Zostań ze mną
JUŻ NIE BAWEM UPRAGNIONA KOREKTA
Breakdown lustrował mnie spojrzeniem z głebokim nie dowierzaniem. Dostrzegłam w jego optykach zmartwienie. Ani na chwile nie spuszczałam wzroku z jego optyk. Po chwili chciał do mnie podejśc, jednak cofnełam sie o krok.
-Wybacz.., nie moge naprawde nie moge, jestem w trakcie misji...
Tylko to zdołałam z siebie wydusic. Na jego twarzy po chwili zaczeła malowac sie nadzieja. Obruciłam sie do Smoke i chciałam już biec z nimi, kiedy poczułam na swoim nadgarstku reke.
-Poczekaj, wiesz, że w tedy, nie chciałem cie skrzywdzic....
Nie obracając sie pokiwałam potakująco głową. Mimowolnie moje spojrzenie opadło na podłoge.
-Sascha, prosze, nie odchodź, wiesz przecież co do ciebie czuje.
Nawet nie wiem kiedy nie kotrolowany uśmiech wkradł sie na moje usta. Po krótkiej chwili oczekiwania, dałam znac moim kompaną, żeby szli bezemnie. Kiedy Dreadwing podniósł głowe w wiadomym nam wszystkim pytaniu. Breakdown rzucił mu krótke
-Odprowadze ją tam...
Granatowy bot wraz ze Smoke niechetnie lecz ruszy korytarzem przed siebie. Mój przyjaciel jeszcze za nim zniknął za zakretem rzucił mi pełne obaw spojrzenie.
Deceptikon chwycił mnie delikatnie za nadgarstek.
-Dlaczego? Dlaczego akurat autoboty?
Westchnełam krótko wachając sie z odpowiedzią kilka dobrych sekund.
-To byli moi nauczyciele, jedyny autorytet, moi dowódcy, co wiec miałam wybac? Na moim miejscu zrobił byś inaczej?
Bot pokiwał głową,i odpowiedział krótko, że rozumie, chodź nie było w nim ani krzty zrozumienia.W końcu to deceptikon z powłoki i energonu.
Oboje czuliśmy tetniący w nas smutek. Jak już wspominałam zawsze czyjeś drogi muszą sie rozejśc, jednak nie myślałam, że w takiej chwili, że w takim momencie. Nie chciałam tego, jak niczego innego w swoim krótkim życiu.
-Nalegał bym abyś została, ale powiedz tylko słowo a doprowadze cie do kapsuł.
Na te słowa wyprostowałam sie i zagłebiłam sie w jego żólte spojrzenie, którze przeszywało mnie jak sztylet metalową powłoke.
-Musze byc wierna swojej drużynie.
Deceptikon na wypowiedziane przezemnie zdanie widocznie sie pobudził.
-Nie jest powiedziane, że nie możesz jej zmienic, Sashca prosze cie zostań, jestem pewien, że znajdziesz tu dla siebie miejsce, jestem tego pewiem jak niczego innego na świecie.
Jednocześnie chciałam widziec go cały czas, ale z drugiej strony wiedziałam, że nie moge dalej kontynuowac tej rozmowy.
-Przepraszam cie, ale wolałabym abyś wskazał mi kapsuły ratunkowe.
Niebieski bot spuścił wzrok i położył reke na karku widocznie chamując w sobie złośc i żal do mnie. Jednak przytaknął i kazał iśc za sobą. Na całym statku rozbrzmiewał dźwiek alarmu. Na korytarzu co jakiś czas mijał nas jakiś deceptikon, ale kiedy zobaczył mnie z Breakdownem chyba wziął mnie za jeca.
Bot przez dłuższą cześc drogi nie odzywał sie do mnie. Wnetrze Nemezis było dla mnie nie do rozróżnienia, miałam wrażenie, że wszystko wokół jest takie same. Hamowałam w sobie ból, ogromny ból, strasznie było mi przykro z powodu takiej decyzji. Lecz nie mogłam postąpic inaczej, w końcu ślubowałam wiernośc swojej fraksji.
Uczono mnie, że wiernośc, to podstawa na jakiej tworzy sie drużyne. Mimo to , jednak coś we mnie pekło. Kiedy w końcu doszliśmy na pokład na którym znajdowały sie kapsuły ratunkowe, znaczna cześc z nich była oznaczona kolorem czerwonym, znaczyło to, że został wykorzystane. \
Breakdown westchnął otwierając mi drzwi do jednej. Ewidentnie bał sie spojrzec mi w oczy po raz ostatni. Zagryzał wargi, też próbowałam powstrzymac sie od okazywania w takiej sytuacji emocji.
Spojrzałam na kapsułe, naprawde nie sądziłam, że bedzie to takie trudne. Zanim jeszcze wsiadłam poklepałam bota po ramieniu
-Dziekuje, dziekuje za wszystko, za ratunek i...
Deceptikon przerwał mi całując mnie w policzek i dodajac.
-Gdyby nie okoliczności i goniący nas czas, zdecydował bym sie na odważniejszy krok.
Uśmiechnełam sie do niego serdecznie, w tym momencie już zagryzając zeby aby powstrzymac łzy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro