Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Sześćdziesiąty Czwarty - Tonące w chłodnym błękicie srebro

Nie jestem w stanie opisać jak wiele zawdzięczam waszemu zaangażowaniu. Cudownym artom jakie dostawałam (nie mogę wyjść z podziwu, jak wielu utalentowanych artystów było, bądź jest wśród czytelników mojej dawnej odskoczni) tak bardzo chciałabym je tutaj zamieścić ale nie mam zgody autorów!qwq
oraz ciepłym słowom, które raz po raz motywowały mnie do choćby podjęcia walki o powrót.
Specjalne podziękowania, należą się DiDzi, matce chrzestnej mojej historii, bo gdyby nie jej wkład i zaangażowanie mogłabym nigdy już tutaj nie wrócić. (Proszę o brawa dla niej)
Nowe rozdziały będę się starała pisać w miarę często, ale nim wbije się w rytm proszę miejcie odrobinę wyrozumiałości.
Z ciepłymi pozdrowieniami FrozenRoseBerry.

~~~

Duch studni miał wiele racji, nawet jeśli Shi Shuan nie chciał tego przyznać wciąż niemal w stu procentach zgadzał się z jego pesymistycznym poglądem. Dlatego słowa tłumu tym bardziej go dotknęły. Sytuacja była ciężka, nie popierał metod Shen Yuana jednak jednocześnie wciąż nie uważał, że należało mu się tak srogie określenie. Mimo wszystko ich uratował! Mogli zachować niepochlebne komentarze do czasu gdy nie będzie przy nich demona.

- Chodźmy stąd - Powiedział ściszając głos na tyle by jedynie brunet był w stanie je wyłapać. Błękitne oczy spojrzały na niego chłodno, gdy przyglądający się im tłumik ludzi w końcu zaczął opuszczać salę.

- Przejmowanie się tym nie ma sensu - Westchnął duch studni, pozwalając sobie na opuszczenie ciała Byakko. Jego płomień lekko trzasnął.

"Wiem o tym, doskonale o tym wiem!" - Zaprotestował w myślach, wciąż nie znajdując siły by wydusić z siebie coś więcej. Czerwona kałuża wokół jego stóp wcale nie pomagała zebrać myśli! Mimo że wcześniej chciał wyjść z tego miejsca nie mógł teraz poruszyć nogami po raz kolejny zostając więźniem własnego strachu i obrzydzenia.

Obserwujący to wszystko demon w końcu zdecydował się na pierwszy ruch, udając się w stronę drzwi które teraz otwarte były na oścież. Zostało z nimi jeszcze kilka osób. Głównie tych przerażonych, nie umiejących poruszać się po zwłokach oraz najbliższa rodzina rozprutej kobiety. Powoli zaczynała stracić świadomość. Nie pozostało więc dużo czasu by ją uratować, mimo tego zespół medyków robił co mógł by chociaż dać jej te minimalną szansę. Samo patrzenie na to było zbyt bolesne, nic więc dziwnego, że nie wytrzymujący napięcia blondyn znalazł w sobie siłe aby wyjść z pomieszczenia.

Po tym wszystkim nawet trudniej było mu rozpocząć jakąkolwiek rozmowę. Cisza panująca między nimi stała się kolejną wymówką by po raz kolejny zamknąć oczy i pogrążyć się we śnie. Jak długo wszyscy wokół niego będą umierać?

Jakby długo to nie trwało, tak karma zawsze upomni się o swoje żniwo. Jeszcze tego samego dnia wieczorem po raz kolejny zmuszeni byli uciekać ścigani przez tłum, którym nie w smak było mordowanie ludzi, nawet jeśli byli oni groźnymi bandytami. Zabijanie domagających się "sprawiedliwości" nie wchodziło w rachubę. Słaby psychicznie Byakko nie wytrzymałby kolejnego widoku martwych ciał, a dodatkowo jedynie by to ich spowolniło. Góra Kuqi nie znajdowała się daleko, wystarczyło tylko że przebedą przesmyk stanowiący niejako umowną granicę miedzy częścią podgórskiej wioski, a samą górą.

- Możemy zwolnić? - Zapytał Byakko, mimowolnie stając i łapiąc dech. Jego ciało wciąż nie wykurowało się z choroby, sprawiając że każdy większy wysiłek kończył się niemal chwilową utratą przytomności. Nie inaczej było i tym razem, łapiące go co chwila zawroty głowy i fale gorąca tylko utrudniały już i tak wystarczająco trudną przeprawe.

- Nie mamy na to czasu - Mruknął demon, zwracając głowę w jego stronę - Jesteśmy już blisko.

- Głupcze! nie widzisz, że ledwo trzyma się na nogach? - Zaprotestował duch studni, trzykrotnie i głośno trzaskając - Nie możesz użyć skoku przestrzennego?

- Nie ma potrzeby - Mówiąc to po raz kolejny ruszył w wędrówkę.

- Jesteś zły? - Zaczął Shi Shuan, powoli krocząc za nim mimo dziwnego bólu w płucach - Rozumiem twoje podirytowanie ale...

Nie dane mu było dokończyć, gdy narastający hałas przyćmił jego własne myśli. Czy to byli tamci ludzie? A może ich głośna rozmowa wywołała skalną lawinę? Nie mogąc się powstrzymać spojrzał w górę, niemal zderzając się z kamieniem wielkości jego głowy, który ominął go o cenymetry.

- No i kurwa cudownie - Warknął duch studni, przeskakując z jednej stronę na drugą - Jeszcze tego mam brakowało do szczęścia!

Shen Yuan nie wytrzymując irytujących go komentarzy w jednej chwili zawrócił, chwytając Byakko za ramię. Było to, to samo dziwne uczucie.
Nim następne słowa zdążyły zostać wypowiedziane, cała trójka znalazła się już na znajomej drewnianej platformie.

Shi Shuan nie kryjąc zaskoczenia spojrzał w stronę demona. Kiedy niby zdążył użyć skoku? Czy przed chwilą sam nie mówił, że nie ma co do tego potrzeby?
W tym czasie czarnowłosy zdążył puścić jego ramię i udać się naprzód.

- Porozmawiajmy - Zaproponował bożek, unikając niczym ognia palącej chęci spojrzenia w dół. W jego głowie już wystarczająco wirowało od choroby, nie było sensu tego pogłębiać.

Mężczyzna przystanął, po czym powoli odwrócił się w jego stronę, jakby skrupulatnie myśląc nad każdym ruchem jaki wykonuje, ta swoistego rodzaju precyzja w działaniu była czymś co łatwo mogło wyprowadzić człowieka z pozornej równowagi.

- O czym niby? - Zimne źrenice spojrzały w jego stronę, nieco przymrużone. Zachodzące słońce delikatnie odbijało w nich swoje szkarłatne promienie, przywodząc na myśl inną bliźniaczo podobną twarz. Musiał potrząsnąć głową dwukrotnie by pozbyć się tej dziwnie hańbiącej myśli.

Tutaj wszystko się komplikowało. Pomimo otwartych ust, blondyn nie potrafił wydusić z siebie słowa. O czym tak właściwie chciał rozmawiać? O wszystkim i o niczym, choć zdecydowanie ciągnęło go do pierwszej opcji. Podczas ich wspólnej wędrówki wydarzyło się wiele. Jeszcze więcej zostawiło trwały ślad w jego pamięci, w postaci krótkich traumatycznych wspominek oraz kilku beztroskich chwil. Ta rozbieżność plątała mu język i myśli od dłuższego czasu. Dlaczego tak w ogóle przestał protestować za każdym razem gdy los pchał go w stronę Shen Yuana? To już nie była zwykła bezsilność, teraz znał już nieco więcej podstaw tego świata. Może niezbyt wiele, ale wciąż to by wystarczyło by uciec gdzieś daleko wraz z duchem studni, który już niejako stał sie jego częścią. Wyjątkowo dziwne uczucie powoli rozkwitało w jego piersi gdy po raz kolejny o tym pomyślał, coś w tym planie nie grało, do tego stopnia że miał ochotę zakopać go w głębi swojej pamięci, albo przynajmniej tak głęboko gdzie znajdowało się serce demona, który przeszywał go teraz lodowatym spojrzeniem.

- Języka w gębie ci zabrakło? - Parsknął nieco szyderczo.

- Nie wiem od czego zacząć - Wymamrotał ledwie słyszalnie, na co duch studni trzasnął trzykrotnie. Chyba nawet on miał tej jego nieporadności serdecznie dość. Co innego jednak mu pozostało? Pleść niekończące się kołtuny bezwartościowego szumu? Na tyle było go stać po tym wszystkim?

- Jak sie namyślisz to powiedz - Odparł, bez zbytniej wirtuozji oddalając się w stronę wejścia. Byakko stał jak wryty, odprowadzając go bezsilnie wzrokiem. To musiał być żart! Po raz kolejny wszystko zepsuł nie wypowiadając nawet słowa!

- Z tobą poważnie musi być coś nie tak - Cichy odgłos ognika znajomo odbijał się w jego umyśle.

- Proszę cię nie komentuj - Powiedział w pół słyszalnie, spoglądając w prawo. Zażenowany swoją bezradnością utkwił wzrokiem w pobliskiej chmurze. Nie ułożyło to jego myśli, wręcz przeciwnie nastroszyło je chyba nawet bardziej! Cóż za pech. Niestety los chciał, by opadające spojrzenie, spotkało się z szeroko rozpostartym wąwozem pod nimi. Nie potrzeba było wiele by z początku melancholijno-gorzkawy nastrój dostał smaku dzisiejszego śniadania. Zawroty głowy ponownie poczęły męczyć jego styrane chorobą ciało, jednak on nie mógł z tym faktem nic zrobić, nic poza kurczowym chwyceniem się barierki po drugiej stronie platformy.

Dopiero gdy dotarł do środka budynku, poczuł jak jego lęk wysokości powoli traci na sile. Gdy żył na ziemi, nie sprawiało mu to aż takich problemów! Ale oczywiście w swoim kolejnym życiu, musiało być tak że znalazł się w dziwnej pół wiszącej nad przepaścią posiadłości z kilkunastoma, głośnymi czarnymi dymkami, demonem i wyjątkowo głośnym duchem ze studni.

- Samo patrzenie na ciebie jest dołujące, dosłownie wszystko cię pokonuje, weź ty się w garść! - Kolejna fala uszczypliwych komentarzy dotarła do jego uszu - Myslisz, że wszystkie problemy same się za ciebie rozwiążą?

- Nie myślę - Odparł przemierzając niemalże pusty korytarz - Po prostu...

- Po prostu co? - Zmęczony jego zachowaniem duch studni zargodził mu drogę płonąc jasnym ogniem - Po prostu dosłownie każdy bawi się tobą jak marionetką i przerzuca z miejsca na miejsce jak jakąś lalkę. To jest życie które chcesz prowadzić?

Wzrok Shi Shuana niemal natychmiast spotkał sie z podłogą.

- Postawżeż się idioto! Inaczej obydwoje do końca swoich dni będziemy się tak włóczyć między państwami z rąk do rąk! Może tobie to odpowiada, ale mnie niezbyt!

- Masz rację - Przyznał trochę bardziej w myślach niż słownie.
Z początku jakby zamglony wszystkim co się działo przez ostatnie dni, poczuł jak ostatni fragment układa się w całość. Odkąd przybył do tego świata jedyne co zrobił to błąkał się jak bezpański pies między zwaśnionymi stronami konfliktu. Wszyscy, dosłownie każdy bawił się nim jak tylko chciał i wywołując poczucie winy wymuszał konkretne działanie. To było żałosne! Dopiero teraz mógł poczuć analogię z poprzednim życiem przebijającą się wyraźnie między dwoma zupełnie innymi rzeczywistościami! W żadnej nie miał autonomii, zawsze ktoś wyżej decydował za niego, nawet jeśli wydawało mu się, że to on trzyma za leice własnego powozu.

- Jak chcesz potrafisz myśleć! - Pochwalił duch studni, siadając mu na ramieniu - A teraz idź to powiedz temu cholernemu demonowi i miejmy to z głowy!

- A co jeśli spróbuję nas zatrzymać? - Odparł, powoli idąc przed siebie.

- Wtedy powiesz mu w prost, że zostanie twoim wrogiem. Chyba nawet on nie posiada takiej brawury by przeciwstawić się wojennemu bóstwu, zwłaszcza po tym co widział!

Kolejne zapewnienia ducha studni podbudowały jego szczątkową pewność siebie. Nie był już tak słaby jak na samym początku. Teraz był zupełnie inną osobą, a przynajmniej tak mu się wydawało, gdy szczątkowe wspomnienia z kolejnego okresu jego życia powoli łatały niepasujące elementy. Obietnica, kobieta której sylwetkę rozpoznał na witrażu. Dziwny głos, który odbijał się w jego głowie cichym echem. Nie był pewien ile z tego było prawdą, a ile tylko mizerną mistyfikacją jego umysłu, ale wciąż nie odebrało mu to odwagi, dzięki której otworzył drzwi do pomieszczenia w którym jawnie czuł, że zastanie demona.

- Porozmawiajmy - Powiedział roszczeniowym tonem z lekką chrypą, co przykuło uwagę siedzącego mężczyzny. Jego dłoń trzymała mały pędzel, który zamoczony w tuszu zaczął barwić śnieżnobiałą kartkę.

- Przemyślałeś to w końcu? - Zaczął, przenosząc wzrok z blondyna z powrotem na kartkę papieru - Śmiało, o czym niby chcesz rozmawiać?

Duch studni, który towarzyszył mu cały czas na ramieniu w jednej chwili znikł wchodząc w jego ciało. Najwidoczniej nie miał zamiaru mu z tym pomóc. Byakko mimowolnie westchnął, siadając po drugiej stronie.

- O tym co zamierzasz teraz zrobić - Oczy demona, podniosły się z kartki, świdrując go spojrzeniem równie lodowatym, co chłodny powiew podczas srogiej zimy. Mimowolnie się wzdrygnął, jakby rzeczywiście czując chłód. Na swój sposób było to też ekscytujące.

- Nie popieram twoich metod. Tak samo metod królestwa, od dziś zamierzam pozostać w tym konflikcie neutralny - Odpowiedział, niemal na jednym wdechu szykując się na burzliwą reakcję. Nim jednak zdał sobie sprawę, do jego uszu dotarł dziwny przytłumiony śmiech, który nieco uśpił czujność, pozwalając mu podnieść wzrok ze stołu. To był błąd.

- Naprawdę myślisz, że zostaniesz neutralny pomiędzy tym wszystkim? - Mruknął, wstając ze swojego miejsca. Serce Shi Shuana, niemal wyskoczyło z piersi gdy następne kroki Shen Yuana skierowały się w jego stronę.

- Taką mam nadzieję - Odpowiedział, mimowolnie ściszając głos, podczas gdy mężczyzna powoli uklęknął tuż przed nim. Cała ta sytuacja, wywołała w nim jeszcze więcej emocji, równie skrajnych jak i zamglonych. Początkowy strach zmienił się w podekscytowanie, nieco odwagi oraz ciekawość nie opuszczały jego umysłu, podczas gdy srebrne oczy zatonęły w chłodnym błękicie.

- Nadzieja to matka głupców - Rzucił, podnosząc jego twarz na tyle by już i tak niezbyt duży dystans skrócił się do minimum, a policzki Byakko nabrały nieco przyćmionego czerwonego koloru.

- Może więc jestem głupcem - Odparł, powoli odważając się na podniesienie wzroku. Głos ducha studni w jego głowie ciągle go dopingował, ale przez szum jego własnej krwi, powoli stawał się niesłyszalny. Nadal zatapiając się w niebieskich oczach demona, zaczął odpływać w dziwne nieco przyćmione uczucie, które rozkwitało w jego piersi od dłuższego czasu.

- Czy tego chcesz czy nie i tak musisz wybrać stronę. Myślałem, że wyjaśniłem ci to już wczensiej - Mruknął szorstko, pozbawiając tej sceny większej wirtuozji.

- Mogę, po prostu uciec gdzieś z dala i nie martwić się tym co się dzieje. Choćby nawet zostać tu z tobą - Nim zorientował się co powiedział, słowa już zdążyły zostać w całości wypowiedziane. Z początku lekki szum, teraz brzmiał niczym wodospad, przyspieszając jego bicie serca o kilka uderzeń. Brzmiało to dziwnie, niemal tak jakby wyznawał mu uczucia! A to wszystko miało mieć zupełnie inny wydźwięk, a przynajmniej tak sądził Shi Shuan.

- Wolałbyś zostać tu ze mną? - Powtórzył, natychmiastowo pesząc boga.

Próbując wybrnąć z tej sytuacji, Blondyn zakrył usta uciekając wzrokiem od spojrzenia demona.

- To nie miało tak zabrzmieć - Powiedział, czując na sobie deliaktne muśnięcie chłodnej dłoni, która niespodziewanie zdjęła rękę z jego ust.

Stuk puk, stuk puk.

Odgłos szybkiego rytmu wygrywanego przez własne serce, zagłuszył  już niemal wszystko, następne słowa Shen Yuana, stały się dla niego bardziej pustym szumem bez wyrazu, gdy wpatrując się w jego twarz, zdał sobie sprawę z nietypowego pragnienia jakie szeptała mu dusza. To była chwila, dokładnie mniej jak kilka sekund gdy unosząc się wyidealizowanym pięknem chwili pochwycił jego policzki, pozwalając sobie na ostrożne muśnięcie ustami, by następnie nie czując sprzeciwu zagłębić się nieśmiało w głębszy pocałunek.
Ta chwila błogiej nieświadomości była krótka. Jego ciało lekko zatrzęsło się czując niespodziewany dreszcz, jakiego doznał, gdy chłodna dłoń chwyciła go za przedramię. To był moment w którym mężczyzna zdał sobie sprawę co tak właściwie robił, czując dziwne zawroty głowy. Cudowne uczucie jakie towarzyszyło słodkiej pieszczocie, natychmiast ustąpiło miejsca strachu i niepewności. Byakko niczym sprężyna szybko wrócił na swoje miejsce, niedowierzając w to co robił.
Cichy głos w głowie w końcu wydał mu się bardziej zrozumiały.

- Ty do reszty zgłupiałeś.

"Zgłupiałem zupełnie " - Powtórzył w myślach. Nie myśląc nawet o podniesieniu wzroku.

Podczas gdy jego umysł, plątał się w swoich własnych rozmyślaniach. Demon przyglądał mu się dokładnie. Ta jedna chwila wystarczyła, by dotychczas nieprzekonany do swoich własnych teorii czarnowłosy zdał sobie z czegoś sprawę. Usta, które zazwyczaj pozostawały w spoczynku, teraz wygięły się w delikatny łuk, który w głównej mierze przypominał uśmiech. Było w nim jednak coś więcej, czego w żadnym stopniu Shi Shuan nie mógł dostrzec, czy nawet pojąc trzymając wzrok nisko przy ziemi. Przypominał wtedy małe zwierzę, które za wszelką cenę próbowało od niego uciec. Na swój sposób było to na tyle urocze, by podnosząc te twarz wyżej, napawać się widokiem przerażonej twarzy bożka.

- To nie tak miało być, naprawdę! To było przez przypadek! - Próbował się tłumaczyć, a słowa powoli utykały mu w gardle tak, aż w końcu pozostało jedyne nieme ruszanie ustami. Choć może to był wynik emocji, które trzęsły jego ciałem? Demon nie zastanawiał się nad tym dłużej, zamiast tego ciągle paraliżował go spojrzeniem. Sprawiało mu to swoistego rodzaju przyjemność, która przybrała forme droczącej zabawy.
Dopiero po dłuższej chwili tej gierki w końcu się odezwał.

- Czy ty się we mnie nie zakochałeś?

---

Króciutko ale od serduszka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro