Rozdział Pięćdziesiąty Trzeci - Czerwony kwiat rozkwitający na młodej twarzy
Minęło sporo czasu nim zaspane powieki w końcu się podniosły, leniwie rozglądając się dokoła. Shi Shuan wciąż odczuwał zmęczenie, prawdę mówiąc mógł by spać jeszcze co najmniej kilka godzin, jednak niespodziewanie obudził go ruch na łóżku. Zamglonym wzrokiem widział przed sobą sylwetkę w białej szacie. Czyżby mu się przywidziało? Przetarł oczy, jednak wciąż ktoś leżała obok. Dopiero po dłuższej chwili zaciekawiony ostrożnie odgarnął pukiel czarnych włosów, który opadał na bladą twarz demona. Sam nie wiedział czego właściwie oczekiwał. Nikt inny w tym pokoju nie posiadał czarnych włosów, może była to wina zdjętej wierzchniej części szaty? Najprawdopodobniej tak. Po zobaczeniu Shen Yuana oddech mu się nieco uspokoił. Spokojna twarz nawet nie skrzywiła się mimo jego dotyku z wcześniej, właściwie to nawet nie poczuł jego oddechu, dopiero ledwie widoczny ruch klatki piersiowej sprawił, że śpiący mężczyzna nie wyglądał jak martwy.
Wzdychając bezgłośnie odwrócił się do niego plecami i przerażony niemal krzyknął. Stojący i wpatrujący się w niego duch studni przyprawił go o niewiarygodne palipitacje serca. Mina Byakko musiała być wyjątkowo zabawna, po do tej chwili poważny wyraz twarzy ducha zastąpił szczery i głośny śmiech, który dość szybko obudził demona.
- Co ty wyprawiasz?! - Zawył zły Shi Shuan, trzymajac się za kawałek szaty w miejscu serca - To było przerażające! Nie stój nad ludźmi gdy śpią!
Shen Yuan spojrzał na Byakko, którego wciąż wystraszona twarz była dużo bardziej blada niż zwykle, co w połączeniu z jasnymi, roztrzepanymi włosami i niemalże niewidocznymi źrenicami tylko bardziej potęgowało efekt.
- Czekałem tylko na to! Żałuj, że nie widziałeś swojej miny! Nigdy czegoś tak zabawnego nie widziałem! - Śmiech wciąż wydobywał się z jego ust, zaczynając powoli drażnić demona, który chwilę później, jak gdyby nigdy nic wstał z łóżka.
- Shen Yuan? - Byakko odwrócił się w stronę mężczyzny, który kilkoma ruchami dłoni przeczesywał długie kruczoczarne włosy.
- Widzę, że już się rozbudziłeś - Mruknął - Wyruszamy.
Duch studni spojrzał na niego i w tym samym momencie jego śmiech ustał, pozostawiając dobrze znany lekki uśmiech.
- Zaraz czekaj - Mówiąc to Byakko szybko wstał, na co demon odpowiedział jedynie pytającym spojrzeniem - Chyba nie zamierzasz kontynuować wędrówki w tej zaplamionej szacie?
W tym momencie Shen Yuan był dosłownie krok od założenia na siebie swojej standardowej czarno niebieskiej narzuty, jednak dłoń mężczyzny szybko go powstrzymała, próbując zabrać mu ją z ręki.
- Co w tym złego? - Zapytał, mocniej trzymając szatę.
- Jest cała ubrudzona we krwi, co będzie jak ktoś cię zobaczy?
- Nie zobaczy, użyje inkarnacji - Odparł krótko.
- Czy ty tak serio? Przecież to śmierdzi krwią na kilometr, na pewno każdy się zorientuje, że coś jest nie tak!
- Więc co według ciebie powinienem zrobić? - Zapytał, zakładając ręce na klatce piersiowej - Czas nam ucieka.
- Skoro tutaj jesteśmy, możemy przynajmniej to przepłukać - Jego ton był stanowczy, zupełnie przeciwieństwo poprzedniego dnia. Czyżby już się lepiej czuł? Duch studni rozmyślał, uważnie obserwując każdy ruch podczas kłótni z demonem. Oboje patrzyli sobie w oczy i żaden nie chciał odpuścić. Nieco zmęczony kolejnymi "argumentami" w końcu i on postanowił dołączyć się do rozmowy.
- Idźcie przeprać te ubrania - Rzucił - Mnie też już zaczyna drażnić ta woń.
Zadowolony Shi Shuan, czując wsparcie od ducha studni lekko się uśmiechnął, co niestety nie trwało długo.
- Najlepiej to oboje też weźcie kąpiel. Po tym wszystkim co się ostatnio stało, obydwoje śmierdzicie jak jakieś bestie x bagien. To obrzydliwe.
Dopiero po tej uwadze, Shi Shuan zwrócił uwagę na nieprzyjemny zapach, który wcześniej jakoś mu umykał. Ognik miał rację, kąpiel była konieczna, a przynajmniej jeśli się chciało normalnie funkcjonować.
- Zapytam lepiej tamtej dziewczyny czy może wam przygotować kąpiel - Duch studni równie szybko jak powiedział, tak szybko ulotnił się z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Zapanowała dość długa cisza. Demon w końcu wypuścił ubranie z ręki i usiadł na skraju łóżka, czekając na powrót ducha, podczas gdy Byakko nieco zamyślony dopiero po chwili zauważył jakąkolwiek zmianę. Ostrożnie składając poplamioną szatę odłożył ją na znajdującym się obok łóżka niewielkim stoliku do herbaty, po czym usiadł obok Shen Yuana. Wypadało coś powiedzieć? A może pozostawić te ciszę taką jaką jest? Na prawdę ciężko było to wyczytać z twarzy mężczyzny, który spoglądając za okno, nawet nie spojrzał w stronę bóstwa.
- Nie rozumiem twojej nienawiści - Odparł przerywając ciszę - Za każdym razem gdy chce ją zrozumieć, widzę jak wiele mi do tego brakuje. Jesteś skrytą osobą co?
Czarnowłosy nie odpowiedział.
- Nie chcesz mówić to nie mów - Podjął po raz kolejny łagodnym tonem - Nie musisz nikomu się spowiadać. Po prostu, chce abyś wiedział, że jakbyś coś zawsze możesz mi powiedzieć. Wiesz, zrzucić ten kamień z serca.
Demon prychnął, jednak gdy w końcu spojrzał w jego stronę, jego twarz była jak zwykle zimna. Nie wyglądał ani na złego, ani na szczęśliwego, jego oczy nie zdradzały zupełnie nic.
- Ty na prawdę jesteś bogiem wojny?
Nie wiedząc co właściwie odpowiedzieć jedynie kiwnął głową. Tak mu mówiono, jednak ile było w tym prawdy? Sam chciał wiedzieć. Przez ten cały czas żył jako Byakko, bóstwo które w żadnym przypadku nie przypominało wyobrażeń jakie mieli wierni. Był zupełnym przeciwieństwem tego czym miał być dla wszystkich. Prawdę mówiąc sam zastanawiał się, dlaczego jeszcze dla kogokolwiek coś znaczył?
- Dlaczego zapieczętowałeś swoje wspomnienia? - Kolejne pytanie, na które nie miał odpowiedzi. Prawdę mówiąc jedynie ta teoria, trzymała go jeszcze przed tym aby jakkolwiek wytłumaczyć swoją niekompetencję.
Jego wzrok po raz kolejny uciekł w zupełnie przeciwną stronę.
- Gdy mi odpowiesz na te pytania, wtedy porozmawiamy - Odparł, wstając, a chwilę później dźwięk otwieranych drzwi, również postawił Shi Shuana na nogi.
~~~
Następny raz gdy pogrążył się w myślach zdarzył się w drewnianej wannie do której wszedł jako pierwszy. Temat rozmyślań był jeden. Czy rzeczywiście miał na swoich wspomnieniach pieczęć. Prawdę mówiąc nigdy by nawet o tym nie pomyślał, gdyby nie uwagi demona. Pierwszy raz gdy o tym wspomniał z miejsca odrzucił te teorie, w końcu wszystko było dobrze z jego wspomnieniami, po prostu to wszystko była jedna wielka pomyłka. A przynajmniej tak uważał do momentu w którym nie spoglądał na witraże. Był niemal pewien, że były mu znajome, nawet jeśli za swojego życia widział ich zaledwie kilka. Poza tym to było inne uczucie, jakby zapomniał o czymś niezwykle ważnym. Czy teoretycznie mogło to naruszyć pieczęć? Oczywiście, a przynajmniej tak myślał wspominając wszystkie produkcje fantasy jakie widział i grał w poprzednim życiu. Jeśli w tym świecie istniał pewien rodzaj magii, co by więc broniło w złamaniu zaklęcia? Musiał istnieć jakiś sposób na przekonanie się ile w tej teorii było prawdy. Będzie musiał z całą pewnością znaleźć jakąś książkę, która mu pomoże to zrozumieć.
Prawdę mówiąc już dawno by ją miał w rękach gdyby został w złotym pałacu.
Z głośnym westchnięciem zanurzył się głębiej w wodzie. Jak zwykle wszytsko było przeciwko niemu.
Czując jak woda robi się zimna, ostrożnie wstał, jeszcze tego brakowało aby się przeziębił.
Jego ubranie które nosił na codzień z całą pewnością było dalej mokre, wycierając się ręcznikiem przyszedł mu więc do głowy tylko jeden pomysł. Na szczęście materiał był na tyle długi aby odpowiednio go zasłonić, jednak wciąż czuł się nieco skrępowany pociągając za drzwi.
- Wycho-
Przerwał w połowie, gdy stojący przed nim pół nagi mężczyzna spojrzał w jego stronę. Dobrze wyrzeźbiona sylwetka z całą pewnością robiła wrażenie, jednak kilkanaście blizn w okolicach rzeber, w tali i na brzuchu szybko odbierało mowę. Każda z nich była głęboka, nieco wypłowiała, no może za wyjątkiem dwóch. Jednej znajdującej się na ramieniu i na dłoni. Ta ostatnia z całą pewnością była wynikiem ciężkiego poparzenia. W czasie gdy Shi Shuan podziwiał znajdujące się na nim blizny, sam demon nachylił się w jego stronę. W jednej chwili jego serce niemal nie wyskoczyło z piersi, a mężczyzna jak gdyby nigdy nic chycił za klamkę obok niego i przemknął wymijając go w drzwiach. Wciąż zaskoczony usłyszał jedynie dźwięk wylewającej się wody, nim w końcu otrząsnął się z początkowego szoku. Szybko niczym wiatr, wyszedł i zatrzasnął drzwi, przykuwając ostatnie spojrzenie Shen Yuana jakie padło w jego stronę.
"Co jest z nim nie tak!" - Jęknął sam do siebie w myślach.
"Niech się przynajmniej ubierze, a nie straszy ludzi!"
Jego policzki zapłonęły ledwie dostrzegalną czerwienią.
---
Ah sobota, dzień wszelakiego rodzaju prokrastynacji.
Tym razem nieco inne pytanie, co jedliście na śniadanie?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro