Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Trzydziesty Czwarty - Dzielnica Czerwonych Latarnii

Nie mogąc uwierzyć własnym oczom przecierał niezrarnie powieki. Co to było za miejsce? Kilka wyzywająco ubranych kobiet uśmiechało się w ich stronę, kikieteryjnie odwracając głowy w bok.

- Mówiłem, ale nikt nie słuchał - Mruknął duch studni, zaplatając ręce na klatce piersiowej.

- Luoo! - Zawołał Zhen Yu, rozglądając się po miejscu. Kilka kobiet zachichotało pod nosem, by chwilę później z kątku wyszła niezbyt wydoka kobieta o jasnych zielonych oczach i długich blond włosach. Ubrana była nieco bardziej stonowanie, mimo wszystko zdawała się być dużo młodsza od pozostałych panien, które chwilę później otoczyły nowo przybyłych.

- Mówiłam abyś nie przychodził! - Zawołała wysokim głosem zawstydzona.

- Ale Luo, przyniosłem ci prezent - Mówił czule, ostrożnie wyciągając z torby znajomy flakonik. Wiado już było dlaczego kupił tak słodko pachnące perfumy. Mimo to jednak dziewczyna znacząco pokręciła głową zwiększając między nimi dystans.

- Mówiłam coś.

Wśród kobiet rozbrzmiały zawiedzione jęki. Prawdopodobnie Luo poczuła się jeszcze bardziej zażenowana, a tak przynajmniej myślał Shi Shuan gdy dziewczyna czym prędzej oddaliła się zostawiając mężczyznę z perfumami i bolącym sercem. Naprawdę przykry widok.

- Hej... Będzie dobrze - Dłoń Shi Shuana spoczęła na ramieniu mężczyzny - Jest wiele kobiet z pewnością następnym razem się uda.

Jednak wbrew oczekiwaniom Zhen po chwili się uśmiechnął jak gdyby nigdy nic, po czym ponownie schował flakonik do torby.

- Dalej jesteś głodny co? Cały dzień mi towarzyszyłeś tym razem to ja stawiam!

Uspokojony Byakko dużo spokojniejszy, że nie muszą tutaj zostawiać zaczął kierować się do wyjścia. W tej samej chwili jednak mężczyzna chwycił jego dłoń ciągnąc w głąb lokalu, gdzie silny zapach dymu i alkoholu robił się dużo wyraźniejszy.

- Wychodźmy z tej speluny - Burknął duch, najwyraźniej na granicy złości. Niecierpliwie rozglądał się dokoła próbując znaleźć najszybszą drogę wyjścia.

- Zobaczysz, jedzenie tutaj jest najlepsze - Zachęcał Zhen, siadając przy jednym ze stolików - To co zwykle!

Kobieta która była najwyraźniej przygotowana na taką odpowiedź nawet nie podeszła bliżej stolika, jedynie szybkim krokiem udając się do kuchni, skąd słychać było jedynie strzępki wymawianych słów. Nie minęła nawet chwila, gdy do siedzących mężczyzn dosiadły się również inne dziewczęta, tym razem trzymając w dłoniach butelkę z winem.

- Kim są twoi towarzysze? - Zaczęła rudowłosa z uśmiechem.

- Kolega i jego brat - Odparł niemal natychmiast podstawiając naczynie, które niemal natychmiast zapełniło się alkoholem - Hej Shidi, nie wstydź się.

Jednak głowa Shi Shuana nawet nie zamierzała podnieść wzroku z ziemi. Czuł się naprawdę nieswojo. Atmosfera dookoła była dziwna z całą pewnością nie przywykł nigdy do klubów nocnych w poprzednim życiu, a co dopiero do czegoś takiego... Nie miał nawet odpowiednich słów by to opisać. Klub ze striptizem? Nie, nie było niczego co przypominałoby mu rurę. Czy był to zwykła agencja towarzyska?
Jego policzki niemal natychmiast zapołonęły lekkim różem, co dość szybko zostało zauważone.

- Hejjj - Słodki głos nad uchem wybudził go z rozmyślań, przez co mimowolnie podniósł wzrok. Brunetka o ciemnych oczach delikatnie i czule pogładziła jego policzek - Nie bój się to nie jest złe miejsce.

Byakko bezsilnie spojrzał w stronę ducha, który jedynie odwrócił wzrok. Naprawdę nie zamierzał jakkolwiek mu pomóc?!

Jego twarz była już zupełnie czerwona, podczas gdy podano mu czarkę pełną przeźroczystego płynu.

- Najpij się z nami! - Powiedział radośnie Zhen Yu wychylając swoje naczynie - Twojemu bratu też nalać?

Nim Shi Shuan zdążył cokolwiek powiedzieć, ognik chwycił za leżącą na stole butelkę i bez większych ceregieli nalał sobie pokaźną ilość do naczynia ku zaskoczeniu wszystkich wokół. Niedługo po tym zdziwienie zamieniło się w śmiech, który roznosił się po sali. Czy naprawdę ten gość nie dostał chwilę temu kosza?

Nie mogąc znieść bezczynności, zaraz po przyniesieniu przez kelnerkę trzech pułmisków z makaronem, niemal natychmiast zaczął jeść swoją porcję. Starając się nie myśleć o dwóch kobietach siedzącących obok niego.

- Jesteś uroczy - Powiedziała czarnowłosa, ostrożnie nawijając na palec jeden z jasnych kosmyków Shi Shuana na palec - i masz taki niespotykany wygląd - Westchnęła głęboko - nie jesteś stąd?

- Ja...

Język w jego gardle z trudem dukał pierwsze słowo podowując jedynie cichutki chichot. Nie mogąc nic więcej na to poradzić schylił głowę.

- Napij się lepiej - Łagodny głos po raz kolejny dotarł do jego uszu, podczas gdy dłoń gładziła kark. Po jego ciele rozszedł się nieprzyjemny dreszcz.

- N-nie trzeba.

- Poczujesz się pewniej - Namawiała, pokazując dyskretnie na śmiejącego się do wina Zhen Yu, a potem na ducha, który wypijał już samotnie chyba trzecią butelkę!

Nieustające prośby urokliwej kobiety w końcu ugieły niezbyt pewnego Byakko, który ostrożnie sięgnął po czarkę. Nie było mu to w smak, jednak wciąż ostrożnie jak tylko mógł przystawił naczynie do ust upijając mniej niż połowę. Ten sam kwaśno gorzki smak ponownie zalał jego usta. Nieco bardziej rozbudzony nieprzyjemnym smakiem poczuł lekkie nudności.

- Wybaczcie - Rzucił szybko, wstając i idąc w stronę drzwi. Piwne oczy ducha odprowadzały go wzrokiem, jednak sam ognik nawet nie pofatygował się by wstać, wręcz przeciwnie. Nalał sobie kolejną porcję wina, nie przejmując się siedzącymi obok niego kobietami.

Byakko nie wiedząc gdzie dokładnie może być toaleta, zaczął błądzić po ciemno czerwonym korytarzu. Ledwie widoczne światło lampionów oświetlało jedynie małą część drogi, przez co kwestią czasu było nim w końcu niezdarny mężczyzna wpadł na drzwi znajdujące się na jego końcu. Delikatnie nacisnął klamkę, jednak nim zdążył szerzej otworzyć drzwi, poczuł jak jego twarz staje się jeszcze bardziej czerwona i zawstydzona. Czy naprawdę takie rzeczy muszą się jemu przydarzać?!
Czym prędzej zamykając drzwi próbował pozbyć się z pamięci haniebnego widoku jakiego doświadczył. Powinno się z całą pewnością zamykać drzwi na klucz jeśli robi się takie rzeczy w publicznych knajpach!

Stukot kroków wyrwał go z przerażenia. Jak się okazało "łaskawy" duch studni zdecydował się jednak sprawdzić co działo się z mężczyzną, jednak widząc jego mine niemal wybuchnął głośnym śmiechem.

- Idźmy stąd - Rzucił cicho, mając nadzieję, że jednak ognik to usłyszy. Prawdę mówiąc nie pomylił się.

- Teraz dopiero? - Burknął zły - Myśli się wcześniej. Chodź.

Ognik nie czekając na jego reakcję, złapał go za rękę i pociągnął w stronę wyjścia, nie pozwalając mu nawet pożegnać się z "wstawionym" Zhen Yu, którego otoczyły pozostawione przez ducha i Byakko dziewczyny.
Świeże powietrze zadziałało zabawiająco na zmęczone zmysły Shi Shuana. Nudności powoli zaczęły ustawać, podobnie jak paskudny posmak w ustach.

- Co się mówi jeśli ktoś ma rację a się go nie posłuchasz robiąc głupotę? - Zaczął ognik, mówiąc pobłażliwie cynicznym tonem.

- ... Nie traktuj mnie jak dziecko - Odparł po chwili.

- To się tak nie zachowuj. Naprawdę co ci strzeliło do głowy pójść za tym gościem, od razu było wiadomo jak to się skończy. Jeszcze tego w tym wszystkim brakowało abyś wpadł z jakąś dziwką.

Shi Shuan nic na to nie odpowiedział, czując narastające w nim poczucie winy. Ognik najwyraźniej to czując jedynie westchnął, po czym wrócił do swojej zwykłej postaci, niebieska poświata lekko jaśniała w coraz bardziej z każdą chwilą gasnącego za horyzontem słońca. Byli już poza stolicą, gdy niespodziewanie jasny płomień znowu zaczął:

- Chyba zużyłem za dużo energii - Mruknął, natychmiast wchodząc do ciała mężczyzny - Daj mi chwilę odpocząć.

Nie mogąc nic na to poradzić westchnął, wyglądało na to że po raz kolejny został sam ze sobą. Z różnymi myślamo, nawet nie zorientował się jak przekroczył bramę przed pałacem. Na zewnątrz panowała grobowa cisza. Nie było słychać nawet świerszczy. Dopiero po chwili jednak w końcu udało się usłyszeć stłumioną muzykę dobiegającą ze złotego pałacu.

- Więc jednak postanowił wyprawić te przyjęcie? - Westchnął ponownie, łapiąc się za skroń.

Chłodny powiew wiatru ostrożnie opatulił rozpaloną twarz, gdy czarnowłosy mężczyzna jakby wyłaniając się wprost z cienia stanął przed nim.
Zimne oczy niemal natychmiast zlustrowały całego Byakko, podczas gdy on z przymkniętymi oczami nawet nie poczuł jego obecności, a przynajmniej do czasu gdy nie poczuł ciepłego oddechu na policzku.

---

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro