Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Sześćdziesiąty - Nieokiełznane myśli zalewające gorzką pustkę

Krótka informacja przed rozdziałem moi drodzy!
Osiągnęliśmy już 10 tysięcy wyświetleń, po prostu wow, jak na spontanicznie napisaną novelkę to więcej niż można by chcieć. Dlatego myślałam nad zrobieniem coś a la ciekawostek o postaciach.
Jeśli jesteście zainteresowani piszcie w komentarzach, można też zadawać pytania jeśli jakieś macie. W ten sposób będzie to nawet ciekawsze!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dzień był chłodny i ponury, szarawe chmury zupełnie przysłoniły błękit nieba, pogrążając okolice w smętnym nastroju. Niedługo po tym, w okolicy rozległ się grzmot. Nie był głośny, wręcz przeciwnie. Stłumiony przez odległość jaką musiał pokonać by dotrzeć do uszu, jednak wciąż zastanawiający. Będzie burza? Krople deszczu już od dawna spadały na suchą trawę, jednak czy w okolicy uderzy piorun?
Nie ważne od rezultatu, Byakko mógł się jedynie cieszyć, że ten ponury dzień spędzą pod dachem jedynej w okolicy gospody.
Jego wzrok w końcu oderwał się od okna i powędrował w stronę towarzyszy. Duch studni leniwie usadowiony na stoliku cichutko trzasnął swoim płomykiem. Był bardzo spokojny, wręcz zrelaksowany w przeciwieństwie do demona, który co jakiś czas spoglądał po meblach w pokoju, by następnie zawadzić wzrokiem o Byakko podczas patrzenia za okno, chociaż leżąc na łóżku mógł zobaczyć jedynie szare obłoki.

Już od dłuższego czasu Shi Shuan błądził myślami, chcąc zapytać o jego samopoczucie. Niestety brakowało mu do tego odwagi. Zresztą jak powinien zacząć temat... "hej, jak ci się żyje bez jednej ręki?" To po prostu głupie. Podobnie zresztą jak owijanie w bawełnę i robienie sobie wymówek. "Nie patrz tak na mnie, to nie moja wina". Owszem, to była jego wina, gdyby tylko znalazł w sobie więcej odwagi do tego wszystkiego mogłoby nie dojść.

- Czemu się na mnie gapisz? - Zapytał przerywając ciszę - Jak chcesz coś powiedzieć mów.

Byakko szybko odwrócił wzrok od zakrwawionego bandaża.

- Jak się czujesz? - Zapytał, mocniej zaciskając dłonie na swojej szacie, zza jego plecami rozległ się kolejny grzmot, tym razem znacznie bliższy, skutecznie strasząc Shi Shuana, który niespodziewanie wyprostował się i zeskoczył z parapetu.
W tym czasie na twarz demona wskoczył cyniczny uśmiech.

- Wyjątkowo podle - Mruknął, przecierając zdrową ręką pot z czoła. Gorączka utrzymywała się u niego od kilku godzin. Organizm wciąż walczył, próbując osiągnąć jakiś stopień równowagi. Przez ogólne osłabienie, Shen Yuan musiał się poddać i zgodzić na pozostanie w tej gospodzie, nawet jeśli do gór KuQi było ledwie rzut beretem. Jak można było się domyślić, nie wpłynęło to pozytywnie na jego nastrój.

- To znak, że wciąż jeszcze żyjesz, doceń to - Odparł duch studni.

- Irytujące - Czarnowłosy, odwrócił głowę w drugą stronę. Brak siły na kłótnie z ognikiem, tylko bardziej utwierdził Byakko w jego przekonaniach.
Nie mając pomysłu co ze sobą zrobić, ostrożnie usiadł na łóżku tuż obok zmęczonego mężczyzny, jednak ten nawet nie odwrócił głowy w jego stronę, zamiast tego wolał wpatrywać się w drzwi, które pozostawały lekko uchylone. Niedługo zbliżał się czas obiadu, nie zamknięte drzwi były sygnałem dla pracujących tam ludzi, by zatrzymać się w danym pokoju. Czy jednak którekolwiek z nich miało ochotę coś zjeść? Zwłaszcza zmęczony demon, którego oczy ledwo odnajdywały kontakt z rzeczywistością a włosy były w kompletnym nieładzie?
Chociaż z tym ostatnim dałoby się coś zrobić.

Shi shuan ostrożnie chwycił za grzebień schowany w szufladzie obok łóżka. Wykorzystując chwilę nie uwagi demona ostrożnie rozwiązał materiał, który utrzymywał jego wysoki kucyk, pozwalając by kaskada kruczo czarnych włosów opadła luzem na poduszkę tuż obok niego.

- Co ty wyprawiasz? - Zapytał zirytowany, spoglądając w stronę Byakko.

- Wyglądasz gorzej niż bestia z bagien - Rzucił złośliwie duch studni.

Shi Shuan jedynie westchnął. Nie zamierzał nic powiedzieć, zamiast tego najdelikatniej jak umiał zaczął rozczesywać skołtunione pasma.
Z czasem nawet demon przestał protestować i uraczył go swoim standardowym chłodnym spojrzeniem. Widząc jego bardziej normalną mimikę, jasnowłosy poczuł się dużo lepiej. Oglądanie go w takim stanie zaczęło sprawiać mu fizyczny ból. Ledwie wyczuwalne ukłucia ulokowane po lewej stronie klatki piersiowej ustąpiły. Czyżby w końcu jego "sumienie" poczuło się lepiej?

- Przepraszam - Wyszeptał ledwie słyszalnie związując włosy demona w niski kucyk - Nie powinienem był do tego dopuścić.

Mężczyzna spojrzał w jego stronę. Jego chłodne spojrzenie wcale się nie zmieniło, jednak dopiero gdy w końcu spotkało się z łagodnymi oczami Byakko, poczuł jak jego serce przyśpiesza. Zamarł w dziwnym oczekiwaniu, pozwalając sobie na ostatnie przeczesanie czarnych kosmyków dłonią.

- Ryzykowaliśmy tego dnia życie. Cena tego starcia była niska - Mruknął, jednak w jego głosie nie szło nie usłyszeć irytacji - Jednak nie zerowa. Mam nadzieję, że rozumiesz co mam na myśli.

Shi Shuan kiwnął głową. Rozumiał to doskonale, tylko dzięki temu małemu poświęceniu jest w stanie teraz normalnie żyć. Cena, którą on sam będzie musiał zapłacić wcale nie będzie odstawała od tego, co zostało odebrane Shen Yuanowi.

- Pomogę ci - Odparł, czując lekkie ciarki - Pomogę ci spełnić twój cel.

Czuł jak jego własny egoizm wyżera w nim ogromną dziurę. Jego życie za wszystkie inne? Chyba sobie kpił zgadzając się na taką umowę. Jednak wciąż, nie był w stanie się sprzeciwić. Niebieskie oczy wpatrywały się w niego bezustannie, sprawiając mu nawet więcej bólu. Czemu gdy teraz na niego patrzył czuł się zarówno spokojny jak i wzburzony niczym ocean podczas sztormu? Czy to przez to nieszczęsne poczucie winy? A może przez to, że czuł jak jego usta płoną, niemal zupełnie spalając się ze wstydu po tym "pocałunku". Z całą pewnością wariował. Już niemal zupełnie postradał zmysły, jednak wciąż... czuł dziwną ochotę wrócenia do tamtej chwili, choćby jedynie na moment.

- Nie graj na jego uczuciach - Burknął ognik, przerywając jego myśli. Latający wokół jego szyi ognik bił ciepłem, skutecznie ogrzewając zimną skórę - Wzbudzając w nim poczucie winy nie zyskasz sojusznika, a jedynie niewolnika. Czy chcesz by pewnego dnia zdecydował się zbuntować? Jesteś głupi. Po prostu idiotyczny.

- Wręcz wspaniale to słyszeć od słabego ducha bez własnego domu. Co się stało z miejscem, które chroniłeś? Czyżby straciło znaczenie, tak samo jak ty?

Zdenerwowany ognik zapłonął mocniejszym płomieniem, które sięgały już ponad dwudziestu centymetrów.
Nawet Byakko, nie umiał go uspokoić, gdy zirytowany przeklinał imię demona między kolejnymi zdaniami.

- Co ty możesz wiedzieć o posiadaniu domu?! Sam nie należysz do żadnego miejsca. Po prostu jesteś, powołany do życia bez celu! Ha! Co ty możesz wiedzieć - Powtarzając się, wciąż jego ogień płonął mocno. Shen Yuan uśmiechał się nieco sarkastycznie, jednak nic więcej nie dodał. Wyglądało na to, że osiągnął swój cel. Zirytowany duch, nie zamierzał się już odezwać w najbliższym czasie.

Tak właśnie minęło kilka minut, po których do drzwi zapukała obsługa, podając Byakko dwa talerze w których znajdował się jakiś rodzaj zupy z kiełkami bambusa, a przynajmniej tak zdawało się mężczyźnie, który wciąż o kuchni w tym świecie widział tyle że była prosta i zazwyczaj ledwie znośna. Po prostu bez smaku, równie mdła co zawiesista.
Demon, jednak wcale nie narzekał, pomimo niewielkich problemów, wciąż nawet zgrabnie posługiwał się lewą ręką powoli jedząc podane danie. Po stopniu w jakim Shen Yuan posługiwał się pałeczkami, Byakko był niemal pewien, że mężczyzna był leworęczny. Wcześniej nawet nie zwrócił nawet na to uwagi,.

- Zjedz coś - Głos w jego głowie go napomniał. Przez tą całą aferę z wspomnieniami Byakko czuł niepokój za każdym razem gdy duch studni znajdował się w jego wnętrzu. To zupełnie tak, jakby ktoś ci czytał w myślach jednocześnie dowiadując się każdego żenującego fragmentu z twojego życia. Czy w ogóle było jak się przed tym bronić? Wciąż nie znał na to odpowiedzi, póki co jedynym najbardziej logicznym wyjściem wydawało się nie myślenie, które jak wiadomo wychodzi najgorzej wtedy gdy chce się to zrobić umyślnie!

Jedząc powoli zupę, jego myśl niespodziewane znowu przeniosła się w stronę ust demona. Cholera nie myśl o tym! Zapomnij o tym pocałunku!

- Będę musiał nauczyć cię ukrywać swoje myśli - Mruknął duch studni nieco dziwnym tonem. Jak zwykle wszystko musiało się potoczyć nawet gorzej. Czemu chociaż na chwilę nie mógł o tym zapomnieć! Co tak bardzo ciągnęło go do tego mężczyzny!?

Takim o to sposobem przegrał po raz kolejny z równie spektakularną porażką co za pierwszym razem, gdy nazwał kapłanów w świątyni "członkami sekty"

---

Spokojniejszy rozdział, aby dać waszym umysłom odpocząć
🍪🍫🍪🍫🍪

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro