✧*・゚✧Nienazwany epilog✧・゚*✧
Kiedy Mateo nie wrócił ze szlabanu u Moody'iego ani na kolację, ani po niej, jego najbliżsi przyjaciele postanowili działać.
Urządzili piękny pogrzeb. Za księdza robił Blaise Zabini. Nie wziął za to dużo, tylko tradycyjne „co łaska". Rachunek wysłał na konto rodziny. Podobno przez to tylko leciutko się zadłużyli i do chrzcin przyszłego wnuka się spokojnie z tego wygrzebią.
Stypa była wręcz szatańska. Przyszli wszyscy: znajomi, obcy, nauczyciele, nawet Gryfoni. Impreza była tak wspaniała, że właściwie nikt jej nie pamiętał, bo wszyscy zalali się w trupa.
Parę dni później, w Hogsmeade doszło do wymiany sygnalizacji świetlnej. Była na to najwyższa pora, ponieważ stara nie działała od jakiegoś roku. Nowa sprawdzała się znakomicie! Dzięki niej ilość zderzeń na miotłach zmniejszyła się o 90%. Wszyscy się z tego cieszyli, a najbardziej samorządowcy, którzy zyskali argument do kampanii wyborczej na drugą kadencje.
System działał znakomicie, choć czasem lampy mrugały same z siebie. Wszyscy wyjaśniali to zbyt dużym stężeniem magii w powietrzu. Normalna, codzienna sprawa. Nikt nigdy nie przykładał wagi do tych mrugnięć i się im nie przyglądał.
Gdyby ktoś jednak zatrzymałby się na chwilę, może zauważyłby powtarzającą się sekwencje sygnałów: trzy krótkie, trzy długie, trzy krótkie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro