Półka
Pewnego dnia jako przykrywka idę do Tesco po... Nieważne po co. Idę między regałami i patrzę, że na najwyższej półce stoi mój ulubiony dżem. Nie po niego przyszłam. Na środku stoi platforma z nierozpakowanymi produktami. Dżem jest bardzo wysoki na półce poza zasięgiem moich rąk.*Wiedzieli, że przyjdę*. Ja jako pełnoprawny szpieg mający licencję na zabijanie(ludzie, których nie lubię, strzeżcie się) nie poddałam się. Wyciągnęłam wózko-pojazd(nie wiem jak to się nazywa) spod platformy, którą się nim wozi. Stanęłam na najwyższym punkcię czyli na kierownicy. Oczywiście wiedziałam, że jeden nieodpowiedni ruch, jedno zachwianie się i już ląduję na podłodze lub co gorsza w szpitalu. Byłam w końcu jakieś 0,5m nad ziemią. Oczywiście jako, że nie raz byłam w takowej sytuacji nawet się nie zachwiałam. Niestety. Nadal byłam za nisko. Nawet gdy wyciągnęłam się jak tylko mogłam, nie dosięgłam. Zeszłam więc niezadowolona z pojazdu. Zaczęłam rozglądać się czy przypadkiem nie ma to niżej na jakiejś półce. Znalazł się na szczęście. Jeden słoiczek. Zadowolona wzięłam go i ruszyłam do kasy.
Wróciłam z nowym rozdziałem. Niestety rozdziały nie będą się zbyt często pojawiać, bo niezabardzo mam co opisywać. Narazie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro