Rozdział 1 - Czyli niepoważni absolwenci.
/Narrator/
Godzina dziewiąta minut dwadzieścia osiem - ostatnie minuty upływały do rozpoczęcia uroczystości zakończenia roku szkolnego i wręczania absolwentom ich świadectw. Jednych lepszych, a drugich gorszych, ale i tak otwierających nowe drogi przed młodymi, dorosłymi ludźmi.
Wszyscy są podekscytowani. Z różnych powodów, chociaż wszystkie wynikały z ukończenia liceum.
Dyrekcja i reszta grona pedagogicznego, zaproszeni goście, rodzice i nasi drodzy absolwenci...
Wszyscy pięknie wyszykowani...
No prawie... Bo oto w ostatniej chwili pojawia się zziajana Marinette z krzywo zapiętą koszulą, a w krzakach chowa się Nino, ukrywając brak galowego stroju przed czujnymi spojrzeniami nauczycieli.
Nie zdąży się już przebrać i dostanie obskok, jak tylko ktoś go zobaczy...
Cóż... Taka dola zapominalskich.
Ale są też tacy, którzy chowają się przed rodzinami... Biedna Alix.
Albo tacy, którzy ukrywają się by móc za chwilę odwalić już ostatni numer w liceum.
Sama jestem ciekawa co wymyślił Kim. Cóż przekonamy się za chwilę.
Przecież nikt nie powiedział, że to klasa ODPOWIEDZIALNYCH ludzi.
Względnie normalnie zachowuje się tylko parę osób.
A reszta...
- Zaraz... Ale tak właściwie to gdzie jest Adrien? - Zapytała dysząc Marinette i w tej chwili usłyszała za swoimi plecami dźwięk efektownej gleby.
Tak. Brunetka jest ekspertem od wywalania się na twarz, więc potrafi doskonale poznać ten dźwięk, kiedy ktoś szoruje twarzą po podłodze, ziemi czy jakiejkolwiek innej nawierzchni.
Odwróciła się więc i spostrzegła czołgającego się Agreste'a z jakimś markowym korektorem w zębach.
- Adrien oddawaj to! Muszę poprawić makijaż! - Dało się słyszeć rozrywający bębenki pisk Chloe, która ewidentnie właśnie goniła blondyna.
- JA TEŻ! - Rozdarł się podnosząc głowę i ukazując wielkie wory pod oczami.
Musiał wykraść się do Mistrza, ale sposobność do tego miał dopiero w środku nocy i na dodatek trochę mu się tam zeszło...
Biedny był okropnie nie wyspany i prawie zaspał. Na jego szczęście, jego ojciec miał się odrobinę spóźnić, więc do tego czasu musiał zdążyć się ogarnąć.
Blondyn szybko wstał z ziemi z zamiarem pobiegnięcia do najbliższej łazienki, a konkretniej lustra. Był tak zdesperowany, że gotów był nawet wtargnąć do damskiej. Jednakże nie zdążył zrobić choćby kroku, gdyż zobaczył stan jego nowej, jeszcze przed chwilą, białej koszuli i wydał z siebie okrzyk przerażenia.
- O żesz Kurwa! NO NIE!
Chloe dopiero teraz widząc jego okropny stan po prostu mruknęła pod nosem, żeby już wziął ten korektor i wycofała się w stronę Sabriny.
- Ha ha ha! Adrien co ci się stało? - Wybuchł śmiechem Luka, widząc całe zajście.
W prawdzie niby przyszedł na zakończenie roku młodszej siostry (cykać jej jak najwięcej zdjęć, jak to kazała mu mama, bo sama leżała w szpitalu ze złamaną nogą), ale przecież nie może nie zwracać uwagi na swoją dziewczynę, więc miał zamiar robić zdjęcia im obu, a przed uroczystością zdążyć pogadać właśnie z Marinette.
- Yghh... - Stęknął żałośnie blondyn na skraju załamania.
- Masz. - Usłyszał blondyn i zrobiło mu się czarno przed oczami za sprawą marynarki rzuconej na jego blond czuprynę przez roześmianego Lukę.
- I tak było mi w niej za gorąco, a przynajmniej nie będzie widać jak załatwiłeś sobie koszulę.
- Dzięki... - Mruknął próbując uwolnić się z materiału, ale pojawił się kolejny problem. - Szlak! Ał! - Włosy zaczepiły mu się o jeden z guzików.
- Pfff Hahaha! Co za pech, co? Hahaha! - Zwijał się ze śmiechu niebieskooki.
Oczywiście nie żeby specjalnie! Całkiem przypadkiem! Ale blondyn wyglądał tak głupio...
- Biedaczek. - Zachichotała brunetka. - Kochanie uwolnij go! - Powiedziała wyraźnie rozbawiona zabierając blondynowi kosmetyk z ręki.
Niebiesko-włosy zaczął wyplątywać swoją marynarkę z włosów przyjaciela, a Marinette w tym czasie czekała z otwartym korektorem, aż będzie mogła użyć go na zielonookim.
- Dzięki - Powiedział Adrien gdy został oswobodzony.
- Nie ruszaj się - Przerwała mu dziewczyna stając na palcach i zaczęła rozprowadzać po jego twarzy kradziony korektor.
- Kochanie... Czy ty przypadkiem nie masz krzywo zapiętej koszuli? - Odezwał się niewinnie Luka.
- Co?! - Podskoczyła i o mało nie wsadziła chłopakowi gąbeczki do oka, na co on sam pisnął wystraszony.
Czyżbym zapomniała wspomnieć, że w tym dość niezwykłym czasie biżuteria w niekontrolowany sposób może wpływać na bohaterów?
Adrien dla przykładu dostał w prezencie niesamowitego pecha.
Za to Marinette mogłaby bez problemu trafić szóstkę w totka gdyby tylko spróbowała, ale jakoś nie przyszło jej to do głowy...
A Alya ostatnio zdobyła smykałkę do robienia "iluzji optycznych" na zdjęciach, które wykonuje na swoje blogi.
Ale nie tym teraz mowa!
- Przepraszam! - Rzuciła w stronę Adriena i desperacko zaczęła szukać w małej torebeczce telefonu by odczytać godzinę.
Jeżeli jest jeszcze dziesięć minut, powinna zdążyć.
Cóż byłoby łatwiej gdyby nie remont łazienek w ich szkole... Od pół roku uczniowie liceum musieli chodzić do tych w przylegającym budynku collegu.
- Kochanie uspokój się! Do łazienek już nie zdążycie. Skacz w krzaki tam nikt nie powinien widzieć jak ją poprawiasz i daj mi ten korektor, zajmę się nim. - Odparł Luka starając się pomóc im opanować sytuację. - Tylko się nie podrap!
- Zaraz, to ty umiesz - Adrien chciał zapytać czy niebiesko-włosy kiedykolwiek malował siebie lub kogoś, lecz sam zainteresowany szybko mu przerwał.
- Nah, to nie może być takie trudne! - Machnął ręką - I tak nie masz tu lustra.
Wracając, musiało to cudownie wyglądać z tyłu! Luka popychający Marinette w stronę krzaków by zbliżyć się do blondyna. - Taki właśnie widok widziała skonfundowana Alya.
Dziewczyna patrzyła z otwartymi ustami, dopóty z krzykiem, zza krzaków nie wyskoczyła jej najlepsza przyjaciółka, z całą czerwoną twarzą i z rozpiętą koszulą (i widocznym czarnym, zdobionym koronką stanikiem), oraz jej drogi chłopak, Nino...
I tak oto po ochrzanie od dotychczasowej wychowawczyni oraz długiej i nudnej przemowie dyrektora placówki, na scenę wychodzili kolejno wyczytywani absolwenci.
Jedni napawali swoich rodziców i resztę zgromadzonych dumą i zazdrością, a inni przynieśli sobie i innym wstyd i hańbę.
Tak właśnie na ostatnim zdjęciu klasowym, mieli na scenie obok siebie stać: rozczochrany Adrien Agreste ze źle zrobioną, w warunkach prawie partyzanckich tapetą, z za dużą, pożyczoną i o zgrozo - nie modną marynarką, która na pewno nie wyszła z pod ręki Gabriela Agreste, czerwona jak piwonia Marinette Dupain-Cheng, Alya Césaire z mordem w oczach, Nino Lahiffe z podbitym okiem i strojem na pewno NIE galowym, przerażona Juleka Couffaine, wyglądająca jak droga, najnowsza lalka Barbie - Chloé Bourgeois, głupkowato uśmiechnięty Kim Chiên Lê i inni...
Chociaż wracając do Kima... Gdy tylko fotograf powiedział sakramentalne "spaghetti" chłopak pociągnął za trzymaną w dłoni nić i zza sceny w górę poszybowały napompowane helem baloniki w bardzo ciekawy "wzorek", a ci którzy byli w akcję wtajemniczeni kurczowo trzymając swoje świadectwa zakrzyknęli - ##### szkołę!
Innymi słowy uroczystość się udała.
Szkoda, że Pan Agreste ją przegapił...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Panie? - Odezwało się nieśmiało kwami.
- Tak, tak. Nooroo, później. Wracając... Przepraszam to kot. - Zbył kwami dalej rozmawiając przez telefon.
Zadowolone kwami podleciało do Duusu siedzącej na szafce za plecami asystentki jego Pana.
- Zajęta na dobre, prawda? - Szepnął.
- Tak, możesz lecieć. Tylko zostaw mi trochę.
- Dobra, jak wrócę to ty polecisz. - Uśmiechnął się do niej Nooroo i niezauważenie wymknął się z pomieszczenia przenikając pod podłogę na piętro niżej, a stamtąd do łazienki i wprost w labirynt rur odpływowych willi Agreste.
A w tym samym czasie do rezydencji wrócił młodszy Agreste, modląc się w duchu, aby Ojciec i teraz go nie zobaczył.
Prawdą było, że Gabriel miał się spóźnić na uroczystość w tej głupiej, na pewno nie prestiżowej szkółce, która w dodatku była pełna hołoty, z racji iż miał mieć spotkanie z dyrektorami oddziałów jego firmy w Azji. Jednakże loty zostały opóźnione z powodu pogody nad częścią Francji.
I... Po prostu zapomniał, tak samo jak zawalona papierkową robotą Nathalie.
Cóż... Raz jeden, brak zainteresowania synem wyszedł dla nich obojga na plus.
- Plagg, kamery. - Szepnął do swojego kwami, by pomogło mu uniknąć ewentualnego przyłapania.
Oczywiście o ile zdjęcia nie wyciekły do internetu i już nie trafiły do jego Ojca...
Kiedy tylko Plagg dał znak, że można iść, blondyn wystrzelił jak strzała do swojego pokoju, a konkretniej łazienki.
I rozległ się krzyk na cały dom, a może i z ulicy go słyszeli.
Adrien dopiero teraz krzycząc z przerażenia do odbicia w lustrze zobaczył jak wyglądał przez cały ten czas.
Zaraz potem dało się słyszeć zwijającego się ze śmiechu Plagga.
- Adrien chyba wrócił do domu... - Mruknęła Nathalie zza stosu papierzysk.
- Najmocniej przepraszam, to pewnie kolejny atak akumy, więc zadzwonię do Pani później. Do usłyszenia. - Powiedział do telefonu zdenerwowany projektant i się rozłączył. Wściekły skierował się w stronę pokoju jego syna.
A sam Adrien z prędkością światła rozebrał się z pożyczonej marynarki i koszuli, po czym zanurzył głowę pod prysznicem i wylał na twarz pół flakonu płynu micelarnego.
- Synu, czy mógłbyś mi łaskawie wyjaśnić co ty wyprawiasz?! - Huknął Gabriel zza drzwi do sypialni chłopaka.
- Nic takiego! - Odpowiedział mu szybko, bardzo spięty zielono-oki. Za szybko.
Gabriel już naciskał klamkę, jednak broszka dała mu znać o negatywnych emocjach gdzieś w Paryżu, więc tym razem mu odpuścił.
I tak oto bohaterowie mieli co robić aż do późnego wieczora.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Tooo, jak z tymi wakacjami? - Zaczepił Czarnego Kota, Pancernik.
- A myślisz, że w ogóle możemy jechać? Mamy miasto do obrony...
- To zapytajmy mistrza. - Odparł Serpention wyłaniając się zza komina budynku, na którym stali.
- Nie zgodzi się. Tyle bohaterów na urlopie naraz? Nie ma szans. No i mój ojciec, on też się nie zgodzi.
- Nie dowiemy się jeśli nie spytamy. Chociaż na dobry początek zacznijmy od Mistrza. Przecież nie jadą wszyscy super bohaterowie!
- Zawsze jest też Królix. - Dodał zamaskowany Luka.
- Ech... Dobra, pójdę. I tak znając Plagga zapasu mikstury nigdy za wiele...
- Który to już raz?
- Od początku? Od marca robi to średnio raz na tydzień. Policz sobie. - Powiedział poirytowany. - Eh... Dobra pójdę spytać, ale nie ja tłumaczę się Mojej Pani!
- Spokojnie, jestem pewien, że nie będzie za tobą rozpaczać przez ten czas. - Mruknął Luka krzyżując ręce na piersi.
- Pff... Może i jakiś palant ją zbałamucił, ale wciąż mnie uwielbia! - Odparł pewnie blondyn, na co jego rozmówca przewrócił oczami, a mulat mało nie buchnął śmiechem widząc tę scenkę. - Śmiej się, śmiej! Jeszcze ją zdobędę!
- Ta. Prędzej zginę niż ją zaliczysz. A z "drugą szansą" uśmiercenie mnie nie będzie proste.
- A ciebie co ugryzło? Przesz masz naszą Multi-mysz... Zresztą nie "zaliczę", tylko rozkocham!
- W twoich snach blondasku. Uszanuj to, że nasza przyjaciółka kocha kogoś innego.
- Ale przecież to mnie kocha! Tylko jakimś cudem jeszcze o tym nie wie.
- Dobra, dobra! Może idź już do mistrza. - Wtrącił szybko Nino, widząc minę Serpentiona i zbliżającą się z oddali Kitkę i Biedronkę.
- Okej? - Powiedział nieco zdziwiony ich zachowaniem Kot. - Do jutra! - Rzucił i odbił się na koci kiju w powietrze.
- Przecież wiesz, że on nie wie. A Marinette kocha tylko ciebie. - Powiedział cicho Pancernik, aby trochę uspokoić niebiesko-włosego.
- Wiem... - Powiedział, mimo, że zawsze będzie uważał Adriena za zagrożenie dla jego związku. Mimo, że byli i będą przyjaciółmi, a Marinette już nic do blondyna nie czuje. Ale czy nigdy nie poczuje z powrotem? Już raz ją w sobie rozkochał (nawet o tym nie wiedząc) choć wyglądało na początku, że nawet się nie polubią... - Chyba poczułbym się lepiej gdyby nadal był z Kagami... Albo zakochałby się w kimś innym.
- Ziom, wiem, że gdybym był laską też bym na niego leciał, ale bez przesady. Jest zbyt wkurwiający i jest otaku.
- Od otaku to ty się odczep.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Mistrzu? - Odezwał się chłopak wskakując zwinnie do pomieszczenia przez otwarte okno.
- Znowu? Byłeś przecież wczoraj, a raczej dziś w nocy! - Zdziwił się staruszek odwracając w jego stronę.
- Właściwie to chodzi o coś innego, chociaż w tym wypadku duży zapas będzie potrzebny... - Mruknął nieśmiało.
- O co chodzi? - Chińczyk uniósł brwi.
- O wakacje. - Wyparował szybko zaciskając powieki.
- Cóż... Jest was na tyle dużo, że na kilka dni wyjechać możesz... Oby nie za daleko, żeby w razie kryzysu do Paryża dotrzeć, ale rozumiem, że twój ojciec miewa różne plany...
- No właśnie... Tylko, że... Eee, he he... - Blondyn zaczął nerwowo drapać się po karku.
- Dłuższe i dalekie wczasy?
- Tak, ale nie z moim ojcem...
- Hymm? A więc chcesz mi powiedzieć, że nie tylko jeden super bohater jedzie? Ech... Jesteście młodzi i zasługujecie na odpoczynek... Z kim chcesz jechać?
Adrien zaczął się na to nerwowo śmiać. - Nino, Alya, Luka no i Marinette, ale multi-mysz i tak nie używała od dawna miraculum...
- To nie możliwe abyście jechali wszyscy! Przykro mi Czarny Kocie...
- Tak, myślałem... - Spuścił głowę i już miał wychodzić, ale jego przemiana nieoczekiwanie spadła.
- Yghhh... I tak właśnie kończy się twoje zachowanie Plagg! - Skarcił swoje kwami, rozdrażniony chłopak.
Wszystkiego miraculowego duże dzieci czytające tą książkę (mam nadzieję, że tych mniejszych tu nie ma. Nu nu. Mówiłam, że to nie jest dobra dobranocka!)!
Z okazji dnia dziecka dodaję nowy rozdział hura!
Tak jak prolog był pisany od święta tak i reszta książki będzie XDDD
To do zobaczenia 26 czerwca XD (O ile nie będę wtedy mieć weny na tą autorską, która nadal stoi na prologu :'D)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro