Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#2

Panna Curtis zamknęła mój pamiętnik po przeczytaniu pierwszego wpisu, tak jak ją o to poprosiłam. Założyła nogę na nogę i spojrzała w moim kierunku, a ja jak zwykle miałam na wpół otwarte oczy. Nie lubiłam kiedy ktoś w nie patrzył, bałam się, że ktoś odkryje moje myśli.

— Dlaczego pozwoliłaś mi przeczytać jedynie wstęp?

Wzruszyłam ramionami, choć dobrze znałam odpowiedź na jej oczywiste pytanie. Nie chciałam już rozmawiać z moją psychoterapeutką. Było mi to kompletnie niepotrzebne. Nie oczekiwałam już żadnej pomocy z jej strony, niczego już nie chciałam. Czuję się tak, jakby ta kobieta zmuszała mnie do zmiany moich poglądów. Na siłę próbowała udowodnić, że warto żyć. Życie przecież ma tyle barw i kolorów, lecz jest także ono pełne wzlotów i upadków.

Cholerna sinusoida.

— Pani Kate. Jestem tutaj od tego, aby ci pomóc... To co przed chwilą przeczytałam mnie przeraża. To straszne rzeczy.

Po jej słowach wstałam z wygodnego fotela o kremowym obiciu. Włożyłam ręce do kieszeni swoich szerokich, czarnych spodni i wstrzymałam na moment oddech. Kobieta poprawiła okulary na swoim nosie i poinformowała mnie, że spotkanie jeszcze się nie zakończyło. Do końca zostało jeszcze wiele czasu.

— Nie może mnie pani trzymać tutaj siłą — odparłam beztrosko.

Zaczęłam kierować się w stronę wyjścia do drzwi, lecz po chwili znów usłyszałam głos kobiety, który potrafił podeprzeć mnie do muru. Sam jego ton i sposób mówienia sprawiał, że nie potrafiłam jej nie słuchać.

— Dobrze wiesz, że będę musiała zareagować na to czego się dowiedziałam.

— Od wielu miesięcy wie pani o moich planach i nic pani z tym do tej pory nie zrobiła.

— Ale teraz obawiam się, że możesz nie przyjść na kolejną wizytę.

Uśmiechnęłam się pod nosem i popatrzyłam w stronę panny Curtis. Brązowowłosa miała smutny wyraz twarzy. Wiedziałam, że mnie lubiła. Kiedy powiedziałam jej o sobie zbyt wiele, zaczęła płakać. Nie wytrzymała napięcia i mojej obojętności na własny los. Tak nie powinno być. Ona nie powinna okazywać takich emocji.

— Przyjdę, proszę się o to nie martwić — powiedziałam ze stoickim spokojem.

Psychoterapeutka wstała z fotela i wzięła do ręki teczkę z moimi danymi personalnymi oraz krótkimi opisami moich słów. Notowała ważne rzeczy, ale jak zawsze powtarzała były one bez zbędnych szczegółów. Musiałam jej zaufać na słowo i tak było.

— Dlaczego dajesz mi ten pamiętnik akurat mi? — zapytała patrząc na mnie swoimi dużymi, niebieskimi oczami.

Unikałam jej wzroku, chwyciłam za klamkę i zanim wyszłam wyznałam jej prawdę.

— Bo z nikim innym nie mogę o tym porozmawiać... A chcę, żeby... Ktoś znał prawdziwy powód.







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro