Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 51.

Pochyłą czcionką to mówienie w umyśle.

_______________

   Harry obudził się na czymś bardzo miękkim, z trudem otworzył oczy. Nie mógł sobie przypomnieć co się wydarzyło. Wokół niego panowała nieprzyjemna cisza, która drażniła go i sprawiała, że wspomnienia zaczęły szybko do niego wracać. Poderwał się do siadu od razu tego żałując, ponieważ zakręciło mu się mocno w głowie i opadł z powrotem na łóżko. Jęknął cicho z przerażeniem zauważając, że nie słyszy samego siebie. To miała być jego kara? Ogłuchnięcie? Ze wszystkich rzeczy, które mogły się stać... Ukrył twarz w dłoniach próbując wyrównać oddech. Gdy poczuł dłoń na ramieniu podskoczył i spojrzał na osobę w przerażeniu. Westchnął, gdy zobaczył znajome czerwone oczy ( prawie napisałam zielone z jakiegoś powodu... dop.auto )

- Nadal nie słyszysz? - W jego głowie rozbrzmiał głos Czarnego Pana.

Gryfon jedynie pokiwał głową i potarł palcami skronie w wyrazie zmęczenia.

- Co się stało? - Zapytał po chwili ciszy na głos.

- Dumbeldore nie żyje, wygraliśmy. Kiedy byłeś nieprzytomny wysłałem Śmierciożerców, aby złapali resztę ludzi starca, którzy uciekli. - Wytłumaczył starszy, używając połączenia między ich umysłami.

- To koniec... Wreszcie! - Harry krzyknął powodując cichy śmiech u Voldemorta. - To było warte nawet tajemniczego ogłuchnięcia!

- Może uda nam przywrócić ci słuch, będziemy musieli wezwać uzdrowiciela.

- Yhm... Ale teraz chce wakacje. Należą mi się, tobie też. - Stwierdził chłopak nagle uwieszając się na szyi mężczyzny i ciągnąc go na łóżko.

Tom opadł na nie ze zdziwieniem na twarzy, lecz po chwili na jego twarzy pojawił się drapieżny uśmiech.

- Igrasz z ogniem, kochanie... - Jednym ruchem ręki pozbył się ubrań młodszego używając zaklęcia niewerbalnego. Harry nie chciał poddać się tak łatwo i wyplątał się z mocnego uścisku, a potem usiadł na zaskoczonego Czarnego Pana, który leżał teraz na brzuchu.

- Nie ładnie. - Wymruczał mu w głowie i odwrócił się przodem do nastolatka, który pod nagłym ruchem stracił swoją pewność siebie i lekko zachwiał się na biodrach mężczyzny.

Voldemort miał paskudny uśmiech na ustach, który sprawił, że Gryfon spłonął nagłym rumieńcem.

- Zabrakło ci odwagi, kotku? - Głos Marvolo ociekał ironią, co sprawiło, że Potter otworzył usta i patrzył na starszego pod sobą z czymś w rodzaju zastanowienia.

   Nagle Harry zmrużył oczy i wbił się w usta kochanka chcąc go uciszyć. Oczywiście nie zabrakło walki o dominacje, którą Wybraniec przegrał. Nawet nie zdążył pomyśleć, leżał znowu pod Voldemortem, który wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie. Gdy poczuł jak palce mężczyzny otarły się o jego wejście syknął cicho i wyszarpnął się znowu z uścisku, domagając się więcej.

Riddle nie przejmował się nawet delikatnością i wsunął dwa palce w otwór chłopaka, na co ten zareagował głośnym jękiem.

- Będziesz się tak bawił? - Warknął rozdrażniony patrząc w czerwone oczy, które pełen były rozbawienia.

- Nie musimy się śpieszyć...

- Ale ja chce!

   Marvolo przez chwilę mu się przyglądał, a później nagle wysunął z niego place i wsunął coś innego, większego. Plecy Pottera wygięły się w łuk, a z ust wydobył się cichy jęk zaskoczenia, bólu i rozkoszy jednocześnie. Tom przybliżył się do głowy młodszego i pocałował go namiętnie w usta spijając kolejne jęki, kiedy zaczął się powoli poruszać w przód i w tył. Nie trwało długo i sam stracił kontrolę, a ich stosunek stał się gwałtowny i mocny.

   Harry krzyknął, kiedy ciepła ciecz ( Nawet sprawdziłam czy sperma jest ciepła przy wytrysku! Jest ale tylko na chwilę...Ale sprawdziłam to w internecie!!! Bez skojarzeń i nieprzyzwoitych myśli!... dop.auto ) rozlała się w jego wnętrzu. Po chwili sam doszedł, oddychając szybko. Był zmęczony, ale nie żałował. Tom opadł koło niego i przyciągnął go do słodkiego i krótkiego pocałunku.

- Będziesz w bólu... Wiesz? - Mruknął mężczyzna w jego włosy.

Wybraniec jedynie pokiwał głową i zamknął oczy, aby po chwili odpłynąć w spokojny sen.

*********************

   Harry zjadł szybkie śniadanie i przygotował się na spotkanie z uzdrowicielem, którego zatrudnił Tom. Siedział na fotelu w salonie. Na szczęście nie musiał czekać długo, bo po chwili do pomieszczenia wszedł Marvolo ze starym uzdrowicielem.

- Tak więc co się dokładnie stało. - Riddle wytłumaczył wszystko mężczyźnie, przy okazji dostając zdenerwowane i oskarżycielskie spojrzenia od strony Gryfona.

- Hmm... - Mężczyzna podszedł do niego i dotknął miejsca, gdzie powinny znajdować się ludzkie uszy, mówił coś cały czas, przez co chłopak robił się coraz bardziej rozdrażniony, bo nie wiedział, o co chodzi. Zbadał jego kocie uszy, a potem rzucił na niego kilka zaklęć. Godzinę później uzdrowiciel wyszedł z pomieszczenia żegnając się z Czarnym Panem.

- I co? - Potter zażądał głośno wyjaśnień.

- Niestety szkody są nieodwracalne. - Westchnął Voldemort i spojrzał na chłopaka. - Zaklęcie połączone z uderzeniem, jakie przyjąłeś, przyniosło katastroficzne skutki.

- Chociaż Dumbledore, nie żyje.... - Stwierdził chłopak. - Tom, chciałbym pójść do Hogwartu. - Wiem od Belli, że są tam uczniowie i nauczyciele, którzy przeżyli, a dyrektorem jest Lucjusz.

- Dogadałeś się z Bellatrix? - Marvolo wyglądał na zaskoczonego. - Oczywiście idź się przygotować i zawiadom mnie, kiedy chcesz pojechać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro