Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~15~

   Gdy się obudziłam słońce świeciło już wysoko na niebie. Spojrzałam na zegarek stojący na komodzie. 14.52. Super. Trochę mi się pospało. Leniwie podniosłam się z łóżka i poszłam do łazienki się ogarnąć. Bar i tak otwierają dopiero około 20. Po skończonych czynnościach popołudniowych opuściłam pokój i skierowałam się do hotelowej restauracji. Zamówiłam jakiś lekki posiłek, który spokojnie zjadłam. Następnie wróciłam do pokoju i rozłożyłam w fotelu, włączając telewizor. Nigdzie nie leciało nic ciekawego. Spojrzałam na ramię, na którym wciąż napisany był numer. Znudzona podeszłam do telefonu stacjonarnego i wpisałam cyfry.

- Halo? - zapytał głos pod drugiej stronie słuchawki.
- Melduję się, pułkowniku. - zaczęłam podśmiechując.
- No nareszcie. Długo kazałaś na siebie czekać. - 
- Już nie narzekaj, mogłam zadzwonić wieczorem. - prychnął.
- I jak? Udało ci się załatwić coś z tą znajomą? - zapytał po chwili.
- Jeszcze nie, wieczorem się do niej wybieram. - odpowiedziałam kładąc się na łóżku.
- Dopiero?! Ehh nie ważne.. - nawet nie widząc jego twarzy widziałam jak łapie się na mostek nosa. 
- Opowiadaj jak powrót do szkoły. - zaczęłam, trochę obawiając się odpowiedzi, ale chciałam się upewnić, że mała wycieczka moich rówieśników nie wpakowała ich w kłopoty.
- Nie za ciekawie. - skrzywiłam się słysząc ton jego głosu - Miałem pogadankę z Aizawą. Dwukolorowy zresztą też. - westchnął.
- Bardzo źle? - dopytałam.
- Dostaliśmy miesięczną kozę za nieusprawiedliwione nieobecności, ale nic więcej. Pytał o ciebie.  - 
- Powiedzieliście mu? - 
- Nie - odetchnęłam z ulgą - Ale powiedział nam, że masz przesrane. - zaczął.
- Chcą mnie zamknąć? - zapytałam.
- I tu wchodzą dobre wieści. - usłyszałam rozbawienie w jego głosie.
- Wykiwałeś mnie, prawda? - powiedziałam, domyślając się odpowiedzi.
- Nie - odpowiedział udając oburzonego - No, może trochę. Wcale nie jest aż tak źle. - a to niby dlaczego?
- Jak to nie? Co on wam powiedział? - zaskoczona podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Niewiele mogą ci zarzucić. Teoretycznie nie popełniłaś żadnego przestępstwa. Jedyne co to mogą cię ukarać za ucieczkę. Plus nadzór zostaje bo jesteś nieletnia, ale nic poza tym. - szok. Po prostu szok.
- Także tak, masz przesrane. Bo jak się zjawisz to ci Aizawa złoi dupę za ucieczkę. Ale nie szukają cię. Przynajmniej nie w złym tego słowa znaczeniu. Oczywiście, jak cię zobaczą to zatrzymają cię na przesłuchanie i takie tam, ale nic poza tym - dodał. 
- Mogę wrócić do szkoły...? - zapytałam niedowierzając.
- Tak. Możesz kontynuować edukację. Jednak nie zasłużyłaś na wczorajszego burgera. - teraz to ja się oburzyłam.
- Masz szczęście, że jesteś po drugiej stronie bo dostałbyś cios pod żebra. - usłyszałam jak głośno się śmieje. 
- To co? Wracasz? - uśmiech znikł z mojej twarzy, gdy o tym pomyślałam.
- Nie... - odpowiedziałam po chwili.
- Jak to nie? - wydawał się zaskoczony moją odpowiedzią - Przecież przed chwilą ci powiedziałem, że nikt cię nigdzie nie zamknie. Nie jesteś uważana za przestępcę. - 
- Jest pewna sprawa, którą muszę się zająć. Nie na rękę mi nauczyciele parzący mi cały czas przez ramię. - wyjaśniłam spokojnie - Nie mogę tak po prostu tego zostawić. Jest poważna. - dodałam.
- Rozumiem. - powiedział zawiedziony. W jego głosie dało się usłyszeć nutę smutku - Ale jak już ją załatwisz to wracasz? -dodał o chwili z nadzieją.
- Tak. - odpowiedziałam bez wahania - Wtedy wrócę.
- Co to tak właściwie za sprawa? - zaciekawił się.
- Sądzę, że im mniej wiesz tym lepiej. Dam znać, jak będę potrzebować pomocy. - zapewniłam go.
- Obiecujesz? - 
- Obiecuję. - spojrzałam na zegarek - Będę już kończyć. Odezwę się jutro.
- A spróbuj nie. - zaśmiałam się i odłożyłam słuchawkę. 

  Cóż, cała ta sprawa oszczędza mi zachodu z zakładaniem peruki co dzień. Przynajmniej tyle dobrego. Wstałam i podeszłam do swojej torby. Wygrzebałam niewielki plik pieniędzy, po cym opuściłam pomieszczenie, uprzednio zamykając drzwi na klucz. Udałam się do niewielkiego sklepu z elektroniką, gdzie dostałam laptopa, smartfon oraz wykupiłam miesięczny abonament. 
  Zadowolona z łowów wróciłam do swojego tymczasowego miejsca zamieszkania i odłożyłam rzeczy. Telefon uruchomiłam i zapisałam wszystkie numery, które pamiętałam. Napisałam do Katsuki'ego, aby powiadomić go o nowym numerze, po czym ponownie opuściłam pokój. 

  Tym razem swoje kroki skierowałam do, tak dobrze mi znanego baru. Stanęłam przed podświetlanym szyldem i zaśmiałam się w duchu. Po raz pierwszy jestem tu jako klientka. Ochroniarze bez problemu wpuścili mnie do środka, rozpoznając mnie. Chociaż trzeba przyznać, kolejka ludzi trochę się wkurwiła, gdy zobaczyli mnie, po prostu podchodzącą do goryli, zapodającą ładny uśmiech i wchodzącą do środka. Wchodząc przez drzwi słyszałam jak zaczynają się awanturować. Szybko więc usunęłam się z pola widzenia i podeszłam do baru. Usiadłam na jednym z niewielu wolnych stołków i przywołałam do siebie barmana. 

- Cześć Kuro, zawołałbyś mi Natsumiko? - mężczyzna tylko kiwnął głową na potwierdzenie, po czym zniknął na zapleczu. Po chwili z pomieszczenia wyłoniła się, znana mi kobieta. 
- Dawno cię tu nie widziałam. - podeszła do mnie i nalała nam po whisky - Chodźmy do bardziej prywatnego miejsca. - gestem dłoni kazała abym podążyła za nią, więc przeskoczyłam bar i weszłam razem z nią na zaplecze. Zdążyłam jeszcze dojrzeć, jak ludzie siedzący przy barze patrzeli na mnie zaskoczeni. 
- Co cię sprowadza? - usiadła na obitej czarną skórą kanapie - Nie zakładam, że chcesz wrócić do pracy. W mailu jasno się wyraziłaś, że to już za tobą. - upiła łyk trunku.
- Prawda, przyszłam w sprawie o wiele bardziej poważnej. - usiadłam na przeciwko, a kobieta pochyliła się zaintrygowana.
- Powiedz mi wszystko co wiesz o człowieku nazwanego imieniem Chisaki Kai. - powiedziałam patrząc jej prosto w oczy. Chwilowy szok pojawił się na jej twarzy. 
- Dlaczego chcesz o nim wiedzieć? - skierowała swój wzrok na brązowy płyn w szklance, delikatnie go mieszając. 
- Powiedzmy, że muszę wyrównać stare rachunki. - oparłam się wygodnie.
- Brzmisz jakbyś go znała. - tym razem to ona posłała mi poważne spojrzenie. Nie ugięłam się, tylko napiłam napoju, charakterystycznie się krzywiąc. 
- Ehh - westchnęła zrezygnowana - Co będę z tego miała? Wiesz, że takie informacje nie chodzą za darmo. - przewidując, że o to zapyta wyciągnęłam z kurtki kopertę, którą rzuciłam w jej stronę. Powoli odstawiła szklankę i wzięła w dłonie papierową sklejkę. Zajrzała do środka i uśmiechnęła się pod nosem.
- Ile chcesz wiedzieć? - ton jej głosu drastycznie się zmienił. Brzmiała teraz tysiąc razy przyjaźniej.
- Wszystko. - odpowiedziałam bezemocjonalnie. 
- Gość jest szefem yakuzy. Osiem śmiertelnych przykazań, czy jakoś tak. - zmrużyłam oczy.
- Osiem Wskazań Śmierci? - dopytałam.
- Tak, dokładnie.  - westchnęłam ciężko, kojarząc mafię -Gość głównie zajmuje się handlem na czarnym rynku. Jak tu był to szukał sponsora. Prawdopodobnie rozpoczyna jakieś nowe przedsięwzięcie. - schowała kopertę do kieszeni.
- Jaką ma zdolność? Gdzie się mieści jego baza? - dopytałam.
- Spokojnie, wszystko po kolei. - uśmiechnęła się do mnie. 
- Nie wiem jaką ma zdolność. To bardzo skryty człowiek, zdecydowanie ma coś z głową. Główny budynek mafii znajduje się w zachodniej części miasta. Na przeciwko kawiarni, Caffe'we. - dokończyła, a ja zaczęłam się zbierać.
- Nie lekceważ tego człowieka. - zatrzymała mnie, a ja spojrzałam na nią pytająco - Niewielu co weszło z nim w zatarg przeżyło. Dobrze ci radzę odpuść sobie. - jednym haustem dopiłam płyn w szkle.
- Zadarł z niewłaściwą osobą. Może nie wyglądam, ale też mam swoje za uszami. - uśmiechnęłam się przebiegle. 
- Jak zwykle uparta. - 
- Znasz mnie, tak łatwo się nie poddaje. - tym akcentem opuściłam pomieszczenie, a następnie budynek. 

   Następnego dnia wybrałam się do wymienionej przez kobietę kawiarni. Nie powiem całkiem przytulna. Zamówiłam latte i siadłam z laptopem przy oknie, z którego miałam idealny widok na budynek po drugiej stronie ulicy. Posiadłość była ogromna. Urządzona w tradycyjnym, japońskim stylu. Ogrodzona była wysokim murem z metalową bramą. Nikt nie stał na straży. Oczywiście, że nie. Nie mogli się wyróżniać. 
   Cały dzień przesiedziałam w mini restauracji, udając, że pracuję na komputerze, a tak naprawdę obserwowałam posiadłość. Kto i kiedy wchodzi lub wychodzi. Ile otwiera i zamyka się brama, jakie są zabezpieczenia. Rozłożenie kamer i gdzie znajduje się ich martwy punkt.  Wszystko co tylko się dało zapisywałam. 
   Wieczorem, gdy dopiero zaczynało się ściemniać, dostrzegłam jak mój cel opuszcza swoje miejsce zamieszkania. Ubrany w zwykłe czarne dżinsy, kurtkę z fioletowym futrem przy kapturze oraz w masce podobnej do tych, którą nosili lekarze za czasów plagi. Tylko, że jego maska obejmowała tylko dolną część twarzy. 
   Zanim zdążył mnie dojrzeć, ukryłam się za ścianą przy oknie. Odczekałam kilkanaście sekund i delikatnie się wychyliłam. Ujrzałam ja wsiada do czarnej limuzyny i odjeżdża w stronę centrum. Gdy samochodu nie było już na horyzoncie, zebrałam swoje rzeczy i wróciłam do siebie. 

  Będąc już w pokoju zadzwoniłam do Bakugou. Pogadaliśmy chwilę, powiadomił mnie, że w szkole nic się nie dzieje. Wszystko wygląda jakby wróciło do swojej codzienności. Poza jednym. Dalej jestem na liście obecności. I mam coraz więcej krzyżyków. Do diabła z frekwencją. Jeszcze mnie wyrzucą przez za niską średnią, aniżeli przez mój status. To by było zabawne. Ashley by się śmiała. 
   Ja również powiadomiłam go, że poczyniłam postępy w swojej sprawie. Przynajmniej mam zarys zaistniałej sytuacji. Ale jeszcze daleko do końca. Po wymienieniu się odczuciami z odbytego dnia, powiedzieliśmy dobie dobranoc i zakończyliśmy połączenie. 

  Przez parę kolejnych dni nie robiłam nic poza obserwowaniem budynku należącego do Yakuzy. Potrzebowałam nauczyć się wszystkich czynności jakie można zaobserwować z zewnątrz. Znaleźć okno, martwy punkt, dzięki któremu uda mi się dostać do środka. 
   Zaobserwowałam, że Chisaki codziennie o tej samej godzinie opuszcza posiadłość. Za każdym razem ubrany tak samo, wchodzi za każdym razem do tego samego samochodu i za każdym razem wraca dopiero o poranku. Jeśli chcę z nim porozmawiać osobiście, to albo atakuję w dzień, albo zatrzymam go w drodze, dokądkolwiek jedzie. Druga opcja jest zbyt ryzykowna dla otoczenia. Nie chce mi się narażać cywili, tylko mi to narobi niepotrzebnych kłopotów. Ale zaatakowanie w posiadłości też jest niebezpieczne. Wejdę na całkowicie obcy teren, nie znając ich liczebności, zaopatrzenia, czy chociażby układu pomieszczeń. 
   Postanowione, jutro w nocy robię zwiad. Nie będzie szefa, mniejsze ryzyko. Tylko się rozejrzę. Także następnego dnia postanowiłam wypoczywać. Jeśli chcę się tam wkraść, to lepiej będąc pełna energii.

   Pod wieczór zebrałam najpotrzebniejsze rzeczy i opuściłam hotel. Jak dobrze, że jest tani. Inaczej nie mogłabym zostać w nim tak długo. Busem dotarłam do odpowiedniej dzielnicy i zaczęłam się przechadzać chodnikiem. Zobaczyłam, jak Chisaki ponownie odjeżdża, na co szybko schowałam się za drzewem. Upewniając się, że samochód zniknął z mojego pola widzenia rozejrzałam się po okolicy. Nie dopatrując się żadnych gapiów, sprawnie i bez większych problemów przeleciałam nad murem i zatrzymałam się przy ścianie samego budynku, szybko przelatując również ponad ogrodem. 
   Poszłam na taras i spróbowałam delikatnie uchylić rozsuwane drzwi. Bingo. Przez szparę zajrzałam do środka. W środku nikogo nie było. Pokój wyglądał, jakby był to zwykły salon. Po cichu, wślizgnęłam się do środka i rozejrzałam. Brak kamer, w pobliżu nikogo nie słychać, zbyt spokojnie. Przeszłam do następnego pomieszczenia. Podobna sytuacja jak w poprzednim, tyko że to był korytarz. 
    Wyciągnęłam z plecaka notes i zapisałam wszystko co do tej pory zobaczyłam i co uznałam za istotne. Następnie przeszłam do pierwszego pokoju po lewej. Zwykły pokój gościnny, pusty. Czy oni na prawdę zostawiają dom bez opieki na noc? Opuściłam pomieszczenie i skierowałam się do kolejnego. Tym razem nie było puste .Nie wiem czy mam się z tego powodu cieszyć czy przeklinać wszechświat. Zatrzymałam się przed drzwiami i zajrzałam przez szparę. . Dwóch mężczyzn siedziało w kimonach przy herbacie i luźno rozmawiając. Nie zauważyli mnie, więc nie przeszkadzając przeszłam obok, do kolejnego pokoju. 
    Większość z nich była pusta. W nielicznych znajdowało się po parę osób, ale za każdym razem udawało mi się bezszelestnie przejść obok. Na pierwszy rzut oka całkiem zwykła posiadłość. A jednak  nie. W jednym z ostatnich pomieszczeń dostrzegłam drzwi, strzeżone przez jednego uzbrojonego mężczyznę. Nie chcąc się narażać na zdemaskowanie, opuściłam budynek i podeszłam do odpowiedniego pokoju od zewnątrz. Nie było okien, ani drzwi, ale rozmiar pomieszczenia był dość mały. Albo trzymają tam coś na prawdę ważnego, albo znajduje się tam jakieś kolejne przejście.

   Nie zamierzałam ryzykować sprawdzania, więc wycofałam się i wróciłam do domu. I tak zdobyłam wystarczająco dużo informacji. To nie jest moja pierwsza taka akcja, poradzę sobie. Będąc u siebie sprawdziłam swoje zaopatrzenie i zapasy. Mam dwa magazynki do ghosta, a medykamentów, na wszelki wypadek, mam wystarczająco.  Postanowiłam, że za dwa dni się skonfrontuję z Chisakim. I tym razem to zakończę. Nikt nie będzie bezkarnie atakował mojej rodziny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #coś