Rozdział 33. Męski układ
Kyle krótko pocałował Lunę w usta, żegnając się z nią na czas ferii świątecznych. Problem polegał na tym, że teraz ich listy mogły zostać w każdej chwili przechwycone, więc musieli uważać z ich wysyłaniem. Na szczęście nie żegnali się na długo, a prezenty wręczyli sobie przed odjazdem do domów.
— Widzimy się już niedługo, Luna — powiedział, po czym zamarł, kiedy zauważył osobę zmierzającą w ich kierunku.
Był to mężczyzna o ubiorze charakterystycznym dla siebie, przez wielu określanym jako dziwny. Jego włosy były białe, sięgały do ramion i wyglądem nieco przypominały watę cukrową. Wzrok miał nieco zezowaty, a na jego twarzy widniał uśmiech.
Kyle doskonale wiedział, że był to ojciec Luny. Zastanawiał się tylko, jak wiele Ksenofilius Lovegood ujrzał.
Luna jakoś nie wyglądała na specjalnie tym przejętą. Przeniosła wzrok z Kyle'a na swojego tatę i uśmiechnęła się.
— Cześć, tato — przywitała się z nim.
Kyle, który uznał, że wypadałoby zrobić dobre wrażenie na ojcu Luny, uśmiechnął się i też się przywitał.
— Dzień dobry, panie Lovegood.
— Dzień dobry, dzień dobry. — Z twarzy Ksenofiliusa ani na chwilę nie zszedł uśmiech. Pocałował swoją córkę w policzek, po czym spojrzał przyjaźnie na Kyle'a. — Masz na imię Kyle, zgadza się, młodzieńcze? Luna wiele mi o tobie opowiadała...
— Eee, tak, to ja — przytaknął Kyle, po czym uśmiechnął się, ze wszystkich sił starając się, aby nie był to nerwowy uśmiech.
Czym właściwie się tak denerwował? Przecież Ksenofilius Lovegood nie był nikim strasznym, a przynajmniej nie dało się o nim powiedzieć, że jest osobą, której należało się bać. Jednak utarło się już, że niekiedy pierwsze bliższe spotkanie z ojcem dziewczyny bywało dla niektórych chłopaków stresujące.
Kyle'a jednak o wiele bardziej wystraszył fakt, że zaraz potem ktoś położył mu dłoń na ramieniu. Jak się okazało, był to jego tata, który stanął obok niego z uśmiechem czającym się na twarzy.
— Dzień dobry, Ksenofiliusie — powiedział na powitanie. — Mam nadzieję, że Żongler dobrze prosperuje.
— Czytelników co i rusz przybywa, dziękuję — uśmiechnął się Ksenofilius, po czym powiódł wzrokiem z Andrewa na Kyle'a i z powrotem. — Och, to twój syn, Andrew? Wybitnie do ciebie podobny.
Andrew uśmiechnął się, nie zdejmując dłoni z ramienia Kyle'a.
— Zgadza się... A właściwie przybywam z propozycją, Ksenofiliusie.
Lovegood przekrzywił głowę z zainteresowaniem.
— Zamieniam się w słuch.
— Cóż, może mielibyście z Luną chęć odwiedzić nas w święta? — zaproponował Andrew. — Po rodzinnych spotkaniach pozostaje dużo czasu na odwiedziny przyjaciół, a skoro Kyle i Luna się lubią...
Kyle zamrugał oczami z niedowierzaniem. Czy jego tata właśnie załatwiał mu spotkanie z Luną w czasie świąt? Nie żeby narzekał, ale... To by znaczyło, że widział to samo, co Ksenofilius. Słyszał to po głosie Andrewa. Kyle na pewno nie wstydził się związku z Luną, ale dziwnie czuł się z myślą, że obydwaj ojcowie widzieli ich pocałunek.
— Nie chcemy psuć wam planów... — zaczął Ksenofilius, na co Andrew pomachał dłonią, dając mu gestem znak, by niczym się nie przejmował.
— Nie, spokojnie, i tak Sienna już wspominała, że chciałaby was zaprosić na herbatę czy coś takiego, więc to nie będzie problem.
Ksenofilius uśmiechnął się i skinął głową.
— W takim razie chętnie przyjdziemy. Prawda, Luna? — zwrócił się do Luny, która przytaknęła.
Wobec tego przyszedł czas na powrót do domu. Zanim się rozdzielili, złożyli sobie nawzajem życzenia świąteczne, a Luna podeszła jeszcze do Kyle'a, po czym wspięła się na palce i pocałowała zaskoczonego chłopaka w policzek.
Kiedy blondynka oddaliła się wraz ze swoim tatą, Andrew lekko trącił Kyle'a w ramię.
— Kiedy to się tak czasy zmieniły, że przyjaciółki całuje się w usta na pożegnanie? — zapytał z rozbawieniem.
Czyli jednak widział.
— Eee, no, troszkę się pozmieniało — odparł Kyle i wyszczerzył zęby.
— Widzę, synu — uśmiechnął się Andrew, po czym położył dłoń na plecach Kyle'a. — Domyślam się, że jesteś teraz szczęśliwy i mnie to cieszy. W obecnych czasach każda szczęśliwa chwila jest na wagę złota.
Kyle nie mógł się z tym nie zgodzić.
Po wejściu do domu nos Kyle'a dopadł zapach ziół, które jego tata hodował w domu. Były one porozstawiane również w przedpokoju, przez co praktycznie wszędzie roznosił się ich zapach, który Kyle lubił.
Słysząc przybycie Kyle'a i Andrewa, Sienna wyszła z kuchni i lekko przytuliła syna. Otulona była miękkim swetrem, co blondyn czuł, kiedy został przytulony.
— Wróciliście w samą porę, już zaraz będzie obiad — stwierdziła, na co Andrew położył jej dłoń na ramieniu.
— Sien, mówiłem, żebyś jeszcze odpoczywała...
— Jestem już praktycznie zdrowa, żadna siła nie zatrzyma mnie w łóżku — odparła Sienna, machając ręką lekceważąco.
Andrew pokręcił głową ze zrezygnowaniem.
— Wiem o tym, Sien. No dobra, Kyle — zwrócił się do syna — mama zawsze stawia na swoim, ale my nakryjemy do stołu.
Kyle pokiwał głową twierdząco.
Przy obiedzie Sienna nie zauważyła, że jej mąż oraz syn dzielą jakąś tajemnicę. Ona i Andrew pytali Kyle'a o to, jak minęło mu to półrocze i czy nowy nauczyciel nie jest tak niekompetentnym nauczycielem, jak Umbridge.
— Profesora Slughorna znam tylko ze spotkań Klubu Ślimaka, ale Finlay mówi, że jest w porządku — powiedział Kyle. — A na profesora Snape'a nie narzekam, nieźle mu idzie uczenie nas obrony.
— To kamień z serca, że w tym roku uczy was ktoś normalny — westchnęła Sienna. — A jak ci się podobają spotkania Klubu Ślimaka?
— Nie przeszkadzają mi — stwierdził Kyle. — Ale na początku Slughorn mylił moje imię i mówił do mnie Andrew...
Prawdziwy Andrew roześmiał się, zaś Sienna zadała kluczowe pytanie:
— A co słychać u twojej przyjaciółki Luny? To taka miła dziewczyna...
Kyle ukradkiem spojrzał na tatę, który zaśmiał się pod nosem z faktu, że Sienna jeszcze o niczym nie wie.
— No, ostatnio trochę się pozmieniało, bo została moją dziewczyną.
Sienna na chwilę zastygła, przerywając nabieranie jedzenia na widelec. Uniosła wzrok na syna, patrząc nań z lekkim zaskoczeniem.
— Mówisz poważnie? — Kiedy Kyle przytaknął, uśmiechnęła się. — To wspaniale, Kyle! Od początku podejrzewaliśmy, że jeszcze będziecie razem, prawda, Andy?
Andrew z udawaną powagą pokiwał głową.
— Oczywiście, że tak, Sien.
Sienna nie mogła przestać się uśmiechać.
— Cieszę się, że Lovegoodowie odwiedzą nas w święta i... Andrew, co ty się tak cieszysz? — Zmarszczyła brwi, kiedy zauważyła, jak jej mąż znów śmieje się pod nosem.
Kyle i Andrew wymienili nieco rozbawione spojrzenia.
— Eee, no, tata dowiedział się trochę wcześniej — powiedział Kyle. Wolał nie opisywać ze szczegółami okoliczności, w jakich Andrew dowiedział się o związku swego syna.
Powiódłszy niedowierzającym spojrzeniem po swoim synu i mężu, Sienna ze śmiechem lekko uderzyła Andrewa w ramię.
— Czyli dowiaduję się na końcu? O wy dranie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro