Rozdział 42. Napaść
Wtargnięcie Śmierciożerców na wesele było zaskoczeniem dla wszystkich gości. Śmierciożercy urządzili im niezłą niespodziankę, wpadając na wesele tak znienacka. Kyle jednak wolałby, aby się nie pojawiali. Pamiętał, jaka przestraszona była Luna, kiedy wrócili z wesela...
Przez kolejne dni Kyle starał się uspokoić skołatane nerwy. Grał na pianinie, powtarzał zaklęcia, uczył się o rdzeniach różdżek... Żałował, że w tym roku również nie może pogawędzić z Ollivanderem o różdżkach. Kiedy na czwartym roku Kyle'a zaciekawiły różdżki, często przychodził do sklepu Ollivandera przy okazji bycia na Pokątnej. Zagadywał go o przeróżne rodzaje rdzeni do różdżek, co staruszkowi się bardzo spodobało. Swoim zamiłowaniem do różdżkarstwa Kyle zaskarbił sobie sympatię Ollivandera. Teraz jednak nie było go na Pokątnej - sklep został zdemolowany i zamknięty, nikt nie wiedział gdzie podziewa się jego właściciel.
Któregoś dnia Kyle grał na pianinie, kiedy do domu przybył jego pradziadek Newt.
— O, cześć, dziadku — powiedziała Sienna, która akurat tego dnia była w domu. — Co cię tu do nas...
Urwała, kiedy Newt po prostu do niej podszedł i wziął ją w ramiona, przytulając do siebie. Sienna odwzajemniła uścisk, nie bardzo jednak wiedząc, co się stało. Kyle'a również to zastanawiało. Z tego wszystkiego aż przerwał grę na pianinie.
Blondyn zauważył, jak Newtowi drżały dłonie. Co musiało się stać, że Newt zareagował w taki sposób?
— Dziadku... Co się stało? — zapytała go Sienna, ostrożnie uwalniając się z uścisku swego dziadka, aby spojrzeć mu w oczy. Były zaszklone, od zbierających się w nich łez.
Newt Scamander był z natury spokojnym człowiekiem, jednak o ogromnych pokładach empatii, o czym jego bliscy doskonale wiedzieli. Jak się okazało, jego aktualny stan był skutkiem nieszczęśliwego wydarzenia, które spotkało jego i Monicę, jego ukochaną żonę i prababcię Kyle'a.
— Monica... Źle z nią — powiedział wreszcie. — Jest... Jest w Świętym Mungu...
Głos mu się łamał, co zauważyła Sienna, która uścisnęła lekko dłoń dziadka.
— Dziadku, spokojnie. Może zrobię ci herbaty i opowiesz nam wszystko na spokojnie?
— Nie mam... Nie mam na to czasu — odparł Newt. — Muszę zaraz wracać do szpitala, nie chcę, aby Monica obudziła się, kiedy mnie przy niej nie będzie...
— Dziadku, opowiedz nam chociaż, co się stało — poprosił Kyle.
Dłonie Newta wciąż drżały, kiedy podjął temat.
— Dziś rano wyszedłem z domu, miałem wrócić przed południem. I wróciłem, ale po powrocie znalazłem... Monicę — powiedział. Głos mu się załamał, ale mówił dalej. — Leżała nieprzytomna na podłodze, w kałuży własnej krwi. Przybyłem w porę, uzdrowiciele mówią, że gdybym przyszedł niedługo potem, wykrwawiłaby się na śmierć...
W salonie Mayersów zapadła cisza. Tak głucha, że Kyle doskonale usłyszałby bzyczenie muchy, gdyby jakaś koło niego przeleciała. Blondyn podniósł się z miejsca i podszedł do pradziadka, który objął go ramieniem, jakby szukając w Kyle'u oparcia.
— Dziadku, powinniśmy cieszyć się, że w porę wróciłeś do domu — powiedział Kyle. — Dzięki tobie babcia trafiła pod opiekę lekarzy...
— Kyle ma rację — przytaknęła łagodnie Sienna. — Zajęli się nią uzdrowiciele, nie ma opcji, aby babcia z tego nie wyszła.
— Dzięki Merlinowi, że zdążyłem — westchnął Newt. — Gdybym nie zdążył... Nie wiem, czy bym sobie wybaczył.
Kyle wiedział jedno. Na pewno nie wybaczy temu tajemniczemu Śmierciożercy tego, jak skrzywdził jego prababcię.
• • •
Monica obudziła się dopiero następnego dnia pod wieczór. W tym czasie czuwali przy niej jej bliscy - dzieci, wnuki, prawnuki... Oraz mąż, którego nie dało się odciągnąć od szpitalnego łóżka, na którym spoczywała Monica. Nie zliczał, ile razy bliscy sugerowali mu odpoczynek - od rana był przy Monice, czekając, aż ta się obudzi.
— Panie Scamander — odezwała się młodziutka pielęgniarka. Mówiła nieśmiałym tonem, jakby bała się, że Scamander zaraz ją ofuknie i uzna, że nigdzie się nie wybiera, bo nie zamierza zostawić Moniki samej. — Już późno, czas odwiedzin dobiegł końca...
Newt popatrzył na nią takim wzrokiem, jakby nie rozumiał, o czym pielęgniarka do niego mówi. Zasiedział się przy Monice, to na pewno. Teraz nie ogarniał, co się wokół niego dzieje.
— Odwiedziny... Pora już je zakończyć — odezwała się, na co Newt powoli pokiwał głową. Ewidentnie się zasiedział, nawet pielęgniarka to widziała. Ale Newt nie chciał opuszczać Moniki...
Mimo to musiał to zrobić. Westchnął ciężko, po czym uścisnął po raz ostatni dłoń Moniki i pochylił się, aby złożyć krótki pocałunek na jej czole. Wtedy zauważył, jak powieki ukochanej zaczynają drżeć. Serce zabiło mu szybciej, a Kyle, który obserwował to przez oszklone drzwi, zdecydował się wejść, widząc, że Newt jeszcze nie wraca.
— Dziadku... Co się stało?
— Monica... Monica... — Newt był w stanie tylko powtórzyć jej imię.
— Tak właśnie się nazywam, Newt — powiedziała Monica słabym głosem. Pomimo kiepskiej sytuacji zdrowotnej żarty się jej trzymały.
W tamtym momencie Newt nie posiadał się ze szczęścia, co Kyle mógł zauważyć - jego dziadek przyklęknął przy łóżku swojej żony i zamknął jej dłoń w swoich. Trudno było zliczyć, ile pocałunków na niej złożył. Blondyn widział, jak prababcia uśmiecha się z rozczuleniem, patrząc, jak po policzkach Newta łzy płyną strumieniami. Dopiero co bał się, że ją utracił, a tymczasem jego koszmar okazał się nie być prawdą. Nawet jeśli za murami szpitala wciąż szaleli Śmierciożercy, dla Newta liczyło się, że Monica żyje i wyjdzie ze stanu, do jakiego doprowadził ją nieznany im Śmierciożerca.
— Wyjedziemy stąd, Monica — obiecał jej Newt. — Nie dopuszczę, aby po raz drugi się to stało, za granicą nie powinni cię szukać...
Monica była mugolaczką, z tego względu była na celowniku wśród Śmierciożerców. Kyle nie dziwił się, że Newt chciał zabrać ją z pola rażenia - mogli przeczekać niebezpieczeństwo gdzieś daleko, gdzie nikt nie będzie szukał Moniki...
— Newt — powiedziała Monica, zwracając na siebie uwagę Newta. — Daj mi najpierw wrócić do siebie, później... Później wyjedziemy gdziekolwiek będziesz chciał.
Kyle zbliżył się do Moniki i uśmiechnął się do niej.
— Cześć, babciu. Dobrze, że wszystko z tobą w porządku.
Monica odwzajemniła uśmiech. Kąciki jej ust uniosły się nieznacznie. Nie było jej stać na szeroki uśmiech i nie było co się temu dziwić - była bez wątpienia zmęczona sytuacją, jaka ją spotkała.
— Kyle, kochany. Jak dobrze cię widzieć...
— Ciebie też, babciu.
Monica nie zdążyła nic odpowiedzieć, bo do sali przybył uzdrowiciel, który chciał porozmawiać z pacjentką. Początkowo chciał, aby Newt i Kyle opuścili salę, ale Newt ani myślał tego zrobić, a ponadto Monica dodała, że będzie się czuła lepiej, jeśli bliskie jej sercu osoby zostaną przy niej. Uzdrowiciel już nie prostestował i poinformował Monicę, że zostanie jeszcze ze dwa dni w szpitalu i będzie mogła go opuścić.
Kyle cieszył się, że koniec końców jego babcia wyszła prawie bez szwanku ze spotkania ze Śmierciożercą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro