Rozdział Czterdziesty - Ballada szkarłatnej lili drogą do nieszczęścia
W mediach kolejny rysunek ducha studni, tym razem autorstwa Grauwr
~~~
Nużaca cisza nie zniknęła nawet z czasem. Wciąż towarzyszyła im zostawiając po sobie jedynie posmak nudy, który w żaden sposób nie byli w stanie zmienić. W końcu jak można było zacząć rozmowę? Przecież to niedorzeczne. Tak właśnie krąg się zapętlał, podobnie jak słońce, które po całym dniu wędrówki zachodziło, chwilowo ich oślepiając.
Niedługo po tym, dokoła zabrzmiała melodia nieco dezorientując zarówno demona jak i ducha studni.
Była to piosenka nazywana "Balladą szkarłatnej lili", wręcz kultowa dla wszystkich duchów melodia pozwalająca odpocząć w pawilonach w miasteczku duchów. Zaraz, czy więc nie oznaczało to że przejście znowu się otwarło?
- Myslisz, że przejście jest gdzieś w tym lesie? - Zaczął ognik, przelatując z lewej do prawej strony demona, którego najwyraźniej średnio to interesowało. Jego oczy cały czas zwrócone były w stronę szkarlatu, który niedługo później zupełnie zniknął za horyzontem.
- Hej! - Krzyknął mu do ucha, przyprawiając o nieprzyjemne dreszcze.
- Nie krzycz - Warknął w jego stronę jadowocie - Najpewniej tak, czy słyszałeś aby gdzieś indziej grano ballade duchów? Wątpie aby ludzie przejęli to jako swój nowy trend.
Ognik nieco bardziej zaiskrzał.
- Chodźmy zobaczyć - Powiedział ostrożnie, mimo że jego ogień znacznie się nasilił, niemal tańcząc w powietrzu. Demon widząc w nim te niepojętą ekscytacje tym bardziej niechętnie machnął ręką.
- Hej nie było mnie w pawilonach ponad 300 lat! Daj chociaż zobaczyć co się zmieniło przez ten czas.
- Zapewne niewiele. Duchy są zawsze staroświeckie. Jakby nie można było iść za postępem. Już nawet ludzie w tym temacie są dużo bardziej kompetentni.
Duch studni oburzony zapłonął mocniej.
- Nie znasz się na sztuce demonie. Gdy coś jest dobre jaki jest sens w zmienianiu tego?
Jednak nawet po tych słowach demon nawet nie myślał podejść choćby w kierunku z którego dobiegała muzyka. "Co za marnotrawstwo!" - Pomyślał duch studni. Wciąż czując nieco nostalgii i posmaku wina, które kosztował lata temu. Ciężko było się oprzeć!
Dlatego nie zamierzał tak zwyczajnie odpuścić. Spojrzał ponownie na demona. Iskierki wystrzeliły z jego płomyku.
- I tak pójdę z tobą czy bez ciebie. Taka okazja może się już nie trafić. Zresztą czy przez to, że jesteś w połowie człowiekiem nie powinieneś spać? - Rzucił sarkastycznie, szybko lecąc w stronę muzyki.
- Wracaj! - Zdenerwowany ruszył za nim. Jeśli zostałby za długo w mieście duchów kto wie w jakim miejscu otworzy się przejscie! Z całą pewnością nie chciałby go szukać po całym świecie.
Jednak, mały płomyk dość szybko zgubił się wśród tłumu jaki tym razem zebrał się w miasteczku. Zdenerwowany demon przeklął pod nosem. Czy ten duch w ogóle myślał? Jest równie niedorzeczny co Byakko! Obydwoje są siebie warci, głupi i lekkomyślni!
Zdenerwowany szybko przeciskał się między duchami z całą pewnością kilku z nich nawet deptając po ogonie. Jednak czy to w jakikolwiek sposób się dla niego liczyło? Niezbyt, już i tak od samego przybycia czuł na sobie pogardliwe spojrzenia większości potężniejszych od niego bytów. Był sobie w stanie bez problemu wyobrazić szepty jakie zapewne zapanują gdy oddali się wystarczająco, jednak czy to również się dla niego liczyło? O ile silniejszy od niego przeciwnik nie groził mu śmiercią nie liczyło się nic. W końcu plotki i tak kiedyś ucichną podobnie jak ich paskudne mordy znajdą się kiedyś w błocie, gdy pojawią się silniejsi od nich. Nic nadzwyczajnego wśród pysznych duchów.
Na samą te myśl mimowolnie uśmiechnął się szyderczo, wzniecając kolejne szepty. Nikt nie mógł odgadnąć co siedziało w jego głowie sprawiając, że czuł się tak pewny siebie.
Gdy przeszedł tak przez kilkanaście pawilonów poczuł rosnąca w nim irytacje. Gdzie też ten nieszczesny ognik musiał się udać. Z całą pewnością był jedynie średnim duchem, nie było dużo miejsc do których mógłby się udać, więc czemu znalezienie go było tak trudne?
Shen Yuan westchnął. Cały dzień marszu połączonego z okazjonalnym skokiem w przestrzeni, rzeczywiście go wymęczył. Już przed dotarciem do świątyni przemierzył sporą odległość, a teraz nie znajdując czasu na wypoczynek jedynie czuł jak opuszczały go siły.
- Znajdź tego ognika - Mruknął, zwracając się do czarnego dymku, który spojrzał się w jego stronę swoimi małymi oczyma. Po co w ogóle wydawał mu ten rozkaz. Przecież skoro on ma z tym problem to co wskóra ledwie widoczny duszek.
- Zapomnij - Rzucił, delikatnie dwoma palcami głaskając go między oczami.
Wtem rozległ się głośny gwar. Wyglądało na to że właściwa część wieczornej zabawy miała się właśnie rozpocząć.
Shi Shuan i ten jego duch byli bardzo porobni. Obydwoje lubieli działać lekkomyślnie co trochę bardziej pomagało demonowi zrozumieć te irracjonalne zachowania, pokroju ataku czy niespodziewanej ucieczki. Jeśli temu płomykowi naprawdę brakowało tego miejsca, nie przegapiłby najważniejszego wydarzenia, więc z całą pewnością musiał kierować się w stronę tłumów.
Nie mając innej poszlaki, powolnym krokiem ruszył za kilkoma duchami, które żywo dyskutując o dzisiejszym "przedstawieniu" gestykulowały, kłócąc się o najmniejsze głupoty, do uszu Shen Yuana dotarła jedynie ich część.
- Nie ma możliwości by jakikowliek ziemski duch był silniejszy od tego który włada trupim jadem, to po prostu niemożliwe.
- A jednak, myślisz się. Mówią o tym od trzydziestu dni, nawet kilku ludzi widziało to na własne oczy.
- Ludzi? Ha! Dobre sobie. Nie powinno się choćby wspominać w tym samym zdaniu o wartościowych informacjach i ludziach, oba słowa stoją od siebie zbyt daleko w spisach słów!
- Czy aby nie dlatego, że są inaczej pisane?
- Czasami się zastanawiam, dlaczego zadaję się z takim idiotom jak ty....
Od słowa do słowa zaczęła się pomniejsza bójka między duchami średniego poziomu. Nie trwała ona jednak długo, gdy mężczyzna o wężowej skórze na policzkach, rozdzielił walczące duchy zamykając je w uścisku swoim od pasa w dół wężowym cielskiem. Shen Yuan popatrzył nieco zaciekawiony. Nie wyglądał ani na ducha słabego, ani średniego. Ciężko było określić nawet czy był z wyższego rodzaju.
- Wasssha dwójka nie powinna walczyć w pawilonach - Powiedział, mocniej ściskając ich talie i klatki piersiowe, na co wspólnie wydali bolesne jęki.
- P-puszczaj! Zgniatasz moje nowe ciało! - Krzyczał jeden, na tyle na jak dużo pozwalał mu tlen w płucach, drugi zaś siedział cicho. Dlatego właśnie zapewne to on jako pierwszy zaznał wolności, mogąc złapać oddech i szybko odbiec. Wężowy mężczyzna, wciąż z nieco nieodczytywalnym wyrazem twarzy spojrzał na siniejącego ducha.
- Shhpewnością masz odwage by przeciwstawiać się silniejszym. Jednak czy ona sama wystarczy - Inne duchy do okoła również zaczęły obserwować dziejąca się na ich oczach scene. Jakiekolwiek walki w pawilonach od dawien dawna były zakazane, dlatego widząc zbierających się gapiów, jedynie szepnął coś do ucha swojej ofiary po czym puścił go na ziemię. Przerażenie na ustach ducha wcale szybko nie zniknęło, co dało do myślenia Shen Yuanowi. Musiał uważać, aby w przyszłości nie skrzyżować swoich losów z tym duchem.
Niespodziewanie jednak, w ostatniej chwili ich spojrzenia się spotkały. Złote wężowe oczy dość natrętnie przyglądały się odchodzącemu demonowi, by chwilę później mężczyzna stanął obok demona.
- Nieshhpotykane. Demon wśród duchów. Naprawdę rzadko widzi się kogoś twojego pokroju w takich miejscach - Powiedział niespuszczając go ani na chwilę z oczu.
- Nie jestem tu jedyny, poza tym nie ma zasady tego broniącej prawda? - Odparł chłodno, starając się zgubić natrętnego ducha. Jeśli myślał, że może sobie z nim pogrywać to grubo się mylił.
- Hej, zashhekaj - Rzucił - Po co ten jad w głosie. Czyshhbym cię obraził?
Shen Yuan jednak nic nie odpowiedział. Licząc, że natrętny duch odczepi się od niego tak szybko, jak szybko znajdzie nową, dużo bardziej interesującą go "zabawkę". Niewątpliwie jego intencje nie mogły być w żaden sposób dobre. Odwracając od niego głowę, przez przypadek dostrzegł jasny błękitny płomień między tłumem. Czując jak wracają w niego nowe siły, przyspieszył kroku. By już chwilę później z zaskoczenia chwycić niesfornego ducha, który za nic się tego spodziewając wypuścił naczynie pełne alkoholu.
- Demon! Ah - Nieco wystraszony, zabrzmiał dużo "niewinniej" najwyraźniej chcąc nieco się wybielić, jednak zirytowany demon nawet nie myślał odpuścić.
- Wracamy - Mruknął.
- Ale nie było nawet najważniejszego! Niedługo ma się zacząć.
- Nie - Wciąż trzymając go w dłoni, niczym małą piłkę, odwrócił się w stronę wyjścia.
- To twój pshhyhaciel? - Zapytał wężowy mężczyzna, zwracając całą uwagę na siebie. Duch studni patrząc w jego stronę nieco się zdziwił, w przeciwieństwie do Shen Yuana który poczuł już jedynie odraze.
Już zamierzał otworzyć usta by wypowiedzieć kilka niezbyt miłych słow, gdy poczuł na swoim ramieniu delikatną dłoń. Spoglądając za siebie, zobaczył jedynie wygięte w uśmiechu w pełni umalowane szkarłatem usta.
- Yuan! - Kobieta delikatnie objeła głowę demona chowając go w swojej piersi niczym dobra matka tuląca ukochane dziecko, czym dość szybko zdziwiła ognika, wężowego ducha... Ale również samego demona!
- Szanowna? - Kobieta o długich smoczych rogach spojrzała w stronę ducha, który z niemałym zaskoczeniem przyglądał się całej tej sytuacji.
- Su Wei Bao, Shan Wang cię szukał. Jest w jadeitowym pawilonie.
Duch słysząc to jakby oprzytomniał. Nie mówiąc nic więcej, udał się w stronę złotych latarni, jedynie raz spoglądając za siebie. Gdy w końcu zniknął wtapiając się w tłum najróżniejszych duchów. Kobieta odetchnęła z ulgą, wypuszczając demona ze swoich objęć.
- W co się wpakowałeś tym razem? - Zapytała stanowczo, zupełnie jakby stała przed nimi inna osoba. Ognik niezbyt rozumiejąc sytuację, wykorzystał moment nieuwagi demona, wydostając się z jego dłoni.
- W nic. Nie traktuj mnie jakbym był ci coś winien - Burknął, odwracając się w przeciwną stronę, nim jednak zdołał zrobić choćby krok, znowi poczuł na sobie czyjś uścisk. Czerwonowłosa nawet nie myślała puścić, jednak jej wyraz twarzy dziwnie złagodniał.
- Nie musisz przede mną uciekać.
Demon w jednej chwili jakby tracąc kontrolę nad sobą, był gotów odepchnąć kobietę, jednak w tym samym czasie do jego uszu dotarł szept, przez który natychmiast zaprzestał, jakby próbując dokłaniej zrozumieć usłyszane słowa.
- Zostańcie u mnie - Dodała już głośniej, spoglądając na ducha studni. Musicie być przemęczeni.
Nie wiedząc co właściwie powiedzieć ognik wciąż milczał, nie znał czerwonowłosej, jednak bijąca od niej aura nienależała do najprzyjemniejszych. Ciemna, jakbu spowita mgłą, przypominała wyspę daleko na trójkącie bermudzkim. Nieodkrytą i niebezpieczną, budząc w płomyku małą dawkę trwogi.
Nie widząc z ich strony żadnego protestu, kobieta uśmiechnęła się w nieco pokraczny sposób, prowadząv Shen Yuana i ducha studni za sobą. Długi nieco kolczasty ogon obijał się w tym czasie o marmurowe płytko wydając cichy odgłos stukania.
Stuk, puk, stuk, puk...
Nawet duch studni nie zauważył, gdy już chwilę później wszyscy znaleźli się pod pięknym pawilonem, gdzie nie było już słychać żadnego większego zgiełku. Czy mając na myśli "u mnie" rzeczywiście miała na myśli ten pawilon?
Trudno było się nie zgodzić, w końcu niewiele duchów tak łatwo zdradzało miejsce w którym przebywały. Choćby nawet taki duch studni, którego życie było niemal zupełnie zależne od prostej ludzkiej konstrukcji. Jaki cel miałoby w jego przypadku pokazanie swojego słabego punktu?
Cała trójka w końcu usiadła, przy jasnym kryształowym stoliku.
- Możecie tutaj odpocząć dowoli. W końcu w świecie ludzi już zapadł zmrok prawda? - Ostrożnie podała w ich stronę naczynia z herbatą. Naprawdę nietypowe jak na ducha.
- Nie mamy na to czasu - Mruknął demon, rozglądając się ostrożnie.
- To tylko herbata - Powiedziała w końcu odwracając głowę w stronę ducha studni, jednak sam płomyk, wydawał się dziwnie apatyczny, aż w końcu leniwie spoczął na stole. Zirytowany Shen Yuan spojrzał w jego stronę.
- Czekaj - Powiedziała uprzedzając demona - Najpierw porozmawiajmy. Niech chwilkę pobędzie w letargu.
Mężczyzna ostrożnie zabrał rękę z nad ducha.
- Co robiłeś z Su Wei Bao? - Zaczęła.
- Sam się przyczepił - Burknął - Nie obraziłem go ani nic z tych rzeczy.
- Napewno? Jesteś...
- Tak jestem pewien - Przerwał władczym tonem, na co kobieta zamknęła swoje usta w połowie zdania - Dlaczego w ogóle cię to obchodzi? To czy wdam się w bójkę jest moją sprawą. Poza tym czy nie powinnaś służyć Busi Zu? A może cię oddelegował? Jeśli tak to bardzo mi przykro - Jego słowa przesiąknięte sarkazmem nie zbyt ruszyły jednak wyższego ducha, który jedynie spojrzał na niego z współczuciem.
- Więc nie wiesz? - Westchnęła jakby ubolewając nad niewiedzą Shen Yuana, co wkurzyło go jeszcze bardziej.
- Niby czego nie wiem? - Warknął.
- Busi Zu został zapieczętowany przez Shan Wanga nie tak dawno temu.
Słysząc to demon prychnął.
- Dobrze mu tak, w końcu ktoś silniejszy się za niego zabrał. Jest co świętować! Szczęśliwej stypy- Ostry jad w głosie nieco zdziwił jego rozmówczynię, z całą pewnością nie spodziewała się takiej wrogości.
- Nie powinieneś tak mówić o własnym ojcu - Pouczyła go sięgając po herbatę.
- On nie jest moim ojcem - Odburknął - Czy tylko dla tego mnie tutaj przyprowadziłaś Lyria? Aby mi powiedzieć, że wielki pan i władca ciał wymeldował się do piachu? To nic co by mnie w jakikolwiek sposób zainteresowało.
- Shen Hua ogłosił się nowym królem nieumarłych - Dodała, na co demon jakby się zatrzymał.
- Co...
- To co słyszysz Shen Hua zamierza być nowym królem, podobno nawet pokonał jakieś bóstwo wojenne, a przynajmniej tym się ostatnio szczyci jako nowym tytułem... Zabójca bogów, arogancko jak na niego czyż nie? Prawdę mówiąc... Myślałam, że to przez to wdałeś się w dyskusje z Su Wei Bao. To jego nowa prawa ręka. Może ci przysporzyć problemów, zwłaszcza gdy dowie się, że jesteś w miasteczku duchów.
- Świat staje na głowie - Powiedział jakby przygaszony odwracając wzrok. Dopiero teraz przypomniał sobie o konającym duchu studni. Nie mając zbyt wiele czasu, nieco niechętnie położył na nim dłoń pozwalając by ciepły strumień energii duchowej zakrązył w jego dobrym płomyku.
- Ten duch to? - Mówiąc to odwróciła wzrok w jego stronę - Nowy podopieczny czy?
- Nic istotnego. Tak czy inaczej, nie będziemy zajmować ci ani chwili więcej - Mówiąc to dość gwałtownie wstał.
- Hej, poczekaj. Rozmowa jeszcze się nie skończyła! - Zawołała, jednak demon trzymając ducha studni niemal natychmiast ruszył w stronę wyjścia z miasta. Przeciskając się przez wszystkie otaczające go duchy w głowie miał słowa Lyri. Jeśli to co mówiła było prawdą, musi jak najszybciej znaleźć Shi Shuana i nie pozwolić aby Shen Hua dowiedział się że jednak żyje.
---
Oh wow... dwa razy dłużej niż zwykle. Ale mam nadzieję, że ten rozdział dużo bardziej przypadnie wam do gustu!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro