#12
Ten wpis chciałabym zatytułować, ponieważ jest on moim przedostatnim...
Nim zacznę pisać to, co czuję właśnie w tym momencie to...
Chciałam powiedzieć, że nie byłam pewna czy mnie Pani posłucha w związku z czytaniem mojego pamiętnika. Jeden wpis dziennie. Nie miałam wpływu na to, ale jeśli nie dojdą do mnie żadne telefony z Pani strony czy moich rodziców to oznacza, że naprawdę Pani mnie posłuchała. Podziękuję za to, choć wciąż nie mam pewności.
A teraz czas na mój wpis. Jest Pani gotowa?
Przepraszam
Okłamałam Panią... Już nigdy się nie zobaczymy. Nie pojawię się na spotkaniu, które umówiłyśmy po feriach, bo ja umarłam. Jeśli nie zdołam zatruć się tlenkiem węgla w kuchni to się powieszę. Tego się bardzo boję, ale jestem gotowa podjąć się każdej możliwości byle tylko się zabić.
Niech Pani na mnie nie będzie zła... Proszę, to był mój wybór, którego pewnie nikt nie zrozumie...
Wyjechałam do innego miasta w pierwszy dzień ferii zimowych. Nie zabrałam papierów ze szkoły, aby nikt nic nie podejrzewał. Po prostu rzuciłam wszystko, a rodzicom powiedziałam, że jadę do znajomej na dwa tygodnie, a tak naprawdę za zaoszczędzone pieniądze wynajęłam mieszkanie z pełnym wyposażeniem. Najbardziej zależało mi na kuchence gazowej, która się tam znalazła.
W ostatni dzień przed feriami pożegnałam się z Hope. Inaczej niż zwykle. Tym razem poprosiłam ją czy mogę ją przytulić. Dziewczyna się zdziwiła, bo nigdy tak nie robiłyśmy. Zawsze tylko przybijałyśmy piątkę jak faceci, ale to była chwila, w której po raz ostatni ją widziałam.
Wtuliłam się mocno w jej ciało i zaczęłam płakać. Ona uśmiechnęła się i położyła na moich plecach swoje dłonie i powiedziała 'Przecież nie będziesz mnie widziała tylko przez dwa tygodnie'. Wtedy rozkleiłam się jeszcze bardziej, moje łzy spadły i wchłonęły w jej bordową bluzę. Tak bardzo chciałam jej powiedzieć co do niej czuje... Jak bardzo mi pomogła mimo wszystko, jakkolwiek widzi Pani tę sytuację... Ale najbardziej chciałam wypowiedzieć te słowa 'Już nigdy się nie zobaczymy'. Nie zrobiłam tego. Zwolniłam uścisk i wsiadłam do pociągu, na który Hope mnie odprowadziła. Kazała mi się uśmiechnąć i to zrobiłam. Weszłam do wnętrza pojazdu i patrzyłam na nią przez szybę swoimi załzawionymi oczyma. Tak bardzo jestem Ci wdzięczna...
Po przyjeździe do miasta na pewno wejdę do kuchni i odkręcę każdy zawór, z którego będzie się ulatniał gaz. Umrę w ciągu paru godzin. Położę się na płytkach i będę po prostu czekała aż zasnę. Zamknę oczy i uśmiechnę się szeroko myśląc o czasach dzieciństwa, chwilach, w których dogadywałam się z matką, ogólnie rzecz biorąc z rodziną, o ludziach, których poznałam, o Pani - kobiecie, która jest dla mnie bardzo ważna, a także o Hope... Kochanej Hope. Nie chcę się smucić, ale na pewno będę płakać, gdy powrócę do tych wspomnień. Uśmiech zniknie, gdy zacznę się dusić gazem. Czytałam, że będzie mi też bardzo niedobrze, ale to przetrwam.
To tylko kilka krótkich chwil cierpienia, których w ogóle nie mogę porównać z tym, co zgotowało mi życie.
Umarłam. Na pewno, proszę Pani. Moja matka miała rację 'Kto był kłamcą zawsze nim zostanie'. Przepraszam za to, że dałam Pani zgubną nadzieję, ale nie miałam innego wyjścia. Nikt nie chciał tego zrozumieć, więc pozostało mi odejść w samotności wraz ze swoimi dobrymi wspomnieniami. Mam nadzieję, że ja mimo wszystko zostanę dobrym wspomnieniem dla Pani. Po ciuchutku na to liczę, bo chyba mnie Pani trochę polubiła?
To ostatni wpis w pamiętniku, ale napisałam, że przedostatni. Dojdzie do Pani placówki list ode mnie, ponieważ nie znam Pani adresu. Jego treść będzie moimi ostatnimi słowami.
Mam nadzieję, że spełni Pani moją ostatnią prośbę i wręcz Pani mój pamiętnik Hope. Nie wiem w sumie czy to dobry pomysł... Teraz tak o tym pomyślałam... Niech zrobi Pani to, co uważa. W końcu to Pani jest psychoterapeutką.
Przepraszam jeszcze raz...
I... dziękuję, że poznała Pani moją historię, bo nie ma nic gorszego jak odejść i się z kimś nią nie podzielić.
Kate
Oczy miałam pełne łez, zaczęłam szlochać w swoim pokoju. Zeszłam z łóżka i chwyciłam za telefon mając ten ostatni promyk nadziei. Odnalazłam numer Kate w kontaktach. Wybrałam go i momentalnie przyłożyłam go do ucha. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci... Czwarty... Piąty...
Łzy spłynęły mi po policzkach, opuściłam powieki, z których się wydostały. Wypuściłam powietrze zza swoich drżących warg...
Nadzieja umarła...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro