~4~
W tym tygodniu jedyną ciekawą rzeczą były próby, moje i Kirishimy, doprowadzenia Bakugou do szaleństwa. Zabawa jest to świetna, a nasz obiekt powoli traci cierpliwość, więc to już kwestia czasu. Według mnie, póki co najlepszy numer wykręcił Kirishima, gdy pokrył krzesło Bakusia klejem i biedaczek nie mógł wstać. To cud, że wtedy nie stracił nad sobą panowania, ale dzisiaj jest mój dzień, czuje to. Może mi się nieźle za to oberwać, ale będzie warto. Poprosiłam Minę aby nagrała całe zajście, bo to będzie zbyt piękne aby tego nie uwiecznić.
W męskiej toalecie przygotowałam już wszystko. Kamery akcesoria oraz oczywiście wiadro z różowym brokatem, pozostało tylko zwabić tu nieszczęśnika. Każdy wtajemniczony czekał przy łazience udając niewinnego.
Szłam przez korytarz z kubkiem pełnym soku pomarańczowego, szukając mojej ofiary. Gdy go namierzyłam lekko się uśmiechnęłam i zaczęłam iść w jego kierunku. Będąc na odległości 2 metrów potknęłam się o własne nogi i całą zawartość naczynia wylałam prosto na jego śliczną mordkę.
- O jeny, Bakugou przepraszam - powiedziałam niewinnie wstając szybko z podłogi - Idź do łazienki to szybko zmyć lepiej, strasznie przepraszam nie chciałam - zagonić owieczkę do zagrody. Sukces. Blondyn wymamrotał tylko pod nosem jakieś przekleństwo i skierował się szybkim krokiem do łazienki.
Nigdy bym tego nie przegapiła, więc rzuciłam się szybko za nim. Zdążyłam na ostatnią sekundę tylko zobaczyć jak wchodzi do środka. Wstrzymałam oddech. Z resztą jak każdy kto stał aktualnie w okolicy. Minęło 10 sekund. I wtedy go usłyszałam. Przeraźliwy krzyk, jak u demona.
Niedługo później z łazienki wyszedł blondyn, od stóp do głowy pokryty różowym brokatem samoprzylepnym. A ten łatwo się nie zmywa. Szybko znalazł mnie wzrokiem.
- Dam ci trzy sekundy. Potem cię zabiję - powiedział jadowicie, a jego oczy miały morderczy wyraz.
- O kurwa... - no mam przejebane, rzuciłam się do ucieczki przez korytarz. Wygrałam, ale nie zamierzam trafić do szpitala.
- Jeden.... Dwa... Trzy! - krzyknął, i rzucił się w pościg za mną, oczywiście używał eksplozji aby przyspieszyć. Oszustwo. Jednak nie to aktualnie zaprzątało mi myśli, tylko to jak ujść z życiem.
Skręciłam w korytarz po lewej, bingo, więcej możliwości ucieczki. Zaraz potem skręciłam w prawo, potem znowu w lewo i schowałam się za szafkami. Może mnie nie zobaczy i przebiegnie obok....
- Znalazłem cię.... - usłyszałam jego głos... Nad sobą??? Spojrzałam w górę i kurwa faktycznie gościu był na szafkach i patrzył na mnie z góry. Zanim zdążyłam ponownie rzucić się do biegu, złapał mnie za kołnierz i podniósł do góry. Zszedł z szafki i dalej trzymając mnie w powietrzu zaczął iść przed siebie.
- Toooo... Co teraz ze mną zrobisz? - zapytałam nieśmiało, nie wiedząc co mnie czeka.
- Ukarzę - powiedział beznamiętnie i i wszedł do naszej klasy. Podszedł do okna i otworzył je na ościerz. Następnie mnie przez nie wystawił i trzymał mnie tak abym se wisiała 10 metrów nad ziemią.
- Jak ma zmyć to cholerstwo? - zapytał po chwili.
- Serio? To jest twój plan, wymusić odpowiedzi?? -zapytałam z kpiną.
- O nieee... Robisz się coraaaaz cięższaaa... - zaczął sarkastycznie i odpuścił jednym palcem.
- Nie zrobisz tego... -
- Zarazz nie wytrzymammm... - puścił drugim palcem, a głowę znudzony podpierał na drugiej dłoni.
- Gościu opanuj się! -
- Chyba puszczęęę.. - odpuścił trzeci.
- NO DOBRA DOBRA. WYSTARCZY ŻE PRZEMYJESZ TO PŁYNEM MICYLARNYM, POWINNO ZEJŚĆ OD RAZU - wykrzyknęłam
Podziałało, Bakugou wciągnął mnie z powrotem do klasy i postawił mnie na ziemi. Następnie wyciągnął do mnie łapę, jakby oczekiwał, że coś mu zaraz dam.
- Ale ty wiesz, że ja nie mam go przy sobie? - zapytałam - Nie noszę makijażu, więc nie jest mi potrzebny. - wyjaśniłam krótko, a na jego twarzy pojawiło się chwilowe zaskoczenie i kolejny tego dnia, wkurw.
- A kto będzie, w takim razie, miał go przy sobie? - zapytał łagodnie ponownie łapiąc mnie za kołnierz.
- Mina! Mina! Mina! - wykrzyczałam, zanim znowu zdążył mnie wystawić przez okno.
Tym sposobem postawił mnie z powrotem i szybkim krokiem opuścił salę, wykrzykując imię różowoskórnego stworka. Odetchnęłam z ulgą i poszłam w ślady przyjaciela, ale szukając Kirishimy. Skurwysyn ma mi zapłacić.
Wracając do lekcji.. Jak zwykle nie wiele się działo. Może poza tym, że Mina też nie miała przy sobie płynu micylarnego, ani żadna inna dziewczyna w klasie. Tak więc nasz kochany Bakuś cały dzień siedział pokryty różowym brokatem. Za kare mam mu pomóc to zmyć. Dzisiaj u mnie w domu. A nie posprzątałam...
***
Szłam przez ulice zmarnowana, bo ten jeżozwierz nie chce mi odpuścić. Uparł się, że przyjdzie do mnie na chatę, zamiast po prostu odpuścić po tym jak poszliśmy do sklepu, gdzie mu zapłaciłam za ten pieprzony płyn.
Także idę przed siebie, ta blondynka 2 kroki za mną. Bez sposobu zatrzymania go, czy chociażby zniechęcenia. Stanęłam przed moim blokiem i wpisałam kod do klatki. Weszłam do środka, a on zaraz za mną. Stojąc przed wejściem do mieszkania powoli wyciągnęłam klucze i otworzyłam drzwi.
Przeszłam przez próg i przytrzymałam drzwi aby wpuścić za sobą blondyna.
- CO TU SIĘ WYDARZYŁO?! - well, dostrzegł bałagan.
- A co miało się wydarzyć? Nie posprzątałam, ot co. - powiedziałam idąc do kuchni - chcesz coś do picia? - zapytałam otwierając lodówkę.
- Płyn do dezynfekcji. Jak ty żyjesz w takim chlewie? - powiedział zaczynając zbierać ciuchy z podłogi.
-Ej! Zostaw to! - krzyknęłam próbując go powstrzymać.
- To ty mnie zostaw! Nic dziwnego żeś chora była skoro w takim burdelu egzystujesz! - wydarł się zaczynając zamiatać. Skąd on wziął miotłę?!
- Co ty tak właściwie chcesz osiągnąć sprzątając tu, ha? Wszystko mi poprzestawiasz! Nic zaraz nie będę mogła znaleźć. -
- Gówno mnie to obchodzi! Jeśli salon jest w takim stanie, to aż boję się zajrzeć do tej pieprzonej łazienki. Tu nie da się oddychać!! - Otworzył wszystkie okna na oścież.
- A wiesz co? Sprzątaj se. Nikt ci nie każe tego robić, a tym bardziej nikt ci nie zapłaci, więc dla mnie to same korzyści. Będę w kuchni jak ci się znudzi, narazie! - pożegnałam się i wyszłam z pomieszczenia. Zanim jednak zdążyłam rozsiąść się wygodnie na krześle, ktoś ponownie tego dnia złapał mnie za kołnierz.
- O nie nie nie, ty będziesz sprzątać razem ze mną. Trzeba cię nauczyć odrobiny skrupulatności. - tym sposobem wyniósł mnie z kuchni, postawił przed mopem i kazał myć podłogę.
Nie żebym się jakoś przeciwstawiała, fakt trzeba było tu w końcu posprzątać. A widoki mam zajebiste. Sprzątający Bakugou pokryty różowym brokatem. Przezabawne. Tak więc posłusznie zaczęłam zmywać podłogę zerkając od czasu do czasu na blondyna.
W sumie nie było tak źle, w dwójkę szło to nam naprawdę szybko. Do posprzątania pozostała nam tylko łazienka. Ostatnio to mieszkanie błyszczało tak kiedy je kupiłam. Z łazienką też uporaliśmy się w miarę szybko. Zaraz po tym pomogłam mu uporać się z brokatem. Nie było tak źle, z wyjątkiem włosów. To była katorga wygrzebać z nich wszystko. Nawet po umyciu ich 4 razy wciąż się błyszczały po wysuszeniu.
- Oi - zagadał w pewnym momencie - krew ci leci - powiedział poważnie wskazał na swój nos. Szybko spojrzałam w lustro i faktycznie ciekła mi krew. Szybko sięgnęłam po jakiś ręcznik i przyłożyłam do twarzy.
- Często mi się to zdarza, nie martw się - powiedziałam szybko wychodząc z łazienki. Chłopak podążył za mną do kuchni, gdzie z zamrażarki wyciągnęłam groszek i przyłożyłam do zatok, aby zatrzymać krwotok.
- Jesteś pewna? - zapytał stojąc w przejściu, opierając się o framugę.
- Ta, nic mi nie będzie - powiedziałam odsłaniając, już nie krwawiący nos. Zabrudzony ręcznik wyrzuciłam do zlewu, a groszek wsadziłam z powrotem do zamrażarki - Późno już jest, powinieneś wracać do domu. - powiedziałam.
- Khe, jak uważasz. - odpowiedział i odwrócił się na pięcie i skierował do wyjścia.
- Bakugou, dzięki za pomoc w sprzątaniu. Doceniam to, do jutra.
- Ta, ta. Nie ważne. Do jutra - machnął na mnie ręką i opuścił mieszkanie. Muszę w końcu poradzić coś na te krwotoki, bo stają się coraz bardziej wkurwiające.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro