Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Czternasy - Oczy w kolorze śniegu i lodu

Przed mężczyzną rozciągał się długi korytarz, z kilkoma większymi oknami, zza których widać było jedynie chyba podnóże góry. Nie zastanawiając się wiele więcej, Shi Shuan ruszył w jedyną słuszną w tym wypadku stronę. Naprzód.
Niebieski ognik, wirował po jego prawicy, dokładnie rozglądając się po kilku drzwiach ulokowanych po tej samej stronie. Żadne z nich nie wyróżniały się niczym specjalnym. Od zwykłe drewno, pomalowane jasną farbą tak, aby niepomalowana część tworzyła piękne wzory winorośli.

- Piękne - Mruknął Byakko, po czym podszedł bliżej okna i niemal zamarł. To miejsce znajdowało się jakieś kilkanaście metrów od ziemi!
W jednej chwili, z pewnych i dużych kroków, przeszedł w nieco bardziej stonowane i ostrożne.

- Czego się boisz? To nie tak, że zaraz się zawali pod twoim ciężarem - Prychnął - Chodźmy dalej.

Shi Shuan westchnął, w duchu przyznając mu rację. To trochę jak most wiszący nad przepaścią. Z pewnością nie zawali się pod tak małym ciężarem.
Już nieco bardziej uspokojony kontynuował zwiedzanie, przemierzając okoliczne pokoje.

Nie było jednak w nich nic szczególnie nadzwyczajnego, wręcz przeciwnie. Prosty i stylowy design, nieco bardziej zwrócony w stronę europejskich standardów. Nietypowe, acz, niezwykle trafione połączenie.

- Dziwny ma styl - Rzucił ognik przelatując nad stolikiem, by w końcu spocząć na okolicznym kredensie - Ani to praktyczne, ani ładne.

- O gustach się nie dyskutuje. Mnie się tam nawet podoba - Odparł sięgając po książkę z okolicznej półki. Jednak gdy chciał przeczytać tytuł, natrafił na pewne trudności, nie rozumiał ani słowa z tego co było tam napisane.
Przyglądając się bliżej, przekartkował kilka stron, jednak z podobnym skutkiem, aż w końcu poddając się, odłożył ją z powrotem.

Kilka następnych pokoi było łudząco podobne. Na środku stolik, po prawej komoda czasem z jakimiś dodatkami, i półka na książki bądź spore okna. Sprawiając, że miało się wrażenie chodzenia w kółko.
Dopiero po kolejnych trzech pokojach zawitała jakakolwiek zmiana. Nieco bardziej niespodziewana.

W pokoju przypominającym bardziej salon, z kilkoma stolikami kręciły się znajome już czarne chmary dymu, zajmując się pożądkami.

- Nie ma co się ich bać - Dorzucił Duch studni uprzedzając pytanie Shi Shuana - To tylko słabe duchy-cienie. Nie miałby czelności zatakować bez rozkazu.

- Rozkazu? Czyli są całkowicie podległe?

- Coś w ten deseń, nie mogą nawet mówić, więc większość uważa je bardziej za zwierzęta niż duchy, co jest zwyczajnie głupie. Nawet jeśli niemowy, to wciąż są bardzo inteligentne, a przede wszystkim oddane, zwłaszcza swojemu mistrzowi.

Byakko skinął głową. Nie rozmyślając nad tym bardziej, udali się w dalsze rejony małej posiadłości. Dzięki temu, że miała ona dość nietypowy kształt, już wkrótce zobaczyli, na czym dokładnie opierały się fundamenty. Część była "zatopiona" w skale zaś druga strona opierała się w pełni na dość sporych filarach, również kończących się na skałach. Wystarczyła jednak jedna myśl za dużo, aby mężczyzna poczuł, jak całe śniadanie podchodzi mu do gardła. Z całą pewnością zmiana ciała, wcale nie wyleczyła jego lęku przed wysokością!

- Hej wszystko okey? - Zapytał, zmartwiony duch.

- Ta, jest w porządku - Mówił spokojnie, opierając się o ścianę, podczas gdy zdrową dłonią przecierał sobie nieistniejący pot - Po prostu daj mi chwilę.

- Poczekaj, poszukam jakieś wody czy coś - Nim mężczyzna zdążył zaprotestować, błękitny płomyk rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając go samego w korytarzu, gdzie chwilę później dwa duchy zwróciły na niego uwagę.
Z początku niezbyt się nimi przejmował, bardziej interesowało go teraz uspokojenie własnego lęku. Jednak gdy z czasem ich niesłabnące spojrzenia jedynie się wzmocniły, poczuł się wyjątkowo niekomfortowo.

- Nie patrzcie się tak na mnie - Mruknął, przysuwając się bliżej ściany, co jednak nie dało zbyt wiele. Zwłaszcza gdy jeden z czarnych dymków podsunął się bliżej, zmuszając Byakko do wycofania się w bok.
Co jednak nie dało zbyt wiele, bo sytuacja znowu się powtórzyła.

Nie wiedząc co zrobić nieco zmieszany, już miał użyć ognia, gdy nagle jeden z duchów przyleciał, podając mu naczynie z przeźroczystą cieczą.

Z początku nie chciał jej brać, jednak dwa czarne lekko błyszczące się oczka, przypomniały mu obraz błagającego o resztki psa, sprawiając, że czuł się niejako winny, nie biorąc nic tego stworzenia.
W końcu jednak ostrożnie chwycił naczynie, dokładniej przyglądając się jego zawartości. Przeźroczysty, bezzapachowy płyn, nie wyglądał jakoś specjalnie dziwnie. Wyglądało to jak czysta woda.
"Raz się żyje" - Pomyślał, ostrożnie upijając łyk, który okazał się rzeczywiście być jedynie chłodną orzeźwiającą wodą.

Duchy patrzyły się na niego zaciekawione, aż w końcu po wypiciu całej zawartości przez mężczyznę zabrały naczynie, wracając do swoich obowiązków. Naprawdę dziwne, ale zarazem na swój sposób urocze.

Czując się znacznie lepiej, czekał jeszcze kilka minut na ducha studni, jednak bez skutecznie. Gdzie też on mógł się podziać?
Minęło kolejne dziesięć minut, martwiąc mężczyznę. Czy nic mu nie jest? A może potrzebuje pomocy?

Czarne scenariusze przyszły do jego głowy równie szybko, jak odwaga, która pozwoliła mu iść szybkim krokiem w stronę kolejnych drzwi. Ostrożnie wymijając czarne dymki, zaczął przeszukiwać dokładniej całe to miejsce w nadziei odnalezienia upierdliwego ducha.
Jakkolwiek by się w końcu nie zachowywał, to wciąż wiele mu pomógł, pozwalając Shi Shuanowi wiele się od niego nauczyć i zrozumieć lepiej świat, w którym teraz przyszło mu żyć.

- Duchu studni! - Zawołał, jednak bezskutecznie. Jedynie echo odbiło się od ścian, dając złudną nadzieję na odpowiedź.

Po dłuższym czasie jednak była szansa na przełom. Pośrodku dobrze znajomego wystroju, znajdowały się nieco inne drzwi, które zamiast przeróżnych motywów roślinnych, miały na sobie jedynie ciemną, błyszcząca farbę. "Może jest za tymi drzwiami" - Pomyślał, idąc pewnie w stronę drzwi, gdy jednak miał już chwycić za klamkę, zimna dłoń podtrzymała jego rękę.

- Dokąd to idziesz? - Zapytał Shen Yuan, odwracając go jednym ruchem w swoją stronę.

- Nigdzie - Rzucił jak najbardziej szczerze, jednak taka odpowiedź nie usatysfakcjonowała czarnowłosego.

- W takim razie nie powinno ci przeszkadzać, że nie możesz tam wejść - Mówiąc to uśmiechnął się cynicznie, dając jedynie jasny sygnał, Shi Shuanowi, że za tymi drzwiami może kryć się wyjście!
- Teraz chodź - Mówiąc to pociągnął go w swoją stronę, by w pomieszczeniu obok posadzić go na macie i powiedzieć:

- Rozbierz się.

Komenda równie niespodziewana co dziwna jedynie zdziwiła Shi Shuana.

- Nie, dlaczego niby? - Powiedział, nieco speszony.

- Bo ja tak mówię - Rzucił podchodząc bliżej - Chyba że sam mam cię rozebrać?

"Zaraz, zaraz co?"

- W jakim celu? - Kontynuował, nieco się oddalając z każdym krokiem demona w jego stronę, a przynajmniej do momemtu gdy na jego drodze nie stanęła ściana, nie pozwalając mu już dłużej uciekać, na co Shen Yuan prychnął kpiąco.

- I co teraz? - Nie mając większych pomysłów, jedynie mocniej przytulił się plecami do ściany, szukając neutralnego wyjścia. Jednak żadna możliwość nie była na tyle bezpieczna, by bez zawahania jej użyć, dopiero przybliżający się mężczyzna, spowodował większy dyskomfort, a tym samym został zapalnikiem do działania. W jednej chwili ruszył w prawo, chcąc uciec, jednak przeszkodziła mu ręką, która z głośnym dźwiękiem oparła się o ścianę tuż obok jego ramienia.
Teraz tym bardziej czuł się osaczony, zwłaszcza gdy znajdujący się między nimi dystans skutecznie go przytłaczał, by w końcu demon z cwanym uśmieszkiem mógł zdjąć wierzchnią część ubrania z ramion i ostrożnie wyciągnąć złamaną dłoń, tak aby mieć do niej lepszy dostęp i starannie ją opatrzeć.

Byakko miał ochotę zapaść się pod ziemię, przez swoje głupie zachowanie oraz myśli, które z jakiegoś powodu wydawały się jeszcze bardziej absurdalne.
Widząc jego reakcję Shen Yuan zadowolony uśmiechnął się pogardliwie.

- Mogłeś tak od razu, zamiast zachowywać się jak zapędzona w róg dziewica - "Nie musisz tego mówić!"

W jednej chwili jednak do jego głowy wpadła znacznie lepsza pyskówka.

- A jak mam się niby zachowywać po tym co już widziałem? - Rzucił, starając się zachować jak największą powagę, jednak wystraszone serce potrzebowało jeszcze chwili.

Shen Yuan nie komentując tego, jedynie chwycił nieco mocniej jego dłoń, po czym jak gdyby nigdy nic sprawnym ruchem nastawił kość, powodując niemal falę łez bólu.
"Cholera jasna!" - Przeklinał w duchu, łapiąc się zdrową ręką za usta, aby nie wydobyć żadnego dźwięku.
W tym czasie, niestrudzony demon, nałożył na jego rękę jakaś maść zapachem przypominająca mentol, po czym owinął bandażem.

- Nie wypadałoby jej usztywnić? - Zapytał trochę przez zęby.

- Nie ma potrzeby - Rzucił już w pełni obojętnie, gdy na jego twarzy znów zapanował lodowy spokój - I tak zrośnie się za kilka dni.

- Kilka dni?! - Rzucił, już głośniej - Przecież to będzie się zrastać kilka miesięcy!

- Jak na tak przerażonego mną człowieczka jesteś strasznie wygadany - Rzucił, wstając z kolan - Skoro mówię, że zrośnie się w kilka dni to tak będzie Byakko.

Bardziej markotny Shi Shuan, spojrzał na niego z rezygnacją. Co to miała być za postawa godna dziecka? "Jak ja tak mówię to tak jest" no po prostu świetnie.

- Zacznijmy od tego skąd wiesz kim jestem? Raczej niczym się nie wydałem - Powiedział zgrabnie omijając własną niekompetencję. Zawsze w końcu można udawać, że jego błędy to tylko gra aktorska.

- Chcesz wiedzieć? - Dopytał, nieco spokojniejszym tonem. Przez co jego wypowiedź nie była chłodna, a wręcz lodowata. Mimo to, ciekawość Shi Shuana zżerająca go od środka, nie pozwoliła mu się wystraszyć, a wręcz przeciwnie!

- Dlatego pytam, to chyba oczywiste demonie - Nie minęła chwila, gdy zimna dłoń podniosła władczo podbródek Byakko, tak aby ich oczy wreszcie się spotkały. Niemal białe jak śnieg boga, oraz chłodne niczym lód na morzu należące do demona.
Nie mogąc znieść jednak ciężkiego spojrzenia, Byakko w końcu musiał zmrużyć oczy.

---

Ah, ten jeden raz będę zadowolona, dając tamten rozdział, jestem z niego naprawdę zadowolona. Wygląda na to, że za każdym razem gdy mam opory przed pisaniem, mój umysł najłatwiej wchodzi w trans pisarski.

Macie jakieś przemyślenia odnośnie rozdziału? Jeśli tak zapraszam do dyskusji w komentarzach! (Zawsze wszystko czytam więc może się wspólnie pośmiejemy)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro