~5~
Tego dnia w szkole nie było przyjemnie, Atmosfera była przygnębiająca i napięta. A wszystko z powodu dziennikarzy czających się przed wejściem na teren szkoły. Co oni tu robią? Nie wiem. Ale zakłócają zajęcia, a to jest nieznośne. Nie da się skupić w tym chaosie.
Nagle usłyszałam krzyki i odgłos biegania. Jako iż trwała przerwa, to wyjrzałam przez okno co się dzieje. Ktoś zniszczył bramę wejściową. Była starta na proch... Mam co do tego bardzo złe przeczucia. Chciałam szybko opuścić budynek szkoły, ale zarządzono ewakuację i każdego przeliczali. Nie miałam jak się wydostać.
Zakończyło się tylko na protokołach bezpieczeństwa. Powiedziano nam, że przy bramie wydarzył się mały wypadek i że wszystko jest pod kontrolą. Wciąż coś mi tu nie pasuje. Ale zaakceptowałam tą wersje zdarzeń i wróciłam do domu.
***
Nadszedł dzień treningu na USJ. z samego rana mieliśmy zbiórkę przy szkole i autokarem dojechaliśmy na miejsce. Czekała tam na nam Pro Hero 13. Ponoć ma poprowadzić ten trening. Jestem ciekawa co wymyślą.
Weszliśmy na teren ośrodka, gdzie zastaliśmy różne tereny do ćwiczeń odzwierciedlające prawdziwe miejsca zdarzeń. Cóż, widać że pieniędzy nie szczędzili.
13 wyjaśniała nam na czym będzie polegał nasz trening, w większości ciekawe aspekty. Z nikąd na środku obszaru wyłoniła się fioletowa mgła oraz rozprzestrzeniła się na dość duży obszar. Okazała się ona portalem z którego po kolei wychodzili złoczyńcy. Z Tomurą Shigarakim na czele. Nie, to nie może się dziać... CO ONI TU ROBIĄ?!?!
Shigaraki przemówił..
- Shiraaaa! Świetnie się spisałaś szpiegując, mamy wystarczająca informacji, możesz już wracać do domu! - wykrzyczał z psychicznym uśmiechem na twarzy, a ja od razu zrozumiałam jego zamiary. O nie, nie dam się wrobić. Jednak ziarno niezgody zostało zasiane
Zewsząd dobiegły mnie szepty i odgłosy szoku oraz zaskoczenia, niektórzy nawet byli gotowi rzucić się na mnie z pazurami. Wszyscy myślą, ze jestem zdrajcą, że to wszystko było fałszem. Na twarzach niektórych mogłam dostrzec zawód oraz rozpacz. Chyba niektórzy faktycznie mnie polubili. Ciekawe.
Aizawa tez wyglądał na zaskoczonego jednak zareagował, jak na profesjonalnego bohatera przystało, w mgnieniu oka. Kazał 13 zająć się nami, uczniami, a sam rzucił się na zbrodniarzy. On temu nie podoła. Zabiją go.
Nagle wokół nas pojawiła się ta sama fioletowa mgła, a ja od razu domyśliłam się co się dzieje. Używając swojej wietrznej mocy rozproszyła dym aby dostrzec złoczyńcę, zwanego Kurogiri. Gdy w końcu go dojrzałam, bez chwili namysłu rzuciłam się na niego i przygwoździłam do ziemi, łapiąc za jedyne wrażliwe miejsce na jego mglistym ciele.
- Jeden niepoprawny ruch a cię stopię - powiedziałam groźnie lekko parząc mglaka na potwierdzenie słów.
Nie zareagował, czyli zrozumiał. Rozglądnęłam się po obszarze szukając jakiegoś wsparcia, lecz jedyne co dostrzegłam to Aizawe, leżącego na ziemi, zakrwawionego oraz obrywającego porządnie, poprzez fioletowego potwora z mózgiem na wierzchu. Nie wyglada dobrze.
- BAKUGOU!! Jego słaby punkt to jedyne opancerzone miejsce na jego ciele, pilnuj go!! - wykrzyczałam wzlatując w powietrze, a następnie lecąc prosto w dół, szykując się do uderzenia. Usłyszałam za sobą jego krzyki, ale nie miałam czasu aby zwrócić na nie uwagę.
Pięścią, z pomocą nadludzkiej siły, wytworzyłam mnóstwo pęknięć w ziemi i kraterów w które złoczyńcy zaczęli wpadać, a następnie całą konstrukcje podpaliłam. Ze złoczyńców nie ostała się nawet kosteczka. Następnie rzuciłam się na móżdżatego potwora zanim ten zdążył zadać mojemu nauczycielowi ostateczny cios.
Podbiegając do niego, z ognia wytworzyłam miecz, którym następnie przebiłam mózg monstra. Sprawiło to, ze zawahał się na chwile, co dało mi wystarczająco czasu abym dobiegła do Eresaera oraz go ewakuowała z pola walki. Wytworzyłam do około niego ognista kulę oraz dostosowałam temperaturę tak aby go nie poparzyła. Kulę wysłałam do miejsca w którym przebywała reszta uczniów. Zanim jednak to zrobiłam wydusiłam wciąż przytomnemu nauczycielowi krótkie przepraszam oraz, ze wyjaśnię później. Miał zszokowany wyraz twarzy, ale jak już wspomniałam, zajmę się tym później.
Teraz, gdy sojuszników nie ma w polu rażenia, nie muszę się powstrzymywać.
W moich dłoniach pojawiły się dwa ogniste miecze, a moje ciało zaczęło lewitować. Odłamki skał wokół mnie również. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować rzuciłam się na potwora, a skały posłałam na inne płotki zwane niskorangowymi złoczyńcami.
Zamierzałam wyprowadzić prosty atak, od przodu, jednak nie przewidziałam szybkości reakcji bestii. Bez problemu zablokował mój cios oraz wyprowadził własny przed którym nie zdołałam się obronić. Oberwałam z pieści w żebra czując jak jedno z nich pęka. Jednak nie mogłam zwolnić ani na chwile, to by oznaczało pewną śmierć.
W mgnieniu oka podniosłam się z ziemi i zaatakowałam ponownie. Tym razem przygotowana, zablokowałam cios potwora zatrzymując jego dłoń za pomocą telekinezy. Jeśli opanuje się ją w odpowiedni sposób można nią kontrolować poszczególne części cudzego ciała. Tak wiec, ręka stwora została unieruchomiona, a sama ponownie przebiłam jego mózg moimi mieczami. Tym razem jednak pozostawiłam je w mięśniu i zwiększyłam ich temperaturę do maksimum. Cały stwór zaczął się palić, moje dłonie również, nie zwracałam jednak uwagi na ból. Stwór musiał zostać pokonany.
Nie przewidziałam jednak ze z mojej prawej pojawi się nie kto inny jak Tomura. Przyłożył swoją dłoń do mojego uda i użył zdolności, przez co moja skóra została skruszona a mięsień zaczął zanikać w bardzo szybkim tempie.
Wydobyłam z się nie niewyobrażalny krzyk agonii. Szybko odleciałem na dobre paręnaście metrów i upadłam z hukiem na ziemie. Próbować się podnieść zakręciło mi się w głowie i upadłam ponownie, a z mojego nosa potoczyła się krew. To był mój limit. I tak już się nadwyrężyłam używając paru indywidualności naraz. Nadużywam ich i teraz płace tego konsekwencje, nie jestem w stanie dalej walczyć.
Mimo to ponowiłam próbę podniesienia się, zakończona sukcesem. Noga bolała jak diabli, a mój obraz coraz bardziej się kręcił. Chwiejnym krokiem zaczęłam iść w stronę Tomury zapalając dłoń.
Jego uśmiech był obrzydliwy, widać było na nim radochę oraz zadowolenie. Jest przekonany ze już wygrał. Otóż nie. Jeszcze nie.
Zamiast się na niego rzucić, z całej siły uderzyłam zapalona pięścią w ziemie, a wokół mnie pojawiła się ściana wielkiego, gorącego jak słońce, błękitnego ognia, która powędrowała wprost na bliznowatego.
Napawałam się widokiem schodzącego z jego twarzy uśmiechu oraz skradającego się w jego miejsce przerażenia gdy poczuł gorąc już z daleka. Zaczął się szybko wycofywać i zdążył uniknąć śmiertelnego ciosu. Mózgowaty potwór nie miał tyle szczęścia. Spowolniony moim wcześniejszym atakiem nie zdążył uskoczyć i spalił się, nawet popiół z niego nie został.
Uśmiechnęłam się zwycięsko i wstałam na równe nogi. Szybko jednak tego pożałowałam. Świat wokół mnie zaczął wirować a ja nie byłam w stanie utrzymać pozycji stojącej. Upadłam z impetem na ziemię. Krew teraz sączyła się nie tylko z mojego nosa ale także z oczu oraz uszu. To cud ze jeszcze nie zdechłam. Powoli zaczynałam tracić przytomność.
Zobaczyłam jak wściekły tomura zaczyna do mnie podchodzić, jednak nie miałam nawet siły aby drgnąć palcem, czy chociażby mrugnąć.
Zanim jednak zdążył podejść usłyszałam donośny męski śmiech i od razu wiedziałam kto się zjawił.
- OTO PRZYBYŁEM!! Wybaczcie spóźnienie! - krzyknął All Might i zaczął walczyć ze złoczyńcami oraz z nikąd przede mną pojawił się Bakugou wraz z Todorokim i Midoriyą.
Tych 2 pierwszych zaczęło walczyć z bliznowatym natomiast zielonowłosy pomógł mi wstać oraz przerzucił moja rękę przez jego ramiona abym mogła się na nim wesprzeć. Ledwo byłam w stanie stawiać kroki.
- Już wszystko dobrze. All Might się nimi zajmie, jesteś bezpieczna - próbował mnie pocieszyć.
W ostatniej chwili jednak dostrzegłam formujący się, mglisty portal pod nami. Ledwo, lecz zdążyłam odepchnąć chłopaka od siebie sama wpadając w pułapkę.
-SHIRAA!! - usłyszałam jeszcze jego krzyk, po tym nastała ciemność. Błoga ciemność.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro