Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25. Nie każdy Ślizgon nie ma serca

Po wejściu do dormitorium pierwsze, co rzuciło się Kyle'owi w oczy, to duży skrawek pergaminu, na którym narysowane było serce, otaczające dwie wielkie litery, napisane przez Elliota - R.G. Blondyn od razu domyślił się, że to muszą być inicjały tego chłopaka, który odpowiadał za upojenie Elliota Amortencją.

Kyle zastanawiał się, czy powinien podzielić się wrażeniami z Luną i Finlayem. Tak naprawdę to nie musiał, bo ci ogólnie dowiedzieli się z plotek, które teraz krążyły.

— Ludzie mówili coś o jakimś Goslingu z siódmego roku — powiedział Finlay. — Ale jazda, w życiu bym się nie spodziewał, że jakiś chłopak się w tobie zakocha...

Kyle też się tego nie spodziewał. Kiedy już to wszystko przyswoił, czuł się... Dziwnie. Jeszcze gorsze było to, że teraz ten chłopak czuł się obgadywany, a dodatkowo nie mógł liczyć, że Kyle odwzajemni jego uczucia.

Swoimi odczuciami co do tej sytuacji podzielił się z Luną. Tak jak zawsze siedzieli sobie w swoim ulubionym miejscu, jakim był parapet na jednym z korytarzy. Kyle cieszył się, że parapety w Hogwarcie są takie mocne.

— Tak szczerze, to... To dziwne uczucie — powiedział, po czym zaczął bezcelowo machać nogami w powietrzu, tak jak Luna. — I okropne. Nie chcę, żeby ten Gosling czuł się zraniony.

— Nawet go nie znasz — przytaknęła Luna. — Dlatego tym bardziej nie chcesz go zranić.

— Tak, to ma sens — Kyle pokiwał głową. — Chociaż te niektóre dziewczyny, które tak za mną łaziły, też mogłem zranić...

— Za bardzo się tym przejmujesz — pocieszyła go Luna. — Zresztą myślę, że u nich to bardziej takie przelotne zauroczenie.

— Też tak myślałem i chciałem, żeby się ode mnie odczepiły — westchnął Kyle. Aż złapał się za głowę z tego natłoku myśli.

Ktoś mógł żyjący stereotypami mógł powiedzieć, że absolutnie wszyscy Ślizgoni są bez serca. To jednak nie była prawda i Luna miała teraz przed sobą przykład wychowanka Slytherina z, jak uważała, naprawdę wielkim sercem.

Niewiele myśląc, Krukonka objęła go za szyję i przytuliła do siebie. W pierwszej chwili Kyle był zaskoczony tym gestem, bo tak sama z siebie jego przyjaciółka nie aż tak często go przytulała. Ten uścisk był jeszcze dosyć mocny, byli tak blisko... Blondyn tylko wtulił się w nią bardziej.

— To dobrze, że przynajmniej potrafisz przyznać się do błędu — zauważyła Luna, pocieszająco głaszcząc przyjaciela po plecach. — To oznacza, że nie jesteś bez serca.

— Przynajmniej tyle — westchnął Kyle. — Ale ten Gosling gra nieczysto — dodał, prostując się, by spojrzeć na Lunę. — Nie wolno tak oszukiwać!

Luna pokiwała głową.

— Masz rację. Upojenie cię eliksirem miłosnym było nie w porządku.

Kyle ponownie westchnął, po czym znów przytulił się do Luny.

— Ty naprawdę jesteś jak pufek — powiedziała Krukonka z uśmiechem. — Lubisz się przytulać.

Blondyn uśmiechnął się, a następnie powiedział:

— Dziękuję ci, Luna.

Dziewczyna była trochę zaskoczona podziękowaniami Kyle'a.

— Za co, Kyle?

— Za to, że jesteś taką wspaniałą przyjaciółką — odparł. Sam przed sobą uważał, że chciałby, by Luna była dla niego kimś więcej. Na to jednak wolał poczekać.

Luna uśmiechnęła się lekko do niego.

— Ty też jesteś wspaniałym przyjacielem, Kyle. I ja też ci za to dziękuję.

Siedzieli tak przez chwilę, ciesząc się samą obecnością tego drugiego, kiedy Kyle dodał z uśmiechem:

— Hej, bo jakoś za niedługo mijają już dwa lata, od kiedy się przyjaźnimy!

Luna też się uśmiechnęła.

— Faktycznie! To już tak długo...

— Będzie jeszcze dłużej, obiecuję ci to — powiedział, kładąc jej dłoń na ramieniu.

Bo nawet jeśli miał nadzieję, że pomiędzy nim a Luną kiedyś rozkwitnie miłość, wciąż zamierzał być jej przyjacielem, z którym mogła dzielić radości i smutki.

Tego wieczoru Ginny szukała swojej przyjaciółki i kiedy zauważyła ją i Kyle'a siedzących blisko siebie na parapecie, wycofała się i spojrzała na nich, wyglądając zza ściany. Na jej twarzy od razu wykwitł lekki uśmiech.

▪︎ ▪︎ ▪︎

Od incydentu z Elliotem zdążyły minąć trzy dni i Kyle postanowił w końcu rozmówić się z chłopakiem, który próbował upoić go Amortencją. Zrobiłby to wcześniej, ale doszedł do wniosku, że nie chce od razu go tak dobijać. W końcu od kilku dni w szkole huczało od plotek na ten temat, a Kyle podejrzewał, że nieprędko one miną.

Z tychże plotek dowiedział się, kim był tajemniczy nadawca babeczek nasączonych Amortencją. Był to Rhys Gosling, należący go Gryffindoru. Jak zauważył Kyle w ciągu ostatnich dni, Rhys praktycznie cały czas nie był odstępowany choćby na krok przez dwójkę swoich przyjaciół, którzy bronili go jak lwy przed tymi, którzy chcieli szydzić z Rhysa.

— Zamierzasz pogadać z nim dzisiaj? — upewnił się Finlay, kiedy rano przed lekcjami Kyle błyskawicznie zjadł śniadanie, by następnie poprosić Goslinga o rozmowę.

— Tak — odparł Kyle spokojnie. — Mam jakąś taką wewnętrzną potrzebę dowiedzenia się...

Nie dokończył, czego dotyczyła ta potrzeba, bo zauważył, że ku niemu nadchodzi osoba, o której właśnie rozmawiali. Rhys Gosling był chłopakiem o czarnych oczach i rudych włosach, nieco podobnym do Dorothy, która przyniosła Kyle'owi babeczki. Blondynowi przeszło przez myśl, że są rodzeństwem, ale nie wnikał w drzewo genealogiczne Rhysa.

Rhys trochę nieśmiało poprosił Kyle'a o rozmowę, na co ten się zgodził - w końcu sam chciał zrobić to samo. Przechodząc przez Wielką Salę, blondyn zauważył, że dwójka przyjaciół Goslinga przygląda mu się badawczo, jakby zamierzali prześwietlić wzrokiem to, jaki jest Kyle i czy nie zamierza zranić ich przyjaciela.

Przez chwilę szli korytarzem w milczeniu. W końcu zatrzymali się przy oknie, gdzie Rhys westchnął i podjął rozmowę.

— Eee... Najpierw chciałem cię przeprosić, Kyle — zaczął. — Wysłanie ci Amotencji było... Nie fair w stosunku do ciebie.

— Zgadzam się, było bardzo nie fair — przytaknął Kyle, krzyżując ręce na piersiach. — W ten sposób nie znajdziesz sobie partnera, a jedynie będziesz się oszukiwał.

Do czego to doszło, że poucza go młodszy od niego, pomyślał Kyle.

Rhys pokiwał głową.

— Tak, to będzie lekcja na całe życie — przytaknął. Następnie spojrzał na niego takim wzrokiem, jakby obawiał się, że Kyle już go znienawidził. — Mam nadzieję, że zdołasz mi to wybaczyć. Mimo że się nie znamy, to nie chcę mieć wrogów...

— Nie przejmuj się tym — Kyle machnął ręką. — Bardziej to Elliot jest na ciebie zły, ale na mnie też, bo uważa, że mogłem go powstrzymać.

— Ale przecież to moja wina! — zauważył Rhys. — Ty nie masz z tym nic wspólnego...

— Dokładnie to samo mu powiedziałem! Przecież nie mam w zwyczaju wyrywać nikomu jedzenia z rąk... — zgodził się Kyle. — Ale Elliot i tak wie swoje.

Przez chwilę stali w ciszy, którą tym razem przerwał Kyle:

— I... Słuchaj, nie chcę cię zranić, ale wolę postawić sprawę jasno: na związek ze mną raczej nie masz co liczyć — powiedział. — Ale i tak życzę ci powodzenia w miłości. Na pewno znajdziesz kiedyś kogoś, kto cię pokocha.

Rhys skinął głową i uśmiechnął się do Kyle'a.

— Ja tobie życzę tego samego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro