Rozdział 2 (cz.2) - Czyli jak przekonać diabła.
Zwracam publikację, nic nie zmieniałam, poza lekką cenzurą na pewną postać, przez którą wam tę publikację odebrałam. Kto pamięta, ten pamięta.
- Panie? - Odezwał się nieśmiało Nooroo, gdy Gabriel przekroczył próg swojego gabinetu.
- Negatywne emocje? - Odwrócił się do niego wyraźnie ożywiony.
- Nie! Nie! - Szybko zaprotestowało kwami, energicznie wymachując malutkimi kończynami. - Chodzi raczej o to... - zawiesił się nieco - O to że...
- No mówże - pośpieszył go projektant. - Muszę dokończyć bardzo ważny projekt, a przez tę bandę błaznów straciłem już sporo czasu - jego irytacja natychmiast powróciła.
- Bo ten wyjazd to dobry pomysł! - Wyrzucił z siebie szybko motylek, zaciskając przy tym nerwowo powieki.
- Słucham? - Zaskoczony Gabriel na powrót odwrócił się w stronę kwami.
- Chodzi mi o to, że wspominałeś wcześniej o super planie na ostateczny atak na Biedronkę... I zakładam, że będzie wtedy dość niebezpiecznie w Paryżu, a Adrien... Mimo że jest już dorosły, ma tendencje do pojawiania się w najniebezpieczniejszych sytuacjach... I wiele razy było tak, że żeby nic mu się nie stało, trzeba było odpuszczać "bohaterom"... Oczywiście nadal nie popieram Pana działań, jednakże... - Kwami nerwowo sklejało zdania błagając w duchu by Gabriel się zgodził.
- Pokaz mody w Nowym Yorku powinien załatwić tę sprawę. Wbrew temu co Ci się wydaje, myślę o moim synu i przemyślałem tę kwestię - odparł oschle mężczyzna.
- Och to nie tak miało zabrzmieć! - Pisnął - Ale tak czy siak, kiedy jest ten pokaz?
- Pod koniec sierpnia. Do czego zmierzasz?
- Uważam, że mimo tego rozważnego planu, powinien Pan pozwolić mu jechać - powiedział odważnie Nooroo.
- A to dlaczego? - Zaciekawił się projektant.
- Są dwa logiczne powody! Pierwszym jest czas! Gdyby Adrien wyjechał, można by wszystko zrealizować szybciej! Drugim jest sam Adrien. Panienka Chloe w pewnym sensie ma rację i w ten sposób może Pan zapewnić mu "wakacje kontrolowane", ale tak, żeby on sam myślał, że ma wolną rękę. Wystarczy wysłać z nimi kogoś odpowiedzialnego i przyzwoitego, kogo Adrien uzna za kompana! Dla przykładu Panienka Tsurugi. Nawet sam Pan kiedyś pomyślał o tym, że nadawałaby się na jego narzeczoną! Panienka jest dobrze wychowana i na pewno nie pozwoliłaby na jakieś szaleństwa. Dodatkowo Panienka Bourgoise na pewno będzie w jakiś sposób chroniona przez Burmistrza. Co prawda reszta przyjaciół Pana syna pozostawia wiele do życzenia, ale Adrien sam również jest odpowiedzialny!
Takim rozwiązaniem plan zostanie zrealizowany szybciej, bezpieczniej dla Pańskiego syna, a on sam będzie zadowolony i być może wasze relacje się polepszą. Nie ukrywajmy, nie są najlepsze. - Nawijał najszybciej i najdyplomatyczniej jak tylko mógł, by tylko Gabriel mu nie przerwał.
- ... Nie jestem pewien... - Mruknął lekko zaszokowany zachowaniem swojego kwami.
- Panie! - Pisnął błagalnie stworek, mocno zaciskając swoje małe powieki.
- Eh... Poradzę się Nathalie, a teraz daj mi spokój. Muszę to w końcu skończyć!
Po tym jak zmieszany, a może i nawet wstrząśnięty Gabriel, po długich trzech godzinach od rozmowy z Nooroo, skończył projekt skarpetek dla bardzo ważnego, zagranicznego klienta, mimo późnej pory do gabinetu wbiegła zdyszana Nathalie z Duusu na ramieniu.
- Szefie... Bo te skarpetki to miały być...
- W kolorach flagi cesarstwa naszego klienta. Właśnie je skończyłem projektować. O co znowu chodzi? - Zdenerwował się wizją projektowania od nowa.
- No, ale i z motywem biedronki - wydyszała.
Gabriel aż złamał rysik do ekranu graficznego, którym jeszcze przed chwilą pracował.
- Nathalie. Przekaż Adrienowi, że może się pakować i do czasu tego pokazu, o którym już mu mówiłaś ma nie wracać. A sama przygotuj się do wdrożenia w życie naszego planu. Ta kropkowana pannica nie może dłużej uprzykrzać mi życia!
- Ale... Jak to? - odezwała się zbaraniała sekretarka.
- No niech sobie jedzie z tą przeklętą hołotą! Tylko załatw mi jeszcze jutro rano rozmowę z pannami Tsurugi i Bourgoise. Albo sama to załatw! W każdym razie mają jechać razem i pilnować reszty bandy. I mam wiedzieć gdzie ewentualnie sobie wyjadą.
Zadowolone z powodzenia swojego planu kwami, niezauważenie przybiły sobie łapki, tak jak ludzie przybijają piątki.
- Nie wiedziałem, że grzebanie w systemach komputerów jest takie proste i zabawne - szepnął miniaturowy paw.
- Nie wiedziałam, że od razu zadziała. Myślałam, że potrzeba będzie o wiele więcej żeby wyprowadzić go z równowagi... A tu proszę! ha ha
- Dobra, bo jeszcze usłyszą. Leć do Plagga.
- Jasne.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Następnego dnia, z samego rana cała willa była na nogach, czyniąc wszystkie przygotowania aby pozbyć się z domu młodszego Agreste'a.
- Ale Nathalie, poczekaj chwilę! - Krzyknął za kobietą blondyn w piżamie.
- Pakuj potrzebne rzeczy, twoi znajomi zaraz tu będą - rzuciła nawet na niego nie patrząc, a raczej gorliwie zapisując coś w trzymanym tablecie.
- Kiedy my nie możemy jechać! - krzyknął, dopiero teraz zwracając na siebie pełną uwagę sekretarki.
Kobieta zatrzymała się w miejscu i elegancko odwróciła na obcasach w jego stronę.
- Dlaczego? Twój ojciec myślał, że zależy ci na tym wyjeździe... Jak tylko wrócisz masz ostatni przed studiami pokaz mody - powiedziała zbita z tropu.
- No tak, ale... - zaczął niepewnie. Przecież nie może powiedzieć, że strażnik miraculów zabronił. - No, bo tata będzie tęsknić! - palnął i zaraz potem doszło do niego jak to dziwnie i niewiarygodnie zabrzmiało.
Kobieta aż otworzyła usta ze zdziwienia. Wyglądała zupełnie tak samo jak chłopak, kiedy piętnaście minut temu usłyszał, że jedzie na wakacje z przyjaciółmi.
- Cóż...
- Agreste, masz jedną nową ważną wiadomość! - Dało się słyszeć przez drzwi skrzek zadowolonego Plagga.
- A cóż to?! - Aż podskoczyła.
- Eeee, dźwięk SMS-a! Lepiej pójdę sprawdzić!
Ogłupiała kobieta nie skomentowała tego, tylko wróciła do zapisywania czegoś na tablecie.
- Co znowu, co się tutaj wyprawia?
- Nic, takiego. Zapomniałem ci przekazać, że Fu się zgadza. W razie wypadku biedronka was zgarnie miraculum konia - wyszczerzył się.
Dziś też krótko, ale chcę żeby rozdziały były sensownie podzielone, więc najprawdopodobniej, w chwili gdy opublikuję następny, te dwie połówki scalę i wtedy normalnie ponad tys. wyjdzie.
Toooo, do napisania!
- Zabijcie mnie. I wielbcie. Czekajcie grzecznie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro