~8~
- Gdzie ona jest? - zapytał męski głos, twarz mężczyzny była ukryta w cieniu pomieszczenia.
- Uciekła... - odpowiedziała osoba ubrana w lekarski fartuch.
- Jak do tego doszło? -
- Użyła jednej ze zdolności, którymi ją obdarowaliśmy, nieświadomie. -
- Ciekawe... Jak się przejawiają? - mężczyzna oparł podbródek na swojej pięści.
- Wygląda na to, że przejawiają się przy skrajnych, intensywnych emocjach. Badania, które zdążyliśmy przeprowadzić wskazują na to, że większość z nich reaguje na złość oraz strach. Niektóre z nich, jednak mogą się przejawić podczas wysokiego poziomu stresu oraz adrenaliny. - odpowiedział patrząc na plik kartek w swoich dłoniach.
- Bardzo interesujące - zaśmiał się - A jak ze stanem zdrowia?
- Lepiej niż przewidywaliśmy. Prognozy wskazują, że będzie w stanie przyjąć jeszcze, co najmniej 6 zdolności...
- Cudownie...
***
W szpitalu było nudno. Bardzo nudno. Dziękuję losowi, że Bakugou nudził się na tyle, aby mnie odwiedzać co jakiś czas, przynajmniej z tego była jakaś rozrywka. Głównie gadaliśmy o treningach, co mnie ominęło w szkole, jak to nawzajem skopiemy sobie dupę itp. Okazuje się, że ominął mnie festiwal sportowy. Szczerze to cieszy mnie to . Mniej gapiów, mniej zainteresowanych.
W międzyczasie zdążyłam omówić z Aizawą warunki, na jakich będziemy razem teraz żyli. Nie jest tak źle. Dowiedziałam się, że będę miała własny pokój oraz łazienkę. Chociaż tyle dobrego. Ustaliliśmy, że żadne z nas nie będzie sobie wchodzić w drogę. Zostawiamy się w spokoju. Nie musimy wchodzić w niepotrzebne interakcje. Jedyne co, to nie wolno mi opuścić mieszkania bez jego wyraźnej zgody, ale to w lepszych przypadkach. W tych gorszych, nie mogę wychodzić bez jego towarzystwa...
Nadzór będzie wyglądał tak, że któryś z bohaterów stale będzie miał mnie na oku, ale nie będzie widoczny. Super. Aizawa zaangażował się również, aby pomóc mi nad kontrolą. Będziemy mieć z tego osobne zajęcia. Jeśli coś pójdzie za daleko, to on użyje swojego wymazania i sytuacja pod kontrolą. Mam nadzieję, że pójdzie dobrze.
Gdy dostałam wypis to wciąż musiałam chodzić z laską, ale było już zdecydowanie lepiej. Przynajmniej mogę na niej stawać. Odpłacę się za to temu bliznowatemu gnojkowi. Nogi mu z dupy powyrywam, to sam zobaczy jak to jest, nie móc chodzić.
Droga ze szpitala do mieszkania minęła mi szybko. Po drodze tylko na chwilę zatrzymaliśmy się przy moim starym, aby wziąć jeszcze jakieś drobiazgi. Okazuje się, że większość moich rzeczy wychowawca już sam przeniósł. Miło z jego strony. Mój pokój okazał się dość przestronny. Dostałam DUŻE wyrko. Widać jakie, mój nauczyciel, ma priorytety. Już mi się tu podoba.
Na wprost od drzwi znajdowało się wyjście na balkon oraz dwa mniejsze okna. Ale w wyjściu brakowało klamki, a przez mniejsze się nie zmieszczę. A niech to. No i nici z nocnego wymykania się. Chociaż i tak wolę spać, więc większej różnicy mi to nie robi. Nagle w wejściu stanął mój nauczyciel.
- Kilka jeszcze zasad. Nie będziesz posiadać żadnych kluczy do tego mieszkania, na noc zamykam wszystko na 4 spusty. Jeśli mam patrol to ktoś inny przyjdzie w moje zastępstwo, najprawdopodobniej jeden z nauczycieli. W szkole aktualnie trwa wolne ze względu na praktyki. Ty w tym czasie ty będziesz nadrabiać zaległości. - mówił monotonnym głosem - Do kuchni masz pełny dostęp, jeśli jesteś głodna to sama zrób sobie coś do jedzenia. Do mojego biura oraz pokoju masz całkowity zakaz wstępu. U mnie nie istnieje coś takiego jak kieszonkowe, więc nie licz na żadne pieniądze. Jeśli czegoś potrzebujesz, mówisz mi. Ja to załatwiam, także radzę uważać teraz z oszczędnościami.
Zebrał się do wyjścia, a ja sięgnęłam po kartony, aby się rozpakować.
- A i jeszcze jedno - odwrócił się - tu masz nowy telefon. Twój został znaleziony na pobojowisku, ale był doszczętnie zniszczony. Uprzedzam cię tylko, że ten ma specjalny nadajnik, jesteś stale namierzana. - położył telefon na łóżku.
- Cóż, mogłam to przewidzieć.. Mojego laptopa też zachipowaliście? - zapytałam.
- Nie, komputera nie nosisz ze sobą na co dzień - Odpowiedział i po prostu sobie poszedł, a ja zamknęłam za nim drzwi, jeśli znowu o tym zapomni, ma wpierdol.
Cóż, resztę czasu spędziłam na rozpakowywaniu się. Ciuchy do szaf, książki na półki, ozdoby w odpowiednie miejsca, zmieniłam pościel na własną. Oczywiście na czarną. A kiedy skończyłam przysiadłam to szerokiego biurka i wyciągnęłam pożyczone od Bakugou notatki. Skoro jest na praktykach to i tak ich nie potrzebuje, także mogę je przechowywać przez dłuższy czas. Zaczęłam je studiować i przepisywać, spoglądając co jakiś czas do podręczników aby doprecyzować niektóre aspekty. Nauka jest monotonna, podobnie jak mood Aizawy 24/7. Może dlatego jest nauczycielem.
Po jakiejś godzinie męczarni przerzuciłam się na laptopa i zaczęłam po prostu przeglądać youtuba. Ale i to niedługo później mi się znudziło. Położyłam się więc na łóżku i patrzałam w sufit. Jak tak teraz rozmyślam to byłam całkowicie odcięta od świata zewnętrznego przez ponad miesiąc. Chyba powinnam do niej zadzwonić.
Wzięłam więc komórkę i wybrałam numer. Jakie szczęście, że znam go na pamięć. Nie przyłożyłam jednak słuchawki do ucha, bo z opierdolem jaki mnie za moment czeka to będę wszystko wyraźnie słyszeć nawet z odległości dwóch metrów. Po trzech sygnałach usłyszałam jej głos.
- Halo?! - no tak, nowy numer. Jeszcze nie wie, że to ja.
- Siema zgredzie! - wykrzyczałam i szybko odsunęłam telefon na jak największą odległość.
- TY PIERDOLONA KURWO!!! BĘDZESZ BITA!! GDZIE CIEBIE ZAŚ WYWIAŁO?!?! MASZ CHOCIAŻ POJĘCIE JAK JA SIĘ MARTWIŁAM?!?! O MAŁO NIE STRACIŁAM MOJEGO ŹRÓDŁA DARMOWEGO ŻARCIA!!! W TWOIM MIESZKANIU AŻ ROIŁO SIĘ OD POLICJI, NAWET SIĘ NIE ZBLIŻAŁAM!! OJ NAGRABIŁAŚ SOBIE PIZDO!! MASZ WPIERDOL!! - jak zwykle.
- Gdybyś ucichła chociaż na 30 sekund i dała mi wyjaśnić... - spróbowałam.
- MORDA!! TERAZ JA MÓWIĘ!!! W TEJ CHWILI ADRES MI TU KURWA DAWAJ!! JADE DO CIEBIE!! - bezskutecznie.
- Ehhh... Mają mnie pod kluczem więc nie za bardzo. Nawet nie wiem jak się nazywa ta ulica. -
- ZAMKNELI CIĘ?!?! AAHHAHAHHAHAHA!!! LAMUSSS!! TY TO JEDNAK GŁUPIA JESTEŚ!!! - no tak.
- Powiedz mi coś czego nie wiem... -
- A teraz tak na poważnie... Co się wydarzyło? - zapytała o dziwo spokojnie.
- Znalazł mnie. Wysłał swoich pionków aby zaatakowali plac treningowy, należący do szkoły. Pozabijali by ich. Musiałam wkroczyć, wiesz jak jest. No i mnie złapali, bo przedobrzyłam. Znowu. -
- Jak zwykle, nie mogłaś się powstrzymać przed popisaniem się. Musiałaś mieć swój moment. Odradzałam ci pójścia do tej szkoły. Nie posłuchałaś mnie. Kazałam ci się nie wyróżniać. Tego też nie posłuchałaś. Może jak ci zabronię skakania z mostu, to nareszcie skoczysz? - no tak. Ma świętą rację.
- Skoczę. - odpowiedziałam bez zastanowienia - Przecież już raz to nagrałaś.
- A no tak. Zapomniałam, że akurat do tego to masz psychę. A więc? Co tym razem? - dopytała.
- Nie wiem jeszcze. Nie zdążyłam ich jeszcze użyć, dopiero dzisiaj ze szpitala wyszłam. -
- TE! Gdzie ty tak właściwie teraz mieszkasz, że ulicy nie znasz. - zmieniła temat.
- Te pizdy chciały mnie wrobić w współprace z nimi, więc automatycznie u bohaterów pojawiły się podejrzenia i zaczęli drąży. Niestety odkryli, że teoretycznie nie istnieję i jakoś tak się to potoczyło, że musze mieć teraz "nadzór". Mieszkam z moim wychowawcą i stale ktoś mnie obserwuje, a ten telefon jest stale namierzany. Tak w sumie, jak tak teraz myślę, to może mieć jeszcze podsłuch, nie pomyślałam. - zorientowałam się.
- No ty pizdo głupia! Faktycznie nie pomyślałaś. Zacznij w końcu używać tego gładkiego mięśnia w twojej czaszce, może w końcu pojawi się fałdka. - zakpiła.
- Ha, ha, ha. Twoja inteligencja nie ma sobie równych. Twoja zajebistość mnie oślepia. - odpowiedziałam sarkastycznie.
- Wiem. - ale dumna - Ale powodzenia w mieszkaniu z twoim nowym, AH~ DADDY~ - rozłączyła się. No normalnie ją zabiję. Jeśli to faktycznie ma podsłuch to się chyba spalę ze wstydu. Zrobiła to specjalnie. Akurat tego jestem pewna. Wyszłam szybko z pokoju i skierowałam się do salonu, po drodze potykając się z dwa razy.
- AIZAWA! - wypaliłam.
- AAH! - O-o. Gość chyba zapomniał, że tu mieszkam. Wyglądał na nieźle przerażonego. Z zaskoczenia wylał na siebie kubek gorącej kawy, ale stał w pozycji gotowej do walki, trzymając już swoje aktywne szale oraz używając swojej zdolności. Chyba się poparzył. Ups. - Ugh.. Co chcesz?
- Emmm... To może zaczekać, jeśli jesteś zajęty... - no teraz na pewno się nie zgodzi.
- O. Co. Chodzi? - powiedział powoli.
- No więc... Chcę iść do galerii z kimś się spotkać, kto mnie dzisiaj "obserwuje"? - zrobiłam cudzysłów w powietrzu.
- Dziś tylko ja. Także zapomnij. Mam za dużo papierkowej roboty. - odpowiedział powoli, zaczynając robić drugą kawę - Z kim chciałaś się spotkać? -
- Z Ashley... - o kurwa, przecież on nie wie kto to jest, zapomniałam - Znajoma z przed czasów szkolnych - dodałam szybko.
- Rozumiem, przekaż jej, że nici z waszego spotkania. Wracaj do pokoju. - odwrócił się na pięcie i skierował do swojego gabinetu.
- Sknera - powiedziałam do siebie.
- Słyszałem! - co jest kurwa? Był za daleko!
Ale, nie kłóciłam się więcej i wróciłam do swojej nory. Oporządziłam się, napisałam do Ashley, że jakoś w weekend się zgadamy i poszłam spać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro