Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26. Zabawa z jabłkami

Październik 93

AGNIESZKA
Z dużą ciekawością obserwowałam prace w sadach państwa Sądeckich. Było to dla mnie coś nowego i fascynującego. Michał uświadomił mnie jak duże i wielowymiarowe jest to przedsięwzięcie, wymagające dobrej organizacji i wielu różnych umiejętności, począwszy od zarządzania pracownikami sezonowymi, przez sprawy techniczne, a na ekonomicznych kończąc. Z uwagą i przyjemnością obserwowałam, jak syn i ojciec, ramię w ramię pracują razem, jak dobrze naoliwiony mechanizm. Byłam pod wrażeniem relacji, jaka jest między nimi. 

MICHAŁ

Widywaliśmy się z Agnieszką codziennie. Opowiadałem jej, na czym polega praca w sadach. Wszystko to było dla niej nowością, dopytywała o szczegóły, chciała wiedzieć jak najwięcej. Ciekawość, to jedna z jej cech, które w niej pokochałem. Była dociekliwa, starała się zrozumieć, wręcz wczuć się w nowy temat. Między innymi dopytywała mnie, na wszelkie możliwe sposoby, o odmiany jabłek w naszych sadach.

— Dzisiaj przygotowałem dla ciebie niespodziankę — powiedziałem zaraz po tym jak przywiozłem ją do domu, po jej lekcjach w szkole.

Był piątek i mieliśmy zamiar resztę dnia spędzić razem, w moim domu.

Mama była w szkole na zebraniu, a ojciec jak często miał w zwyczaju, siedział w swoim gabinecie, słuchał muzyki i przeglądał jakieś swoje papiery dotyczące gospodarstwa i finansów.

Zjedliśmy we dwoje obiad, a później położyłem na stole, w rzędzie, różne jabłka.

— To wszystko są jabłka z naszych sadów, różne odmiany, te przeznaczone na sprzedaż w dużych ilościach i te ze starych odmian. Specjalnie dla ciebie mam najpiękniejsze, dojrzałe okazy.

— Naprawdę? Ale fajnie! Dziękuję ci bardzo! Mogę je obejrzeć? — zapytała szczerze ucieszona z tej niespodzianki.

— Nie tylko obejrzeć! Chciałbym, żebyś spróbowała, oceniła, opisała ich smak i walory.

— Myślisz, że będę umiała to zrobić? — miała wątpliwości.

— Nikt nie zrobi tego lepiej od ciebie! Nie znam drugiej takiej gaduły jak ty, w dodatku z taką wyobraźnią i zasobem słów. Wysil się i pójdź na całość! Żeby ci pomóc, zawiążę ci oczy, okej?

— Super! — była zachwycona tym pomysłem.

Ustawiłem krzesło na środku kuchni, sam usiadłem obok i blisko stołu. Zawiązałem jej oczy chustą.

— Proszę bardzo! Oto pierwsza próbka. — podałem jej do ręki jabłko i jednocześnie spory fragment miąższu, bezpośrednio do ust.

— Mmm... Delikatny miąższ, mięciutki i kruchy, soczyste, ale bez zbytniej przesady, gładka skórka, na pewno błyszcząca, zapach poziomkowy, przełamany lekko kwaskowatym akcentem. Idealne dla dzieci, albo grzecznych, niewinnych panienek w pastelowych sukienkach z rozkloszowaną spódnicą.

Do kuchni zajrzał ojciec. Zobaczył Agnieszkę siedzącą z zawiązanymi oczami, położył palec na ustach i chciał odejść. Kiwnąłem na niego, żeby usiadł, dałem mu znak, żeby był cicho. Agnieszka nie zorientowała się, że mamy publiczność.

— Takich jak ty? — zapytałem z uśmiechem w głosie.

— Ja nie mam takiej sukienki. Uważasz, że jestem grzeczna i niewinna?

— Ej! Mała, nie dam się podpuścić! — uciąłem temat z uśmiechem w głosie i spojrzałem na ojca. Uśmiechnął się pod nosem.

Podałem jej drugie jabłko, później kolejne i kolejne. Opowiadała o nich całe historie, które na bieżąco wymyślała. Wszystkie były barwne, plastyczne i dwuznaczne, z podtekstem erotycznym. Bawiła się świetnie, przekomarzała się ze mną, chciała mnie sprowokować. Ojciec siedział szczerze rozbawiony. Gdybym wiedział, że w tę stronę pójdzie nasza zabawa, to nie zaprosiłbym go.

— Ostatnie jabłko na dzisiaj — podałem jej do dłoni duży i ciężki owoc antonówki cukrowej. Wiedziałem, że rozpozna tę odmianę od razu, bo takie jabłka rosły też obok domu jej dziadków i były to jej ulubione jabłka. Wielokrotnie mi o tym mówiła.

— Mmm... pachnie rozkosznie — zaczęła opowiadać —już sam zapach jest zmysłowy. To jak wąchanie dobrych perfum, ale nie w perfumerii. Wyobraź sobie taką scenę: piękna dziewczyna, elegancka i seksowna. Widzisz ją? Gęste, bujne włosy, dajmy na to kasztanowe, śliczne, lekko wypukłe usta umalowane czerwoną szminką. Buty na obcasie, długie, zgrabne nogi, przylegająca do ciała sukienka, podkreślająca sylwetkę: talię, biust, jędrne pośladki...

— Tak, widzę ją- przerwałem jej i spojrzałem na ojca.

— No więc ona wybiera perfumy w wytwornej perfumerii. Nakłada odrobinę na nadgarstek, czeka chwilę..., wącha raz, drugi..., waha się..., a w końcu kupuje i wkłada je do torebki. Potem, już w domu, w sypialni, podchodzi do niej mężczyzna, bardzo przystojny mężczyzna, staje tuż za jej plecami, tak blisko, że czuje ciepło bijące od jej ciała, ale na tyle daleko, że ich ciała nie dotykają się. Później powoli, bardzo powoli, rozsuwa tę seksowną sukienkę, suwak jest przez całą długość pleców, od karku, aż do pośladków, sukienka opada na podłogę. Mężczyzna kładzie dłonie na jej ramionach i obraca dziewczynę przodem do siebie. Obydwoje mają błyszczące i ciemne od pożądania oczy. Pod sukienką dziewczyna ma piękną, koronkową bieliznę w kolorze głębokiego granatu, z małą, błyszczącą cyrkonią między miseczkami. On bardzo blisko przysuwa twarz do jej szyi i wtedy ...

— Agnieszko, muszę ci coś... — chciałem jej przerwać, powiedzieć o ojcu, kto wie, do czego posunie się w swoich opowieściach.

— To jeszcze nie koniec! I wtedy czuje zapach tych perfum. Chciałam powiedzieć, że właśnie tak pachnie to jabłko, jak dobre perfumy, w sypialni, na szyi kochanki, albo nawet w okolicy tej cyrkonii. Potrafisz to sobie wyobrazić? — przerwała mi.

— Bardziej plastycznie nie dało się tego opowiedzieć!

— A ty Michałku, o czym pomyślałeś, że co będzie dalej? — zapytała zaczepnie.

— Nic, zupełnie nic nie myślałem! Nie ośmieliłbym się próbować nadążyć za twoją wyobraźnią. — odparłem wymijająco — Masz tutaj kawałek jabłka do spróbowania — włożyłem jej do ręki kawałek jabłka, który miała zjeść— chociaż na chwilę zajmiesz czymś usta — dodałem.

— Sądzę, że to jabłko jest tak soczyste, jak..., chcesz wiedzieć jak co? — zapytała, a ojciec szeroko się uśmiechnął.

— Domyślam się, ale może przekonaj się sama? — chciałem uciąć temat i zakończyć już tę ryzykowną zabawę.

— Okej, ale jeśli soków będzie tak dużo jak się spodziewam, to scałujesz je z moich ust?

— Agnieszko, wiesz, że mój ojciec jest tutaj z nami?

AGNIESZKA

Natychmiast zdjęłam z oczu opaskę. Czułam się bardzo zawstydzona.

— Przepraszam — powiedziałam do niego — nie wiedziałam..., to tylko takie wygłupy — tłumaczyłam się bez składu, policzki miałam gorące i na pewno zaróżowione od zawstydzenia.

— To ja przepraszam  —odpowiedział z uśmiechem — Powinienem był się odezwać, ale wtedy twoje opowieści nie byłyby takie swobodne. Bardzo chciałem usłyszeć coś nowego o naszych jabłkach. — był wyraźnie rozbawiony — Gdyby zdarzył się krach na rynku i ludzie przestaliby kupować i jeść jabłka, to w telewizji powinny pojawiać się ich reklamy z wami w roli głównej! — żartował pan Krzysztof.

— Tata przyszedł do kuchni już przy pierwszym jabłku i milcząco zaprosiłem go, żeby został — tłumaczył się Michał — Nie gniewasz się?

— Przepraszam jeszcze raz, nie miałem pojęcia, że tutaj jesteście — tłumaczył się pan Krzysztof — Proszę, nie gniewaj się.

Nie byłam zadowolona, ale nie zamierzałam robić afery. W końcu to były tylko żarty.

— Nie gniewam się, ale pod warunkiem, że teraz ja was obu przepytam. Przekonamy się co tak naprawdę wiedzą sadownicy o swoich jabłkach. I uwaga, uczciwie ostrzegam, że teraz ja postaram się was zawstydzić! Zapraszam na krzesełka i zawiązujemy oczy. To będzie prosty test, poproszę tylko o rozpoznanie po smaku, odmiany jabłka. Który z was przegra, zabiera wszystkich na najbardziej wypasione lody w okolicy, z bitą śmietaną i owocami, okej?

Ustawiłam krzesła daleko od siebie. Na jednym usiadł Michał, a na drugim pan Krzysztof. Zawiązałam im oczy. Później ukroiłam dwa kawałki tego samego jabłka i obydwu włożyłam je bezpośrednio do ust. Wzięłam notes i długopis. Najpierw podeszłam do Michała, pochyliłam się i na ucho podał mi nazwę jabłka. Później podeszłam do jego ojca i zrobiłam to samo. Czynność powtórzyłam z kolejnymi dwoma jabłkami. Jednocześnie podpuszczałam obydwu, że odpowiedzi się nie zgadzają. Reagowali na to identycznie, mimo, że nie widzieli siebie nawzajem, byli we wszystkim bardzo podobni do siebie, uśmiechali się podobnie, z rozbawieniem.

Chciałam trochę zemścić się na Panu Krzysztofie i wprowadzić go w lekkie zakłopotanie, dlatego celowo muskałam go policzkiem, włosami, opierałam dłoń na jego ramieniu, a nawet kolanie, w czasie, kiedy miał wyszeptać mi na ucho nazwę jabłka. Widziałam, że jest spięty i czuje się nieswojo w takiej sytuacji.

Tata Michała zabrał nas później na lody. Pojechaliśmy we troje, bo pani Bożena ciągle była na zebraniu w szkole.

Wieczór był wspaniały. Z obydwoma panami Sądeckimi bawiłam się świetnie! Pan Krzysztof był dokładnie taki sam jak ja i Michał, pasował do nas idealnie, poczuciem humoru, temperamentem. Od wspólnie spędzonego sierpnia, lekcji gry na gitarze, traktowałam go jak bliskiego przyjaciela.

Spędziliśmy we troje cudowny wieczór!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro