Rozdział Trzydziesty Drugi - Pycha - Słowa wypowiedziane w gniewie
Nie mogąc pozbyć się dziwnych uczuć, przez większość nocy towarzyszyła mu bezsenność. Nawet duch który już od dłuższego czasu na niego czekał, nawet nie próbował się odzywać, gdy po raz kolejny obracał się z jednego krańca materacu na drugi. Czując się wyeksploatowany, nie mógł nic zrobić poza rozmyślaniem, począwszy od pierwszych dni w świecie, na złych decyzjach i cierpieniu kończąc. We wszsytkich mangach isekai to wszystko było znacznie prostrze. Mając ogromną moc tylko kwestią czasi było gdy zwyczajny protagonista zostawał kimś wielkim, zazwyczaj otoczonym przez wianuszek pięknych dziewcząt. Czy był to jego pech, czy zwyczajna brutalna rzeczywistość? Nie było to istotne, efekt w gruncie rzeczy zostawał zawsze taki sam.
Sen zanurzył go dopiero kilka godzin później gdy w pół świadomy dostrzegł złotawe promoenie słońca powoli wydobywające się z okna. Kryształowy wazon na stoliku, jedynie przekierował je wprost do oczu Shi Shuana, zmuszając go do kolejnej zmiany pozycji.
Następnym razem gdy otworzył oczy, było już dość późno. Niestety brak normalnegp zegarka niesłychanie utrudniał mu określenie dokładniej pory. Było gdzieś około jedenastej? Przynajmniej tak mu się zdawało gdy wstał na nogi leniwie się przeciągając.
- Co cię w nocy dręczyło? - Błękitny ognik tuż obok zaiskrzył jaśniej - Zasnąłeś dopiero rano.
- Nic specjalnego. Po prostu dużo rozmyślałem o tym wszystkim, a poza tym jakoś nie czułem się zmęczony, może to przez pełnie?
Duch westchnął bezradnie, ewidentnie nie dowierząjąc kulejącej wymówce. Jednak wciąż co najważniejsze nie zamierzał drążyć tematu, za co Shi Shuan poczuł ogromną wdzięczność. Chociaż czy nie był on w stanie czytać jego myśli?
Po raz kolejny spojrzał w jego stronę. Ciężko było cokolwiek ustalić mając za wzór jedynie migączące języki ognia, jednak co innego mu pozostało? Nie czuł się na siłach by wytłumaczać całą historię z poprzedniego życia. Tamten rozdział już od dawna dla niego nie istniał, a przynajmniej starał się tak myśleć.
- Co się tak gapisz? - Nieco zirytowany podleciał do przodu - Wyjdź w końcu z tego pokoju. Nie masz pojęcia nawet jak mi się tu nudzi!
- Wybacz - Mruknął, po czym chwycił za grzebień. Dając sobie dodatkową chwilę, przeczesał odżywione kąpielą włosy i przebrał się we właściwą szatę. Nie tą samą do której przywykł. Tamta już od jakiegoś czasu błagała o pomstę do nieba. Nowa była znacznie prostrza, czystobiała z czymś na wzór szarego obi w pasie.
Dopiero po skończeniu wszystkiego wyszedł na zewnątrz. Na korytarzu jak nigdy wcześniej roiło się od służby, która biegając tam i z powrotem nosiła różne przedmioty, głównie świeczniki i naczynia.
- Niezły ruch - Skomentował Byakko bardziej sam do siebie.
- Ciekawe co się szykuję - Niebieski płomień zniknął w jego znamieniu.
- Czemu się chowasz? Przecież ludzie bez mocy duchowej cię nie widzią.
- W okolicy kręci się sporo kapłanów, nie ma co ryzykować dziwnych sytuacji. Wystarczy już że ten cały najwyższy kapłan wie - Burknął jakby zły, podczas gdy Shi Shuan powoli przechadzał się po pałacu.
- Wie? Co właściwie wtedy zrobiłeś? - Wyszeptał, mijając kolejną służbę.
- Wyjaśniłem naszą sytuację, nic specjalnego.
Mężczyzna westchnął. Czyli naprawdę nie będzie mu dane dokłanie dowiedzieć się co właściwie się stało? Kapłan z całą pewnością nie wyglądał jakby to było coś tak prozaicznego.
Nim się obejrzał przeszedł przez wielkie drzwi i natrafił na sporą halę, gdzie zmierzała większa część służby. Stoliki rozłożone rozłożone były po obu stronach, tak by każdy miał jedną matę do siedzenia. Na samym środku sali siedział książę, który jak zwykle wachlował się zdobionym wachlarzem, tym razem w kolorze wina. Dopiero po dłużej chwili zauważył obecność Byakko.
- Oh Byakko! - Zawołał dziwnie uradowany - Więc w końcu wstałeś?
Nieco zdziwiony spojrzał na niego niezrozumiale, po to by głos w głowie po raz kolejny się odezwał.
- Gdy spałeś do pokoju weszły dwie osoby ze służby, pewnie kazał im sprawdzić co robisz.
- Tak - Odparł neutralnie - Co takiego się tutaj dzieję?
- O tym właśnie planowałem ci powiedzieć! - Klasnął w dłonie, na co cała sala przerwała pracę, spoglądając w kierunku władcy, który jak gdyby nigdy nic kontynuował - Po tak pięknym zwycięstwie nad Hai Su, aż grzechem byłoby nie wyprawić równie hucznego przyjęcia prawda! Zgodzisz się ze mną prawda? Okazję do świętowania trzeba święcić, zwłaszcza gdy są tak zacne powody!
- Nie wyprawił książę czasem zabawy tuż po bitwie? Jaki jest więc sesns robienia tego ponownie?
Mężczyzna spojrzał na niego, po czym wrócił do wachlowania twarzy.
- I ty jesteś bogiem? Przecież czy nie sami bogowie świetują zacnie na panteonie ważne wydarzenia? Nie ma nic co zbliża do boskości jak naśladowanie takich zachowań! Wcześniejsza zabawa nie będzie nawet równa temu co będzie się działo dzisiejszej nocy!
Shi Shuan spojrzał po nim beznamiętnie, czując jak irytacja w nim narastająca powoli sięga limitu. Już ostatnia popijawa jego zdaniem była nie na miejscu, zwłaszcza gdy przypominał sobie o tych wszystkich nieszczęściach, widzianych zarówno w namiocie jak i na polu bitwy. Czy naprawdę jest co świętować przy tak wielkich stratach?
- Owszem i nie widzę nic właściwego w takim myśleniu - Rzucił sucho - To nie było chwalebne zwycięstwo, a jedynie zażegnanie narastającego problemu. By świętować musimy raz na zawsze pokonać wroga inaczej...
- Twoje gadanie mnie nudzi - Burknął, przerywając, po czym bezceremonialnie ziewnął - Jest co świętować. Zwłaszcza gdy mamy okazję dać ludowi możliwość do śmiechu, wszyscy w tej sali się ze mną zgodzą prawda?!
Nastała cisza, która jednak po krótkim spojrzeniu księcia zmieniła się w żywy chór. Czy naprawdę ktokolwiek mógłby traktować coś takiego jako wiarygodne?
- Beznadziejny przypadek - Rzucił duch studni, podczas gdy zadowolony z siebie książę Ju czekał na poklask. Nawet teraz jego szate zdobiły złote hafty w różnobarwne wzory. Począwszy od smoków i kwiatów, po gałęziach oliwnych kończąc. Z całą pewnością nie zdawał sobie sprawy z sytuacji wiszącej nad księstwem.
- Irytujące - Słowo samo wymsknęło się z jego ust, paraliżując na chwilę całą sale, łącznie z księciem którego wachlarz zatrzymał się w połowie ruchu.
- Twoje zachowanie jest Irytujące - Powiedział pewniej, idąc krok do przodu - Masz świadomość tego co w ogóle się wokół ciebie dzieje?
Książę zły niemal natychmiast wstał na równe nogi, niemal upuszczając wahlarz.
- Jak możesz się tak zwracać! - Zaczął, podnosząc głos - To ja jestem panem tego pałacu i należy mi się szacunek!
- Szacunek?! Jak śmiesz mówić o szacunku nie znając jego definicji! Szacunek należy oddać tym którzy walczyli za twój kraj podczas bitwy!
Służba niemal zamarła jakby żałując, że znaleźli się w samym centrum tej kłótni. Część nawet niepostrzeżenie próbowała się wymknąć z sali, podczas gdy książę robił się coraz bardziej wściekły i czerwony.
- Co ty takiego możesz wiedzieć! - Z jego ust sączył się jad, jakby czyniąc kazde słowo bardziej trującym i bolącym, mimo że Shi Shuan nawet tego nie odczuł. Dawniej słyszał dużo gorsze słowa.
- Wiem dużo więcej od ciebie. Kiedyś twój lud się od ciebie odwróci i-
- WYNOŚ SIĘ Z PAŁACU! - Wrzasnął na całe gardło - Straż, zabrać mi go z oczu!
Shi Shuan poczuł wielką satysfakcję.
- Nie ma potrzeby sam wyjdę - Mówiąc to odwrócił się i odszedł pewnym krokiem, tak by nawet strażnicy nie musieli go poganiać. Cała złość która kłębiła się tyle czasu i nie dawała mu spokoju dzisiejszego dnia znalazła ujście, pozwalając by mógł z podniesioną w górę głową spojrzeć na jaśne słońce. Gdzie teraz powinien się udać?
---
Dziękuję za te wszystkie komentarze i gwiazdki które zostawiacie!
To dzięki wam ta novelka nieustannie się rozwija
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro