łóżka, po drodze „przypadkiem" upuszczając ręcznik. Gdy wszedł na łóżko, delikatnie ujął w dłonie twarz brązowowłosej i pocałował ją namiętnie. Dziewczyna przybliżyła się do niego pogłębiając pocałunek. Shoto złapał ją za pośladek i ścisnął go soczyście, na co ta wydała z siebie mały okrzyk, ale mimowolnie zaczęła mruczeć. Na udach czuła jego, już stojącą na baczność, męskość. Todoroki, będąc napalonym oraz niecierpliwym, rozerwał koszulę.
- Wiesz, że to jest w chuj drogie? - zaśmiała się.
- Chuja to ty zaraz w sobie poczujesz. - ponownie zatopił się w jej ustach.
Łatwo można stwierdzić, że noc była dość owocna i wcale nie służyła do odpoczynku. Tym bardziej go nie zapewniła. Kochankowie o wschodzie wciąż nie spali. Zdecydowali się więc odrobinę opóźnić ich podróż. Zasnęli wykończeni, lecz usatysfakcjonowani.
Około 3 godziny później obudziło ich pukanie do drzwi. Do pokoju wszedł nikt inny jak Jego Wysokość, Prawowity Dziedzic Tronu, Touya Todoroki.
- Na początek chciałbym was uświadomić, że te ściany nie są dźwiękoodporne. - Kiara cała poczerwieniała na twarzy jak to usłyszała i ukryła się w pościeli - Jednak sprawa, z którą przychodzę jest trochę poważniejsza. - na te słowa Shoto uniósł się do pozycji siedzącej.
- Co cię w takim razie sprowadza? - zapytał zaciekawiony.
- Endevour, z jakiegoś powodu zna dokładne położenie zbiegów. - na te słowa nawet Kiara się uniosła, uprzednio upewniając się, że prześcieradło dokładnie ją zakrywa.
- Skąd? - dopytał niecierpliwie Shoto.
- Nie mam pojęcia, ale to musi mieć związek z tym jego „trofeum". Nie wiem co to było. Jednak skoro wie dokąd się udali, to musi być to coś bardzo charakterystycznego. Zabrał całe wojsko. Zamek został praktycznie bez ochrony. - dopowiedział.
- Powiedział, gdzie się udaje? - wtrąciła się Kiara.
- Tak. Do Ognistej Doliny. - Shoto zamarł na te słowa.
- Przecież to definitywne samobójstwo. Nikt nie przeżył podróży w tamte tereny. -
- Zdążyłeś się zaklimatyzować. - powiedziała sarkastycznie zielonooka, na co Touya spojrzał na nią z niezrozumieniem na twarzy – Gdzie tak właściwie znajduje się ta cała Dolina? - dopytała białowłosego.
- Góry wschodnie. Dużo aktywnych wulkanów, stąd nazwa ognista. Znajduje się tam cała rzeka lawy. - wyjaśnił pokrótce.
- Wulkan... - Kiara przypomniała sobie rozmowę z Shirą, jeszcze w barze – Musimy tam dotrzeć pierwsi. -
- Chcesz jechać do Ognistej Doliny? Dlaczego? - Touya zaczął być podejrzliwy w stosunku do dziewczyny.
- Bo ona oczekuje, że się tam pojawimy. - powiedziała.
- Zastawiają pułapkę na wojsko? - podszedł bliżej.
- Nie. Shira, parę dni wcześniej, powiedziała mi gdzie będą się znajdować. A wczoraj, powiedziała, że mam przyjść. Nie rozumiem tylko dlaczego. - zaczęła się zastanawiać.
- Chwila.... - Touya zaczął łączyć fakty – Znasz się z Shirą? -
- Oczywiście, że tak. - Touya dobył miecza.
- Ło, ło, ło. Odłóż to. W tej chwili. - Shoto swoim ciałem zasłonił Kiarę – Zaraz wszystko wyjaśnimy, ale może pozwolisz nam się ogarnąć. - niebieskooki rzucił nieufne spojrzenie na dziewczynę, po czym opuścił pomieszczenie.
- Wiesz, tutaj nie warto się przyznawać do pewnych znajomości. - zwrócił jej uwagę, wstając i zaczynając się ubierać.
- Zauważyłam. - odpowiedziała sama wstając z wygodnego łóżka – Nie pomyślałam, sorry. -
- Nic się nie stało, ale trochę trudno będzie to wyjaśnić. -
- Zostaw to mi. - naciągnęła na siebie jedną z koszul chłopka i pasujące spodnie.
Opuścili pomieszczenie i na korytarzu zastali czekającego mężczyznę. Zaprowadził ich on do pokoju dziennego, gdzie podano im herbatę. No, Touya dostał herbatę. Gołąbki dostały porządne śniadanie. Przez jakiś czas siedzieli w ciszy. Przynajmniej do momentu, w którym z talerzy znikło całe pożywienie.
- Czekam. - powiedział zakładając ręce na krzyż.
- To dość skomplikowane – zaczęła Kiara – Poznałam ją przez przypadek, nie wiedziałam kim jest. Razem podróżowałyśmy do stolicy. Zaprzyjaźniłyśmy się po drodze. Myślę, że zdobyłam jej sympatię, dlatego dała mi te informacje. - herbato-pijca zdawał się nie specjalnie uwierzyć w, wymyśloną na poczekaniu, historyjkę, ale nie drążył.
- Znasz jej zamiary? -
- Nie – odpowiedziała bez chwili zawahania.
- Znasz Bakugou? -
- Tylko z opowieści.- toczyli bitwę na kontakt wzrokowy.
- Byłaś zamieszana w atak? -
- Nie, nie miałam pojęcia. -
- Najcenniejsza rzecz w naszym skarbcu? -
- Skąd mam wiedzieć? Złoto? - pytania były szybkie, tak samo jak odpowiedzi.
- No dobra. Załóżmy, że ci wierzę. Co zamierzasz zrobić jak dotrzesz do Doliny? - wychylił się w tył i oparł na oparciu skórzanej kanapy.
- Wbić jej trochę rozumu do głowy. Liczę na niezłą bitkę. - uśmiechnęła się zadziornie.
-Lubię ją – powiedział do brata, na co ten wyprostował się dumnie – Co nie znaczy, że ci ufam. - dodał szybko.
- Ale nie masz innego wyboru. Wybacz, ale musimy się przygotować do podróży. - Kiara wstała i pociągnęła za sobą heterochromika.
Wspólnie oraz z pomocą służby zebrali potrzebne rzeczy na długą podróż. Ze stajni wzięli 2 najlepsze wierzchowce i galopem ruszyli przez miasto na wschód. Wiatr we włosach dawał Kiarze poczucie wolności, którą tak bardzo sobie ceni. Zaczęła się przyzwyczajać do tego świata.
Pędzili przez cały dzień. Wieczorem oboje byli wykończeni, z dość bardzo obolałymi siedzeniami. Ale udało im się wyprzedzić wojsko Endevour'a. Mieli około 4 godzin przewagi. Gdy Kiara upewniła się, że usnęli, dopiero wtedy rozbili własny obóz.
- Wezmę pierwszą wartę. - powiedział Shoto kończąc jeść kanapkę.
- Obudź mnie za 2 godziny. - odpowiedziała dziewczyna i opatuliła się kocem.
- Kolorowych snów. -
- Okey. - na te słowa podeszła do niego i wtuliła się w jego ognistą stronę – Teraz będą tęczowe. - chłopak zaśmiał się na ten komentarz, ale objął ją swoim ramieniem.
Iskrzące się przed nimi palenisko dawało wystarczająco światła aby mógł dostrzec jej spokojny wyraz twarzy, gdy zasnęła. Niestety zmęczenie wzięło górę i paręnaście minut później również oddał się w objęcia Morfeusza.
Kiara obudziła się gdy powoli zaczynało świtać. Ognisko było już całkowicie wypalone. Spojrzała na chłopaka i uśmiechnęła się ciepło, widząc jak delikatnie pochrapuje. Wyostrzyła zmysły, aby dostrzec obozowisko armii. Wciąż spali. Uznała, że to dobry moment aby ruszyć w dalszą drogę. Delikatnie zaczęła szturchać Todorokiego.
- Hej przystojniaku, trochę ci się przysnęło – powiedziała gdy otworzył zaspane oczy.
- Wybacz. Która godzina? - przetarł oczy dłonią.
- Wczesna. Warto się już zebrać. - oboje zebrali rzeczy, zjedli szybkie śniadanie i ruszyli w dalszą drogę. Tym razem nie pędzili aż tak szybko, ale wciąż utrzymywali tempo.
- Jak daleko znajduje się Dolina? - zagadała Kiara, gdy dochodziło południe.
- Parę dni stąd. Jeśli utrzymamy tępo do dotrzemy tam za max 4 dni. - odpowiedział patrząc na drogę. I faktycznie następne 4 dni spędzili na intensywnej podróży. Nie napotkali po drodze żadnych niespodzianek i zdobyli dość dużą przewagę nad wojskiem Endevour'a.
Przed wejściem do doliny się zatrzymali. Widać było wyraźną granicę. W miejscu, w którym zaczynała się Dolina nie było ani grama roślinności. Lita skała, w dodatku bardzo rozgrzana. Konie odmówiły dalszej podróży, więc Shoto pozostawił je w dogodnym miejscu. Szli przez nieznane tereny ostrożnie, będąc przygotowanym na możliwe zagrożenie.
- A więc jednak postanowiłaś się pojawić. - usłyszała tak bardzo znajomy jej głos.
- CZEMU NIE POWIEDZIAŁAŚ MI, ŻE PRZYPROWADZI TEGO MIESZAŃCA?! - ten głos też rozpoznała.
- Aby wzięli nas z zaskoczenia i pokonali – powiedziała sarkastycznie – TO CHYBA OCZYWISTE, ŻE NIE WIEDZIAŁAM. - po tym stwierdzeniu dało się usłyszeć dźwięk zdzielenie po głowie. Tak, to na pewno Shira.
- Gdzie się ukrywasz? - zagadała Kiara.
- Nie ukrywam się – zza skały wyszła czerwonowłosa, a za nią blondyn ze swoją gołą klatą.
- Mamy rachunki do wyrównania. - zanim Shira zdążyła zareagować, Kiara rzuciła się na nią z pazurami. Dziewczyna w ostatniej chwili zablokowała cios swoją telekinezą.
- HEJ! Co ty odwalasz?! - odrzuciła ją w tył.
- Przestań gadać. Walcz. - na głowie kobiety wyrosły kocie uszy, a źrenice znacznie się zwężyły i zaświeciły na złoto.
Shira wiedziała, że przyjaciółka nie żartuje, więc przybrała pozycje bojową.
- Powinniśmy je powstrzymać? - dwukolorowy podszedł ostrożnie do Bakugou, nie wiedząc czy może mu ufać.
- Nie. Daj im to samym rozwiązać. Poza tym, nawet gdybyśmy próbowali, tylko na tym ucierpimy. - to utwierdziło chłopaka w przekonaniu, że to Bakugou z ich dawnego świata. Uspokojony heterochromik przyznał mu rację i oboje usunęli się z pola rażenia.
Kiara, w połowie przemieniona w swoją kocią formę, rzuciła się na Shirę. Obie zatraciły się w wirze walki. Zadawały sobie cios po ciosie. Raz w szczękę, raz w tors, raz w podbrzusze. Były sobie równe. Żadna nie przegrywała, ale żadna nie wygrywała. Do momentu. Gdy Shira się wkurzyła, po tym jak Kiara trzasnęła nią o ziemię jakby była jakąś kukiełką, zaczęła używać ognia. A trzeba przyznać, ogniste tereny są przy tym dużą przewagą. W mniej niż 2 sekundy Kiara została otoczona. Następnie dostała z pięści idealnie w szczękę, co spowodowało jej upadek na ziemię. Czerwonowłosa przyszpiliła ją przykładając swoje przedramię do je szyi.
- Nie wygrasz ze mną tutaj. - powiedziała poważnie.
- Czyżby? - odpowiedziała odrobinę zachrypniętym głosem.
Wykorzystując chwilowe zdezorientowanie przeciwniczki, wyprowadziła kopnięcie w podbrzusze, na tyle mocne, aby odrzuciło kobietę na dobre parę metrów. Zanim zdążyła się podnieść, Kiara już siedziała na niej okrakiem i zalała ją falą ciosów w twarz. Shira nie miała jak tego skontrować. Uderzenia były zbyt szybkie. Zważając na ich siłę, jej ciało dość szybko stało się bezwładne. Kiara jednak nie przykuła do tego szczególnej uwagi. Wypełniała ją wściekłość zdradą. Zawód, ból, smutek, żal. Jedyna osoba której naprawdę zaufała. Pierwsza, przed którą się otworzyła. I okazała się być taka sama jak inni. Fałszywa i podstępna.
Tutaj do akcji wkroczyli chłopcy. Widząc, że zielonooka za chwilę zabije swoją przyjaciółkę, wspólnie ją odciągnęli.
- Hej! HEJ! - krzyczał Shoto – Jeśli teraz ją zabijesz to nigdy sobie tego nie wybaczysz. Pozwól jej chociaż się wyjaśnić! - spojrzała ostro na chłopaka. Jej oczy świeciły na fioletowo.
- Nie znasz jeszcze wszystkich szczegółów. Jeśli okaże się, że jej motywy są nikczemne to obiecuję, że nie wejdę ci w drogę. Ba! Nawet pomogę. - dalej starał się ją przekonać.
- Jak chuj, że wam na to pozwolę?! - zbulwersował się blondyn trzymając w ramionach bezwładne ciało Shiry. Kiara powoli zaczęła się uspokajać. Słowa jej bratniej duszy do niej dotarły.
- Niech będzie. Ale! Jeden podejrzany ruch i oboje zginiecie. - zwróciła się do czerwonookiego.
- Tylko spróbuj, Vilmorin. - podniósł się i odszedł w kierunku dostrzegalnej na dystans pieczary. Para udała się na nim.
Gdy byli w środku, dostrzegli, że jest urządzona jak porządne mieszkanie. Nic dziwnego, że wolą żyć tutaj, niż w miastach. Człowiek w pelerynie ułożył swoją kochankę w łożu z futer i zaczął opatrywać jej rany.
- Czekamy na wyjaśnienia, Bakugou. - wyraziła się chłodno Kiara.
- No to sobie poczekasz. - mokrą szmatą zaczął zmywać krew z jej twarzy.
- Kończy mi się cierpliwość. - chciała do niego podejść, ale została powstrzymana przez Shoto. Pokiwał przecząco głową, na co dziewczyna odpuściła.
- Nie popełniliśmy żadnego przestępstwa. - odezwał się w końcu.
- Nie?! - tym razem to Todoroki się zdenerwował – Zabiliście 2 członków straży, dużo osób zostało rannych podczas waszego ataku, pałac został zniszczony, a do tego wykradliście naszą własność. - zacisnął pięści zbulwersowany.
- TA RZECZ NIE NALEŻY DO WAS!!! - rzucił ścierką do miski i podszedł do dwukolorowego. Stali naprzeciw siebie, patrząc sobie w oczy.
- Co tak właściwie ukradliście? - rozluźnił dłonie starając się zrelaksować, aby nie doszło do rękoczynów.
- Nie wiesz co twój ojczulek przetrzymywał? Wiedziałem, że jest dupkiem, ale nie że aż takim. - Kiara dostrzegła drgnięcie brwi Todorokiego. Zamierzał zaatakować.
- Wystarczy! - zareagowała Shira, zanim brązowowłosa zdążyła. Wszyscy odwrócili się w kierunku nowo obudzonej osóbki.
- Twój ojciec przetrzymywał w sowich komnatach smocze jajo – podniosła się powoli, a na twarzach przybyszów pojawił się szok.
- Nawet w tym świecie, smoki to naprawdę rzadkie i niezwykłe stworzenia. Niestety na skraju wyginięcia. Endevour chce dopilnować aby to się stało – spojrzała porozumiewawczo na heterochromika – Ostatnio kiedy zaatakował, udało mu się zranić jedną z samic. Niestety śmiertelnie. Wykradł jej jedyne jajo jako dowód, do czego jest zdolny. Smocze jaja potrafią przetrwać naprawdę długo, ale nie wiecznie. Muszą być w stałym cieple, aby się wykluć. I nie mówię tu o wrzuceniu go do kominka. Jajo musi zostać zanurzone w lawie. Gdybyśmy go nie odzyskali, to by umarło. I tak ledwo zdążyliśmy. - kontynuowała.
- Dlatego tak ci zależało aby dostać się na tą galę. Byłaś przygotowana do wyjazdu jeszcze zanim się pojawiłam. - skomentowała Kiara.
- Zgadza się. - kiwnęła głową – To jajo to jedyna nadzieja smoków. Samica, którą Endevour zamordował... Była ostatnia. - Todoroki'ego bardzo to poruszyło. Jakim cudem jego ojciec mógł być aż tak zły? Może i nie jest idealnym ojcem, ale w ich pierwotnym świecie był faktycznie szanowanym bohaterem. Ratował ludzi. Tutaj wydaje się barbarzyńcą.
Nie mogąc dłużej tego słuchać, wstał i wyszedł na zewnątrz. Zielonooka podążyła za nim. Zastała go zaraz przy wyjściu, patrzącego się w dal z ramionami założonymi na krzyż.
- To nie twoja wina. - podeszłą do niego.
- Wiem, ale wydawać się może, że nie ważne gdzie jestem, on zawsze pozostaje taki sam, a nawet gorszy. - westchnął ciężko.
- Spójrz na plusy. W tej rzeczywistości twój brat nie staje się zimnokrwistym złoczyńcą i psychopatą. A to już coś znaczy. - objęła go czule. Odwzajemnił uścisk i zaciągnął się jej zapachem.
- Dziękuję, że przy mnie jesteś. -
- Zawsze. - uśmiechnęła się ciepło, co odwzajemnił – Jeśli Endevour jedzie tu i zamierza zaatakować to musimy się przygotować. Jeśli mówią prawdę – machnęła ręką w stronę wnętrza pieczary.
- To nasi przyjaciele. Nie okłamali by nas w ten sposób. Poza tym, Shira nie dałaby się tak zlać bez powodu. - słusznie zauważył.
- To szmata. Wstrzymywała się. - uświadomiła sobie – Nie daruje. Jak tylko ogarniemy sprawę z twoim ojcem to się za nią biorę. - strzeliła kościami u dłoni.
- Spokojnie, tygrysie. - złapał ją w tali i przyciągnął do siebie – Nacieszmy się tą chwilą spokoju. - wbił się w jej usta. Złapała w dłonie jego twarz i pogłębiła pocałunek. Trwali by tak jeszcze długo, gdyby nie zabrakło im powietrza. Oderwali się od siebie i łapczywie nabrali tlenu do swoich płuc. Oparli się o swoje czoła i zamknęli oczy. Czuli się bezpiecznie w swoich objęciach. Spokojni na duszy.
- Obiecuję, że nie ważne jaka rzeczywistość, wymiar, świat, miasto, kraj, kontynent, zawsze będę przy tobie i będę cię kochał. - objął ją ciasno i przycisnął do swojego torsu.
- Trzymam cię za słowo. - zatopiła swoją twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Hej gołąbeczki – przerwał im Smoczy Król – Musimy opracować plan. Bez zbędnych komentarzy podążyli za nim do środka, gdzie dostrzegli Shirę przeglądającą jakąś mapę.
- Jak daleko są jego wojska? - to pytanie skierowała bezpośrednio do Kiary.
- 2 dni, w najlepszym wypadku. - odpowiedziała, wciąż utrzymując dystans.
- Czyli mamy niewiele czasu. Katsuki idź do Kirishimy. Powiadom go, niech ewakuuje słabszych, a silniejsi niech przygotują się do walki. Ty razem to zakończymy. - chłopak pokiwał głową i opuścił pomieszczenie.
- Kirishima tu jest? - wtrącił się Todoroki.
- Tak i zgadnij co. Jest smokiem. To z nim zaatakowaliśmy tamtej nocy. Jako jeden z niewielu ma zdolność przemieniania się w człowieka. - dwukolorowy zdawał się być zaskoczony tym faktem, ale nie dał po sobie tego poznać.
- Jedno wciąż mi nie pasuje. - Kiara zaczęła podchodzić powoli do szarookiej – Skoro jesteś miłosiernym samarytaninem ratującym smoki, to skąd ta reputacja? Shoto był przerażony, kiedy dowiedział się, że jesteś w pałacu. - jej wyraz twarzy stał się kamiennie poważny – Co ukrywasz? -
- Robiłam co musiałam, aby przetrwać. - odpowiedziała ostrożnie.
- Czemu okłamałaś mnie o czasie, jaki tu spędziłaś? -
- Nie chcesz wiedzieć ile czasu już tu jestem. - zacisnęła pięści.
- Właśnie, że chcę. Oświeć mnie. - jej ekspresja zaczęła zmieniać się na wściekłą – Co takiego tu przeżyłaś, że zaczęłaś mnie okłamywać?! -
- Umarłaś!!! - wykrzyczała w końcu. Tego Kiara się nie spodziewała.
- Co? - miała zdezorientowanie wypisane na twarzy.
- Shira, o czym ty mówisz? Przecież ona stoi tuż obok. - Todoroki się wtrącił.
- Teraz tak. Ale ciebie tu nie było 3 lata temu. - w jej oczach zaczęły się formować łzy.
- Jesteś tu od 3 lat?! - zielonooka podeszła bliżej, na co Shira się odsunęła.
- Od 5 tak właściwie. - zacisnęła pięści - I wy też tu byliście, ale nie wy. Wasze duplikaty. Te bez wspomnień o mnie. Bakugou na początku prawie mnie zabił, gdy go odnalazłam. Tutejszy drań naprawdę miał poprzewracane w głowie. Gdy udało mi się znaleźć Todorokiego byłam w niebo wzięta. „Nareszcie ktoś znajomy" Pomyślałam gdy dojrzałam jego zachowanie. Praktycznie identyczne jak u nas... - spojrzała na chłopaka – Ale twój odpowiednik okazał się jeszcze gorszy. Byłeś taki sam jak twój ojciec, a nawet gorszy. Gdy z się z tobą skonfrontowałam to myślałam, że to mój koniec. Widać mój odpowiednik też miał swoją reputację. Nie jestem szczególnie lubiana. - westchnęła ciężko i przełknęła gulę w gardle – Tego dnia zabiłam połowę waszej armii aby ujść z życiem. I ledwo mi się to udało. Próbowałeś mnie zamknąć i zrobić ze mnie wzór, jak kończą bandziory. Jako dowód swojej potęgi. Prawie ci się udało. - Todoroki zasłonił usta dłonią słysząc to i odsunął się na parę kroków.
- Jedyne co w moim życiu było normalne to ty – tym razem twarzą zwróciła się do Kiary – Tutaj byłaś normalną dziewczyną. Bez zdolności. Zatrzymałaś swój charakterek i nie przeszkadzał ci mój status. Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Do dnia, w którym Endevour postanowił na mnie nasłać najlepszych zabójców na kontynencie. Jednak to nie ja okazałam się celem. Zabili ciebie i odeszli. A ja nie miałam jak ci pomóc. Wykrwawiłaś się w moich ramionach. Miał nadzieję tym mnie złamać i złapać. Zamknąć na zawsze. Ale mu się to nie udało. Następne 2 lata spędziłam na ucieczce. Starałam się przeżyć. Wrócić do naszego świata. Żadna moja próba nie zakończyła się sukcesem. Rok temu zjawił się nasz Katsuki. Nigdy nie zapomnę jego wyrazu twarzy gdy zobaczył, że się go boję. Był taki zraniony. Nigdy mu się powiedziałam co tak naprawdę się wydarzyło. Nie wiem jak długo Todoroki już tu jest, ale zna mnie tylko z opowieści. Od jego rodziny, szczególnie ojca. Bezduszną zabójczynię. Nie winię was za to co się wydarzyło. Nie miało to z wami nic wspólnego. Ale spotkanie was po tak długim czasie. Myślę, że to zrozumiałe, że wam nie ufałam. - wytarła łzy w policzka – Myślałam, że zemdleję, gdy zobaczyłam cię tamtego dnia w barze. - odeszła w stronę wyjścia.
- Nie miałem pojęcia... - Todoroki wyszeptał.
- Nikt nie miał. - westchnęła oglądając się za przyjaciółką – Idę do niej. - chłopak pokiwał tylko głową. Sam miał łzy w oczach, na samą myśl, co mógł jej uczynić. Kiara zastała dziewczynę siedzącą na skraju klifu, nieopodal pieczary. Podeszła do niej i usiadła obok.
- Nie musisz się tłumaczyć. Rozumiem twoją nieufność w stosunku do mnie po tym co zrobiłam. Przepraszam. - powiedziała Shira patrząc przed siebie – Nie chcę o tym więcej rozmawiać. -
- Nie będziemy. Chciałam znać twoje motywy, poznałam je. Tyle mi wystarczy, aby zaufać ci na polu bitwy. - uśmiechnęła się do czerwonowłosej. Obie wstały i charakterystycznie złapały się za przedramiona.
- Razem. -
- Na zawsze. - obie uśmiechnęły się chytrze.
- Trzeba przygotować plan. - Kiara wskazała głową na wejście do jaskini. Shira przybrała łagodny wyraz twarzy i udała się wraz z towarzyszką do środka.
Następne paręnaście godzin było ciężkie. Shira wraz z Kiarą opracowywały najlepszą możliwą strategię, za to Todoroki dołączył do Bakugou przy przygotowywaniach ze smokami. Miał na początku małe problemy aby się przełamać, ale gdy osobiście porozmawiał z szpiczastowłosym, wszystkie wątpliwości go opuściły.
Wojska mogły się pojawić w każdej chwili. Wszyscy już stali na swoich pozycjach. Gotowi na piekło, które miało się za chwilę rozpocząć. Nie musieli długo czekać, gdy usłyszeli tupot kopyt. Wielu kopyt. Zza skał wyłoniła się armia, szarżująca wprost w pierwszą pułapkę. Gdy tylko znaleźli się w zasięgu spalił ich gorący ogień należący do Kirishimy. Droga ucieczki została odcięta rzeką lawy, którą Shira, z dużą pomocą, przekierowała. Wojsko zostało odcięte. Teraz pozostało tylko ich wybić. Każdy rzucił się w wir walki.
Od frontu Bakugou swoją szablą oraz wybuchami przecinał wrogów na dwoje, działał u boku Kirishimy. Wraz z nimi stacjonowała Shira, która pozbywała się wrogów jeden po drugim z asystą swojego ognia. Lewą flankę zaatakował Todoroki, ze swoją zdolnością Lodu i Ognia bez problemu rozbrajał każdego przeciwnika i go ogłuszał. Niedaleko niego operowała Kiara, która z pomocą swoich kocich wzmocnień z łatwością pozbywała się żołnierzy. Im więcej ich położyła tym bardziej w środek walki się zagłębiała. Nic nie mogło stanąć jej na drodze. Jeden, podcięte gardło. Dwa, przebite serce. Trzy, roztrzaskana czaszka. I tak po kolei. Wciąż kierowała się w głąb wojska. Jej cel był konkretny, wiedziała co chce zrobić. Jednak tej osoby nigdzie nie było. Przynajmniej nigdzie w zasięgu jej zmysłów. Szukała go. Wypatrywała, wysłuchiwała, węszyła. Tak jakby zapadł się pod ziemię.
Wypatrzyła więc towarzyszy. Każdy z nich dzielnie walczył, nie mając większych problemów. „ Coś za łatwo nam idzie" – pomyślała. „ Armia przyjechała w jednym z 2 możliwych celów. Albo aby odzyskać jajo lub zakończyć to raz na zawsze. Z czego ten 2 jest bardziej prawdopodobny." Kiara doznała olśnienia.
- Chce zniszczyć jajo!! Żołnierze są dywersją! - krzyknęła do towarzysza broni. Todoroki słysząc to rozglądnął się po polu bitwy. Nie dostrzegając tego czego powinien kiwnął porozumiewawczo do dziewczyny i oboje udali się za wyższe skały. Bakugou nie powiedział im gdzie dokładnie znajduje się zagrożony przedmiot, ale wiedzieli gdzie mniej więcej znajduje się reszta smoków. Gdy się wspinali spojrzeli na siebie nawzajem, zaniepokojeni co mogą zastać.
Po drugiej stronie dostrzegli drugą, identycznej wielkości armię. Oboje zwrócili się do przyjaciół, ale widząc ich, pochłoniętych walką, uznali, że nie mają wystarczająco dużo czasu, aby ich zawiadomić. Dwójka, samotnie więc, rzuciła się na drugą część wojska. Pokonanie żołnierzy nie było dużym problemem, jednak ich ilość tworzyła komplikacje. Po drodze zostali rozdzieleni, ale żadne nie przykuło do tego szczególnej uwagi, skupiając się na walce. Atakowali z każdej strony i coraz bardziej przedzierali się na przód. Było ich zbyt dużo. Kiara przestała nadążać za ciosami. Odpierając jeden, z przeciwnej strony nadchodził kolejny. Nie miała się jak bronić.
Nagle, z drugiego końca obszaru usłyszała krzyk. Osoba do której należał, była jej bardzo dobrze znana. Dźwięk obudził w niej nieznany, uśpiony instynkt. Jej źrenice zwężyły się do absolutnego minimum, a uszy zmieniły swoje ubarwienie na mieniącą się biel, razem z resztą włosów. Czas zwolnił, a hałas całkowicie ucichł. Opadła na cztery łapy i wydała z siebie bestialski warkot. Wystarczyła jedna sekunda, a wszyscy wrogowie w obrębie kilku metrów leżeli martwi. Nikt nie dostrzegł skąd nadszedł atak. Bez chwili zastanowienia rzuciła się w kierunku, z którego dochodził krzyk.
Biegnąc powalała każdego kto ośmielił się stanąć jej na drodze. Jej pole widzenia było czerwone od buzującej w niej krwi zabójcy. Wściekłość całkowicie ją pochłonęła. Gdy dotarła na miejsce dostrzegła Endevour'a stojącego nad klęczącym Todorokim. Jego prawa dłoń była przyciśnięta do lewego boku, a spomiędzy palców wydobywała się czerwona substancja. W jego prawym ramieniu tkwił sztylet, wbity po rękojeść. Rozbudowany mięśniowo mężczyzna patrzał na niego bez wyrazu.
- Nie jesteś moim synem. Powinieneś umrzeć. - zamachnął się, a w jego dłoni można było dostrzec ogień.
Kiara rzuciła się w ich stronę i w ostatniej chwili obroniła chłopaka własnym ciałem. Odrzuciło ją na parę metrów. Całe jej plecy były pokryte poparzeniami, ale to jej nie powstrzymało. Pomimo rozchodzącego się bólu, wstała i zaatakowała. Z jej szybkości miała przewagę nad czerwonowłosym. Jej szpony raz po raz rozcinały jego skórę w najbardziej wrażliwych miejscach. Nie mogąc powstrzymać ataków, Endevour całkowicie pokrył się ogniem, aby odstraszyć kocicę. Podziałało. Kiara w próbie ataku spaliła swoje ostre pazurki, więc odskoczyła do tyłu. Spojrzała na dłonie, na których w kilka sekund wyrosły nowe, ostre jak brzytwa, rogowe osłony każdego palca. Nie mając jak podejść do ognistego goblina, rzuciła się w stronę Shoto.
- To zaboli. - powiedziała krótko i jednym, płynnym ruchem wyciągnęła ostrze, wciąż tkwiące w jego ramieniu. Chłopak wydał z siebie krzyk agonii i zaczął opadać przed siebie, ale Kiara w ostatniej chwili go złapała.
- Zabierzmy cię stąd. - wsparła go na sobie i zaczęła odchodzić w drugą stronę.
- Wciąż mogę walczyć.. - wymamrotał.
- Tak, tak. A ja jestem boginią ognia. - odgryzła się, sprawdzając otoczenie.
- Może nie ognia, ale dla mnie boginią jesteś. - uśmiechnął się szarmancko.
- To nie czas ani miejsce na takie komentarze... - dziewczyna poczerwieniała na twarzy.
- Powinnaś nie żyć.. - usłyszeli głos Endevoura – Własnoręcznie spaliłem twoje ciało.- Oczy dziewczyny przybrały fioletową barwę w odpowiedzi na usłyszane słowa. Zaczęła się powoli odwracać w jego stronę.
- Coś ty powiedział?... -
- Kiara, nie! - ta jednak nie posłuchała i ponownie rzuciła się na mężczyznę. Todoroki, nie mając już swojej podpory upadł z hukiem na ziemię. Sami ich wszystkich nie pokonają. Potrzebują wsparcia.
Chcąc w jakiś sposób zasygnalizować swoje położenie pozostałym, stworzył jak najwyżej sięgający słup lodowy, na którego szczycie się znajdował i stamtąd wysyłał ogniste sygnały oznaczające S.O.S. Miał nadzieję, że ktoś je dostrzeże.
W tym samym czasie Kiara napierała na ognistego, samozwańczego króla. Jej ataki raz po raz go dosięgały, ale i on nie pozostawał jej dłużny. Ubrania dziewczyny była prawie całkowicie spalone i gołym okiem dało się dostrzec poważnie wyglądające oparzenia. Jednak adrenalina weszła na tyle mocno, że ból nie był dla kocicy problemem. Pozwoliła swojej dzikiej stronie przejąć kontrolę, jednak zachowała całkowitą trzeźwość umysłu.
Pomiędzy atakami i kontrami zauważyła gest Shoto i uśmiechnęła się pod nosem. Nie ma bata, żeby nikt tego nie zauważył. Teraz wsparcie to tylko kwestia czasu. Ale Endevoura chciała pokonać własnoręcznie. Chce go zabić. Za cały ból zadany jej rodzinie. Za wszystkie szkody które wyrządził. Nie zamierzała się ograniczać. I wiedziała, że Todoroki nie ma z tym żadnego problemu. Ba, gdyby był w formie to by jej pomógł.
- Jakim cudem przeżyłaś? - zapytał pomiędzy ciosami. Nie odpowiedziała. - Nie ważne, i tak zaraz zginiesz. Ponownie. - zamachnął się na nią ogniem, , ale z łatwością go uniknęła.
Grymas zniesmaczenia pojawił się na twarzy dziewczyny. Samo brzmienie jego głosu przyprawiało ją o mdłości. Nie patyczkując się, zgrabnie wskoczyła mu na barki i łokciem zadała serię nadludzko silnych ciosów w głowę. To go chwilowo znokautowało.
W międzyczasie do bitwy dołączyła Shira razem z Bakugou i innymi smokami. Pokonali armię po drugiej stronie góry, teraz skierowali swoje siły na drugą część wojsk. Bakugou pomógł przetransportować Shoto w bardziej bezpieczne miejsce, gdzie będzie mógł odzyskać siły, a Shira poszła strzec jaja. Jak szybko przyszli, tak szybko się rozeszli, ale ich wsparcie w walce jest nieocenione. Walka z słabymi pionkami jest nie tyle trudna co problematyczna. Zajmuje za dużo czasu.
Kiara uśmiechnęła się pod nosem. Czara ponownie przechyliła się na ich stronę. Nagle poczuła w ustach metaliczny posmak, a z jej brzucha wydobyła się, pokryta krwią, dłoń. Powoli odwróciła głowę i dostrzegła za sobą uśmiechającego się triumfalnie Endevoura. Płynnym ruchem wyciągnął rękę z jej ciała, na co odkaszlnęła krwią i zadrżała z bólu. Upadła na ziemię i złapała się za krwawiące miejsce. Pod nią szybko zaczęła się formować kałuża z płynu o czerwonej barwie.
Ostatkiem sił podniosła się na kolana. Mężczyzna stał nad nią dumnie wyprostowany i wpatrywał się w swoje dzieło. Napawał się widokiem wykrwawiającej się dziewczyny. Kiara spojrzała na niego spod byka.
- Przegrałaś. - powiedział krótko.
- Ja nigdy nie przegrywam. - odpowiedziała zachrypniętym głosem. Wojownik uniósł brew pytająco. Wtedy dziewczyna dosłownie zniknęła mu z pola widzenia. Rozglądnął się dookoła, ale nigdzie jej nie dostrzegł. Zanim zdążył zorientować się w sytuacji jego nogi, w miejscu kolan zostały odcięte.
Mężczyzna krzyknął z bólu i upadł z hukiem do przodu, na twarz. Silne, lecz drobne ręce obróciły go na plecy. Kiara usiadła na nim okrakiem.
- Zabicie cie będzie dla mnie czystą przyjemnością... - powiedziała ostro. Jej oczy całkowicie były pokryte fioletową barwą, a śnieżnobiałe włosy były całe pokryte krwią. Jej dłonie całkowicie pokryły się fioletowo-białym futrem, a pazury były całkowicie czarne.
Odcięła mu obie ręce, a następnie powoli, tak aby czuł wszystko co do sekundy, poderżnęła mu gardło. Przypatrywała się jak światło powoli uchodziło z jego oczu.
- Żegnaj, Todoroki Enjii. - tym akcentem zakończyła swoją walkę, a jej cel nareszcie się dokonał.
Pomściła nie tyle co Shoto, ale i Shirę. Była z siebie dumna. Wstała powoli i złapała się za wciąż krwawiącą ranę. Jej wygląd powoli wrócił do codziennej formy.
Rozejrzała się dookoła. Walka wciąż trwałą w najlepsze. Nikt nie zdążył jeszcze dostrzec upadku króla. Czas dookoła niej zwolnił. Cała adrenalina momentalnie z niej uszła. Postawiła jeden krok przed siebie zanim upadła twardo na ziemię. Leżąc spojrzała w niebo, słońce zachodziło, więc przybrało czerwoną barwę. Uśmiechnęła się, wiedząc że jej przyjaciele nareszcie są bezpieczni. Zamknęła oczy i oddała się tak błogiemu snu, który wkradał jej się na powieki. Zasnęła wciąż się uśmiechając.
*3 tygodnie później*
Todoroki ubrał się w soje odświętne szaty. Spojrzał w lustro i dostrzegł, że drzwi za nim stanęły otworem. Do pokoju wszedł, tym razem ubrany w nienaganny garnitur, Bakugou.
- Już czas. - powiedział krótko. Shoto pokiwał głową na znak zgody i udał się za przyjacielem. Wspólnie szli korytarzami pałacu w ciszy. Po drodze dołączyła do nich Shira.
- Poradzisz sobie? - zapytała gdy stali przed drzwiami docelowymi. Shoto ponownie pokiwał głową. - Ona czeka na ciebie w środku. - dodała i uśmiechnęła się pokrzepiająco. Chłopak oddał gest i otworzył drzwi. Za nimi przy oknie stała kobieta, ubrana w czarną, sięgającą do kostek suknię. Wyczuwając czyjąś obecność odwróciła się i uśmiechnęła szeroko widząc kto wszedł do środka.
- Spóźniłeś się, za chwilę zaczyna się ceremonia. - podeszła do niego i poprawiła jego roztrzepane włosy.
- Kiara, złotko, zniszczysz mi fryzurę. - zaśmiał się. Dziewczyna, mimo poważnych obrażeń, których doznała trzymała się zaskakująco dobrze. Jej rany wciąż się goiły, ale było zdecydowanie lepiej niż zaraz po bitwie. Jeden ze smoków znalazł ją na polu bitwy. Gdyby nie jego medyczna zdolność, to Kiara byłaby już dawno martwa.
- Ty to nazywasz uczesaniem? - zaśmiała się. - Chodźmy, nie chcemy się spóźnić na koronację twojego brata. Szczególnie, że to ty powinieneś go koronować Nie rozumiem tutejszego prawa. - pokiwała głową na boki, wydychając ciężko powietrze.
- Szczerze to ja też nie. Ponoć ma być to pokazanie, że jako jeden z następców dobrowolnie pozwalam mu przejąć tron i całkowicie go w tym popieram. - wyjaśnił, podając jej ramię, za które złapała i wspólnie przeszli przez drugie w pokoju drzwi.
Prowadziły one do sali tronowej. Zebrało się mnóstwo osób. Wspólnie szli alejką pośrodku sali. Na drugim jej końcu, przed tronem stał Touya, ubrany po królewsku i wpatrywał się niemrawo w siedzisko.
- Nie jestem pewny czy jestem na to gotowy... - powiedział do Shoto gdy ten stanął u jego boku.
- Ten fakt oznacza, że jesteś. Będę przy tobie cały czas. Masz moje wsparcie, moich przyjaciół również. - poklepał go po ramieniu, dodając mu tym otuchy.
- Dzięki, bracie. - uśmiechnął się do niego.
- Wasze wysokości. Możemy zaczynać. - oznajmił jeden ze służących. Rodzeństwo pokiwało głowami i rozeszło się w swoją stronę.
Zaczęto grać uroczystą muzykę na co tłum się uspokoił i wstał na baczność. Touya stanął przed tronem zwrócony twarzą do gości. Wygłosił własnoręcznie przygotowaną przysięgę do ludu. Na koniec podszedł do niego Shoto, trzymając w dłoniach wysadzaną najbardziej rozmaitymi kamieniami szlachetnymi, koronę. Białowłosy uklęknął, a heterochromik umieścił na jego głowie nadworną ozdobę. Następnie wstał z kolan i usiadł na tronie, dumnie się prostując.
- Niech żyje król! - krzyknął Shoto, a tłum mu zawtórował. Gdy nareszcie na sali nastała cisza Touya wstał i wziął do rąk leżący obok, zwinięty pergamin.
- Moim pierwszym dekretem jako król, jest zawarcie pokoju z królestwem Smoków. Od teraz wspólnie będziemy żyć w przyjaźni. Oznacza to koniec wojny. - Bakugou podszedł do niego i odebrał pergamin. Następnie uścisnęli sobie dłonie, na co tłum ponownie wiwatował.
Rozpoczęło się przyjęcie. Alkohol lał się litrami. Wszyscy się śmiali i byli radośni. W krainie dawno nie panował taki pokój. W końcu wszystko zaczęło się układać. Kto by się spodziewał, że śmierć Endevoura przyniesie samo dobro. Czwórka przyjaciół spotkała się na balkonie, z dala od tłumu. Wspólnie wznieśli toast za swoje zwycięstwo.
- Pozostała tylko jedna kwestia do rozstrzygnięcia. - Zagadała Shira – Jak wrócimy do naszego świata? - reszta spoważniała na te słowa.
- Nie jestem pewny czy chce wracać. - powiedział Bakugou po chwili ciszy – Jestem, kurwa królem! Nie widzi mi się tego porzucać. - Wypiął dumnie pierś.
- Nie wierze, że to mówię, ale chyba zgadzam się z Bakugou. - powiedziała Kiara – Spodobało mi się tu. A szczególnie to, że jesteśmy obrzydliwie bogaci. - na ten komentarz towarzystwo zaśmiało się.
- Też chciałbym tu zastać. - dołączył się Shoto. - Życie tu jest proste. - uśmiechnął się nostalgicznie.
- W takim razie postanowione. Toast za nowe życie. - Shira uniosła kieliszek, pozostali poszli w jej ślady. Tym akcentem zaczęli całkowicie nowe, pełne nieznanych przygód życie.
- A właśnie! - zaczął Bakugou – Dostałem wieści od Kirishimy. Z jaja wykluła się smoczyca. Nazwali ją na twoją cześć. - wskazał palcem na Kiarę.
- Smok nosi moje imię?! Nie wiem czy powinnam czuć się urażona czy zaszczycona. Zawsze się cieszyłam, że moje imię jest oryginalne i niepowtarzalne. Właśnie straciłam sławę... - na tą uwagę towarzystwo zaniosło się gromkim śmiechem.
KONIEC
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro