30. Bal Ogrodnika
KRZYSZTOF
Trzymałem w ręku zaproszenie na Bal Ogrodnika, który miał się odbyć w drugą sobotę stycznia. To huczna, wystawna impreza, organizowana co kilka lat, na której bawi się śmietanka polskiego ogrodnictwa - jak śmiejemy się z żoną.
Przy okazji balu wręczane są nagrody za szczególne osiągnięcia w rozwój ogrodnictwa. W tym roku, niezwykłym zbiegiem okoliczności, to ja miałem odebrać jedną z głównych nagród, za innowacyjne podejście do uprawy. Podczas zeszłorocznych targów wygadałem się, że trochę z synem eksperymentujemy ze starymi odmianami jabłoni, co zaciekawiło jednego z profesorów naszego, lubelskiego uniwersytetu, tak bardzo, że odwiedził nasze sady i był pod wrażeniem naszej pracy i jej wyników. To on zgłosił moją kandydaturę.
Cieszyłem się i byłem dumny z nagrody, wiedziałem, że dzięki niej wiele dobrego może wydarzyć się w mojej pracy i otwiera mi ona różne możliwości. Podczas odbierania wyróżnienia chciałem też podkreślić wkład Michała, który niebawem przejmie po mnie pałeczkę. Niech chłopak zostanie odpowiednio wprowadzony w środowisko. Musiałem jednak postarać się o drugie zaproszenie, dla Michała. Nie było to trudne, wielu moich kolegów po fachu zabierało na bal swoje dorosłe dzieci, często po to, żeby zapoznać je ze sobą, a nawet wyswatać.
AGNIESZKA
Nieoczekiwanie zostałam zaproszona przez tatę Michała, aby razem z nim i panią Bożeną oraz oczywiście Michałem wziąć udział w Balu Ogrodnika, który miał się odbyć równo dwa tygodnie przed moją studniówką.
— To jest branżowa impreza, organizowana nieregularnie, raz na kilka lat. Bawią się na niej sadownicy, tacy jak my, ale zapraszani są też pracownicy różnych instytucji naukowych zajmujących się ogrodnictwem, uczelni wyższych, prasy branżowej. Będzie nam bardzo miło, jeżeli zgodzisz się pojechać z nami na tę imprezę. — przekonywał pan Krzysztof.
— To jest duże i eleganckie wydarzenie! — dopowiedziała pani Bożena — Wszystko jest na najwyższym poziomie, nawet do przesady: wystrój, posiłki, muzyka, obowiązują stroje galowe.
— Brzmi groźnie — zaśmiałam się — ale ekscytująco!
— Będzie fajnie! — dodał Michał.
— Jest jeszcze coś! Podczas balu wręczane są też różne nagrody i jedna główna nagroda za szczególne zasługi i wkład w rozwój ogrodnictwa. W tym roku główną nagrodę odbierze nasz Krzyś! — powiedziała pani Bożena i z dumą popatrzyła na męża.
— Gratuluję panu! — powiedziałam z uznaniem.
Obiecałam się namyślić.
Michał opowiadał jeszcze moim rodzicom o balu i prosił o wsparcie w przekonywaniu mnie. Zapewnił, że w ramach balu zapewniony jest nocleg i będę miała oczywiście oddzielny pokój. Nawet mrugnięciem nie zdradziłam się, że w moim oddzielnym pokoju na pewno będziemy spali razem z Michałem. Choćby z tego powodu miałam ochotę wziąć udział w balu. Byłam też bardzo ciekawa, jak wygląda taka wielka, wytworna impreza.
Jeszcze tego samego dnia pojechałyśmy z mamą do cioci, żeby poradzić się w sprawie sukni.
— Cudownie! — wykrzyknęła ciocia i aż klasnęła w dłonie — Marzyłam o uszyciu takiej sukni, nawet mam idealny wykrój i materiał! Jak możesz w ogóle się zastanawiać! Przecież to wyjątkowa okazja! Wiele dziewczyn dałoby się pokroić, żeby być na tym balu, w dodatku z Sadeckimi! Już za samo zaproszenie od nich, powinnaś dziękować losowi!
— Marysiu, proszę cię! — mama zwróciła się do siostry — Nie zaczynaj znowu, Nie mieszaj dziewczynie w głowie.
Ciocia, w przeciwieństwie do mnie i mojej rodziny, dzieliła ludzi na tych bardziej i mniej ważnych. Dla niej liczył się status materialny, pozycja w społeczeństwie, popularność. Nie miały sensu żadne dyskusje z ciocią na ten temat. Obydwie z mamą nie raz to przerabiałyśmy i teraz też odpuściłyśmy. Już taki urok tej mojej cioci!
Za to, już za kilka dni miałam gotową prześliczną suknię! Uszyta była z jasnego, kremowego materiału, sięgała do samej podłogi i miała niemal zupełnie odsłonięte plecy. Przy dekolcie i w kilku innych miejscach do sukni doszyte były duże kwiaty wycięte z tego samego materiału, które nadawały sukni dodatkowego, dziewczęcego uroku i szyku. Ciocia może i miała staroświeckie poglądy, ale naprawdę była utalentowaną krawcową! Nigdy wcześniej nie miałam tak pięknej sukni, ale też okazji, żeby ubrać się w ten sposób.
KRZYSZTOF
Cieszyłem się, że spędzimy we czworo cały wieczór i kolejny dzień, bo każdy uczestnik balu miał zapewniony nocleg. Zarezerwowałem trzy pokoje, dla mnie i Bożeny oraz oddzielne dla Michała i Agnieszki, chociaż miałem przeczucie, że jeden z nich pozostanie w nocy pusty. Oczywiście bal i noclegi pokrywały niemałe składki, jakie płaciliśmy cyklicznie do Związku Ogrodnictwa, ale nikt z tego powodu nie narzekał, mówiąc wprost, związek zrzeszał samych zamożnych ludzi. Bal był dosyć daleko od naszego domu, w sąsiednim województwie, około dwóch godziny jazdy w jedną stronę, ale wszystko zapowiadało się obiecująco.
AGNIESZKA
Na bal pojechaliśmy wszyscy czworo nowym, pięknym autem pana Krzysztofa. Podróż w jedną stronę trwała ponad dwie godziny, bo bal odbywał się w sąsiednim województwie. W dodatku był środek zimy, drogi były ośnieżone i śliskie, przez co trzeba było jechać powoli i ostrożnie.
Okazało się, że miejscem balu jest wielki, elegancki zespół pałacowy, położony w parku. Budynek był pięknie oświetlony i wyglądał bajkowo, zwłaszcza że styczeń w tym roku był biały i mroźny. Drzewa w parku przykryte były grubą warstwą białego, iskrzącego się w świetle śniegu.
Mój pokój nie był duży, ale bardzo wygodnie i elegancko wyposażony. Wyposażenie stanowiło duże łóżko, obok którego stał fotel, szafa i toaletka z krzesłem. Była w nim też łazienka z prysznicem. Michał przyniósł mi mój niewielki bagaż i chwycił mnie w ramiona i razem ze mną przewrócił się na łóżko.
— Coś mi się wydaje, że nie wyśpimy się dzisiaj. — zaczepiał mnie.
— Poważnie? Myślisz, że przetańczymy całą noc? — droczyłam się z nim.
Przed wyjściem wzięłam prysznic, umalowałam się, włosy upięłam w niedbały kok, nałożyłam moją szałową suknię i przejrzałam się w wielkim lustrze. Wyglądałam jak milion dolarów!
"Z Michałem będziemy prezentowali się razem jak marzenie." - pomyślałam zadowolona.
Nie sądzę, żeby taka była intencja cioci, ale w sukni czułam się seksownie, wiedziałam, że przez cały bal Michał będzie dotykał moich nagich pleców... Znowu poczułam dreszczyk podniecenia.
Wszyscy prezentowaliśmy się elegancko. Pani Bożena też miała na sobie długą suknię, w kolorze granatowym, a na niej, jak zwykle męską marynarkę. Michał i pan Krzysztof wyglądali jak z żurnala, obydwaj wysocy, szczupli, niezwykle przystojni, w smokingach. Podobni do siebie tak bardzo, że wyglądali jak starsza i młodsza wersja tego samego mężczyzny.
Na dole, tuż przed wejściem na salę bankietową, spotkaliśmy wiele innych osób, również wytwornie ubranych. Byłam podekscytowana i bardzo ciekawa tej imprezy. Wiedziałam, że z Michałem u boku, w tej extra seksownej sukni, będę się dobrze czuła i świetnie bawiła.
KRZYSZTOF
Punktualnie o osiemnastej stawiliśmy się w holu i kiedy już mieliśmy wchodzić na salę balową, podeszła do nas recepcjonistka.
— Pani Bożena Sądecka? — upewniła się — Jest Pani proszona do telefonu.
Wszyscy, zaniepokojeni, podeszliśmy do recepcji.
— To pani Ania, opiekunka mojej mamy- powiedziała do nas Bożenka i odeszła dwa kroki, żeby spokojnie porozmawiać.
Moja teściowa była kobietą w podeszłym wieku. Od kilku lat chorowała na rodzaj depresji, co objawiało się tym, że izolowała się od ludzi i świata. Nie dopuszczała wokół siebie żadnych zmian, nawet najdrobniejsze wydarzenie, którego się nie spodziewała, potrafiło wytrącić ją z równowagi. Kilka razy wpadła w atak histerii, który trudno było opanować i który bardzo nadwyrężył jej wątłą kondycję. Nie było mowy, żeby zamieszkała z nami, czuła się względnie dobrze tylko u siebie, w mieszkaniu, które znała przez całe życie. Tolerowała tylko Bożenę i zatrudnioną przez nas opiekunkę, która na stałe z nią mieszkała.
Żona po chwili wróciła, a po jej wyrazie twarzy widać było, że coś jest nie tak.
— Mama dostała ataku, nikomu nie pozwala zbliżyć się do siebie, jest bardzo wystraszona, płacze ze strachu, nie można jej uspokoić, woła mnie i błaga, żebym przyjechała. Pani Ania podała jej tabletkę na uspokojenie, ale za godzinę, dwie, przestanie działać... Pani Ania obawia się, że sobie nie poradzi z mamą, pyta, czy może wezwać karetkę... Ja nie chcę, żeby podawano jej silniejsze leki uspokajające, poprzednim razem niemal nie zabiły mamy... Wyobrażasz sobie, co się stanie, jak przyjedzie pogotowie, a mnie tam nie będzie? A jeśli zabiorą mamę do szpitala? Przecież ona tego nie przeżyje! — żona zaczęła płakać.
— Spokojnie Kochanie, zdążymy na czas, wsiadajmy do samochodu i jedźmy! Tutaj młodzi będą nas reprezentowali — powiedziałem.
— Ale twoja nagroda! Ty nie możesz jechać, przecież potwierdziłeś, że będziesz! Zwłaszcza że nic nie pomożesz na miejscu, tylko ja jestem tam potrzebna. — jęknęła żona.
— Są rzeczy ważne i ważniejsze, nie będzie mnie i już! Sama nie pojedziesz, przecież nie masz prawa jazdy!
— Nie, nie zgadzam się, całe życie na to pracowałeś, za tą nagrodą może pójść jeszcze wiele dobrych rzeczy dla Ciebie, Michała i całej rodziny, wymyślimy coś innego! Ktoś inny musi mnie tam zawieźć. — zdecydowanie powiedziała Bożena, a ja już wiedziałem, że nie zgodzi się, żebym opuścił imprezę.
— Może ja z panią pojadę? Co prawda prawo jazdy mam dopiero od niedawna, ale damy radę! A pan Krzysztof z Michałem mogliby odebrać nagrodę — zaproponowała Agnieszka.
— Nie ma mowy! Po pierwsze nigdy bym sobie nie darowała, jakby na drodze coś poszło nie tak, nie prowadziłaś nigdy naszego auta, jest mróz, drogi są śliskie, a po drugie, moja mama nie toleruje obcych, a ciebie Kochanie nie zna, nie wiem, co zastanę na miejscu, nie chcę narażać cię na nieprzyjemności...
— To może ja pojadę, a Agnieszka, jeśli się zgodzi, zostanie z tatą? — zaproponował Michał — Dojedziemy na miejsce tak szybko, jak to możliwe, jeśli sytuację uda się opanować, to przyjedziemy z powrotem, a jeśli będzie źle, to ja mamę zostawię z babcią i sam wrócę. Za mniej niż cztery godziny będę z powrotem. Powinienem nawet zdążyć na rozdanie nagród.
Wszyscy popatrzeliśmy na Agnieszkę. Na chwilę zapadła cisza.
— Z panem Krzysztofem? Z przyjemnością! — odpowiedziała — Jeżeli w ten sposób mogę pomóc, to nie ma problemu. Oby tylko pani mamie nic nie było.
— Dziękuję Agnieszko — żona wyraźnie ucieszyła się z takiego rozwiązania — Przykro mi bardzo, że sprawy przyjęły taki obrót. Na pewno nie prosimy cię o zbyt wiele? — dodała z obawą.
— Proszę się o mnie nie martwić, przecież to nie jest żadne poświęcenie z mojej strony. Chyba że pan Krzysztof woli zostać sam. Bez problemu mogę poczekać w pokoju. — popatrzyła na mnie uważnie.
— Co też ty opowiadasz! Mowy nie ma! — odpowiedziałem zdecydowanie — Wygląda, że jest to najlepsze rozwiązanie w tej sytuacji, więc nie traćmy czasu! Szybciej wyjedziecie to i szybciej wrócicie. To tylko kilka godzin, tutaj czas minie szybko.
— Krzysiu nie zanudź Agnieszki! Bawcie się dobrze!
— A wy wracajcie do nas jak najszybciej, ale przede wszystkim bezpiecznie — dodałem.
— Spokojnie, będę pędził bezpiecznie i pamiętaj, opiekuj się moją dziewczyną!
Ucałowałem Bożenkę i zanim się obejrzałem, już ich nie było, a ja zostałem tylko z Agnieszką. Byłem lekko oszołomiony całą sytuacją i nie bardzo wiedziałem, jak się teraz zachować. To ona przejęła inicjatywę, wzięła mnie pod ramię i razem wkroczyliśmy na salę.
MICHAŁ
— Trudne i niespodziewane sytuacje są w życiu po to, żeby sobie z nimi radzić — powiedziałem do mamy — nic się nie martw, będzie dobrze!
— Nie jestem pewna, czy dobrze zrobiliśmy... Postawiliśmy Agnieszkę w bardzo niezręcznej sytuacji — mama miała wątpliwości i dodatkowy powód do zmartwień.
— Spokojnie, ona sobie poradzi. Przecież lubią się z ojcem. Zjedzą kolację, potańczą trochę, może porozmawiają z kimś znajomym? — uspokajałem mamę —Mam nadzieję, że wrócę szybko, może nawet razem wrócimy.
Jechałem tak szybko, jak to było możliwe. Wiedziałem jednak, że cztery godziny to minimalny czas na taką podróż.
Agnieszka została z ojcem. Była lekko zdezorientowana, ale miałem nadzieję, że szybko się otrząśnie, jak to ona i ten czas minie jej przyjemnie.
Obydwoje rodzice bardzo lubili Agnieszkę. Doceniali jej swobodny sposób bycia, ale przede wszystkim kulturę osobistą, zamiłowanie do gorących dyskusji na różne tematy i poczucie humoru. Wiedziałem, że obydwoje mocno kibicują naszemu związkowi i cieszą się, a nawet są dumni, że mam taką dziewczynę.
Ciekaw byłem jak Agnieszka i ojciec odnajdą się w tej sytuacji. Zdawałem sobie sprawę z tego, że czym innym jest spędzanie czasu w domu, we trójkę, a zupełnie co innego, na imprezie, kiedy zostali sami. Na pewno to była dziwna sytuacja dla obojga. Miałem jednak nadzieję, że dogadają się bez problemu i czas minie im szybko i sympatycznie.
Ważne, żeby u babci nie wydarzyło się nic niedobrego.
AGNIESZKA
Staliśmy obok siebie z tatą Michała, obydwoje zaskoczeni takim obrotem spraw i nieco zagubieni. Postanowiłam wykonać jakiś gest w jego stronę i obrócić tę niezręczną i dziwną sytuację w coś fajnego. Ostatecznie kilka godzin balu przed nami, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby spędzić ten czas miło. Przecież zawsze bardzo lubiłam pana Krzysztofa! To jest jego wieczór, on ma otrzymać główną nagrodę, powinien czuć się dobrze!
— Idziemy? — wzięłam pana Krzysztofa pod rękę — Wiem, że nie tak planował Pan spędzić ten wieczór, ale będzie pan musiał męczyć się ze mną. — chciałam trochę rozładować sytuację, uśmiechnęłam się do niego.
Odwzajemnił uśmiech i weszliśmy na salę bankietową.
Sala była wielka, elegancka i rozświetlona mnóstwem kryształowych lamp. Na ścianach wisiały lustra w ozdobnych ramach, a na małych stolikach zostały poustawiane piękne bukiety kwiatów. Główną część sali zajmowały okrągłe stoły, przykryte białymi obrusami, na których stały kwiaty, świece i elegancka zastawa stołowa. Przy stołach ustawione były obite aksamitem krzesła z podłokietnikami. Po bokach główna sala rozgałęziała się na dodatkowe przestrzenie, w których rozmieszczone były bufety, szwedzkie stoły z przekąskami, ciastami, a w kolejnym ogromny parkiet do tańca. Salę obsługiwali młodzi mężczyźni, którzy czuwali nad organizacją. Jeden z nich zaprowadził nas do naszego stolika, ustawionego w środkowej części sali. Krzesła i nakrycia stołu przeznaczone dla Michała i jego mamy zostały na czas ich nieobecności zabrane, ponoć puste miejsca wyglądałyby nieelegancko.
Wszyscy goście byli już na swoich miejscach. Nas zatrzymał niespodziewany telefon, dlatego wchodziliśmy jako jedni z ostatnich i co naturalne w tej sytuacji, byliśmy obserwowani.
Usiedliśmy przy stole i przedstawiliśmy się innym osobom, z którymi nas posadzono. Już po chwili było jasne, że wszyscy widzą w nas parę, faceta w średnim wieku, zamożnego sadownika, który na bal zabrał swoją młodą kochankę. Moja piękna i seksowna suknia, która przy Michale wydawałaby się frywolna i urocza, przy panu Krzysztofie wyglądała wyzywająco. Nie dało się z tymi ludźmi normalnie rozmawiać, swoim zachowaniem okazywali nam wyraźną niechęć i lekceważenie. Ja byłam ostentacyjnie ignorowana.
Widziałam, że pan Krzysztof też to widzi i czuje się niezręcznie.
Cała sytuacja wydała mi się nagle absurdalnie śmieszna! Zaczęła mnie bawić i nie umiałam tego ukryć.
KRZYSZTOF
Agnieszka z uwagą obserwowała wszystko, co działo się na imprezie. Próbowała nawet włączyć się do rozmowy przy stole, ale była ignorowana, ale zamiast się speszyć, zasmucić, czy złościć, wyglądała na rozbawioną, sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy, rozśmieszyła ją.
Zaraz po kolacji, jak tylko muzyka zaczęła grać, poprosiłem ją do tańca. Nie myślałam o teściowej, żonie i synu, którzy przemierzali zimowe drogi. W głowie miałem tylko Agnieszkę. To niewiarygodne, że przynajmniej przez trzy godziny będę ją miał tylko dla siebie!
— Nie wyprowadzajmy ich z błędu — szepnęła do mnie, jak tylko zaczęliśmy tańczyć, wskazując ruchem głowy nasz stół — przyda im się nauczka, będzie im głupio, że tak od wejścia zaszufladkowali nas i ocenili.
— Pewnie, nikomu z niczego nie musimy się tłumaczyć — przytaknąłem, choć nie czułem się komfortowo, z tym że przez nas, ta bogu ducha winna dziewczyna, znalazła się w tak niezręcznej sytuacji.
— I niech się pan już tak bardzo nie stresuje, wygląda pan świetnie, a ja bardzo postaram się nie nadepnąć szpilką na pana stopę — zażartowała Agnieszka.
— Dziękuję ci bardzo, ale to ty wyglądasz świetnie! Co ja mówię?! Wyglądasz znacznie lepiej niż świetnie i wiem, że tańczysz równie dobrze jak wyglądasz, więc wcale nie boję się twoich obcasów.
— Teraz to ja dziękuję za miłe słowa. Hmmm..., a więc obydwoje wyglądamy dzisiaj świetnie i obydwoje dobrze tańczymy? W takim razie ten wieczór będzie nasz! Zakład, że już wszyscy patrzą na nas? — powiedziała Agnieszka z figlarnym uśmiechem — Niech się pan rozejrzy dyskretnie po sali.
— Wiem to nawet bez rozglądania, na ciebie nie da się nie patrzeć, a mnie widzą przy okazji, zastanawiając się jakim cudem ten zwykły facet ma u swego boku tak wystrzałową dziewczynę! -—Agnieszka zaśmiała się — Wieczór będzie nasz, ale pod jednym warunkiem, mów mi po imieniu, zgoda?
Agnieszka zawahała się przez chwilę.
— Zgoda! Na czas, gdy jesteśmy sami, bo przy pani Bożenie nie ośmieliłabym się. — odpowiedziała z uśmiechem Agnieszka- Umówmy się, że wyciśniemy z tej imprezy, co się da i będziemy się świetnie bawili, dobrze? Na dobry początek napijmy się wina!
Z przyjemnością się z nią na to umówiłem i wypiliśmy po lampce wina na rozluźnienie.
Wkrótce udzielił mi się jej nastrój. Z rozbawieniem łapaliśmy wśród pozostałych gości taksujące nas spojrzenia. Agnieszka śmiała się z nich i zawsze umiała powiedzieć coś takiego, co mnie również rozśmieszało. Czułem, jakby ubyło mi dziesięć, a może nawet dwadzieścia lat.
— Uwaga, na czwartej, para około sześćdziesiątki! Pani wyciągnęła męża na parkiet, żeby na własne oczy, z bliska zobaczyć, jakie to bezeceństwa odbywają się parkiecie i kogo należy wkrótce wykluczyć z elitarnego grona polskich ogrodników — żartowała Agnieszka, a ja nie mogłem się powstrzymać od śmiechu.
— To małżeństwo to Biedrzyńscy, bardzo zamożni ludzie, właściciele chyba największych sadów w Polsce! Na poprzednim balu siedzieliśmy razem z Bożeną, z nimi przy stoliku. Dzisiaj ona udaje, że mnie nie poznaje, a on, nie wie, jak się zachować, ale odważył się kiwnąć mi głową...
— Ale o panią Bożenę nie zapytał?
— W życiu! Skąd to się bierze, że pierwsze co przychodzi ludziom do głowy, widząc dawno niewidzianego znajomego, nie z żoną, a z dużo młodszą kobietą u boku, to romans?!
— Z telewizji? Z wybujałej wyobraźni? Z życia po prostu?
— Ja myślę, że z marzeń. W życiu to wcale tak często się nie zdarza. Osobiście nie znam żadnej pięknej i młodej dziewczyny, która przymilałaby się do starszego, o dobrych kilka lat od siebie, faceta.
— Znasz mnie! Przecież przymilam się teraz do ciebie! Przynajmniej wszyscy na tej sali tak uważają. — Agnieszka roześmiała się i dla żartu przytuliła policzek do mojego ramienia.
AGNIESZKA
Szybko złapaliśmy ze sobą dobry kontakt, tańczyło nam się świetnie, rozmawiało równie dobrze. Rozmawialiśmy na różne tematy, np. o muzyce, od dawna wiedziałam, że muzyka to konik taty Michała. Streszczał mi teksty poszczególnych piosenek i opowiadał teledyski. To bywało śmieszne, co chwila wybuchałam śmiechem, a mój śmiech udzielał się też jemu. Cieszyło go, że na imprezie jest muzyka, którą on lubi.
— Krzysztof! Słyszysz? Nasza piosenka! — powiedziałam podekscytowana, kiedy usłyszałam jedną z piosenek, którą nagrałam na kasetę dla taty Michała — Chodźmy tańczyć!
Staliśmy właśnie przy bufecie z ciastem. Kilka osób spojrzało na nas, musieli słyszeć, to co powiedziałam. Na szczęście jemu to nie przeszkadzało, uśmiechnął się, położył rękę na moich plecach i poszliśmy na parkiet. Ludzie stojący przy bufecie odprowadzili nas wzrokiem.
— Ups... Chyba słyszeli, co powiedziałam! Teraz plotkom nie będzie końca. Przepraszam, nie jesteś zły?
— Żartujesz?! To ich problem co sobie myślą, bo piosenka przecież naprawdę jest nasza. — odpowiedział z uśmiechem.
Żartowaliśmy sobie z całej tej sytuacji, w której się znaleźliśmy. Mieliśmy podobne poczucie humoru i w lot rozumieliśmy, co chcemy sobie powiedzieć. Po niedługim czasie dystans między nami znikł i obydwoje poczuliśmy się tak, jakbyśmy naprawdę przyszli na tę imprezę razem. Towarzystwo innych ludzi nie było nam potrzebne, miałam nawet wrażenie, że Krzysztof celowo unika kontaktu z innymi, przypuszczałam, że zna przynajmniej niektórych uczestników balu. Z nikim jednak nie rozmawiał, nawet nie witał się, ani nie wymieniał pozdrowień.
Większość uczestników balu to byli ludzie w wieku rodziców Michała, lub starsi. Było też kilka młodych par, a nawet młodzież bez partnerów. Zapytałam o to Krzysztofa i on wyjaśnił mi, że niektórzy zamożni ludzie aranżują małżeństwa swoich dzieci i na takich imprezach zapoznają ich ze sobą. Nie mogłam uwierzyć, że w dzisiejszych czasach takie rzeczy jeszcze się zdarzają! Kilku młodych chłopaków próbowało zwrócić moją uwagę na siebie, a nawet zagadywać, czy prosić do tańca w chwili, gdy Krzysztof poszedł na przykład do łazienki, a ja zostałam na chwilę sama. Widziałam, że się im podobam, bo nie spuszczali ze mnie wzroku.
Przy Krzysztofie czułam się równie dobrze jak przy Michale. Zauważyłam jednak pewne różnice. Krzysztof miał spokojniejszą naturę, pewność siebie, dystans do świata i ludzi i klasę, która pewnie przychodzi z wiekiem. Mówił mi bardzo dużo komplementów, dzięki czemu czułam się cudownie i nie miałam wątpliwości, że robi to szczerze.
KRZYSZTOF
Cały czas, który na skutek niezwykłego zbiegu okoliczności, mogłem spędzić z tą dziewczyną, nie odstępowałem jej na krok. Praktycznie z nikim innym nie rozmawiałem, mimo że na sali było wiele znajomych osób. Nie chciałem narażać dziewczyny na przykrość, której być może doznałaby z ust, czy spojrzeń innych. Łatwo wyobraziłem sobie niezbyt śmieszne żarty, których nie odmówiliby sobie, w tej sytuacji, znajomi. Postanowiłem zostawić sobie czas na rozmowy na potem, jak już wróci Michał, po rozdaniu nagród. Tymczasem, chciałem spędzić te kilka godzin wyłącznie z Agnieszką. Przetańczyliśmy niemal wszystkie piosenki i tańczyło się nam bardzo dobrze, tak jakby nie był to nasz pierwszy wspólny wieczór. Szczęśliwie na tę imprezę ktoś wybrał świetną muzykę, klasykę, światowe przeboje, nawet trochę rocka, którego byłem fanem, żadnego biesiadnego badziewia. W dodatku zdecydowana większość piosenek, to były spokojne, łagodne utwory, które tańczyło się blisko siebie. Dzięki temu nie tylko mogłem mieć Agnieszkę blisko siebie, ale też cały czas z nią rozmawiać. Agnieszka wiedziała, że znam dobrze niemal wszystkie piosenki i prosiła, żebym coś o nich opowiedział. Wymieniałem więc tytuły i wykonawców kolejnych przebojów, o niektórych opowiadałem więcej, na przykład, o czym opowiada tekst, albo co jest w teledysku.
— Elton John "Sacrifice"! — powiedziała Agnieszka, wyraźnie ucieszona, że udało jej się rozpoznać tytuł kolejnej piosenki przede mną.
— Zgadza się — potwierdziłem z uśmiechem — widziałaś wideoklip?
— Nie, nie przypominam sobie. Jaki jest? — zapytała.
— Elton opowiada w nim historię dwojga ludzi, których łączy dziecko i dzielą nieporozumienia. Zdaje się, że ona ma zimne serce.
— Wszyscy są piękni?
— Bohaterowie tej historii tak, są piękni i seksowni, a Elton..., hmmm... jakby to powiedzieć, to kwestia gustu — Agnieszka się zaśmiała.
— A jak on wygląda w tym teledysku?
— Z tego co pamiętam, pokazany jest na czarnym tle, od pasa w górę, w tonacji czarno-białej, na głowie ma taką wąską czapeczkę, nie pamiętam nazwy, w harcerstwie są podobne.
— Wiem! Furażerka! Ma na głowie furażerkę? — Agnieszka wybuchnęła śmiechem i nie mogła przestać się śmiać— Naprawdę? Chcę to usłyszeć z twoich ust! — powiedziała przez śmiech.
— Naprawdę, ma na głowie furażerkę! — Pochyliłem się do niej i powiedziałem jej to na ucho. Agnieszka znowu wybuchnęła śmiechem i zaraziła mnie nim. Też zacząłem się śmiać.
Potrafiła mnie rozśmieszyć jak nikt inny, dałem się uwieść jej nastrojowi i zupełnie przestałem zwracać uwagę na innych ludzi.
Zdecydowanie byliśmy w centrum uwagi i wszyscy odbierali nas jako parę.
Nie powiem, w pewnym sensie mile łechtało to moją męską próżność. Cóż to za uczucie móc obejmować w tańcu tak piękną dziewczynę! I godzina po godzinie rozmawiać z nią, żartować, śmiać się, pić wino, przechadzać się przez środek sali, mieć jej uwagę i uśmiechnięte, błyszczące spojrzenie tylko dla siebie!
Tak, jestem tylko facetem... Czułem pod palcami jej nagie plecy, zarejestrowałem w pamięci miękkość i gładkość ich skóry, ich kształt, kiedy to obejmowałem ją raz wyżej, raz niżej, dotykałem raz opuszkami palców, to znów całą powierzchnią dłoni, niby przypadkiem, w zależności od tańca i muzyki. Czułem ciepło jej ciała. Doskonale zarejestrowałem, że kilka razy jej włosy musnęły moją twarz, a w tańcu jej piersi otarły się o mój tors. Kilka razy celowo zbliżyłem moje usta do jej ucha, żeby coś tam jej powiedzieć, a prawda była taka, że chciałem tylko poczuć mocno jej zapach, obłędny, odurzający, narkotyzujący. Ale o tym, nikt poza mną nie wiedział.
AGNIESZKA
W czasie tańca, gdy mnie obejmował, pochylał się do mnie, w trakcie rozmowy sprawiając, że niemal stykaliśmy się głowami, czułam w nim mężczyznę, a nie tylko ojca mojego chłopaka. Miałam wrażenie, a nawet pewność, że on też czuje podobnie. Jego dłoń przesuwała się po moich odsłoniętych plecach, była na każdym ich fragmencie, a nawet na szyi i niby to wszystko w trakcie tańca, ale ja wiedziałam na sto procent, że to coś więcej. Już raz, na pamiętnym weselu Ewy przekonałam się, co znaczy igranie z ogniem. Teraz, na tym balu, obydwoje z Krzysztofem, chociaż żadne z nas by się do tego nigdy nie przyznało, z przyjemnością igraliśmy z ogniem. W dodatku obydwoje doskonale zdawaliśmy sobie z tego sprawę, mimo że nie padło na ten temat ani jedno słowo. Po raz pierwszy pomyślałam o innym mężczyźnie niż mój chłopak i poczułam to przyjemne mrowienie w ciele. Oczywiście wytłumaczyłam to sobie tęsknotą za Michałem, perspektywą wspólnej nocy, jaką planowałam z nim spędzić i niezaprzeczalnym podobieństwem między nim i jego ojcem.
MICHAŁ
Do mieszkania babci dotarliśmy tak szybko, jak było to możliwe, w niecałe dwie godziny. Jadąc, złamałem chyba wszystkie przepisy!
Babcia, jak tylko zobaczyła mamę, uspokoiła się natychmiast. Była wyczerpana, wypiła ziółka, zjadła kolację, którą podała jej mama, pozwoliła położyć się do łóżka i niemal natychmiast zasnęła. Mama nie wiedziała, co robić, czy zostawać z nią, czy wracać na imprezę, ale przekonałem ją, żeby wróciła ze mną. Byliśmy pewni, że babcia, po tym wyczerpującym dla siebie wieczorze, będzie spała mocnym snem do rana. Nie zostawała sama, była z nią jej opiekunka, pani Ania.
Obydwoje wyruszyliśmy więc w powrotną drogę i po kolejnych dwóch godzinach jazdy byliśmy na miejscu. Dotarliśmy akurat na wręczenie nagród.
KRZYSZTOF
Wkrótce nadszedł czas przemówień i wręczania nagród. Bożeny i Michała wciąż nie było, mimo że minęło już grubo ponad cztery godziny, od ich wyjazdu. Liczyłem jednak, że dotrą na tę część uroczystości.
Na scenie pojawiali się przedstawiciele różnych instytucji, którzy opowiadali o swoich badaniach, sukcesach, przedstawiali swoje osiągnięcia, zapraszali do współpracy. Rozpoczęła się już ta część, która dotyczyła mnie. Usłyszałem słowa ze sceny:
— ... tegoroczną nagrodę, za wkład w rozwój ogrodnictwa, dzięki empirycznym badaniom dotyczącym zastosowania starych odmian jabłoni we współczesnych uprawach, otrzymuje pan Krzysztof Sądecki. Zapraszamy pana Krzysztofa po odbiór nagrody. — Rozległy się brawa, wstałem i poszedłem na scenę. — Oddaję panu mikrofon, scena jest pana — dodał prowadzący.
Miałem przygotowaną krótką mowę na tę okazję. Wymagała jedynie drobnej modyfikacji. Mowę miałem zakończyć podziękowaniami, ale teraz od nich postanowiłem rozpocząć. Kątem oka zobaczyłem, że Bożena i Michał wchodzą na salę i żeby nie przeszkadzać stają z tyłu.
— Z tego miejsca chciałbym serdecznie podziękować szanownemu jury za wyróżnienie mojej skromnej osoby i pracy, którą się zajmuję. Zanim jednak to zrobię, pragnę podziękować kilku najważniejszym dla mnie osobom. Przede wszystkim serdecznie dziękuję tej pięknej dziewczynie, którą widzieliście państwo u mojego boku, prywatnie - ukochanej mojego syna! Agnieszko, dołącz do mnie, proszę — dziewczyna weszła na scenę i ucałowaliśmy się w policzki, rozległy się brawa i szmer rozmów — Najmocniej dziękuję mojej wspaniałej żonie Bożenie, która nagle musiała opuścić ten bal na kilka godzin, z powodu pilnych, niespodziewanych i niezwykle ważnych spraw rodzinnych. Dziękuję jej za codzienne wsparcie, wyrozumiałość, opiekę i pomoc, na jaką mogę niezmiennie od dwudziestu pięciu lat liczyć każdego dnia. Kim byśmy byli bez naszych kobiet? — dodałem dla rozluźnienia — W sposób szczególny dziękuję mojemu synowi Michałowi, z tych samych powodów nieobecnemu w pierwszej części uroczystości. To dzięki jego pomysłom, odwadze, zamiłowaniu do eksperymentów i młodzieńczej energii moje gospodarstwo ciągle się rozwija. Mam wielką nadzieję, że Michał, który studiuje Ogrodnictwo, a co najważniejsze kocha pracę w ogrodzie, niebawem przejmie i rozwinie rodzinne sady. Bożenko i Michale- zapraszam was do mnie na scenę.
Po chwili na scenie byliśmy wszyscy czworo. Michał objął Agnieszkę w pasie. Miny pozostałych uczestników balu pokazywały zmieszanie, ale też ulgę. Wymieniliśmy uściski, po czym dokończyłem moją mowę, przybliżając szczegóły naszej wspólnej, z Michałem pracy. Na koniec otrzymałem gromkie brawa, a po zejściu ze sceny wiele osób chciało mi pogratulować osobiście. Razem z Michałem rozmawialiśmy z wieloma osobami, wymieniliśmy się kontaktami, potem Agnieszka z Michałem gdzieś zniknęli, a ja, z Bożenką u boku, wróciłem do roli statecznego gospodarza, głowy rodziny i szanowanego członka społeczności.
Żona zaspokoiła ciekawość wszystkich i opowiedziała, jakie okoliczności zmusiły ją nagłego wyjazdu. Na szczęście problem z teściową okazał się mniejszy, niż się wydawało i nie było nawet potrzeby, żeby Bożena zostawała ze swoją matką na noc. Wszyscy gratulowali nam zdolnego syna i pięknej, przyszłej synowej.
W gronie męskim, przy drinkach nie obyło się bez żartów:
— Wiesz Krzysiek, gdybym miał szansę na kilka godzin balu z taką dziewczyną, to chyba przekonałbym jakoś teściową, że źle się czuje i koniecznie musi zadzwonić po córkę. — męskie towarzystwo wybuchnęło śmiechem.
— A ja na początku miałem nadzieję, że to jest twoja córka, chciałem podejść, zapoznać ją z moim synem, ale przecież córkę każdy ojciec sam przedstawiałby wszystkim, a ty nie odstępowałeś jej na krok!
— Syn mnie o to prosił — odpowiedziałem.
— Mówiąc poważnie: twój Michał ma świetny gust!
— A Bożena jest bardzo wyrozumiała — ponownie gromko zaśmiali się moi znajomi.
Spoglądałem na mojego syna, który tańczył teraz z Agnieszką. Patrzyłem, jak on obejmuje ją z czułością, przytula do siebie, a nawet muska ustami jej skórę. Widziałem, jak oni patrzą na siebie, wzrokiem pełnym miłości i pożądania. Zdałem sobie sprawę, że patrzę z tęsknotą...
AGNIESZKA
Drugą część balu spędziłam tylko z Michałem. Jak zawsze z nim, było cudownie, zabawnie, z nutą szaleństwa, po prostu idealnie! Po raz kolejny upewniłam się, jak bardzo kocham tego chłopaka! Tańczyliśmy, rozmawialiśmy z innymi, korzystaliśmy z obfitego bufetu, a to wszystko było pełne zmysłowości, dwuznaczności, jakbyśmy brali udział w zabawie, grze gdzie główna nagrodą miał być czas spędzony razem w łóżku.
Jedną z piosenek był przepiękny utwór "Parisienne Walkways" Gary'ego Moore'a. Uwielbiałam tę piosenkę i Michał doskonale to wiedział, wiele razy wspólnie jej słuchaliśmy, tłumaczyliśmy tekst na język polski. *
— Wiesz Kochanie — wyszeptał mi wprost do ucha Michał — Kiedyś pojedziemy razem do Paryża. Będziemy spacerowali po nim, trzymając się za ręce. Wieczorem pójdziemy do maleńkiej, romantycznej restauracji, zjemy coś pysznego, a po kolacji ja zamówię kwiaty, szampana i poproszę cię o rękę.
— Och! — tylko tyle byłam w stanie powiedzieć przez zaciśnięte gardło, wzruszenie i zaskoczenie odebrało mi głos, chociaż nie potraktowałam słów Michała jako obietnicy, a jedynie jako to coś, do idealnie dopełniało wspólną chwilę.
Później, już po balu, kochaliśmy się w moim pokoju. Czekałam na ten moment, odkąd Michał wrócił na imprezę. Nie wiem, czy to z powodu całego tego zamieszania, na skutek którego kilka godzin spędziłam z Krzysztofem, czy z innego powodu, byłam bardzo podniecona i pragnęłam Michała jak nigdy wcześniej. Poczułam się wyzwolona i odważna. Jak tylko weszliśmy do mojego pokoju, postanowiłam przejąć kontrolę.
Odwróciłam się do Michała plecami.
— Pomożesz mi zdjąć suknię? — znał mnie dobrze, od razu zobaczył w moich oczach, że to pytanie jest tak naprawdę zaproszeniem do zabawy.
Rozsunął suwak sukienki, a ja wyplątałam się z niej i zamaszystym ruchem odrzuciłam ją w drugi koniec pokoju, gdzie stal fotel. Stałam przed nim w samej bieliźnie, pończochach samonośnych i nadal w szpilkach. Wiedziałam, że pończochy i szpilki zrobią na nim wrażenie i dokładnie tak się stało. Jego oczy zrobiły się czarne i błyszczące z pożądania.
— Nie masz pojęcia, jak ty wyglądasz! — wymruczał — Jezu! Agnieszko...!
— Usiądź — powiedziałam wskazując mu krzesło.
Zrobił, co chciałam. Rozpuściłam włosy, podeszłam do niego tak bardzo seksownym krokiem, na jaki było mnie stać i stanęłam przed nim, delikatnie kołysząc biodrami.
— Pomożesz mi zdjąć majteczki? — zapytałam niewinnie i odwróciłam się pupą w jego stronę.
Położył dłonie na moich pośladkach, chwilę mnie po nich głaskał, oddychał ciężko, przesunął dłonie z pośladków na biodra i zsunął ze mnie majtki, a ja uwolniłam od nich nogi i jednym szybkim ruchem usiadłam okrakiem na jego kolanach. Na karku czułam jego gorący oddech.
Miałam na sobie tylko pończochy i buty. Michał był całkowicie ubrany. Oparłam się plecami o jego tors. Przytuliłam szyję do jego ust, żeby mógł mnie w nią całować. Oddychał szybko, wiedziałam, że jest bardzo podniecony, czułam, jak mocno bije jego serce. Wzięłam jego dłoń i położyłam sobie na piersiach, miałam nadzieję, że zacznie mnie nią pieścić i tak właśnie zrobił. Drugą jego dłoń wzięłam w swoje ręce i wsunęłam między swoje szeroko rozsunięte nogi, chciałam, żeby dotykał mnie dokładnie tak, jak tego pragnęłam. Zrozumiał to od razu i pozwolił się mi poprowadzić. Jego palec gładzący moją łechtaczkę w odpowiedni sposób sprawił, że w krótką chwilę zalała mnie rozkosz. Całe ciało się wyprężyło i zadrżało, głośno jęknęłam. Michał był zachwycony, chciał powtórzyć te pieszczoty. Odwróciłam się więc, usiadłam okrakiem na jego kolanach, tym razem przodem w jego stronę. Patrzył na mnie pożądliwie. Zdjęłam z niego marynarkę i koszulę. Jego nagi tors, jak zwykle zadziałał na mnie silnie podniecająco. Przytuliłam się na chwilę, przesuwałam po nim dłońmi. On całował moje piersi, ssał sutki, lekko je przygryzał, a palcem pieścił moją łechtaczkę, wiedział już jak to robić. Niemal natychmiast doprowadził mnie tym do szaleństwa i orgazmu. Jak zaczarowany wpatrywał się w moją twarz, na której widać było przeżywaną rozkosz.
— A ty? O czym marzysz? Jak chciałbyś się kochać ze mną? — powiedziałam cicho i seksownie rozpinając mu spodnie.
Był bardzo podniecony. Zsunęłam z niego slipy, na tyle, na ile się dało i dłonią wydobyłam jego nabrzmiały, naprężony członek. Byłam bardzo pobudzona i wilgotna, miałam ochotę na seks, na coś mocnego, szalonego! Usiadłam na nim, głęboko wbijając go w siebie. Michał jęknął, ja również.
— Może tak? — zapytałam z zalotnym uśmiechem i zaczęłam poruszać się do góry i dołu
Oparłam dłonie na jego kolanach, odchyliłam głowę do tyłu i wysunęłam piersi do przodu. Michał wsunął dłonie pod moje pośladki. Pomagał mi się poruszać, dzięki czemu złapaliśmy rytm.
— Jesteś niesamowita, zwariuję przez ciebie! — mówił, sapał, a po jakimś czasie to on przejął inicjatywę — A teraz chcę cię mieć pod sobą. — powiedział, po czym wstał z krzesła i cały czas będąc we mnie, zaniósł mnie do łóżka.
Kochaliśmy się długo i namiętnie. Zaczęłam odczuwać, jakie ruchy i pozycje sprawiają mi największą przyjemność, a z czego wolałabym zrezygnować. Mówiłam o tym Michałowi, a on z chęcią dostosowywał się do moich wskazówek. Obydwoje byliśmy pewni, że w temacie seksu osiągniemy jeszcze wiele, że razem dotrzemy do samego kosmosu, między gwiazdy!
Kochaliśmy się kilka razy. Michał pieścił moją łechtaczkę, dzięki czemu obydwoje przeżywaliśmy orgazm, a potem, na krótko, zasypialiśmy w swoich objęciach, tylko po to, żeby obudzić się i kochać się ponownie. To było cudowne! Chciałam kochać się z Michałem więcej i więcej, nie miałam go dosyć, czułam jakiś dziwny niepokój i próbowałam rozproszyć go bliskością Michała.
Rano wzięliśmy wspólny prysznic i to również było dla nas nowe i niezwykle przyjemne.
Na śniadanie poszliśmy jako jedni z ostatnich. Po drodze Michał wstąpił do swojego pokoju, żeby się przebrać.
— Wiesz, ojciec przyszedł, kiedy się przebierałem. — mówił Michał podczas śniadania — Spojrzał na nieużywane łóżko, nietkniętą pościel, ale nic nie powiedział, pokiwał tylko głową.
— O nie! Tylko nie to! — krew odpłynęła mi z głowy — Teraz on wie, że spędziliśmy całą noc razem! — byłam przerażona.
— Aga, on od dawna już wie — powiedział Michał.
— O czym? — przerażenie odebrało mi mowę.
— O tym, że się kochamy i że, wiesz, uprawiamy seks.
— Żartujesz?! Powiedziałeś mu to? — byłam w szoku.
— Nie musiałem, on sam się domyślił. Nie wiem jakim cudem, ale on po prostu wyczytał to z mojej twarzy, po prostu to wiedział. On zna mnie lepiej, niż ja sam znam siebie, czy coś... — śmiał się Michał.
— I co na to powiedział? — zapytałam z paniką w głosie
— Kazał mi się tobą dobrze opiekować, dbać o ciebie i nigdy ciebie nie skrzywdzić. Nie musiał tego mi mówić. Kocham cię tak mocno, że bardziej się nie da, do szaleństwa! To się nigdy nie zmieni.
To miłe, że Krzysztof tak powiedział Michałowi, widocznie trochę zależało mu na mnie. Byłam pod wrażeniem, jakie dobre relacje mają obydwaj ze sobą. Nadal byłam przerażona, nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak ja teraz spojrzę ojcu Michała w oczy. Nie miałam pojęcia, że ktoś wie o czymś takim. Miałam głębokie przekonanie, że jest to najbardziej intymna sprawa, tajemnica, o której nikt nie powinien wiedzieć, poza mną i Michałem. Sama, za żadne skarby nie przyznałabym się do tego przed nikim.
— Ktoś jeszcze wie? — zapytałam Michała.
— Ja nie mówiłem nikomu, ojciec, jak go znam, nawet mamie nie powiedział. Spokojnie Maleńka, to jest cały czas nasza, bardzo słodka, tajemnica.
— Proszę cię Michał, ale tak poważnie proszę, zachowajmy to w tajemnicy, niech nikt się nie dowie. Obiecujesz?
— Dobrze, obiecuję! — powiedział rozbawiony.
KRZYSZTOF
Następnego dnia, w niedzielę, zaraz po śniadaniu, które zjedliśmy w hotelowej restauracji, wróciliśmy do domu, bo żona ciągle niepokoiła się o swoją mamę.
— Dziękuję bardzo za zaproszenie. Bal był świetny!. To dla mnie nowe doświadczenie. — powiedziała Agnieszka żegnając się z nami, zauważyłem, że była lekko speszona i zawstydzona.
— To my dziękujemy Agnieszko, za przemiłe towarzystwo i za to, że mogliśmy na ciebie liczyć w tej trudnej sytuacji. — mówiła Bożena
— To była przyjemność! Pan Krzysztof jest świetnym tancerzem! Już wiem po kim Michał ma taki talent i zamierzam wykorzystać go na mojej studniówce! To już za chwilę, niecałe dwa tygodnie!
Agnieszka mocno przeżywała swoją studniówkę, nic dziwnego, była mocno zaangażowana w przygotowania. Opowiadała nam o planowanej części artystycznej, o niespodziance, jaką szykują dla nauczycieli, o swojej mowie, o planach na dekoracje sali. Najbliższe dni zamierzała w całości poświęcić tej imprezie.
Michał był w trakcie sesji zimowej, w piątek zdawał wyjątkowo trudny egzamin, do którego musiał dużo się uczyć, musiał też nadrobić zaległości w laboratorium, dlatego w poniedziałek rano wyjechał do Lublina, zatrzymał się u Adama i miał tam zostać aż do piątku. Bożena pracowała, sprawdzała wypracowania swoich uczniów, albo całymi wieczorami czytała książki.
Ja oddawałem się wspomnieniom z czasu spędzonego z Agnieszką na balu i marzeniom... W mojej głowie pojawiły się myśli i obrazy, co by było, gdybym to ja był na miejscu Michała. Gdybym to ja był jej partnerem, który może wziąć ją w ramiona, przytulać... i otwarcie okazywać jej swoje uczucia. Gdybym po balu mógł wziąć ją do pokoju, zdjąć z niej sukienkę... Gdybym mógł spędzić z nią jeden dzień i jedną noc, jako jej mężczyzna. Gdybym mógł znaleźć się z nią sam na sam, w spokojnym, bezpiecznym miejscu, wiedząc, że na pewno nikt w niczym nam nie przeszkodzi... Takie myśli rozpalały mnie, przejmowały kontrolę nad moim ciałem. Wiedziałem, że nie powinienem tak myśleć, że to co robię jest bardzo, bardzo złe, ale nie umiałem się powstrzymać. Nic podobnego nie przytrafiło mi się wcześniej w małżeństwie.
"Stary a głupi" — myślałem o sobie — "To się nazywa kryzys wieku średniego. Jedni faceci kupują motocykle, inni marzą o młodych dziewczynach".
------------------------------------------------------------
* Garry More "Parisiene Walkway", link do piosenki: https://youtu.be/AuMZJTm1GJA?feature=shared
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro