Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 32. Papla

Po tym, co powiedział Kyle, Luna nie mogła się do niego nie przytulić. I trwali tak przez chwilę w uścisku, dopóki na owy korytarz nie przybył Irytek.

— Ło, ło, Mayers, i ty nie wspominałeś, że masz dziewczynę? — zapytał poltergeist prześmiewczo. — Jak mogłeś się nie pochwalić?

— Nie kumplujemy się, to chyba logiczne, że ci o tym nie powiedziałem — stwierdził logicznie Kyle.

— Pora to wszystkim rozgłosić — parsknął Irytek, po czym odleciał, przekazując tę nowinę parze, która akurat nadchodziła: — MAYERS UMAWIA SIĘ Z POMYLUNĄ!

Słysząc to, jak Irytek nazwał Lunę, Kyle był gotów pójść za nim i wygarnąć mu to i owo za pomocą zaklęcia, ale po pierwsze, Luna mu to uniemożliwiła, przytrzymując go za rękę, a po drugie usłyszał, jak ktoś już gasi zapał poltergeista:

— Powiedz mi coś, czego nie wiem, Irytku.

Irytek zignorował uwagę Kathleen i poleciał dalej. Idący u jej boku Harry nie wiedział, czy Kathleen chciała w ten sposób nabrać poltergeista, czy Kyle i Luna rzeczywiście są razem.

— To prawda?

Kathleen nie zdążyła mu na to odpowiedzieć, bo zauważyła swojego kuzyna.

— O, to Kyle i Luna! — powiedziała, po czym ruszyła w ich kierunku. — Rusz się, Potter, chodźmy do nich.

Kyle pokręcił głową z rozbawieniem, słysząc rozmowę Harry'ego i Kathleen. Jego kuzynka bez dwóch zdań była tak samo chętna do pójścia na przyjęcie jak on, gdyby musiał iść bez Luny, ale ponieważ Harry ją zaprosił, to nie wypadało odmawiać.

Zaraz po Kathleen Harry przywitał się z Kylem i Luną, a zauważywszy ich złączone dłonie doszedł do wniosku, że Irytek musiał mieć sporo racji.

— Czyli Irytek mówił prawdę — zauważył i uśmiechnął się. — Życzę szczęścia.

— A, dziękujemy — odparł Kyle i odwzajemnił uśmiech. — W takim razie wygląda na to, że oficjalnie zostałeś piątym wtajemniczonym.

Harry był nieco zaskoczony faktem, że tak mało osób o tym wie, ale obiecał, że nikomu o tym nie powie. W końcu to sprawa Luny i Kyle'a, czy będzie o tym wiedziało więcej osób, czy nie. Oni akurat czuli się dobrze z tym, że powiedzieli o tym tylko najbliższym przyjaciołom i to się liczyło.

Gabinet Slughorna, gdzie odbywało się przyjęcie Klubu Ślimaka, był przystrojony zapewne wedle gustu jego gospodarza. Na ścianach i suficie wisiały tkaniny w kolorach szmaragdowym, szkarłatnym i złotym, przez co wnętrze pomieszczenia wyglądało jak wielki namiot. U sufitu wisiała wielka lampa, błyszcząca czerwonym światłem, w której żywe elfy trzepotały skrzydełkami. W gabinecie było pełno ludzi, a pomiędzy nimi lawirowały skrzaty domowe, niosąc nad głowami tace z jedzeniem.

— No, szykuje nam się ciekawy wieczór — powiedział Kyle.

— To prawda — przytaknęła Luna, wodząc wzrokiem po dekoracjach. Zatrzymawszy go na jemiole, powiedział: — Tu musi aż roić się od nargli...

— Nie martw się, Luna, żadne nargle ci ze mną niestraszne — zapewnił ją z uśmiechem Kyle.

W pewnym momencie przybył do nich skrzat, niosący na tacy szklanki z jakimś czerwonym sokiem. Kyle wziął z tacy dwie porcje, z czego jedną wręczył Lunie.

— Smakuje jak sok z truskawek — stwierdził logicznie Kyle. — Pewnie rzeczywiście nim jest.

— Kolor trochę skojarzył mi się z krwią. — Luna wzruszyła ramionami, na co Kyle się roześmiał.

— No nie, teraz czuję się jak wampir. Chociaż... To dosyć ciekawe skojarzenie.

— Tata znalazł trochę informacji o tym, że Scrimgeour może być wampirem — wyjaśnił Luna. — Chciałbyś posłuchać?

Kyle oczywiście nie miał nic przeciwko, więc Luna zaczęła opowiadać mu o tym, jakoby minister magii miałby być wampirem. Zdaniem jej oraz Ksenofiliusa Lovegooda informacje te miały jakiś punkt zaczepienia. Kyle nie miał pojęcia, czy Rufus Scrimgeour rzeczywiście jest wampirem, ale ciekawie było posłuchać opowiadań Luny.

W pewnym momencie podeszła do nich Kathleen, która najwyraźniej odłączyła się od Harry'ego.

— Gdzie zgubiłaś Harry'ego, Kath? — spytał blondyn ze śmiechem.

— A, chciał o czymś pogadać ze Slughornem, to na chwilę się rozdzieliliśmy — wyjaśniła brunetka, wzruszając ramionami. — Jak się bawicie?

— Bardzo dobrze — zapewniła ją Luna. — Akurat opowiadałam Kyle'owi o tym, że Rufus Scrimgeour może mieć powiązania z wampirami...

— O, a to ci dopiero. — Kathleen była lekko tym zaskoczona. — Też chętnie o tym posłucham.

W ten sposób Luna zyskała kolejną osobę, która chętnie jej słuchała.

Gdzieś przy końcówce opowiadań Luny dołączył się do nich Harry, któremu najwyraźniej nie za bardzo poszła rozmowa ze Slughornem.

— Do tego Sprzysiężenia należą wszyscy... O, Harry. — Luna przerwała swój wywód o Sprzysiężeniu Zgniłego Kła, kiedy zauważyła nadchodzącego w ich kierunku Harry'ego.

— Jak się rozmawiało ze Slughornem? — zainteresowała się Kathleen.

— Raczej nic specjalnego — odparł Harry. — O jakim sprzysiężeniu mówiłaś, Luna?

— Zgniłego Kła — wyjaśniła blondynka. — Należą do niego wszyscy aurorzy...

W pewnym momencie uwagę całej czwórki zwróciło przybycie nieproszonego gościa, którym był Draco Malfoy. Kyle już wcześniej zauważył, że jego kolega z roku był dosyć niezadowolony z faktu, że nie został uznany za kogoś wartego uwagi i profesor Slughorn nie zaprosił go do Klubu Ślimaka. Teraz najwyraźniej Malfoy sam próbował się wprosić na przyjęcie, jednak koniec końców i tak je opuścił.

Po tym, jak przyjęcie u Slughorna się zakończyło, Kyle odprowadził Lunę pod Wieżę Krukonów.

— Mam nadzieję, że nie uważasz tego wieczoru za zmarnowanego — powiedział Kyle.

— Skądże — zapewniła go Luna. — Było naprawdę miło. I cieszę się, że chciałeś wziąć mnie ze sobą.

Kyle uśmiechnął się.

— Nie mogło być inaczej — odparł, po czym pocałował Krukonkę w czoło. — Dobranoc, Luna.

— Dobrej nocy, Kyle — odpowiedziała blondynka i zastukała kołatką, by zaraz potem usłyszeć zagadkę, którą miała rozwiązać, aby móc wejść do środka.

— O, może będę mógł ci pomóc w rozwiązaniu zagadki — powiedział Kyle i jednak jeszcze nie udał się w swoją stronę.

Luna uśmiechnęła się i zaraz potem ona i Kyle usłyszeli zagadkę:

— Pewien magizoolog poszedł do banku i okradł jedną z krypt, jednak w jego kieszeniach nie znaleziono żadnych skradzionych pieniędzy. Jak to możliwe?

Jak się okazywało, pomoc Kyle'a wcale nie była aż tak potrzebna. Luna od razu znalazła rozwiązanie tej zagadki:

— Magizoolog miał ze sobą niuchacza.

— Gratuluję rozsądku — odpowiedziała jej kołatka i Luna mogła wejść do pokoju wspólnego. Spojrzała na Kyle'a i jeszcze raz się do niego uśmiechnęła, po czym lekko uścisnęła jego dłoń. Zaraz potem zniknęła w pokoju wspólnym Ravenclaw.

Wróciwszy do lochów, Kyle zastał w pokoju wspólnym Finlaya, który akurat czytał jakąś książkę. Brunet uniósł głowę, słysząc powrót swojego przyjaciela z imprezy.

— O, już jesteś — powiedział, zamykając książkę. — Jak przyjęcie?

— Dobrze — odparł Kyle. — Chociaż gdybym poszedł tam sam, to pewnie bym się zanudził. Ale Fatalne Jędze grały niezłą muzykę.

— Przynajmniej jakiś pozytyw — zaśmiał się Finlay.

— No, jak Slughorn mnie zagadał, to jeden z jego gości do nas podszedł i się okazało, że jest fanem Zjednoczonych z Puddlemere. Nie mógł się nachwalić stylu gry mojej mamy... A tak właściwie, Fin, czemu jeszcze nie śpisz?

— Sam nie wiem. — Brunet wzruszył ramionami. — Chyba dla pewności, że na pewno trafisz do dormitorium. Wiesz, na wypadek, gdybyś się upił czy coś...

Kyle posłał swojemu przyjacielowi zdegustowane spojrzenie, na co Finlay zareagował śmiechem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro