Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 21. Brak Umbridge to najlepsza wiadomość

Niespodziewanie przedział odwiedziła Romilda Vane - zmierzyła zebranych tam wzrokiem, zatrzymując się najpierw na Harrym, a potem na Kyle'u. Przedstawiła się i zaproponowała im, by przyszli do jej przedziału, gdzie spotkają dużo lepsze osoby. Mówiąc to, spojrzała wymownie na Lunę i Neville'a, co zdenerwowało Kyle'a.

Chłopak uścisnął dłoń Luny, dając jej do zrozumienia, że nie zamierza nigdzie iść i że nie uważa jej za gorszą. Blondynka odwzajemniła uścisk.

Harry natychmiast odmówił, spokojnie tłumacząc, że sam wybierze, kto jest lepszy, a kto nie.

Romilda spojrzała na Kyle'a, który posłał jej przepraszający uśmiech.

— Wybacz, ale nie lubię otaczać się fałszywymi ludźmi — odpowiedział spokojnie.

Romilda wzdrygnęła się.

— To nie było miłe.

— Jestem Ślizgonem, a przypominam, że uważają nas za najnikczemniejszych — Kyle wyszczerzył zęby. — A jaka jest twoja wymówka?

Dziewczyna już otwierała usta, aby powiedzieć coś więcej, ale zrezygnowała i opuściła przedział. Kyle spojrzał na pozostałych i zauważył, że uśmiechają się dziwnie.

— Ty nikczemny Ślizgonie — zachichotał Finlay. — Nieźle ją zgasiłeś.

— Była wredna, więc to musiało do niej wrócić — Kyle wzruszył ramionami.

W czasie podróży Kyle dużo rozmawiał głównie z Luną i Finlayem. Zauważył, że rzeczywiście Finlay odnosi się znacznie uprzejmiej do Luny. Zastanawiało go, co stało za tą przemianą, ale wnioskował, że bitwa w Departamencie Tajemnic mogła zrobić swoje.

Ani Kyle, ani Harry i Neville nie spodziewali się, że nagle dostaną zaproszenia na spotkanie, organizowane przez nowego nauczyciela.

— Profesor Slughorn — przeczytała Luna, nieśmiało zaglądając Kyle'owi przez ramię. — To nowy nauczyciel obrony przed czarną magią?

— Możliwe — Kyle pokiwał głową. — Przecież w końcu wyrzucili Umbridge, w Hogwarcie będzie o wiele weselej bez tego koszmarnego różu!

Luna i Finlay zachichotali.

Problem stanowił tylko fakt, że przez to zaproszenie od profesora Slughorna musiałby opuścić Lunę i Finlaya, a nie absolutnie nie chciał tego robić. Tyle że oni uważali, że nie mają nic przeciwko temu.

— Ta, darmowe żarcie drogą nie chodzi — zażartował Kyle.

— Każdy powód jest dobry — Finlay wzruszył ramionami. — A z tego, co wiem, to Slughornowi trudno odmówić.

Tak więc Kyle ruszył do przedziału Slughorna razem z Harrym i Nevillem.

Blondyn nie potrzebował wiedzieć, jak wygląda profesor Slughorn, bo od rodziców i dziadków wiedział o jego otwartości i upodobaniu do otaczania się ludźmi. I to zazwyczaj w jakiś sposób wyróżniającymi się na tle innych, przez co Kyle zastanawiał się, co on właściwie robi w tym towarzystwie. Jedyne, czym mógł zainteresować profesora, to posiadanie mamy uzdolnionej w quidditchu. I podejrzewał, że właśnie tak było.

Zaraz potem przypomniał sobie, że jego tata również był kiedyś w Klubie Ślimaka, więc zapewne też był lubiany przez Slughorna. Pewnie dlatego też profesor pomylił teraz jego imię.

— Andrew, jak miło cię widzieć! — Slughorn przywitał Kyle'a, na co chłopak posłał profesorowi uprzejmy uśmiech.

— Mam na imię Kyle, profesorze — poinformował go grzecznie. — To mój tata ma na imię Andrew.

— Rzeczywiście! Przepraszam cię bardzo — powiedział profesor. — Ale jesteś niezwykle podobny do Andrewa.

Zaraz potem Kyle zajął miejsce, wskazane mu przez profesora, natomiast sam Slughorn przywitał również Neville'a i Harry'ego. Jak zauważył Kyle, była tam również Ginny Weasley.

— Potraktowałam Smitha upiorogackiem — powiedziała mu. — Myślałam, że będę ukarana, ale Slughorn zaprosił mnie na lunch.

— A to ci paradoks — zaśmiał się Kyle.

W czasie spotkania Slughorn ucinał sobie pogawędki kolejno ze swoimi gośćmi. Kyle od razu został zapytany o sukcesy jego mamy w quidditchu.

— Ostatnio wygrali z Harpiami z Holyhead — powiedział swobodnie.

— Taak, Sienna już w Hogwarcie wykazywała się talentem do quidditcha — Slughorn pokiwał głową.

Dalsza część spotkania minęła Kyle'owi głównie na jedzeniu lunchu i słuchaniu, o co pyta Slughorn pozostałych. Znalazł nawet kandyzowane ananasy, którymi nie omieszkał się poczęstować.

Kiedy lunch dobiegł końca, Kyle mógł odechnąć z ulgą, bo trochę się tam już nudził. Gdyby byli tam z nim Luna lub Finlay, wtedy na pewno aż tak by się nie nudził.

— I jak po lunchu? — zainteresowała się Luna.

Blondyn usiadł obok Finlaya i wzruszył ramionami.

— Był całkiem smaczny, tylko strasznie nudny — skwitował krótko, co spotkało się ze śmiechami ze strony jego przyjaciół.

Harry z jakiegoś powodu nie wrócił już do przedziału, ale Kyle za bardzo się tym nie przejął. Nie byli jakoś specjalnie blisko, tym bardziej, że w tym momencie był zajęty rozmową z Luną i Finlayem. Również Neville dołączył do ich rozmowy.

Dopiero pod koniec podróży naprawdę zaczęli się zastanawiać, gdzie mógł podziać się Potter. Problem polegał na tym, że Harry był jak kot i często chodził własnymi drogami i na to raczej nie było rady. Neville przeszedł się po pociągu, jednak go nie odnalazł, dlatego po przybyciu do Hogsmeade cała czwórka opuściła przedział, wychodząc z założenia, że Harry również zmierza razem z nimi do szkoły, gdziekolwiek jest.

Co prawda nie do końca tak było, ale koniec końców dotarł do Wielkiej Sali.

— Ten rok szkolny powinien być choć trochę lepszy od poprzedniego — powiedział Kyle pod wieczór do Finlaya. — Brak Umbridge w szkole to najlepsza wiadomość.

Elliot przeszedł przez dormitorium, nie obdarzając swoich dwóch współlokatorów nawet jednym spojrzeniem. Kyle już doskonale wiedział, dlaczego - po tym, jak on i Finlay wystąpili przeciwko Brygadzie Inkwizycyjnej, Elliot traktował ich tak, jakby nie istnieli. Raz na jakiś czas rzucił tylko jakąś kąśliwą uwagę, którą Kyle tylko kwitował sarkazmem. To właśnie irytowało Lowesta najbardziej.

▪︎ ▪︎ ▪︎

Następnego dnia Kyle otrzymał swój plan lekcji. Jako że SUMy z zaklęć zdał na Wybitny, z chęcią kontynuował je w szóstej klasie. Oprócz tego na jego planie lekcji znalazła się transmutacja, opieka nad magicznymi stworzeniami, obrona przed czarną magią i starożytne runy.

— Nie mam pojęcia, po co ci te runy — Finlay pokręcił głową, widząc wybrane przez Kyle'a przedmioty.

Kyle wzruszył ramionami.

— Żeby nie było za pusto. Wiesz, taki przedmiot-zapychacz.

Finlay parsknął śmiechem. Tymczasem blondyn zerknął sobie na plan lekcji swojego przyjaciela.

— Obrona przed czarną magią, transmutacja, zaklęcia... O, to tak, jak ja... — mówił, czytając kolejne przedmioty. — O, i eliksiry. Po co ci eliksiry, skoro chcesz być amnezjatorem?

— To takie wyjście awaryjne, gdyby amnezjator nie wypalił — odparł Finlay, na co Kyle pokiwał głową ze zrozumieniem. Jego przyjaciel zawsze podchodził praktycznie do życia.

Na szczęście pierwszego dnia w szkole zawsze działo się niewiele - u Kyle'a nauczyciele stale przypominali o owutemach, natomiast u Luny o SUMach. Z tego powodu jeszcze nie musieli martwić się natłokiem materiału i mogli w spokoju posiedzieć na parapecie okna na jednym z korytarzy. Z jakiegoś powodu upodobali sobie to miejsce. Może dlatego, że zazwyczaj było tam tak spokojnie?

Z otwartego okna owiewało ich ciepłe powietrze, a na niebie wymalowane były przeróżne odcienie pomarańczowego, pochodzące od zachodzącego słońca. Luna raz po raz zerkała w tamtym kierunku, podziwiając ten widok.

— Nie udało nam się znaleźć chrapaków — odpowiedziała na zadane przez niego pytanie dotyczące owych zwierząt. — Tata mówi, że ciężko je wytropić, są trochę płochliwe...

Kyle przekrzywił głowę i uśmiechnął się. Luna tak bardzo wierzyła w to, że chrapaki istnieją, że można było to nawet uznać za nieodłączną część jej.

I prawdopodobnie właśnie ta cecha tak bardzo go w niej pociągała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro