Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Sześćdziesiąty Pierwszy - Li Lu kobieta o złotych strunach część 1

Przypominam o możliwości zadawania pytań (poprzedni rozdział)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

"Z pewnością" - Rzucił w myślach starając się oderwać od całego wstydu. Jego serce wciąż biło przyśpieszonym tempem, w końcu nawet demon spojrzał ukradkiem w jego stronę, rumiane policzki dość znacznie odcinały się od jasnej skóry. Niczym różane płatki, które upadły na zimne podłoże, okrywając się ledwie widocznym szronem.

- Źle się czujesz? - Zapytał, wyrywając go z rozmyślań.

- Nie, skądże znowu! - Zaprzeczył szybko potrząsając głową. Czerwony kolor lekko zbladł, jednak czujny wzrok demona, wciąż obserwował całą jego twarz.

- Ostatnie noce były zimne, odpocznij lepiej - Mruknął, odkładając powoli pusty talerz. Znał swoje limity, o ile dosyć szybko przewidywał swój powrót do zdrowia, tak niespodziewana choroba Byakko mogła łatwo pokrzyżować ich plany powrotu na KuQi. Samo wejście tam mogło stanowić wyzwanie dla doświadczonych wspinaczy. Jasnowłosy mężczyzna najpewniej potrzebowałbym jego pomocy nawet w pełnym zdrowiu, czy jednak był powód aby to sobie utrudniać?

- Tak zrobię - Odparł, wstając i zabierając obydwa talerze, przez ten cały stres nawet nie zdołał zjeść do końca posiłku. Teraz nad tym rozmyślając, Shen Yuan mógł mieć rację, mógł być zwyczajnie chory. Przez te ostatnie dni ciężko by było nie być. Chłodne dni, nocne wędrówki, bieg przy ostrym wietrze. Takie rzeczy stały się normą, już nawet przestały mu przeszkadzać, co z całą pewnością nie wróżyło dobrze dla jego zdrowia.
Duch studni cicho westchnął z utęsknieniem do ciszy w jakiej ostatnio przebywał.

"Po pierwsze abym nie słyszał co myślisz, musisz się skupić. To trochę jak z normalną rozmową. Pilnuj aby myśli nie rozchodziły się tak szybko po umyśle, dokładnie waż każde słowo, im bardziej będziesz jego świadomy, tym mniej będę wiedzieć. Rozumiesz?"

Shi Shuan wyszedł z pokoju niosąc przez korytarz dwa talerze. Nie zamierzał czekać znowu na obsługę, poza tym potrzebował zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.

- Mniej więcej - Odparł słownie, po czym szybko się poprawiając dokończył  w myślach - "w ten sposób?"

Zapanowała cisza, czyżby rzeczywiście tak łatwo poszło mu z okiełznaniem swoich myśli?

"Wciąż to słysze - Zirytowany duch rzucił - "Nie skupiasz się w ogóle nad tym co mówię! Przyłóż że się do tego! Nie chce do końca życia słuchać podobnych bzdur jak wcześniej. Twoje myśli są za głośne!"

"Przepraszam, przepraszam" - Jego serce w końcu się uspokoiło. Mając się na czym skupić, myśli przestały krążyć, podobnie jak jego policzki płonąc czerwienią. Ten stan jednak miał również swoje minusy, nawet nie zauważył gdy niechcąco w kogoś wpadł!
W ostatniej chwili udało mu się złapać talerze i zapobiec wylaniu się zawartości, jednak dziewczyna która szła nie miała tyle szczęścia. Przez uderzenie, nawet nie zdążyła złapać się ściany, nim jej twarz dosięgła podłogi. Duch studni jęknął w bezsilności.

- Przepraszam! Nic ci nie jest?! - Niemal natychmiast uklękł przed nią, jedną z rąk łapiąc za jej ramię, podczas gdy rudowłosa przetarła czerwony nos.

- Uważaj jak chodzisz! - Ostry ton wyleciał z jej pomalowanych na brzoskwiniowy kolor ust - Mogłam zginąć!

Nawet mimo stanowczo przesadzonej reakcji, Byakko wciąż czując się winny, powoli pomógł dziewczynie wstać, co nawet dla niego nie stanowiło problemu. Jedną ręką dość łatwo podciągnął do góry szczupłą dziewczynę ubraną w czerwono-białe qipao*. Jednak nawet po tym, jej wzrok wciąż wydawał się być groźny. Obserwując uważnie Byakko zrobiła dwa kroki do przodu, oglądając go niczym starożytny eksponat w muzeum, raz z prawej, raz z lewej. Powiedzcie jeszcze, że zajrzy pod szatę!
Na szczęście dla Byakko, ostatnia ze spekulacji nie miała miejsca.

- Um - Próbował zacząć rozmowę. Wciąż nie nauczony etykiety obowiązującej w tym świecie, bardzo ostrożnie podchodził do ludzi. Jednak tym razem była to młoda dama, jak powinien postąpić? Czy zwykłe przepraszam załatwi sprawę?

- Idziesz ze mną! - Wykrzyknęła starając się wyglądać groźnie, jej oczy świeciły niczym dwa rubiny, odbijając się w świetle lamp rozwieszonych przy suficie.

- Zaraz, co masz na myśli? - Próbował wypytywać, jednak niespodziewane pochwycenie jego dłoni wybiło go z rytmu. Ciągnąc za sobą Byakko, dziewczyna nawet nie zwróciła uwagi na zadawane jej pytania, aż w końcu zirytowany mężczyzna się poddał.

"Za łatwo dajesz się porywać daozhang. Mógłbyś chociaż okazywać więcej sprzeciwu gdy obca ci osoba ciąga cię po korytarzu."

W słowach ducha było dużo racji. Nie wiele więc myśląc zatrzymał się nie pozwalając, by drobna kobieta ciągała nim po całym pomieszczeniu, już zresztą i tak oddalili się sporo od miejsca docelowego Byakko.
Rudowłosa spojrzała na niego zdziwiona.

- Kim jesteś i dokąd mnie ciągniesz? - Zapytał, pozwalając sobie na nieco chłodniejszy ton. Nawet jeśli daleko mu było do wprawy, tak przebywanie z demonem, którego główną kartą przetargową jest taktyka "na zimnego drania" zachartowało również i jego. Kobieta jednak zdawała się być Nieustępliwa.

-  Li Lu, Jesteś kapłanem prawda? - Rzuciła po chwili ciągania się z nim po korytarzu. Rozumiejąc jednak, jak mało szans ma w końcu przeszła do rozmowy - Znasz zaklęcia prawda?

Byakko cicho westchnął.

- Nie, nie jestem i nie, nie znam - Mówił spokojnie. Czemu za każdym razem biorą go za kapłana, nawet jeśli nie widzi w sobie nic z duchownego!

"Masz ogromne ilości mocy duchowej, srebrne oczy, włosy w kolorze platyny, takich rzeczy nie spotyka się często, a jeszcze rzadziej, nie idzie z nimi w parze wrodzona potęga."

"Dziękuję asystencie Google za pomoc" - Mruknął w myślach.

"Asystencie google?" - Dopytał, jednak gryząc się w język, Shi Shuan nie zamierzał nic więcej powiedzieć.

W międzyczasie kobieta, nawet nie pozwalała zmienić swojego zdania, broniąc się wszelakimi sposobami, wciąż próbowała wyciągnąć od Byakko te jedno zdanie, które pasowałoby do jej oceny. Takich ludzi najbardziej trzeba się bać, bo nawet jeśli powtórzysz im tysiąc razy, że czegoś nie umiesz, oni sprawią że po tysięcznym pytaniu zamienisz się w eksperta, którego mogą w końcu zapytać o radę. Tym razem również było podobnie.

- Niech ci będzie! Jestem i znam! - Jego cierpliwość już dawno wisiała na włosku.

- W takim razie chodź ze mną to nie zajmie długo! - Błagalny ton, ani się miał do ostrego rubinowego spojrzenia.  Wciąż pewna swego, trzymała się kurczowo bladej ręki mężczyzny, nie pozwalając mu odejść choćby na krok.
- Jeśli się nie zgodzisz, zacznę zaraz krzyczeć, że mnie napastujesz - Wyszeptała, dając Byakko ledwie kilka sekund na zrozumienie, nim zaczęła spełniać swoją groźbę.

- Hej, ludzie!...

Shi Shuan, nie mając wyboru zakrył jej usta dłonią po czym westchnął z ulgą, co wcale nie spodobało się dziewczynie.

- Pójdę z tobą, ale ani się waż krzyczeć - Mówił spokojnie, powoli opuszczając dłoń - Złam te zasadę, a nazwę cię złodziejką.

Dziewczyna parsknęła śmiechem. W sytuacji jeden do jednego nie było co dyskutować, oboje musieli siebie nawzajem słuchać, nawet jeśli nie miało to najmniejszego sensu. Ten absurd właśnie, tak bardzo rozbawił panienkę w qipao, pozwalając Byakko zebrać myśli.

- Niech będzie - Odparła w końcu, opierając łzę ze śmiechu, która niemal popsuła jej makijaż - Chodź tylko za mną daozhang.

Takim oto sposobem, Shi Shuan wraz z duchem studni i dwoma brudnymi talerzami w ręce został zaprowadzony do ogromnego pokoju, pełnego wszelakiego rodzaju zasłon i kotar. Ich król i kolor wpadający w szkarłat, wręcz krzyczał o swojej ogromnej wartości z całą pewnością, samo pomieszczenie musiało być uznawane za ekskluzywne. Wiedział o tym nawet taki laik jak Byakko, więc czym prędzej nieco zmienił nastawienie do dziewczyny, która chwilę później wróciła trzymając w dłoniach przepiękny zdobiony liuqin*. Wykonany z jasnego lekko pomarańczowego drewna, lśnił niczym świeżo malowany.

- Zaklnij go by mógł wydawać jedynie czyste dźwięki - Prośba tak niecodzienna, jak samo ich spotkanie. Jednak wciąż, wzrok Li Lu wcale nie wydawał się być żartobliwy.

"Ta dziewczyna serio myśli, że istnieje tak durna inkarnacja?" - Duch studni niemal dławił się śmiechem "Ludzie są po prostu za głupi! Za głupi!"

- Nie ma takiego zaklęcia - Odparł, przyglądając się instrumentowi - Tak dobrze wykonany liuqin powinien bez problemu wydać najczystsze dźwięki.

Dziewczyna nadeła policzki w złości. Z całą pewnością, nie była zadowolona taką odpowiedzią, jednak jej aparycja wcale w tym wszystkim nie pomagała, a przynajmniej nie ognikowi.
"Wygląda jak rozdymka, trująca mała nadęta rybka!" - Jego chichot wypełniał cały umysł Shi Shuana. Czy naprawdę musi teraz z czymś takim wyskakiwać?

- Muszę być pewna, że wszystko pójdzie idealnie. Czy wy kapłani czasem nie dbacie o to aby wszystko działało idealnie między ludźmi?

- Panienko rozd- Li Lu - Poprawił się szybko, jednak rechot ducha studni stawał się coraz bardziej natrętny. Niech ten duch się do cholery przymknie!
- Dbanie o pokój, jest również rolą władcy czy straży.

- Ale oni nie znają się na energii duchowej! Jak niby mają mi pomóc. Już nic innego mi nie pomoże! - Jej załamanie, nieco ruszyło serce Byakko. Dziewczyna wciąż była młoda, bo mająca na oko szesnaście lat, a jednak wciąż dziecinna niczym dziesięcioletnie dziecko. Jak więc, miałby przejść obok tego aż tak nieczule...

- Do czego potrzebny ci czysty dźwięk? - Zapytał, próbując ją pocieszyć. Rubinowe oczy po raz kolejny wpatrywały się w niego niczym w święty obrazek.

- Do występu oczywiście! Jutro najznamienitsi goście zjawią się by poczekać tu na rozpoczęcie zimowego festynu! Grzechem byłoby nie powitać ich dobrym trunkiem i najlepszą muzyką! - Pasja płonąca w jej oczach, niemal wypalała w nim ogromne dziury. Tak młoda, a tak zdeterminowana, mając styczność z młodzieżą w poprzednim życiu, odniósł wrażenie, jakby były to jedynie lalki zaprogramowane do picia alkoholu i użalania się nad sobą. Naprawdę niesamowita zmiana...

- Jesteś Naprawdę zdeterminowana co? - Uśmiechnął się do niej przyjemnie - Z taką wolą walki, jestem pewien, że uda ci się osiągnąć swój cel.

Dziewczyna pokiwała przecząco głową.

- Wolałabym coś bardziej przekonującego niżeli tylko słowa.

"Daozhang, tracimy tylko czas. Ten dzieciak nie zrozumie po dobroci. Lepiej jak ją zostawimy"

To było rozsądne wyjście, zostawić sprawy tak jak się mają i nie interesować się tym zbytnio. Niewątpliwie jednak, Byakko do najrozsądniejszych wcale nie należał. Jego serce wciąż było miękkie, dlatego niewiele więcej myśląc odparł:

- Rzucę ci to zaklęcie. Przyjdę tego dnia i rzucę je tak, by efekt dłużej się utrzymał - Kobieta niemal wykrzyczała ze szczęścia.

- Więc jednak było! - Dodała po chwili ze złością - Wy duchowni musicie nauczyć się szczerości, zwłaszcza gdy chodzi o tak ważne sprawy!

- Tak, tak... O której masz ten występ? - Mruknął, spoglądając na instrument.

- Chwilę, przed zachodem. Z całą pewnością tego nie przegapisz daozhang. Jeśli jednak tak będzie...

- Nazwiesz mnie zboczeńcem przy wszystkich? - Popatrzył z nieco zmęczonym spojrzeniem.

- Nawet gorzej!

Dość sporo ryzykował. Poleganie na efekcie placebo było nawet bardziej niż głupie. W końcu co jeśli dziewczyna będzie zbyt pewna swego i zagra najgorszą melodię? W takim wypadku pozostanie jedynie wzięcie demona pod pachy i ucieczka jak najdalej od niesłychanie dziwnych plotek na jego temat.

---

Qipao - tradycyjna chińska sukienka sięgająca do kostek

Liuqin -

Miłego poniedziałku

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro