Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Pierwszy - Równie nudna śmierć, dużo ciekawsze zaświaty

Shi Shuan od zawsze myślał, że nawet jeśli życie po śmierci istnieje to co najwyżej w formie reinkarnacji w jakieś zwierzęta. Od zawsze chciał zostać zwierzakiem, szczególnie rzecz ujmując kotem. W końcu co może być piękniejszego niżeli reinkarnacja w ciele beztroskiego sierściucha? Żreć i leżeć całymi dniami a ludzie jedynie mówią, jaki to jesteś słodki, szkoda że nie ma takiego przekonania w przypadku ludzi.

Niestety jednak los miał co do niego inne plany. Po swojej śmierci, z początku nie zobaczył nic. ciemność, a raczej pustka wypełniała przestrzeń dokoła niego, sprawiając wrażenie lewitacji w przestrzeni kosmicznej.
Czyżby jednak nie było niczego innego po śmierci?
Jęknął w niezadowoleniu.
Wizja spędzenia całej reszty swojej egzystencji w pustce niezbyt przypadła mu do gustu. Zwłaszcza po tak nudnym życiu, jakim żył dotychczas. Nie zdążył nawet zdać matury! A dodatkowo nie posiadał żadnych specjalnych umiejętności. Był zwyczajny aż do szpiku kości, co niejednokrotnie wprawiało go w kompleksy i rujnowało jego poczucie własnej wartości. Już chyba lepiej byłoby zwyczajnie przyłożyć się do swojego życia jako człowiek. Przynajmniej dzięki temu nie żałowałby i pogodził się z nudną pustką.

Wtem nagle rozległ się trzask. Który po krótkiej chwili zmienił się w ból. Całe jego ciało było obolałe, gdy w końcu do oczu dotarły promienie słoneczne, zamazując wzrok.

- Huh? jednak żyje? - Mruknął zachrypniętym głosem, przecierając obolałe oczy. Dopiero po chwili i kilku mrugnięciach rozejrzał się dokoła.
Wokół niego znajdował się spory tłum ubrany w białe szaty, który w milczeniu mamrotał coś w dziwnym języku. Shi Shuan w jednej chwili wyprostował się siadając na dziwnym ołtarzu pośrodku jakby świątyni.

W jednej chwili zdziwienie ustąpiło miejsca panice.

- Nie dotykajcie mnie sataniści! - Wykrzyknął, wzbudzając poruszenie w tłumie.
Jednak nie to było dla niego teraz ważne. Teraz liczyło się tylko tyle, aby nie zostać złożonym w dziwnej ofierze na satanistycznej mszy. Stając na obolałych nogach nie zdążył nawet uciec, dalej niż kilka kroków, gdy potknąwszy się o za długą szatę wpadł w czyjeś ramiona.
Nie wiedząc, czy się śmiać, czy płakać podniósł głowę na tyle, aby zobaczyć przystojnego mężczyznę o białej jakby porcelanowej twarzy i oczach w kolorze chłodnego jadeitu, którego ręce oplecione wzdłuż tali Shi Shuana ostrożnie go podtrzymywały.

Nim jednak Shi Shuan zdążył jakkolwiek zareagować, usłyszał jedynie ciepły głos wydobywający się z ust mężczyzny.

- Nie jesteś ranny? - Powiedział, ostrożnie prostując jego postawę, jednak mężczyzna był w zbyt wielkim szoku, aby jakkolwiek zwrócić na to uwagę. Aparycja zarówno mężczyzny jak i tłumu za nim była najlżej rzecz ujmując co najmniej osobliwa. Co to było za miejsce? Z pewnością nie przypominało jego mieszkania ani żadnej szpitalnej sali. Tym bardziej że z tego co zauważył, mężczyźni za nim klęczeli już na marmurowej posadzce twarzami do ziemi, wołając jedynie w kółko kolejno:
"cud! Pan zstąpił z nieba!" oraz "niech żyje najjaśniejszy!"

Co trwało tak dopóki mężczyzna o zielonych oczach wciąż delikatnie podtrzymując Shi Shuana nie powiedział czegoś niezrozumiałego w stronę klęczących, co sprawiło, że momentalnie wstali i otarli kilka spływających im po policzkach łez.

Widok co najmniej osobliwy przypominał mężczyźnie scenę z jakieś gry, albo co najwyżej dobrze wyreżyserowane show. Czy naprawdę ktoś robił sobie w tak perfidny sposób żarty z prawie zmarłego chłopaka?!

- Przepraszam cię boże, z pewnością twoje ciało musi być otępione. Jako twój pokorny sługa, zobowiązuje się wziąć odpowiedzialność za każde twoje życzenie - Mówiąc to skłonił się w pół pozostawiając w Shi Shuanie sporą doze zmieszania.
Teraz już nic z tego nie rozumiał... Czyżby, zamiast otrzeć się o śmierć reinkarnował się właśnie jako jakieś bóstwo?

Tym razem ostrożnie spojrzał na swoje dłonie i ciało. Biała szata opatulająca jego smukłe ramiona nie była czymś, w co z pewnością był ubrany podczas śmierci. Gdy jednak schylił się, chcąc spojrzeć nieco niżej, jego wzrok został przysłonięty przez długie jasne kosmyki. Teraz był niemal pewien. To ciało z pewnością nie należało do niego!

- Jakie jest Twoje pierwsze życzenie? - Powiedział wciąż skłoniony w pół mężczyzna.

- Chce dostać lustro - Wypalił bez zastanowienia Shi Shuan.

Pomimo nietypowej prośby, została ona spełniona bez choćby najmniejszego sprzeciwu i już chwilę później mężczyzna mógł przyjrzeć się swojej nowej twarzy.
Podłużna i jasna twarz bez skazy z lekko wysuniętym do przodu podbródkiem, wyglądała, jakby należała do prawdziwego pedanta. W poprzednim życiu z pewnością dzięki takiej twarzy miałby niemałe powodzenie wśród kobiet.
Jednak mimo nienaturalnie przystojnej w jego mniemaniu twarzy nie to przykuło najbardziej jego uwagę. Całość wyglądała nawet ciekawiej gdy przyjrzało się jasnej niemal białej w swojej srebrzystości parze oczu.
Nic dziwnego, że ta grupa rzeczywiście wzięła go za jakiegoś boga.

- Najwyższy kapłanie! - Zawołał mężczyzna wbiegający do pomieszczenia.

- Co się stało bracie? - Odpowiedział mężczyzna o jadeitowych oczach zwracając się w jego stronę - Odpowiedz zwięźle proszę.

- Książę zamierza-

Nim jednak zdążył odpowiedzieć, drzwi otwarły się z hukiem, przyprawiając Shi Shuana o mały zawał serca. Postać, która weszła wtedy do sali wywołała niemałe poruszenie wśród, jak już się domyślał tłumu kapłanów, który poczęli między sobą szeptać gdy młody mężczyzna o kruczoczarnych włosach stanął przed najwyższym kapłanem, bez choćby cienia za wahania otwierając wachlarz.

- Czy to prawda, że podjęliście się boskiego zstąpienia?! - Mówiąc to wykonał kilka zamaszystych ruchów zdobionym wachlarzem - Bez poinformowania mnie?! - Pretensjonalny ton dziecka, któremu na chwilę zabrało się zabawkę, jedynie wzmógł ciche szepty.

Shi Shuan momentalnie poczuł szczerą niechęć do panicza stojącego przed kapłanem.

- Książę Lu, boskie zstąpienie nie zawsze się powodzi a szansa, że tym razem by się udało była wyjątkowo mała z pewnością książę ma również wiele swoich obowiązków, przy których skupienie byłoby niezbędne.

"Jeden dla kapłana zero dla Księcia" - Mruknął w myślach Shi Shuan. Kiedy dalej skrzętnie ukrywał się za postacią wyższego mężczyzny.

- Tak więc czy tym razem się coś wydarzyło? - Mówiąc to, począł rozglądać się po pokoju, aż nie spostrzegł rąbka od białej szaty zza swoim rozmówcą.
- Na niebiosa! - Wrzasnął z uśmiechem podchodząc do Shi Shuana nim białowłosy kapłan zdążył cokolwiek zrobić - Wyglądasz nieco inaczej niż to sobie wyobrażałem - Rzucił na co kapłani za nim jęknęli w niepokoju.

W sumie myśląc o tym teraz, czy jeśli rzeczywiście jest bogiem to, czy nie mógłby sobie pozwolić nieco więcej niż w poprzednim życiu?

- Książę nie powinno się-

- Wyglądam tak jak wyglądać powinienem - Odpowiedział przerywając kapłanowi z dumą w głosie, mimo że początkowo słowa niemal ugrzęzły mu w gardle. Poczuł się po tym zaskakująco lekko.
Chyba pierwszy raz odkąd pamięta, udało mu się tak jawnie sprzeciwić czyjemuś zdaniu.

- Hhuuuhh - Burknął książę Lu - Bogowie rzeczywiście są wyniośli i pyszni!

- Książę wystarczy - Przerwał białowłosy odciągając go drobnym gestem dłoni - Jeśli to wszystko, niech Książę nie zakłóca spokoju świątyni i wróci do złotego pałacu.

- Z pewnością minister księcia szuka - Rozpoczął kapłan, jednak niemal natychmiast zostało mu to przerwane przez warknięcie rozzłoszczonego księcia.

- Wrócę tu przed południem! - Mówiąc to odwrócił się na pięcie ostentacyjnie kręcąc wahlarzem - Wtedy liczę na możliwość rozmowy z bogiem!

Po swojej ostrej deklaracji równie szybko jak huragan opuścił pokój, wzmacniając jedynie niechęć Shi Shuana do jego osoby do granic możliwości. Jak można tak beznadziejnie dziecko wychować?!

- Najmocniej przepraszam najwyższego - Zaczął najwyższy kapłan, u klękając przy nim - Książe nie chciał obrazić waszego majestatu.

Patrząc na białowłosego. Poczuł żal. Wyglądało na to, że z tak kapryśnym księciem nie miał on łatwego życia.
Dodatkowo mężczyzna klęczący przed innym mężczyzną z pewnością wyglądał co najmniej niestosownie, dlatego szybkim gestem dłoni próbował wrócić jakoś mężczyzny do normalniejszej pozycji.

- Nic się nie stało, wiedziałem czego się spodziewać, zstępując! - Kłamał jak z nut, starając się brzmieć najpoważniej jak tylko nastolatek udający boga mógłby tylko brzmieć - Nie każdy jest gotowy na przyjęcie boskiego majestatu.

Zdziwiony białowłosy wstał wpatrując się w Shi Shuana nieco zdziwiony.
Wśród kapłanów zaś zawrzała euforia.

- Bóg jest łaskawy i miłosierny! - Słysząc te słowa i uświadamiając sobie co powiedział, w jednej chwili Zaczął żałować swojego przedstawienia.

~~~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro