Prolog
Stojąc przed głównym wejściem do New York Times Building, w samym centrum gwarnego Manhattanu, nie wiedziałam, czego powinnam była się spodziewać. Już wcześniej pracowałam w kilku redakcjach, jednak ta konkretna mogła odmienić moje życie.
Przez ostatnie trzy lata próbowałam zaistnieć w świecie prasy i mediów, lecz po ukończeniu studiów utknęłam w martwym punkcie. Mimo zdanych dwóch kierunków, dziennikarstwa oraz psychologii, mogłam tylko pomarzyć o dobrej pracy. Nieważne do jak bardzo prestiżowej gazety się dostałam – Washington Post, Stylexpress czy Newsday – zawsze kończyło się na kolumnie ogrodniczej, upchniętej gdzieś w rogu na ostatniej stronie numeru. Sam fakt, że pisałam o poradach ogrodowych graniczył z absurdem, gdyż za grosz nie miałam ręki do kwiatów. Nie umiałam dobrze skosić trawy w ogrodzie, nie mówiąc już o uprawie bratków czy innych fiołkopodobnych roślin. Raz nawet ususzyłam kaktusa.
Odgoniłam od siebie wszystkie myśli o dotychczasowych porażkach. Ten rozdział miałam już za sobą. Wróciłam do oglądania wieżowca przede mną. Nad drzwiami wejściowymi, wykonanymi w całości ze szkła, widniał napis: „The New York Times". Wycięte z szarego metalu litery nieśmiało połyskiwały, odbijając pierwsze promienie porannego słońca. Budynek nawet po dłuższej obserwacji wciąż imponował swoim rozmiarem. W encyklopedii internetowej wyczytałam, że miał on pięćdziesiąt dwa piętra.
Przed wejściem, jak i na całym Times Square, panował chaos. Przez plac przebiegały setki ludzi, chcących zdążyć do pracy na czas. Jedni wołali taksówkę, inni kierowali się do pobliskiej stacji metra, a ci, którzy już byli na miejscu, tłoczyli się w drzwiach obrotowych nowojorskich drapaczy chmur. Wejście od budynku redakcji praktycznie cały czas było otwarte. Napływająca do niego fala ludzi nie malała, wręcz przeciwnie.
Mieszkałam w Nowym Jorku rok i liczyłam się z intensywnym trybem życia, który wiązał się z przeprowadzką tutaj. Mimo to często wracałam myślami do rodzinnej Filadelfii, a mieszkanie w wielkiej metropolii, znanej dotychczas tylko z filmów jak ,,Pokojówka na Manhattanie", ciągle zaskakiwało.
Nagle poczułam mocne szturchnięcie w plecy. Syknęłam z bólu i odwróciłam się w stronę winowajcy. Już chciałam coś wspomnieć o kulturze osobistej, jednak złość minęła tak szybko, jak się pojawiła. Przede mną stanęła jedyna znana mi osoba z redakcji The New York Times.
•••
Witam Was w nowej książce (a tak konkretniej - serii)! Jest to romans z prawdziwego zdarzenia, nad którym pracuję już od ponad pół roku. Mam nadzieję, że zachęciłam Was prologiem i nie możecie się doczekać, aż poznacie bliżej naszą Joy i resztę bohaterów. Soooo EnJOY i widzimy się w następnym rozdziale. Buziaki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro