Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26. Pianiści

— Daj mi to sobie uświadomić — Kathleen potarła dłońmi skronie, kiedy Kyle opowiedział jej i Calebowi, co mniej więcej zaszło. — Więc to ten Gosling nasączył babeczki w Amortencji, ale przekazała ci je Dorothy?

Kyle skinął głową.

— Tak było.

Kathleen skrzywiła się.

— Nie podoba mi się to. Gdybyś zjadł te babeczki, dopiero mielibyśmy problem.

Jej przyjaciel Caleb zgodził się z nią.

— W dodatku to wcale nie sprawiłoby, że byłby szczęśliwy.

— No nie, bo to byłaby tylko miłość na niby — przytaknęła Kathleen.

Kyle miał wrażenie, że przyjaciel jej kuzynki zachowuje się jakoś... Inaczej. Co prawda zawsze był dosyć radosny, ale teraz to był inny stopień radości, jak wnioskował Mayers. Choć mogło tak tylko mu się wydawać.

— Cieszmy się, że nie mam w zwyczaju jedzenia niczego z nieznanych źródeł — powiedział optymistycznie Kyle. — Nauki z dzieciństwa pomogły, nie jemy niczego od obcych.

Jego kuzynka roześmiała się.

— Ten cały Elliot chyba spał, kiedy go tego uczyli.

— A myślałem, że to ja przesypiam większą część swojego życia — westchnął Kyle ironicznie.

Kathleen szturchnęła go w żebra.

— Bo tak jest, ale ty potrafisz się wybudzić, kiedy trzeba.

Blondyn zaśmiał się. Elliot mógł posłuchać, kiedy próbował go powstrzymać przed zjedzeniem babeczki z Amortencją. Powinien mieć pretensje do samego siebie, lecz tak nie było - o wszystko oskarżał i Goslinga, i Kyle'a. Jak zauważyli Kyle i Finlay, zdaniem Elliota cały świat był winien, tylko nie on.

▪︎ ▪︎ ▪︎

W ciągu trwania września sprawa Rhysa Goslinga i Amortencji wysłanej Kyle'owi już zdążyła nieco przycichnąć. Blondyn cieszył się, że ludzie nie zamierzali rozprawiać o tym w nieskończoność - w końcu były ciekawsze tematy do rozmowy niż czyjeś błędy. Tym bardziej, że Kyle już zdążył wyjaśnić tę sprawę z Rhysem.

Dodatkowo Slughorn nie miał zamiaru zrezygnować ze swoich spotkań Klubu Ślimaka, na które Kyle chodził chętnie czy mniej chętnie. Podczas tych spotkań przeważnie trochę się nudził, bo profesor nieustannie omawiał sprawy, które nie do końca go interesowały - na przykład osiągnięcia członka Klubu Ślimaka, którego Kyle praktycznie nie znał, a jeśli już, to tylko z widzenia.

— Wyglądasz, jakbyś grał na pianinie, Kyle — roześmiał się profesor Slughorn, zauważywszy, jak Kyle bezmyślnie i bezgłośnie wystukuje rytm na stole.

Kyle w myślach odetchnął z ulgą. Profesor wreszcie przestał nazywać go imieniem Andrew - z tego chłopak niezwykle się cieszył, bo Andrew i Kyle Mayersowie to dwie różne, choć tak podobne do siebie z wyglądu osoby.

Blondyn uśmiechnął się do profesora i zabrał palce ze stołu.

— Przepraszam, to... Czasami robię to zupełnie bezmyśnie — wyjaśnił.

— Umiesz grać na pianinie? — zainteresował się Slughorn.

Kyle przytaknął.

— Nie jakoś wybitnie dobrze, ale potrafię — odpowiedział skromnie, na co profesor aż się uśmiechął.

— No proszę, a to ci niespodzianka! — powiedział profesor z uciechą w głosie. — Może kiedyś zostaniesz muzykiem?

— Raczej nie, panie profesorze — zaprzeczył Kyle. — Muzyka to dla mnie tylko jedna z pasji, w przyszłości wolałbym zajmować się wytwarzaniem różdżek.

Slughorna nieco zainteresowały plany Kyle'a na przyszłość - zdawało się, że niezbyt wielu czarodziei decydowało się na karierę wytwórcy różdżek, dlatego koniecznie chciał się dowiedzieć, dlaczego tak bardzo interesuje go wytwarzanie różdżek. Kyle cierpliwie odpowiadał na pytania profesora.

— I jak spotkanie ze Slughornem? — zainteresował się Finlay, kiedy wieczorem Kyle wrócił dodormitorium.

— Fantastycznie — skomentował Kyle, a następnie padł na łóżko. — Ale teraz chcę spać.

Gdzieś z drugiej strony dormitorium rozległ się złośliwy śmiech Elliota, który od incydentu z babeczkami zrobił się jeszcze bardziej złośliwy.

— No jasne, choćby się świat walił i palił, to Mayers i tak wszystko prześpi — rzucił, na co Finlay przewrócił oczami.

— Nie uczyli cię, że nie podsłuchuje się cudzych rozmów?

— A ciebie nie uczyli, żeby się nie odzywać, kiedy nie pytają? — odburknął Elliot.

Kyle miał już serdecznie dość aroganckiego kolegi. Elliot był konkretnie zdenerwowany tylko na Kyle'a, więc blondyn nie rozumiał, po co atakuje jeszcze Finlaya.

Mayers podniósł się do siadu i posłał Elliotowi krzywy uśmiech.

— Wiesz, Elliot, świat może się walić i palić, kiedy będę spał, ale jak już zregeneruję energię, to ty będziesz uciekał — odparł, po czym z powrotem padł na poduszkę.

Elliot zacisnął zęby i nic więcej nie powiedział - to, że Kyle'a praktycznie nic nie mogło zrazić i zawsze potrafił rzucić jakąś ciętą ripostą, bardzo go irytowało. Logicznie rzecz biorąc powinien już dawno przestać próbować go przegadać, ale najwyraźniej za bardzo miał nadzieję na to, że kiedyś mu się poszczęści.

Choć zapewne miał na to marne szanse.

▪︎ ▪︎ ▪︎

Następnego dnia Kyle postanowił poćwiczyć grę na pianinie. Ostatnio niezbyt miał ku temu okazję, a teraz wreszcie znalazł na to czas.

Usiadł przy pianinie w Pokoju Życzeń i najpierw zagrał melodię od początku, następnie zaczął wygrywać kolejne dźwięki, sprawdzając, czy będą one pasować do reszty. Bez wątpienia było to zajęcie wymagające sporych pokładów cierpliwości i pasji do muzyki, ale akurat tego u Kyle'a nie brakowało.

Blondyn w skupieniu zapisywał na pięciolinii kolejne nuty, by potem ich nie zapomnieć. Melodia, którą układał, nie zmieniła się - miejscami robiła się skoczniejsza, potem nagle trochę się uspokajała, by ponownie lekko "podskakiwać". Układając to, Kyle'owi ciągle siedziała w głowie Luna.

I właśnie wtedy wejście do Pokoju Życzeń się otworzyło i do środka weszła Luna. Rozejrzała się po pomieszczeniu, do którego trafiła, a Kyle patrzył na nią z lekkim zdziwieniem - nie spodziewał się jej tutaj, jednak i tak uśmiechnął się na widok swojej przyjaciółki.

— Skąd wiedziałaś, że tu jestem? — zapytał z uśmiechem.

— Finlay powiedział, że poszedłeś do Pokoju Życzeń — odpowiedziała i nieśmiało schowała ręce za plecy. — Nie masz nic przeciwko, żebym z tobą została...?

— Jasne, że nie — zapewnił ją, po czym zrobił jej miejsce obok siebie.

Luna przysiadła obok niego i przyjrzała się czarno-białym klawiszom. Zaraz potem nacisnęła jeden z nich - wydał z siebie długi i niski dźwięk.

— Nigdy nie miałaś okazji grać na pianinie, no nie? — spytał ją Kyle. Kiedy jego przyjaciółka przytaknęła, uśmiechnął się. — No to najwyższy czas to zmienić!

Przez resztę popołudnia Kyle pokazywał Lunie sztukę gry na pianinie, a także starał się nauczyć ją prostej melodii. Z początku blondynce niezbyt to wychodziło, bo na przykład dźwięki, które ona wygrywała, były trochę niższe od tych Kyle'a.

— To nie zabrzmiało tak, jak powinno — zauważyła.

— Ale jednak brzmiało dobrze — zapewnił ją szczerze. — A wyszło ci trochę inaczej, bo nacisnęłaś inne klawisze, spójrz...

Otoczył ją ramieniem, by swoją dłonią lekko ująć jej drobną dłoń, którą następnie ułożył na odpowiednich klawiszach.

— Spróbuj teraz.

Blondyn musiał przyznać, że Luna dosyć szybko się uczyła - zagrana przez nią melodia coraz bardziej przypominała tę, którą zaprezentował jej Kyle, choć Krukonka z początku grała nieco niepewnie, jakby nie chciała zepsuć brzmienia tej melodii.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro