Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~18~


  Brązowowłosa zabrała uczniów do swojej prywatnej kryjówki, daleko za miastem. Drzwi były zabezpieczone nowoczesnym zamkiem na kod oraz skan tęczówki. Po wprowadzeniu ich do środka, na szybko wyjaśniła im układ pomieszczeń oraz co się gdzie znajduje. Shira dostała jeden z pokoi na piętrze, zaraz obok niej urzędował Bakugou, natomiast Shoto spał razem ze swoją kobietą w jej sypialni na parterze. Gdy cała czwórka się porządnie rozgościła, przytomna trójka zebrała się w salonie, aby omówić sytuację.

  - Powinniśmy zawiadomić Aizawę. - Stwierdził dwukolorowy po dłuższej chwili ciszy. Od razu wyciągnął telefon, aby zrealizować swoje zamierzenia. Ashley jednak była szybsza i wyrwała chłopakowi urządzenie.

- Ten sprzęt łatwo namierzyć. - powiedziała usuwając kartę SIM - Nie wiemy jakie gość, którego ten down spalił, miał kontakty. - na krótką chwilę opuściła pomieszczenie, po czym wróciła trzymając mały przedmiot w dłoni.

- Skorzystaj z tego. - podała bliznowatemu telefon typu cegła - Nie mów gdzie jesteśmy, krótko wyjaśnij sytuację oraz powiedz, że przez najbliższy miesiąc się nie ujawnicie. - wytłumaczyła krótko i zwięźle. 

- Aż miesiąc? - wtrącił, do tej pory siedzący cicho, Bakugou. 

- Może dłużej. Takie sprawy potrzebują trochę czasu na przygaśnięcie. - złotooka wzruszyła ramionami. Blondyn na jej słowa prychnął, lecz więcej się nie odezwał. W tym czasie Shoto zdążył już wybrać numer do swojego wychowawcy. 

  Rozmowa przebiegła spokojnie. Shoto, tak jak mu polecono, wyjaśnił co się wydarzyło oraz powiadomił o ich nadchodzącej nieobecności. Oczywiście nie obiegło się bez zjeby ze strony nauczyciela. Był wściekły i to bardzo, ale zbyt leniwy aby się wydzierać. Jako dorosły wiedział, że i tak nic by to nie przyniosło. Sam również im uświadomił, że oglądał wiadomości, więc spodziewał się zaistniałej sytuacji. Pod koniec kazał im dbać o siebie i raportować co jakiś czas. 

  Następnie uczniowie zadzwonili do swoich rodzin. Tu już nie było tak spokojnie. Shoto zadzwonił do starszej siostry, która bardzo się zmartwiła wieściami o miesięcznym wyjeździe chłopaka. Próbowała wyciągnąć od brata jak najwięcej informacji, których on nie mógł jej przekazać, więc cała rozmowa była dość niezręczna. 
  Z rodzicami Bakugou było znacznie gorzej. Czerwonooki nie zdążył powiedzieć jednego słowa, jego rodzicielka od razu po odebraniu zaczęła się wydzierać. Najpierw domagała się tożsamości osoby do niej dzwoniącej z obcego numeru, a potem dała nastolatkowi zjebe za potajemne wymknięcie się z domu. Gdy jeszcze usłyszała, że nie pojawi się w domu przez następne 4 tygodnie, to każde jej słowo było wyraźnie słyszalne nawet dla nieuczestniczących w połączeniu. 

- Czy na tym świecie istnieje chociaż jedna normalna rodzina? - bruknęła Ashley pod nosem do siebie, gdy blondyn nareszcie odłożył słuchawkę. Po chwili wstał i skierował się do schodów prowadzących na piętro.

- Zostaw ją, niech się spokojnie wyśpi - powstrzymała go dziewczyna, domyślając się jakie miał zamiary. Chłopak spojrzał na nią spod byka, lecz wrócił na swoje miejsce.

- W jakim jest stanie? - zapytał Shoto. Ashley na to pytanie ciężko westchnęła.

- Krytycznym - zaczęła z opuszczonym wzrokiem - Moje umiejętności tu nie wystarczą. Nie jestem medykiem. Skontaktowałam się już z odpowiednią osobą, będzie tutaj z samego rana. - dopowiedziała uprzedzając kolejne pytania. Blondyn zacisnął dłoń w pięści słysząc jej słowa.

 - Idę spać i wam też to radzę. - stwierdziła po chwili i opuściła pomieszczenie. 

  Godzina faktycznie była późna, więc chłopcy szybko poszli w jej ślady. Shoto razem z Ashley zasnęli wtuleni w siebie nawzajem, a Bakugou samotnie leżał na podwójnym łóżku. Wciąż myślał o stanie swojej przyjaciółki, leżącej za ścianą. Jego duma nie pozwoliłaby mu tego przyznać, ale martwił się i to cholernie. Mimo iż czerwonowłosa, chociaż teraz już czarnowłosa,  znajdowała się tuż za ścianą, on nie potrafił wyzbyć się tego charakterystycznego ucisku w klatce piersiowej. To uczucie nie pozwalało mu zmrużyć oczu. Wiercił się z boku na bok, starając się oczyścić umysł z każdej niepożądanej myśli.  W pewnym momencie jednak nie wytrzymał i opuścił swoją sypialnię. 

   Przed drzwiami, prowadzącymi do pokoju, w którym znajdowała się Shira, zawahał się. Obawiał się co zastanie w środku. Potrząsnął głową, aby odrzucić od siebie wszystkie pesymistyczne myśli. Zdecydowanym ruchem otworzył drzwi. Dalej leżała nieruchomo w łóżku. Odetchnął w duchu, ciesząc się z faktu, że wciąż tam jest. 
   Zamknął za sobą drzwi i powoli podszedł do mebla. Usiadł na krześle obok i w ciszy przyglądał się jej spokojnej twarzy. Powoli przesunął wzrok na jej dłoń, którą delikatnie chwycił. Była zimna. Gdyby nie nierównomiernie unosząca się i opadająca klatka piersiowa, spokojnie można by było ją uznać za martwą. Wyglądała tak mizernie, jakby każdy najmniejszy dotyk miałby sprawić, że by się rozpadła na drobne kawałeczki. Po raz kolejny w nastolatku pojawiło się tak nieznośne uczucie bezradności, na które nijak nie mógł zaradzić. Nie wiedząc co innego może uczynić, pozostał przy boku nieprzytomnej resztę nocy. 

  Na ranem wybudził go odgłos otwierających się drzwi. Do środka weszła Ashley, a zaraz za nią znajdował się mężczyzna w podeszłym wieku, ubrany w lekarski fartuch. Wyglądał na sympatycznego osobnika.

- Wyjdźcie, oboje. To trochę zajmie. - powiedział lekarz uważnie przyglądając się poszkodowanej,  na co złotooka gestem głowy kazała Bakugou za sobą podążyć. Chłopak rzucił nieprzytomnej ostatnie spojrzenie, po czym z kamienną miną opuścił pomieszczenie. 

- Przestań się zamartwiać lovelasie, wyjdzie z tego. - zaczęła Ashley, starając się podnieść jakoś chłopaka na duchu.  Prawda była jednak taka, że ją również zżerało zmartwienie. Nie znają się jakoś wybitnie długo, ale zdążyły się do siebie przywiązać. Shira była jedyną osobą, która znała całą jej historię i jej nie opuściła. Ashley bardzo sobie ceniła taką przyjaciółkę jak ona. Brązowowłosa sama nie spała pół nocy, ćwiczyła do upadłego, starając się zająć czymś myśli.  Dopiero wtedy Bakugou miał okazje przyjrzeć się kobiecie. Miała na sobie sportowy strój, mokry od potu. Pasemka jej włosów, które wymknęły się z ciasnego koka przylegały jej do czoła. 

- Odsuń się ode mnie, śmierdzisz - powiedział z chytrym uśmiechem zatykając nos. Mina kobiety momentalnie przybrała poważny wyraz.

- Jak cię zaraz walnę to w ciągu kilku dni sam zaczniesz śmierdzieć. - odpowiedziała podnosząc zaciśniętą pięść. 

- Lepiej zejdźcie na śniadanie, zanim cały dom rozwalicie. - zawołał ich Shoto z końca korytarza, ubrany w fartuch kuchenny. Oboje, zachęceni zapachem gofrów, posłuchali kolegi i udali się do jadalni. 

  Posiłek skonsumowali w ciszy. Mimo wcześniejszego droczenia się, atmosfera była dość napięta. Każdy niecierpliwie wyczekiwał diagnozy. Minęło półtora godziny odkąd medyk zniknął za drzwiami pokoju na piętrze. Trójka dla zabicia czasu grała w karty, jednak żadne z nich nie czerpało z tego takiej frajdy jak zwykle. 

- Makao - Bakugou rzucił kartę plus 2 skierowaną do Ashley.

- A wiesz co kurwa? Spierdalaj... - wydusiła wkurzona i rzuciła kartami o stół. Shoto zaśmiał się pod nosem, będąc już od dłuższego czasu wygranym. 

- Nie dość, że Todoroki mnie ogrywa za każdym razem to teraz przegrywam jeszcze z tobą... Nie wyrobie. - zaczęła zbierać karty, aby ponownie je przetasować. Przerwała swoją czynność słysząc odgłos kroków na schodach. Gwałtownie odwróciła głowę w kierunku starszego oraz wstała i podeszłą do niego szybkim krokiem.

- Co z nią? - zaraz za nią prędko pojawiła się pozostała dwójka. 

- Porozmawiajmy na górze, sami. - ostatnie słowo skierował do nastolatków. Jednemu z nich nie szczególnie się to spodobało. 

- Jeśli masz coś do powiedzenia staruchu to droga wolna, słuchamy. - blondyn uniósł ton. Ashley na jego słowa zdzieliła go otwartą dłonią w tył głowy. 

-Ty cholerna... - spojrzał na nią z mordem w oczach. 

- Trochę szacunku, małolacie. - po krótkiej walce na wzrok, złotooka odwróciła się i razem z doktorem ruszyła na piętro.  W nastolatku zebrało się znajome uczucie jego codziennej furii, lecz dla odmiany opanował się, przeklął na kobietę kilka razy pod nosem i usiadł z powrotem na kanapie z zgorzkniałą miną, jak typowy nastolatek, któremu dało się szlaban. 

   Ashley westchnęła pod nosem, kręcąc głową na boki, widząc zachowanie chłopaka. Zaraz potem wróciła skupienie na doktora idącego przed nią. Wspólnie opuścili parter. Wraz z siwowłosym weszli do pomieszczenia, które zmieniło się w domową salę szpitalną. Złotooka wstrzymała oddech widząc bratnią duszę. Podpięta była do respiratora, który wspomagał jej oddech, zaraz obok wisiała kroplówka wpięta do jej prawej dłoni. Obok zwisał drugi woreczek wypełniony szkarłatną cieczą. Łatwo się domyślić, ze była to krew. Ta natomiast była wpięta w szyję, skąd najszybciej trafiała do serca i szybciej się rozprzestrzeniała w krwioobiegu. Po drugiej stronie łóżka znajdował się sprzęt kontrolujący jej parametry życiowe. Jej rany były pokryte świeżymi opatrunkami. 

- Znamy się na prawdę długo, więc będę z tobą całkowicie szczery. - głos doktora wyrwał ją z zamyślenia - Zwykła osoba w jej stanie dawno by już nie żyła. Ma niewielkie szanse na wybudzenie się. - 

- Jak to? Co jej jest? - wzrok dziewczyny niebezpiecznie się wyostrzył.

- Po pierwsze, ma cholernie duży niedobór krwi, jej narządy ledwo wyrabiają. Po drugie, jest niedożywiona oraz odwodniona. A to nie wszystko. W jej ciele znajdowała się tona różnych toksyn zaburzających poprawne funkcjonowanie jej ciała. - westchnął ciężko podchodząc do biurka na którym znajdował się sprzęt laboratoryjny. - Udało mi się wypłukać większość z nich, pozostałości powinny się same zneutralizować. Zrobiłem co w mojej mocy aby utrzymać ją przy życiu. - sprzęt zmalał do rozmiarów kieszonkowych po dotknięciu ich przez doktora, który zaczął się pakować. 

- Rozumiem... - Ashley nie odrywała wzroku od przyjaciółki.

- Zostawiłem ci zapas kroplówki i krwi. - wskazał na stojącą w kącie małą lodówkę - Jeśli się obudzi to podaj jej te tabletki, wspomogą proces leczenia. - podał jej małe, plastikowe, pudełko - Prawdopodobieństwo, że się obudzi jest niskie, ale dopóki oddycha zawsze jest szansa. - poklepał kobietę po ramieniu i opuścił pomieszczenie. 

Ashley jeszcze przez parę minut stała w miejscu, dokładnie analizując każde słowo, które właśnie usłyszała. Gdy nogi zaczęły jej drętwieć od długiego stania w miejscu powoli podeszła do łóżka. Tabletki odłożyła na szafkę nocną. Z poważnym wyrazem twarzy obserwowała spokojną twarz Shiry.

- Oi... Ty wiesz, że nie ważne co zrobisz, masz przejebane? - zaczęła po chwili - Jeśli umrzesz to przyjdę do zaświatów zajebać cię jeszcze raz, a jak się obudzisz to masz ostry wpierdol. - wyraz jej twarzy się nie zmieniał. - Mówię coś do ciebie. Wypadałoby abyś chociaż na mnie spojrzała. - pochyliła się nad nieprzytomną i złapała ją za ramiona - Obudź się ty sknero cholerna! Nie pozwalam ci zastawiać mnie tu samej! - zaczęła potrząsać jej nieprzytomnym ciałem - Nie wolno ci odejść! Obiecywałaś mi, kurwa!!!! Obiecywałaś... - jej głos, zwykle mocny i zdecydowany, teraz był przepełniony goryczą i żalem, mimo to ciało nastolatki pozostało w bezruchu. 

- Jeśli złamiesz tą obietnicę, to nigdy ci nie wybaczę. - powiedziała twardo, odzyskując panowanie nad sobą. Powoli odsunęła się od mebla, po czym zdecydowanym krokiem opuściła pomieszczenie. 

 Zeszła po schodach i skierował się do wyjścia z domu. Dostrzeżona przez uczniów, siedzących w salonie, od razu została zasypana pytaniami oraz żądaniem wyjaśnień. Ona jednak zignorowała wszystko, zabrała kurtkę oraz klucze do samochodu i trzasnęła za sobą drzwiami. Chłopcy, zszokowani jej zachowaniem, spojrzeli na siebie nawzajem, pozostawieni w jednej wielkiej niewiadomej. Oboje skierowali się do pokoju Shiry, w celu wyjaśnienia sytuacji, która właśnie zaszła. 
 Niedługo później wszystko zrozumieli. Nie było trudno się domyślić powodu zachowania Ashley widząc stan Shiry. Todoroki poklepał przyjacielsko Bakugou po ramieniu, starając się dodać mu otuchy. 
  Następne dwa tygodnie przeminęły w absolutnej ciszy. Ashley jak wyszła, tak do tej pory nie wróciła. Nikt nie wie gdzie się mogła podziać. Todoroki większość czasu przesiadywał w swoim pokoju nadrabiając materiał szkolny, natomiast pełną opiekę nad Shirą przejął Katsuki. Szybko rozeznał się w sytuacji. Gdy pierwszy worek kroplówki się skończył poszperał trochę i pokombinował, ale finalnie udało mu się go wymienić. Mężczyzna czuwał przy niej prawie 24/7, stale kontrolując jej stan. Pozornie się poprawiał. Skóra dziewczyny nabrała trochę kolorów, a ciśnienie krwi unormowało się. To przyniosło chłopakowi nadzieję.
  Dla czerwonookiego zajmowanie się nieprzytomną stało się codziennością. Zmienić kroplówkę, poprawić pościel, uczesać włosy, przemyć. Tak samo jak przez ostanie 14 dni, przyniósł miskę z letnią wodą i zanurzył w niej ręcznik, po czym zaczął delikatnie przemywać skórę Shiry. Jego ruchy były płynne, zdecydowane, już wypracowane. 

- Jeszcze raz dotkniesz mnie tą zimną szmatą, to wepchnę ci ją w gardło. - odezwała się dziewczyna zachrypniętym głosem, gdy chłopak przepłukiwał ręcznik. Słysząc ją, Katsuki zastygł w miejscu z szoku. Powoli zwrócił swój wzrok ku niej i dostrzegł otwarte oczy, patrzące w niego gniewnie. 

- Żyjesz...? - wydusił z siebie po chwili ciszy. 

- Jakoś... - podniosłą rękę i zdjęła z twarzy maskę tlenową. Usiłowała się podnieść cała, co jej marnie poszło, więc bez pomocy Bakugou się nie obeszło. - Ile spałam? - od razu zabrała się do odpinania od siebie sprzętu medycznego.

- Dwa tygodnie... - przez chwilę chłopak obserwował ją bezczynnie, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego co się tak właściwie dzieje. - Co ty myślisz, że robisz?! - w ostatniej chwili powstrzymał ją od wyjęcia kroplówki. 

- Pozbywam się dyskomfortu. - stwierdziła - To nie pierwszy raz, przyzwyczaiłam się do budzenia się ze śpiączki. Jak tylko minie odrętwienie to będę jak nowo narodzona. - zdjęła jego rękę ze swojej i kontynuowała swoje działania.

- Masz ty chociaż pojęcie w jakim stanie byłaś? - w chłopaku zaczęło się budować uczucie złości.

- Potrafię sobie wyobrazić, ale żyję więc nie ma o czym mówić. - dziewczyna dalej nieświadomie odpinała od siebie sprzęt. 

- Do cholery, Shira! Prawie tam zginęłaś!! A ja nic nie mogłem z tym zrobić!! Zniknęłaś bez śladu, a kiedy w końcu cię znalazłem byłaś ledwo żywa. Potem cała ta walka... Nawet-  - w tym momencie czarnowłosą zamurowało.

- Chwila... - przerwała mu- Jaką walkę? - spojrzała zagubiona na blondyna. 

- Zaraz.. ty nie pamiętasz? Nic? - na jego twarzy pojawiło się zmartwienie.

- Nie... - patrzyła mu prosto w oczy - Ostatnie co pamiętam laboratorium Chisakiego. Potem nic. Kto walczył? Z kim? - obudziła się w niej ciekawość.

- Ty. Z jakimś gościem w zielonej kurtce. Na prawdę nic sobie nie przypominasz? - 

- Kurwa... - złapała się za głowę - Opowiedz mi. Wszystko. - spojrzała na niego z powagą w oczach. Nastolatek dokładnie jej wszystko objaśnił ze szczegółami. Z każdą kolejną chwilą, Shira coraz bardziej wiedziała, że ma przejebane. 

- Zawołaj Ashley, muszę z nią porozmawiać. - zażądała, gdy chłopak skończył.

- Nie ma jej aktualnie w domu. Wyszła zaraz po tym jak cię poskładali do kupy. Wciąż nie wróciła. - 

- Ugh, wiem gdzie jest. Pomóż mi wstać. - 

- Nie ma takiej opcji. Masz leżeć. Dopóki nie będziesz w stanie sama ustać na nogach, nigdzie nie idziesz. - oznajmił twardo.

- Czy to rozkaz? - zapytała spod przymrużonych brwi. 

- Dokładnie. Tak więc wracaj pod kołdrę. - tak samo jak wcześniej pomógł jej się podnieść, tak teraz, mimo protestów, pomógł jej z powrotem się położyć. 

- Nienawidzę cię - powiedziała jadowitym głosem.

- Ja ciebie też. - pokazał jej język - Idę skołować ci jakieś żarcie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #coś