✧*・゚✧Nienazwana część 3✧・゚*✧
- Bulstrode i McCaffrey. Wstać.
Po plecach Mateo przeszły ciarki, kiedy usłyszał swoje nazwisko wypowiadane przez nauczyciela obrony. Czyli się nie udało. Oczywiście, że się nie udało! Przycisnął swoje okulary do nosa tak mocno, że aż poczuł ból i powoli wstał. Millicenta też podniosła się z ławki obok, zerkając na niego.
- Nie mam czasu, na babranie się z wami - zaczął Moody, wbijając w Matea swój przerażający wzrok. - Kto od kogo spisywał? - zapytał, machając trzymanymi w dłoni dwoma arkuszami pergaminu.
Na chwilę zapadła cisza. Ślizgon patrzył się na podłogę. Umrze. Umrze w męczarniach. Pierwsza odezwała się Milly.
- Ja to napisałam panie profesorze...
- Tak myślałem - grymas na twarzy Aurora zastąpił inny, jeszcze paskudniejszy. - Oczywiście, że ty Bulstrode, bo przecież nie McCaffrey. McCaffrey nie ma wystarczająco wyobraźni, żeby nawet przy przepisywaniu zastosować jakiekolwiek zmiany, prawda chłopcze?
Mateo mruknął coś pod nosem. Sam nie wiedział co.
- Slytherin traci 30 punktów. McCaffrey ma ze mną szlaban dzisiaj o piątej w moim gabinecie, jasne?
Brunet kiwnął głową. O piątej szlaban, o siódmej pogrzeb, do północy stypa, a od jutrzejszego poranka nikt już nie będzie pamiętał o istnieniu kogoś takiego jak Mateo McCaffrey.
Potem zaczęła się normalna lekcja. Ślizgon z ulgą usiadł i otworzył stary dzienniczek pani Malfoy. Moody dyktując, przechadzał się po klasie i obserwował zapisujących uczniów. Mateo miał nadzieje, że nie przyjdzie mu do głowy przeglądanie zeszytów, bo jeszcze nie zdążył przepisać brakujących tematów.
Nadzieja matką głupców.
Gdy nauczyciel wyciągnął rękę po jego zeszyt, chłopak z rezygnacją podał mu go, zmieniając w myślach swój grafik na ten wieczór. Przy kwadrans po szóstej dopisał przed „śmierć" słowo „bolesna".
Alastor wytrzeszczył oczy przeglądając notatki. Dokładniej jedno, to prawdziwe oko. Drugie, magiczne gapiło się na Mateo.
- Konfiskuję to - w końcu powiedział mężczyzna. - A o treści porozmawiamy sobie później, chłopcze.
Mateo wzdrygnął się. Do jego kalendarzyka wpadły dwa kolejne słowa. „Bardzo" i „długa".
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro