Więc tak to było....?
Chłopaki mieli rację , na prawdę dobrze się z nimi bawiliśmy kiedy nas oprowadzali. Pokazali nam nawet parę rzeczy i pomieszczeń z którymi formalnie nie mieliśmy mieć nic wspólnego, najbardziej zachwyciło mnie lądowisko dla żołnierzy na samej górze statku. Jednak uznaliśmy, że jest najwyższa pora abyśmy wrócili do grupy i Komandora. Odruchowo skierowaliśmy się na mostek, o którym napomniał nam Komandor. Nie myliliśmy się po wejściu do pomieszczenia zastaliśmy dwóch naszych rówieśników z Komandorem, natomiast zdziwiła mnie obecność Megatrona, chociaż chyba raczej to normalne, że tutaj jest skoro ten statek jest jego własnością, a jak wspomniał Starscrean, spędza na mostku sporo czasu.
-No nareszcie są już wszyscy
Lord spojrzał na nas, a my tylko skinęliśmy głowami i dołączyliśmy do naszej grupki.
-Wybaczcie mi początkową nie obecność podczas waszej wizyty, lecz musiałem załatwić kilka ważnch spraw, w każdym razie bardzo się cieszę, że mogę gościć przyszłe deceptikony
W jego głosie można było czuć pewność, lecz kiedy nas zilustrował mógł najprawdopodobniej dostrzec niepewność, uśmiechnął się pobłażliwie
-Rozumiem więc, że nie wszyscy podjęliście już decyzję
Moja ciekawość w tym momencie sięgnęła zenitu, kiedy ktoś po raz kolejny porusza temat polityki i fraksji, niepewnie podniosłam rękę
-Przepraszam bardzo....ale korzystając z Pańskiej obecności czy mógłby nam Pan przybliżyć ten konflikt.....em i może jeszcze ośmielę się zapytać, jak to się stało, że jest Pan przywódca obozu politycznego?
Deceptikon spojrzał na mnie lekko zaskoczony, ale po chwili na jego twarzy zagościł władczy uśmiech
-Jak się nazywasz?
Przez chwilę po plecach przeleciały mi ciarki
-Sascha...
-Więc Sascho widzę, że jesteś ciekawska, a przez ciekawość traciłem już wielu żołnierzy. No ale przyznam, że zadałaś mądre pytanie na które oczywiście wam odpowiem, ale naprawdę nikt wcześniej wam tego nie opowiadał?
Wszyscy pokiwali przecząco głowami, na co Megatron parsknął śmiechem
-Dobrze więc, opowiem wam jak to wyglądała z mojej perspektywy. Muszę wam powiedzieć, że jestem przywódcą wyjętym z prawdziwego zdarzenia, nie siedziałem bez czynnie całe życie w polityce. Lecz miałem do czynienia i doświadczyłem w swoim życiu walk gladiatorskich co umocniło mnie w konkretnym i zdecydowanym działaniu oraz nauczyło, że należy bezwarunkowo dążyć do celu. Wiadomo jak każdy znany i odnoszący sukcesy wojownik mogłem mieć świadomość, że moi wielbiciele czy też fani naśladują moje działania i biorą ze mnie przykład. Pewnego dnia przez takiego właśnie początkowo zapatrzonego we mnie młodego chłopaka, rada starszych nie zgodziła się niestety z moją polityką, między innymi dla tego , że zinterpretował on w swój niezrozumiały dla mnie sposób mój pomysł.
Wszyscy słuchaliśmy go z zapartym tchem, żeby nie uciekło nam ani jedno słowo. Lord zapatrzył się przez chwilę w przestrzeń widoczną przez ogromne okno statku, po chwili obrócił się w naszym kierunku i rozłożył ręce na znak, że już skończył swoją opowieść. Na naszych twarzach malował się podziw ale i zaskoczenie, pierwszy raz mogliśmy usłyszeć jak to było naprawdę. Kiedy nagle tą chwilę przerwał Starscream
-Em Lordzie Megatronie, wybacz, że przeszkodzę, ale dostaliśmy znak, że młodzi powinni już wracać do bazy
Megatron przytaknął tylko skinięciem głowy, po czym Komandor wyprowadził nas z mostka, widząc nasze zamyślenie dodał od siebie po drodze wzdychając
- Sami musicie zdecydować czy chcecie trzymać się z prawdziwymi zwycięzcami czy z ich naśladowcami....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro