Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Trzydziesty Piąty - Taniec z demonem

Dopiero chwilę później mężczyzna w końcu otworzył oczy spotykając się wzrokiem z Shen Yuanem. Serce zadrżało, podczas gdy nogą odszedł krok do tyłu robiąc między nimi przestrzeń.
Już nawet nie zamierzał pytać. Wyglądało na to, że nową rozrywką demona było pojawianie się znikąd i zakłócanie jego spokoju.

- Znowu ten demon, czego on chce? - Burknął duch studni w myślach.

- Nie bawisz się na przyjęciu? - Zapytał po krótkiej chwili milczenia.

- Czemu miałbym? To tylko bezsensowny bankiet na część połowicznego zwycięstwa - Zirytowany na swoje wspomnienia z bitwy mruknął - Z całą pewnością nie ma co świętować.

Usta demona lekko wygieły się w uśmiechu, jednak na tyle krótko by Byakko patrzący nieco wyżej nie zdążył podnieść wzroku.

- Też tak myślę - Po chwili przerwy kontynuował - Pamiętasz co ci mówiłem?

Bayakko popatrzył zaciekawiony na demona.
"Nie słuchaj go" - Cichy głos w jego głowie protestował, jednak ciekawość w tym wypadku była nieco większa.

- Obiecałem, że pokaże ci jaki naprawdę jest książę - Mruknął chłodno - Teraz jest najlepsza okazja, pod wpływem wina nikt nie jest w stanie kontrolować swojej prawdziwej natury, zwłaszcza jeśli czarki przelewają się z nadmiaru podczas łyku.

- Nie wyjdziemy do pałacu z cała pewnością nie wpuszczą ani ciebie ani mnie.

Demon ponownie się uśmiechnął,  tym razem nieco widoczniej i bardziej szyderczo wyciągając jednocześnie dłoń w stronę mężczyzny.

- Nie! Żadnych opentań i tym podobnych! - Zaprzeczył szybko odrzucając jego rękę, na co usłyszał jedynie niski śmiech - Co cię tak bawi?!

- Naprawdę myślisz, że demon może opętać? Nie jestem energią, mam ciało i nawet gdybym chiał niemoge go oddzielić od duszy.

Mężczyzna czekając na komentarz ducha studni na chwilę zamilkł. Nie musiał nawet długo czekać.
"To prawda, ale to nie znaczy, że od razu musisz mu się rzucać na rękę!" - Mruknął niechętnie.

Shen Yuan ponownie wyciągnął w jego stronę smukłą dłoń. Tym razem wyraz twarzy był nieco bardziej stonowany, nie wyglądał ani przyjaźnie ani wrogo. Zupełnie jakby obca osoba patrzyła się na ciebie, jednak wciąż nie miała wyrobionego zdania. Albo doskonale udawał albo naprawdę nie interesowało go czy końcem końców zdecyduje sie podchwycić jego rękę.

To była ciężka batalia ze swoimi własnymi myślami. Z jednej strony hipnotyzująca ciekawość z drugiej niepewność. Za dużo osób zszargało jego zaufanie, aby teraz tak łatwo dał się zmanipulować, jaką miał w końcu gwarancję, że demon w ogóle zamierza zrobić to co mówi?
Z całą pewnością nienawidził uczucia niepewności.

- Nie mamy całej nocy - Mruknął ponownie - Nic więcej nie zrobię.

Podstawiając wszystko na jedną kartę, nieco ostrożnie chwycił zimnej dłoni, która w tej samej chwili pociągnęła go w swoją stronę. Druga już zbliżała się w stronę jego twarzy, nie mając odwagi patrzeć zacisnął powieki by chwilę później poczuć ten sam chłodny i ostrożny dotyk na policzku. Przez delikatne łaskotanie otworzył oczy. Znajdowali się teraz wewnątrz pałacu.

"Ty serio jesteś beznadziejnie głupi" - Ognik westchnął bezsilnie.

Shen Yuan zabrał dłoń z policzka Shi Shuana, po czym jak gdyby nigdy nic odwrócił się i zaczął iść naprzód, a przynajmniej do momentu w którym nie spostrzegł, jak Byakko w bezruchu się na niego wpatruje dłonią lekko gładząc dotknięty policzek.
Nie mając wyboru, zawrócił po czym ciągnąc go za rękę, zaprowadził go wprost do miejsca z którego dobiegała muzyka. Ogromna sala ponownie stanęła otworem a głośny śmiech wcześniej tłumiony przez wiekowe drzwi w końcu wydostał się na zewnątrz. Wielu znamienitych gości spojrzało się w ich stronę, a Byakko czuł jak pot zalewa jego ciało. Czy naprawdę weszli tak oscentacyjnie w samym środku zabawy? Teraz napewno każdy ich rozpozna i...

Jednak nic takiego się nie stało, chwilę później goście wrócili do swoich spraw, nawet nie zwracając uwagi na wchodzących w głąb sali mężczyzn, którzy wciąż trzymali się za ręce.

- Hej, poczekaj - Mówił cicho by nikt poza demonem go nie usłyszał, jednak najwyraźniej albo był zbyt cicho, albo Yuan nie zamierzał odpowiedzieć, jedynie coraz mocniej ciągnąc go jeszcze dalej.
Zatrzymał się dopiero wtedy gdy muzyka zmieniła tempo. Wcześniej skoczna, tym razem przyjęła poważniejsze tony. Wyglądało na to, że wparowali na sam początek tańca towarzyskiego!

- Shen Yuan chodźmy bokiem, teraz będzie - Nie zdążył dokończyć  gdy demon znowu zbliżył sie niebezpiecznie blisko. Chwytając za jego drugą dłoń, ostrożnie przysunął się na tyle blisko by w pośpiechu wyszeptać mu jedynie:

- Zaufaj mi.

Naprawdę? Ze wszystkich możliwych słow to akurat to? Co on planował zrobić!?

- Nie rób nic głupiego - Shi Shuan szybko dodał, nim demon ponownie odchylił głowę.

- Nikt cię i tak nie rozpozna - Dodał, po czym niespodziewanie zaczął prowadzić go w tanecznym kroku przez dalszą część sali.

"No chyba sobie żartujecie" - Duch studni wyjąkał zażenowany.

Niewiele rozumiejąc z planów demona, jedynie dał się ponieść a teraz? Skończył tańcząc z nim prostego walca wiedeńskiego mimo, że sam ledwie pamiętał jego kroki!
Skupiając się na tym by nie upaść po pomyleniu nogi, nawet nie poczuł gdy ich ciała zbliżyły się do siebie. Dopiero ciepły oddech na karku rozbudził jego zmysły i rozlał czerwień na twarzy. Naprawdę to wszystko posuwało się za daleko!

- Spojrz za mnie - Mruknął ledwie słyszalnie, wciąż trzymając go w bliskim uścisku. Ich taniec z cała pewnością nie przypominał już walca!

Z szybko bijącym sercem w końcu podniósł wzrok i starając się bardziej wychylić zza ramienia mężczyzny w końcu dostrzegł znajomą sylwetkę ubraną w złote szaty. Wielki uśmiech rozlał się na jego twarzy, podczas gdy czarka z alkoholem była już niemal pusta, kilka butelkek walało się obok jego siedzenia.

- Alkoholizm jest najmniejszym jego problemem - Głos demona był tak cichy, że niemal mruczał mu wprost do ucha - przyjżyj się dokłanie.

Po kolejnym obrocie, Byakko ponownie spojrzał na księcia. Tym razem jego wzrok wyłapał więcej szczegółów. Siedzącą obok niego kobieta z całą pewnością nie była zadowolona. Jej czarne włosy upięte były w pięknego koka na czubku głowy.

- Ta kobieta to Yao Mei. Została wbrew woli oddana przez swoją rodzinę, jako jedna z konkubin księcia w wieku piętnastu lat.

Ta informacja nie wstrząsnęła jednak Byakko. Niejednorodnie czytał o takoch procederach w książkach. Ba! Były nawet przypadki młodszych kobiet.

- To chyba normalny proceder? - Dopytał cichutko. Chwilę później niski i mruczący śmiech dotarł do jego uszu.

- Jej rodzina oddała ją, dlatego że książę podczas jednej ze swoich biesiad posunął się za daleko z molestowaniem - Dodał po chwili. Mina Shi Shuana zżedła.

- Dziewczyn w haremie jest znacznie więcej, co nie znaczy jednak, że takie sytuację się nie powtarzają.

- Oszczędź szczegółów - Powiedział niepewnie. Jego serce dalej biło jak oszalałe.

- Dlaczego? To z całą pewnością szumowina jakich mało. Opowieści o jego niemoralnych czynach krążą w całym królestwie, zwłaszcza te w których dla własnej uciechy rozkazuje kobietom uprawiać seks z oficerami na jego oczach, po wszystkim się ich pozbywając, jak zwykłych zużytych zabawek. Czy naprawdę walczyć po stronie takiej osoby?

Byakko nie mając słow, nawet nie myślał odpowiadać. Jego wzork cały czas utkwiony był w niejszczęsnym księciu Ju, który jednak w niespodziewanym momencie, wstał udając się z Yao Mei samym brzegiem sali. Nie było żadnej siły która by zatrzymała go przed pomocą tej kobiecie. No może za wyjątkiem silnego uścisku demona na jego rękach.

Zamyślony i zły nie zauważył nawey jak jedna z jego nóg niespodziewanie zachaczyła o nogę jednego z gości. Tracąc równowagę, niespodziewanie poczuł dłoń która puszczając rękę podparła jego plecy przyciagając ich ciała jeszcze bliżej.
Kilka osób widzących to zamieszanie niespodziewanie zaczęło klaskać.

- Przepraszam! - Wyjąkał w stronę mężczyzny o którego nogę zawadził. Był to około dwudziesto paro letni rudowłosy chłopak, który wydawał się dziwnie znajomy...

- Nic się nie stało panienko - Odparł z przyjaznym uśmiechem. Zaraz zaraz czy to był Zhen Yu? Zaraz jaka panienko?!

Dopiero wtedy dostrzegł nieco perfidny uśmiech demona, który wyszczerzając jasnl białe kły wyszeptał wprost do jego ucha.

- Nałożyłem na nas małe zaklęcie zmieniające wygląd.

Z całą pewnością tłumaczyło to dlaczego nikt się nie dziwił tańcu dwóch mężczyzn!

Jednak wciąż, gdy Byakko z powrotem odwrócił wzork w stronę swojego shixiong'a, jego już tam nie było. Czyżby mu się zwyczajnie zdawało?

---

Dziękuję wam za cały pozytywny feedback mimo tych błędów qwq

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro