Wrogowie
Po paru kolejnych minutach ich walki. Nie mogłam już na to patrzeć. Krzyknęłam tak głośno jak tylko mogłam, mając jednak na uwadze, że mają mnie słyszeć tylko oni a nikt inny. Kiedy wstrzymali ciosy i popatrzyli na mnie, niepewnie weszłam między nich.
-Dowódco, myślę, że już wystarczy, Breakdown nie zmusił mnie do niczego, sama zaoferowałam swoją pomoc
Boty rozluźniły się po walce i nie mal, że synchronicznie skrzyżowali ręce na piersi. Dowódca westchnął po czym
-Dobrze, wytłumaczysz mi wszystko potem
Po tych słowach spojrzał ozięble na deceptikona
-A na ciebie już chyba pora
Kon już chciał coś powiedzieć, widać było po nim zaborczość. Ale chwyciłam go za rękę i spojrzałam błagalnym wzrokiem
-Proszę idź już , kiedy indziej porozmawiamy o tym co się stało
Bot tylko poczciwie się do mnie uśmiechnął po czym skierował się do głównego wyjścia z bazy. Chwile staliśmy tak z dowódcą bez słowa patrząc jak jego rywal wychodzi z bazy. Widziałam zimny wyraz twarzy Bulkhead'a. Który dopiero po chwili spuścił na mnie wzrok.
-Sascha, nie mam pojęcia co mam ci powiedzieć dopóki mi tego wszystkiego nie wytłumaczyć
Westchnęłam. A w mojej głowie pojawił się nie chciana przeze mnie myśl "Jestem tak krótko w tej bazie, a zdążyłam już tyle nachrzanić. Dostałam ogromną szansę a nie umiem właściwie jej wykorzystać"
-Dowódco, Breakdown poprosił mnie o zdobycie tego ciemnego energonu przekazał mi też, że autoboty rzekomo go wykradły. Z początku ciężko było mi w to uwierzyć, ale chciałam dowiedzieć się prawdy o tym jak i co takiego jest w tym energonie
Bulk cały czas patrzył na mnie a jego wyraz twarzy wogóle się nie zmieniał, przemilczał najpierw moje słowa po czym
-Nie zaprzeczę, że z lekka się na tobie zawiodłem. Ale teraz przynajmniej wiem co tobą kierowało. Powiem ci też, że autoboty niczego nie ukradły. W ramach wspólnych badań nad tą jeszcze nie do końca poznaną cząstką energonu, deceptikony musiały przekazać ten kawałek , co jak widać najwyraźniej się im nie spodobało.
Kiedy skończył bałam spojrzeć mu się w oczy, wstydziłam się jeszcze bardziej niż kiedy przyłapał mnie w biurze.
-Dowódco....ja .....ja przepraszam....
On tylko poklepał mnie po głowie z poczciwym uśmiechem
- Każdy popełnia głupie błędy, przynajmniej teraz już wiesz na czym stoisz i chyba następnym razem będziesz bardziej uważać komu ufasz. Nie powiedziałem też przecież, że nie będziesz mogła zrehabilitować się w moich oczach.
Na to ostatnie zdanie lekko się uśmiechnęłam.
-Dowódco dziękuję, zdaje sobie też sprawę, że za te moje poczynania mogła bym wylecieć, więc naprawdę proszę, żeby to cało zajście zostało między nami, naprawdę obiecuję, że już więcej nie zrobię czegoś tak lekkomyślnego.
Bot pokiwał głową na potwierdzenie tego, że najwyraźniej nie ma zamiaru mnie wydawać. Chyba naprawdę czuł ze mną relację ojca z córką.
Kazał mi już wracać do kwatery, żeby nikt mnie nie zauważył, kiedy odchodziłam zauważyłam, że został jeszcze przy bazie.
Zielony autobot spojrzał jeszcze raz na drogę którą wychodził niebieski bot. Jego wzrok nadal był zimny. Wyszeptał jakby sam do siebie
-Breakdown, co......
Po dzisiejszym dniu i zajścia pomiędzy autobotem a deceptikonem, można przyznać , że bezprecedensowo stali się oni wrogami. Czy najgorszymi? Czy na całe życie? To może już tylko ocenić przyszłość.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro