Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Szósty - Oczy ostre jak stal, dłonie niczm muśnięcie skrzydeł motyla

Było już całkiem późno gdy obolały Shi Shuan otworzył oczy. Zamglony wzrok ani trochę nie pomagał w tym wszystkim, podobnie jak szum w głowie, który z każdym choćby najmniejszym ruchem jedynie się nasilał. Dopiero po dłuższej chwili w końcu zrozumiał, że znajduję się w niewielkim powozie z dłońmi skrępowanymi jakąś jedwabną wstążką.
Z wielkim trudem spróbował usiąść, co po kilku chwilach mu się udało zaś on sam, mógł wyjrzeć ukradkiem przez zasłonięte okno.

Srebrny księżyc migotał, odbijając się od nieskazitelnej tafli jeziora. Wokół nie było domów, prawdę mówiąc poza lasem próżno było dostrzec cokolwiek co by wskazywało gdzie się znajdowa
"Gdzie jestem?" - Mruknął w myślach, przecierając dłońmi oczy.
Jego wzrok zdążył w końcu przywyknąć do ciemności. Panującej w powozie, teraz znacznie więcej szczegółów przykuło jego uwagę.

W powozie nie znajdował się sam, po jego prawej stronie wypoczywał mężczyzna, strugając coś w dłoniach nożykiem. Dopiero po dłuższej chwili, zwracając się do Shi Shuana.

- Twój talent duchowy jest zablokowany. Nie myśl nawet mnie atakować, bo i tak nic ci to nie da - Burknął mocniej wbijając nóż w drobny przedmiot.

Prawdę mówiąc, i tak nie mógł używać tego całego talentu duchowego, jednak opcja z atakiem na dziwnego mężczyznę nie była mu już tak odległa. No przynajmniej do czasu nim nie spostrzegł tego nożyka w jego dłoni.

- Kim jesteś? - Zapytał opanowanym tonem, starając się wyglądać na jak najmniej zestresowanego podczas gdy jego wnętrze niemal krzyczało.

- Łowca bogów coś ci to mówi? - Zakpił, odkrywając kawałek rzeczy w dłoniach, po czym włożył ją sobie do ust, z soczystym chrupnięciem.

"W tym świecie coś takiego istniało?" - Z zamyśleń wyrwał go dopiero śmiech mężczyzny.

- Naprawdę tak pomyślałeś? - Ochrypły śmiech roznosił się coraz głośniej, powodując jedynie zażenowanie u Shi Shuana - W sumie wierz, w co chcesz, prawdy i tak nie poznasz.

Kpiący ton jedynie bardziej zestresował Byakko. Przez chwilę nawet w jego myśli pojawił się prosty plan rzucenia się na mężczyznę i przerwania więzów nożykiem w jego dłoniach, jednak szumiąca głowa i strach niezbyt pozwalały mu na choćby odpyskowanie nieznajomemu, zamiast tego jednak bliżej mu się przyjrzał.

Mężczyzna około trzydziestki ze średniej długości zarostem, oczy w kolorze piwa i krótkie kasztanowe włosy przykrywające lewą część twarzy. Poza nożykiem, którym jak się okazało, odkrajał egzotycznie wyglądający owoc, nie wyglądał na uzbrojonego, jednej blizny na jego szyi czy dłoniach dawały jasny sygnał, aby nie próbować z nim walczyć.

Nagle przed jego twarzą znalazł się kawałek owocu wbity na ostrym narzędziu.

- Jedz. Chyba raczej powinieneś jeść - Mruknał, przysuwając nożyk jeszcze bliżej jego zamkniętych ust.
Wahał się, ale z drugiej strony czy odmawianie pożywienia miało jakikolwiek sens? Jedynie pozbawi siebie resztek energii, a nie wiadomo było kiedy dostanie coś więcej.
Po dłuższej chwili wahania wziął ostrożnie lepki i papkowaty kawałek owocu do ust. Był przede wszystkim kwaśny, za wyjątkiem lekko gorzkawego posmaku po przełknięciu.

Mężczyzna tylko parsknął śmiechem, zabierając nóż z powrotem.

- Nie twój smak co? To raczej normalne dla ludzi z księstwa Ju z całą pewnością nie znacie się na dobrych smakach.

Minęła dopiero chwila, nim zdołał pozbyć się niechcianego posmaku z ust i zwrócił się do nieznajomego.

- Skoro nie powiesz mi kim właściwie jesteś to wytłumacz mi dokąd zmierzamy - Wzrok kasztanowłosego skupił się na jego oczach.

- Zachodnie królestwo - Rzucił od niechcenia - Z pewnością słyszałeś już tę nazwę niejednokrotnie.

- Powiedzmy... - Mruknął nieco zmęczony, z jakiegoś powodu nagle poczuł się strasznie senny.

- Lepiej śpij, tyle twojego co prześpisz podczas tej drogi - Odparł nieco ironicznie. Podczas gdy oczy Byakko powoli same się zamykały.

~~~

Następnym razem gdy je otworzył był już dzień. Głowa bolała go wtedy jeszcze mocniej niż wcześniej, zwłaszcza po kontakcie ze światłem słonecznym. Obok niego nie było już mężczyzny z wczoraj, a w jego miejscu znajdowało się kilka owoców o jasnozłotej skórce. Na sam ich widok Shi Shuann poczuł mdłości.

Dokoła nie było nic słychać, za wyjątkiem ledwie słyszalnego szumu wodospadu.
W jednej chwili w umyśle Byakko zrodził się pomysł. Zbierając wszystkie swoje siły, spróbował otworzyć drzwi od powozu. Niestety bezskutecznie. Wyglądało na to, że zostały czymś odpowiednio mocno zabezpieczone. Zrezygnowany nie miał innego wyjścia jak usiąść i poczekać.

Dopiero godzinę później w końcu usłyszał kroki i śmiechy kilku osób. Obchodząc powóz, dyskutowali żywo, nie pozwalając Shi Shuanowi zrozumieć cokolwiek istotnego, od zwykła rozmowa o materiałach? A przynajmniej tak wydawało się po kilku zdaniach.

Drzwiczki od powozu w końcu jednak się otworzyły, a znajoma twarz uśmiechnęła się nieco sarkastycznie.

- Nie śpisz już? Ha! Przegapiłeś najlepsze, może nawet wyszedłbyś do miasta.

Czy on sobie z niego żartował? Naprawdę czuł się na tyle pewnie by pozwolić porwanemu iść z nimi do miasta? To musiała być kolejna prowokacja, z całą pewnością nie mógł czuć się tak bezkarnie! Zwłaszcza gdyby Shi Shuan zaczął krzyczeć i wołać pomocy.

Mężczyzna jednak nie kończąc czy to był żart, czy może prawda, usiadł na swoim miejscu, przysuwając owoce nieco dalej. Niedługo po tym powóz z potworem ruszył.

- Po tych owocach nie zaśniesz. Możesz je jeść dowoli - Rzucił, ani trochę nie przekonując Byakko. Zamiast tego, wolał spojrzeć za okienko w powozie licząc, że zobaczy coś, co mogłoby mu pomóc w ucieczce.

- Tutejsze góry są serio piękne. Zobaczysz je gdy wjedziemy za zakręt - Mruknał układając się wygodniej w rogu powozu.

"Jakby mnie jeszcze interesowały"

A przynajmniej tak myślał, dopóki szaro biały szczyt wyłaniający się zza zakrętu zaparł mu dech w piersiach. Góra wysoka na kilkaset metrów wyglądała naprawdę majestatycznie. Zwłaszcza gdy z każdym metrem wydawała się coraz większa.

- Takie góry kojarzą mi się z domem - Nieco smętny ton mężczyzny wybił Shi Shuana z rozmyślań.
Jednak nawet mimo wyraźnego zainteresowania na jego twarzy, mężczyzna nie powiedział więcej ani słowa, sprawiając, że reszta dnia za wyjątkiem kilku zdań, przepełniona była ciszą.

Dało to jednak do myślenia Byakko. W końcu kiedyś mężczyzna musiał iść spać. Może wtedy będzie jego szansa na ucieczkę?
O ile wyskoczenie z pędzącego powozu nie wydaję się nazbyt mądre, tak było to jedynym wyjściem, jakie przychodziło mu do głowy. Nie wiadomo w końcu jak wiele czasu zajmie im dotarcie do celu.

Jednak nie wydawało się, aby mężczyzna jakkolwiek był zmęczony. Cały czas bacznie obserwował, nie pozwalając, aby powieka opadła mu choćby na chwilę. Naprawdę upierdliwy typ.

W końcu sam Shi Shuan wpadł na nieco lepszy pomysł. Układając się wygodniej, odchylił głowę, przymykając powieki, tak, aby wyglądać na jak najbardziej zmęczonego. Udając zaspanego, starał się zachować trzeźwy umysł, z początku liczył, potem próbował rozwiązywać zagadki, aż w końcu zaczął wspominać czasy dzieciństwa. Pomimo kilku żenujących sytuacji, nie było ono takie złe. Zwłaszcza że był to jedyny czas w życiu, w którym jego rodzice siadali z nim razem przy stole, uśmiechając się do siebie. Po dziesiątych urodzinach było już jednak gorzej. Ciągle kłótnie, wyzwiska, a nawet wyprowadzki sprawiły, że rzadko kiedy Shi Shuan miał ochotę wyjść ze swojego pokoju. To wszystko niestety z czasem zmieniło się w uzależnienie od gier i filmów. Jego życie nie zmieniło się nawet po rozwodzie gdy wraz z ojcem zamieszkał w ich rodzinnym mieście.

W końcu jednak otrząsnął się ze swoich rozmyślań, na wpół przytomny uchylił jedno oko. Szczęście uśmiechnęło się w jego stronę. Mężczyzna, który tyle czasu był nieugięty, spal teraz w najlepsze!

Bezszelestnie Byakko zbliżył się do niego, nie wyglądało jednak na to, aby mężczyzna miał gdzieś na widoku broń. We wierzchnich kieszeniach nic nie było. Nieco wystraszony musiał wziąć głęboki wdech, nim postanowił sięgnąć do głębszej kieszeni i ostrożnie chwycić nożyk.
Jednak jego szczęście nie trwało długo. W jednej chwili cały powóz się zatrzymał, sprawiając, że wraz z mężczyzną uderzyli o sąsiednią ścianę. Nie było możliwości, aby się przy tym nie obudził.

- Gdzie leziesz?! - Wykrzyczał głos z przodu powozu - Nie wpierdalaj się ludziom pod konia!

- Jue?! Co się tam dzieje?! - Wrzasnął kasztanowłosy, wyglądając za okienko. Nie mając wiele czasu Shi Shuan schował nożyk pod wierzchnią warstwę swojej szaty.

- Jakiś debil stał na środku-

W jednej chwili wszystko ucichło, a po chwili głuchy dźwięk upadającego na drogę przedmiotu wypełnił cisze.

Mężczyzna w jednej chwili zamarł szybko, odsuwając się od okna w powozie.

Nie rozumiejący niczego Shi Shuan spojrzał kątem oka i niemal natychmiast poczuł zawroty głowy. Na ziemi leżała odcięta ludzka głowa z której jeszcze sączyła się krew zaś stojący obok niej mężczyzna spotkał się wzorkiem z Byakko, przyprawiając go o dreszcze. Zimne błękitne oczy nawet nie mrugnęły zaś uciekający w tył powozu Shi Shuan przeraził się nie na żarty.

- Gdzie to kurwa jest! - Prawie krzyknął mężczyzna obok niego, przeszukując kieszenie. Najpewniej szukał nożyka, który teraz znajdował się przy klatce piersiowej Byakko.

W jednej chwili drzwi od powozu się otworzyły, pokazując w całej swojej okazałości dobrze zbudowanego mężczyznę w niebiesko czarnych szatach, którego miecz skąpany był we krwi.

- Wybacz niewyparzony język mojego kompana! - Zaczął natychmiast mężczyzna, uderzając niemal głową o ziemię - Niech pan wybaczy!

Jednak wzrok mężczyzny ani chwilę nie spoczął na porywaczu. Zamiast tego chłodne jak ostrze miecza źrenice wpatrywały się w Byakko, któremu serce niemal przestało bić. Chwilę później kolejna głowa potoczyła się na brudną ziemię z rozdziawionymi ustami, których nawet nie wydobył się krzyk.

Teraz został z nim jedynie Shi Shuan, który sparaliżowany nawet nie myślał wyciągać sztyletu przeciwko ostrzu, zamiast tego zamknął oczy, błagając w myślach o litość i szybką śmierć. Nie o chodziło go już nic, nie chciał jedynie zaznać agonii, która mogłaby być ostatnim, czego kiedykolwiek miał poczuć.

Coś chłodnego dotknęło jego policzku. Jednak nie było to ostre. Była to dłoń, której dotyk porównałby do muśnięcia skrzydeł motyla. Nim jednak Byakko zdążył choćby pisknąć poczuł jak zostaje złapany za szatę i szarpnięciem wyciągnięty z powozu.

---
Chciałabym, aby spadł śnieg.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro