Rozdział Czwarty - Talent Duchowy i serdeczny starszy kolega
Następne dni nie przyniosły nic co Shi Shuan mógłby nazwać dobrym. Brak nowych rozwiązań w sprawie zbliżających się bitew, ciągła niepewność o własną przyszłość, a do tego wszystkiego dziwne zachowanie kapłanów. Wiedział już wcześniej, że coś musiało się stać kiedy najwyższy Ming wbiegł do biblioteki, jednak teraz nabrało to zupełnie innego znaczenia.
Shi Shuan przemierzał korytarz, a wraz za nim krok w krok podążał jeden z kapłanów. Starszy ubrany w błękit mężczyzna, nawet nie krył się z tym jak otwarcie go śledził nawet zatrzymując się wtedy co on. Coraz bardziej zaczynało to irytować i trochę martwić Byakko. Gdyby był sam, z pewnością mógłby czytać książki o nauce tej całej magii i z pewnością też poćwiczyć jakieś mniej wymagające zaklęcia. Jednak teraz jego plany legły w gruzach.
Jeśli tak dalej ma być, z pewnością będzie musiał pomówić sobie ze wszystkimi o prywatności, a raczej jej notorycznym braku.
Przez to wszystko, nawet sen przychodził mu trudniej. Wyglądał nieco jak zaspane zombie, którego jedynym większym celem były wycieczki do biblioteki.
Mężczyzna wszedł i ostrożnie zamknął za sobą drzwi, po czym szybkim krokiem udał się zza jedną z półek.
Jak się okazało, staruszek również wszedł do środka rozglądając się po bokach. Shi Shuan jednak ani myślał pokazywać mu gdzie stoi, ba! Nawet planował ukryć się bardziej, aby na stałe zgubić natrętnego szpiega.
Problem jednak zaczął się przy szukaniu kryjówki. Oczywiście, że nie było miejsca, w którym mógłby się ukryć! Półki z książkami nie były skomplikowanie rozmieszczone, prosty wzór, osobne ścianki co półtora metra bez żadnych odstępstw od normy, no może poza mężczyzną stojącym z książką po stronie jednej ze ścian. Niewiele myśląc, najciszej jak się dało wyminął go, starając się jak najbardziej skryć zza jego plecami, udając, że szukał czegoś na jednej z półek.
Niedługo potem zza rogu pojawił się staruszek, na którego chłopak stojący przed Shi Shuanem spojrzał z lekkim uśmiechem.
- Potrzebuje ekscelencja czegoś? - Zapytał, ciepło stając bardziej obszernie w wąskim przejściu.
- Ja... Cóż nie - Wydukał nieco speszonym i zachrypniętym głosem - Nie będę już przeszkadzać paniczowi - Burknął cicho idąc dalej, aż w końcu jego kroki całkiem zanikły w gąszczu biblioteki.
- Już poszedł - Powiedział odwracając wzrok w stronę lekko zgarbionego Shi Shuana - Ucieczka przed egzaminatorem co? Mnie też się to czasem zdarza.
Mężczyzna spojrzał na niego nieco zdziwiony, ale niemal natychmiast po tym przytaknął głową dukając krótkie "dziękuję".
- Nie ma sprawy, liczę, że kiedyś odpłacisz mi się tym samym - Zaśmiał się odgarniając opadające włosy do tyłu - Który stopień?
- Stopień?
- Czyli Świeżak! - Mruknął - Chodzi o stopnie w akademii. Wczoraj wychowawcy o tym nie mówili?
- Cóż... Niezbyt... Właściwie to wcale mnie tam nie było... - Odpowiedział, nie będąc pewien, co powinien zrobić. Chłopak stojący przed nim jednak bez problemu znalazł kolejny temat rozmowy.
- Rozumiem, w takim razie musisz być nieco oszołomiony. Nie musisz się przejmować - Przerwał, łapiąc za książkę - Dużo nie straciłeś. Tylko nudna gadka o tym jak to ważna będzie końcowa ocena z pierwszego roku.
Mimo że mówił to z taką lekkością, z jakiegoś powodu, przez chwilę Shi Shuan naprawdę poczuł się jak student, który zwyczajnie zaspał na wykłady i dostaje lekcję od starszego kolegi jak przetrwać w akademiku. Jednak skoro jest to uczeń magii... Dlaczego by więc tego nie wykorzystać?
- Właściwie to miałbym prośbę - Zaczął nieśmiało, starając się wyglądać jak najbardziej przekonująco - Czy pomógłbyś mi w nauce zaklęć em...
- Zhen Yu - Odpowiedział uprzedzając jego pytanie - A jak tobie na imię Shidi?
- Shi Shuan - Odpowiedział po raz pierwszy zwracając się do kogoś swoim normalnym imieniem.
~~~
- Na początek muszę zobaczyć, jak wiele wiesz w temacie. Czy wiesz, co jest katalizatorem? - Zapytał gdy obydwoje znaleźli się przy najbardziej oddalonym stole.
- To energia wytwarzana przez duszę?
- Błąd. Za to na egzaminie masz zero punktów. Katalizatorem jest myśl lub przedmiot, energia jest paliwem, podobnie jak w niektórych sytuacjach talizman. W takim razie inne pytanie. Czy próbowałeś kiedykolwiek zapalić świeczkę gołymi rękami?
- Skąd takie głupie pytanie? - Mruknął zdezorientowany.
- Jak zgaduje pewnie nie - Usmiech mówiąc to nie schodził mu z twarzy - Na tym właśnie polega istota talentu duchowego. Osoby go posiadające nigdy nie dowiedzą się, że go mają jeśli nie spróbują zrobić czegoś z początku błahego i niemożliwego. Patrząc po twoich oczach, nie jeden jednak może stwierdzić, że możesz mieć wyjątkowy talent, pewnie dlatego jeszcze nie udało ci się rzucić żadnego zaklęcia. Bez przełomu nie przyjdzie ci to tak łatwo.
Nieco więcej przejaśniało się w umyśle Shi Shuana z każdym słowem. Wyglądało na to, że rzeczywiście jego nowy przyjaciel musiał znać się doskonale na rzeczy.
- Jednak co zrobić, aby ten przełom osiągnąć? I zrobić to, aby było to bezpieczne?- Dopytał zaciekawiony.
- Bezpieczne? To zawsze jest bezpieczne. Nikomu przecież pierwsze zaklęcie jeszcze nie wypadło spod kontroli.
- Naprawdę? - Mruknął w ciszy nieco zmieszany.
- Na razie twoje ciało może posiadać ogromne zasoby energii, ale nigdy jej nie wykorzystać. Wszystko zależy od odpowiedniego treningu katalizatora. Jednak na sam początek najlepszym pomysłem będzie... Hm... - Mówiąc to, rozejrzał się i sięgnął po niezapaloną świecę znajdująca się na stole - Najprostrzy przykład. Zapalanie świecy dłonią.
Nim jednak zdążył cokolwiek zapytać, przez jego oczyma, po drobnym ruchu dwóch palców środkowego i wskazującego świeca zapłonęła żywym ogniem, dając kolejną zagwostkę Shi Shuanowi. Jakim niby cudem on powinien zrobić to samo?
Z początku próbował myśleć o płonącej świecy. Bezskutecznie. Następną myślą było powtórzenie tego samego ruchu co Zhen Yu, dalej jednak było to dalekie od jakiegokolwiek rezultatu, powodując prawie niesłyszalny śmiech.
- ... Ciągle się ucze - Mruknął.
- Doskonale to rozumiem, jednak twoja mina przy tym jest naprawdę zabawna! - Powoli opanował śmiech - Jednak nie forsuj się, nie zawsze wszystko przychodzi łatwo i lekko. Najwyżej jeszcze w inne dni wspólnie poćwiczymy co ty na to?
- Jeśli by ci to tylko nie sprawiło problemu. Byłbym naprawdę wdzięczny.
- Mnie? Skądże! Pomaganie swojemu uroczemu małemu Shidi to moja praca!
---
Ktoś może pamięta, jak dokładnie był starszy uczeń po chińsku?
(Przeciwieństwo Shidi)
Bo za chiny ludowe sobie przypomnieć nie mogłam!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro