Rozdział Czterdziesty Siódmy - Zabawa w berka i przyjemny zapach ziół
Biały korytarz ciągnął się na kilka metrów. Pozbawione okien ściany, przypominały wnętrze zamkniętego oddziału w psychiatryku. Z całą pewnością nie było to miejsce w którym ktokolwiek chciał by zostać, nie mówiąc już o normalnym funkcjonowaniu.
Kroki Byakko przyśpieszyły, początkowa pewność siebie z każdą chwilą co raz bardziej malała. Którędy właściwie wcześniej szedł? Wszystko wyglądało niemal tak samo, a brak okien jedynie utrudniał ustalenie swojej lokalizacji. Może duszek będzie coś pamiętać?
Spoglądając na małe stworzonko, poczuł wyżuty sumienia. Mały czarny dymek wciąż się trząsł. Wygląda na to, że nie na żarty go wystraszył.
- Hej malutki już spokojnie - Ostrożnie go pogładził - Nie bój się, już jesteś bezpieczny.
Jednak nawet mimo ciągłych zapewnień, dymek nie wyglądał ani odrobinę spokojniej. Shi Shuan westchnął głęboko. Wyglądało na to, że znalezienie wyjścia będzie znacznie trudniejsze niż się spodziewał. Dlaczego wszytsko jest dużo prostrze w filmach akcji? A może to po prostu jego sytuacja była znacznie trudniejsza? Nie ważne od przyczyny wiedział jedno; Z całą pewnością nigdy nie pomaluje ani jednej ściany na biały kolor!
Przechodząc przez kolejne drzwi, niespodziewanie usłyszał głuchy dźwięk. Odgłos kroków przyspieszył bicie jego serca o kilkanaście uderzeń. Nie było zbyt wiele czasu, dlatego nawet się nie zastanawiając chwycił za klamkę i szybko schował się w pomieszczeniu wewnątrz, czekając jak niepokojące odgłosy ucichną. Ciągły stukot towarzyszący każdemu kroku tylko utwierdził go w przekonaniu w jak bardzo beznadziejnej sytuacji się znajdował.
~ Niech to szlag! - Pomyślał, mocniej przytulając do piersi duszka - Oby przeszedł obok, oby przeszedł obok!
Nagle odgłos ucichł. Postać zatrzymała się wprost przed drzwiami, potęgując tylko uczucie przerażenia. Wciąż ze związanymi rękami, trzymając duszka na rękach do obrony miał jedynie nóż, którego samo wydostanie zza szaty będzie co najmniej kłopotliwe. Czy mogła być jakakolwiek gorsza możliwość?
Jakby na niewypowiedziane życzenie, po drugiej stronie drzwi odezwał się warkot, a później szczekanie.
- Na prawdę myślisz, że możesz uciec - Powiedział ze spokojem w głosie - To miejsce to mój plac zabaw i nie ważne jak bardzo uparty byś nie był, bez mojej zgody nie opuścisz tego miejsca.
Kropla potu spłynęła po jego skroni. Jakby wciąż mając nadzieję siedział w zupełnej ciszy, licząc na cud. Dopiero teraz, kątem oka rozejrzał się po pokoju. Na jego szczęście znajdowały się w nim jeszcze jedne drzwi, jeśli tylko byłyby za nimi kolejne ucieczka mogłaby się stać bardziej realna.
- Daje ci osiem sekund na wyjście. Inaczej będzie dużo mniej przyjemnie - Powiedział ostrzej. Akurat wtedy Shi Shuan trzymał już rękę na drugiej klamce.
Wraz z rozpoczęciem odliczania, najciszej jak mógł otworzył drzwi za którymi znajdował się kolejny korytarz.
"Teraz albo nigdy!"
W jednej chwili zatrzasnął za sobą drzwi, biegnąc do kolejnych. Z zabawy w chowanego przeszli do zabawy w berka. Gry, której od dzieciństwa tak bardzo nienawidził.
~~~
- Hej zaczekaj na mnie! - Słaby zdyszany głos zawołał rozpaczliwie, na co drugie dziecko niemal natychmiast się zatrzymało.
- Musisz mnie gonić! Na tym polega ta zabawa! - Powiedział, odwracając się na pięcie w jego stronę - Nie mogę się zatrzymywać za każdym razem.
- A-ale ja już nie mogę, jesteś za szybki! - Chłopczyk głośno dyszał, opierając swoje ręce na kolanach. Jego twarz była cała czerwona, podczas gdy drugie z dzieci nawet nie wyglądało na zmęczone. Zielone oczy patrzyły na niego z nieukrywaną wyższością.
- Jesteś za wolny!
- Jesteś ode mnie starszy! - Jęknął głośniej - To oczywiste, że jesteś szybszy!
Drugie dziecko pokręciło głową.
- Po prostu za mało biegasz - Odparł, zakładając obie ręce na klatce piersiowej - Jeśli nie będziesz umiał biegać, co się stanie jeśli ktoś będzie chciał ci coś zrobić gdy nie będzie dokoła kogoś dorosłego? Powiesz mu aby "zaczekał"? Weź się w garść! Nie powinieneś być aż tak słaby! Wystarczy, że się przyłożysz!
Chłopiec przytaknął, po czym biorąc jeszcze kilka głębszych wdechów zaczął biec.
~~~
Wspomnienie uderzyło w jego umysł równie szybko, jak szybko zniknęło gdy pod wpływem adrenaliny zaczął co raz szybciej dyszeć. To naprawdę ironiczne, że powiedział to kiedyś swojemu przyjacielowi. Czy czasem teraz nie działa się właśnie taka sytuacja? Cholerna ironia losu!
Odgłos łap zwierzęcia był jeszcze głośniejszy. Właściwie to proporcjonalnie do narastającego zmęczenia Byakko. Nie będzie mógł długo tak pociągnąć. W końcu też mogą skończyć mu się drzwi i...
Nie zdarzył nawet pomyśleć co dalej, gdy na jednym z zakrętów uderzył z całym impetem w ścianę, odbijając się od niej niczym piłka po czym wylądował z solidnym hukiem na podłodze. A przynajmniej tak myślał, do póki znajomy głos nie dotarł do jego uszu.
- Daozhang! - Wysoki głos ducha niemal natychmiast sprowadził go na ziemię. Tak na prawdę nie wbiegł w ścianę tylko w Shen Yuana, który teraz patrzył się na niego ze swoim firmowym, chłodnym wyrazem twarzy. Nie minęła chwila, gdy do całej tej gromadki dołączył również ogromny pies, którego piana cieknąca z ust nie zapowiadała niczego dobrego.
- Cofnij się i nawet nie waż się wychylać - Słowa demona były zimne, ale wciąż w tym momencie brzmiały dla Shi Shuana jak najcieplesze co mogło go spotkać w takiej chwili. Nie kontrolując swoich ruchów, niespodziewanie przytulił demona, czując jak cały stres z niego ulatuje.
- Głupcze! - Zawołał demon zirytowany, gdy ograniczony przez uścisk Shi Shuana, mógł jedynie sparować i odepchnąć psa, którego kły już zaciskały się z ogromnym naciskiem na ostrzu.
- Nic nie sprawi, że zmądrzejesz co? - Skomentował duch studni, podpalając ostrze miecza. Bestia, najwidoczniej nie przygotowana, musiała wypluć ostrze, cofając się o kilka kroków.
- Przepraszam po prostu - Mówił wciąż pod wpływem szoku spowodowanego nagłą ulgą. Łzy niemal cisnęły mu się do oczu, podczas gdy demon bezsilnie próbował go od siebie odsunąć.
- Jak mam niby z tym walczyć gdy się mnie uczepiłeś?! - Warknął zirytowany.
Tą cała sytuację obserwował pies, który widząc okazję do ataku już szykował się do skoku, gdy niespodziewanie mężczyzna w jasno niebieskiej szacie stanął między nimi.
Takiego zwrotu akcji Shi Shuan nie widziałby w najśmielszych snach.
Co robił tutaj najwyższy kapłan?!
Demon najwyraźniej niezbyt zadowolony mlasną językiem, podczas gdy ręką mocniej chwycił Shi Shuana. Teraz to na prawdę nie rozumiał, czy przypadkiem przed chwilą nie chciał go od siebie odepchnąć.
- Najwyższy! - Zawołał uradowany kapłan uśmiechając się ciepło. Bestia, która została w międzyczasie zaatakowana ostrzem skomlała. Biało włosy nie przejmując się nawet nią podszedł w ich stronę niezbyt przychylnie patrząc w stronę demona.
- Jak to dobrze, że nic ci się nie stało.
Duch studni najwidoczniej mocno zirytowany westchnął. Latając między wszystkimi jedynie dużo głośniej przypomniał.
- Nie mamy czasu na wasze ckliwości, ten ogar to najmniejsze zagrożenie jakie nas może tutaj spotkać! - Rzucił ostro - Na zewnątrz sobie powalczycie o niego.
Nie wiedząc czy się śmiać czy płakać, jedynie odwrócił głowę w szatę demona, tak by ukryć zawstydzenie wywołane jego słowami. Przyjemny zapach ziół, którym przeszło jego ubranie okazał się niesamowicie odciągać go od myślenia.
---
Mam nadzieję, że dobrze wam mija niedziela :>
Na te chwilkę najlepiej zapomnijmy o jutrzejszym poniedziałku
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro