Rozdział 43.
Harry zamknął oczy, a potem otworzył je zdecydowany. Przysiągł sobie, że pomści Remusa za wszelką cenę. Wstał z łóżka i poszedł po pergamin i pióro. Usiadł na ziemi i zaczął pisać.
Drogi Akki
Bardzo dużo się działo, przyznaję, że jestem zamęczony. Piszę, ponieważ potrzebuję pomocy. Mój... Ktoś ważny dla mnie zginął z ręki Severusa Snape'a, chce, abyście się zjawili w kwaterze w, której się znajduje. Dołączę dla was świstoklik do listu. Zbierz wszystkich w tym nowego prowadzącego. Chce rozpocząć polowanie, myślę, że inny będą zadowoleni.
Harry.
Chłopak zadowolony z listu wstał i wyszedł z pokoju. Zamiast szukać Voldemorta wysłał mu sygnał przez połączenie. W tym czasie usiadł w salonie na kanapie. Mimo zmęczenia i smutku, a wręcz rozpaczy, którą odczuwał, chciał jak najszybciej wysłać Łowców na polowanie. Podskoczył, gdy usłyszał zmartwiony głos za sobą.
- Jak się czujesz? – Tom stał oparty o framugę drzwi z lekko przekrzywioną głową.
- Zmęczony, mam do ciebie prośbę. – Odparł Gryfon, patrząc uważnie na swojego towarzysza.
Riddle podszedł do kanapy i usiadł cały czas utrzymując kontakt wzrokowy z nastolatkiem.
- Słucham.
- Czy mógłbyś zrobić dla mnie świstoklik, chce zwołać Łowców tutaj. – Wytłumaczył Harry i westchnął cicho.
Marvolo pokiwał głową i przywołał do siebie starą księgę, którą zaraz uczynił świstoklikiem. Czarny Pan czuł na sobie uważny wzrok chłopaka, gdy rzucał zaklęcie na przedmiot. Martwił się o niego, ale wiedział też, że nie zmusi go do snu ani bezczynności szczególnie teraz. Podał chłopcu księgę i złożył delikatny pocałunek na czole.
- Jeśli coś będziesz potrzebował jestem w Sali tronowej. – Wyszeptał cicho, po czym wstał i wyszedł z salonu.
Gryfon lekko się uśmiechnął i z listem i świstoklikiem poszedł po Hedwigę.
-----------
Czekał przed wejściem do dworu, chodząc w kółko. Po krótkiej rozmowie z Bellą, która na szczęście polubiła go, poszedł coś zjeść. Potem dotarł przed drzwi dworu. Zniecierpliwiony podskoczył, gdy usłyszał znajomy dźwięk aportowania. Na środku korytarza stała mała grupka osób.
- Harry! Jesteś cały?! – Wykrzyknęła Anna, podchodząc do niego.
- Tak, mi nic nie jest. – Odparł cicho, po czym lekko się uśmiechnął. – Wezwałem was tutaj, bo chce rozpocząć Łowy. Celem jest Mistrz Eliksirów Severus Snape. Macie go przyprowadzić tutaj, najlepiej jeszcze też kilku innych aurorów, a potem będziemy się bawić.
- Woach! Musiał naprawdę cię zdenerwować... – Mruknął Kin lekko przekrzywiając głowę.
- Złapać? A można ich trochę poturbować? – Zapytał niewinnie Albin.
- Ten Snape jest głównym celem. – Stwierdziła Sonia, marszcząc brwi.
- Nie obchodzi mnie co im zrobicie, ale Snape ma być żywy. – Harry obrócił się i skierował do Sali Tronowej.
-------
- To jak się dzielimy? – Zapytała Sonia, patrząc na każdego z osobna.
- Ja, Sonia i Claude. Pójdziemy na Pokątną, myślę, że ktoś tam może się znajdować. – Powiedział stanowczo Akki.
- Teleportuje nas, w takim razie. – Mruknął Claude.
- Ja i Albin. Będziemy pilnować w Hogwarcie. – Odezwała się Anna.
- Chyba spróbujemy...
- No to... ja i Lux ogarniemy tę kwaterę główną Zakonu Feniksa, o której wspominał kiedyś Harry. – Powiedział z szerokim uśmiechem Kin kołysząc się na piętach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro