Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8. Nasz pierwszy lot.

- C- cześć jestem Alison. Do Fairy Tail dołączyłam wczoraj.

- Uuu... nowa osóbka! - skwitowała Lucy

- Oni tak zawsze? - zapytałam wskazując palcem na przekrzykujących się Gray'a i Natsu.

- Nie, czasami latają stoły... dosłownie. - i właśnie w tym momencie musiałam się schylić pod przylatującą ławką. - No, to jest tak jak zawsze.

- Lucy, może przedstawisz mnie koleżance? - zapytała z miłym uśmiechem szkarłatnowłosa, piękna dziewczyna o równie brązowych oczach jak blondynka.

- O! Erza, to jest Alison dołączyła do gildii wczoraj.

- Miło mi poznać jestem Erza. - powiedziała dziewczyna wyciągając dłoń w moim kierunku

- Mnie też, Alison. - uśmiechnęłam się i uścisnęłam jej dłoń.

- Masz super skrzydła. - powiedziała Lucy

- Ooo... ach, te... dziękuję.

- Masz skrzydła... a to znaczy, że umiesz latać? - zapytałam podekscytowana Erza

- Tak. Chcesz możesz się ze mną przeleee... - nie zdążyłam dokończyć, bo ta przerzuciła mnie przez ramię i wyszła przed gildię - -cieć. Stań przede mną i zaufaj mi, nie spadniesz, a nawet to w powietrzu jestem szybka więc Cię złapię. - Szkarłatnowłosa posłuchała mnie i po chwili zaczynałyśmy się wznosić w powietrze.

- Wiesz Alison, całkiem inaczej się z Tobą lata jak z Happy'm.

- A Happy to...

- To niebieski Exceed, przyjaciel Natsu.

- Acha.

*** W tym samym czasie u Natsu ***

- Ty cholerny upierdliwcu!

- Zamknij jadaczkę deklu... - powiedział z niedowierzaniem Natsu patrząc się w stronę okna gildi.

- No co jaszczurko, zmiękłeś? - zapytał kpiąco Zabójca Demonów - Pfff... Najpierw imbecyl się stawia, a później... - i wtedy Gray dostał w bańkę.

- Patrz się tam! Tamta skrzydlata dziewczyna porwała Erzę! - krzyknął Natsu.

I wtedy wcześniej kłócący się bohaterowie postanowili połączyć siły i uratować Erzę. Wybiegli na dwór po czym Natsu krzyknął:

*** Wracamy do Alison ***

- Acha. - właśnie wtedy dostrzegłam różowowłosego chłopaka lecącego w moją stronę wraz z niebieskim Exceed'em - *To chyba Natsu i Happy* -pomyślałam.

- Oddawaj Erzę, kradziejko!!! - krzyczał z całej siły Natsu.

- Cicho, słyszę Cię! Jako Zabójca Smoków i Demonów mam 7 razy bardziej czuły słuch! Więc z łaski swojej ucisz się!

- Oddawaj Erzę! Yyuuch... Ale się napaliłem!

- Natsu! Nie przeszkadzaj nam! - krzyknęła już wściekła Erza. - Zjeżdżaj albo Ci przyleję! - groziła mu Erza z niebezpiecznym błyskiem w oku.

- Gomene... Ale zaraz to ona Cię nie porwała?

- Nie! Skąd ten pomysł?!

- No bo...

- Porozmawiamy jak wrócę!

- Ona jest STRASZNA!!! - krzyknęli razem Natsu i Happy.

- Przepraszam Cię za nich, Alison. - powiedziała z ciepłym wyrazem twarzy Erza... który po chwili zmienił się w psychopatyczną ekscytcję. - A teraz: "W kosmos i jeszcze dalej!!!"

- Oczywiście. - powiedziałam i uśmiechnęłam się przyjacielsko, kiedy zobaczyłam jak dziewczyna zabawnie wskazuje na punkt w oddali.

- Erza- chan!!! Erza- chan!!! - krzyczała jakaś dziewczyna przed bramą gildi. Miała lekko rude, brązowe włosy, czarne oczy i takie jakby czerwone trójkąty na dole policzków, chyba imitujące kocie wąsy, bo sądząc po jej wyglądzie jest zapaloną "kociarą". Ma koci ogon, kocie uszy, a nawet kocie pazurki. Była odziana w ciemnofioletowy płaszcz z kapturem, pod nim miała czarny stanik i majtki z różową kocią łapką na przodzie. Na nogach miała czarno- fioletowe pończochy z również czarną podwiązką i wysokie do kolan, czarne buty z klamrami. Miała piękną, szczupłą sylwetkę. - Erza- chan!!! - wciąż wołała.

- Erza... - zaśmiałam się - musimy lądować.

- Dlaczego? - podniosła głowę i zrobiła minę smutnego szczeniaczka.

- Ktoś do Ciebie przyszedł. - uśmiechnęłam się do niej i kiwnęłam głową w stronę dziewczyny, która wciąż nawoływała Erzę.

- Ooo! Millianna przyszła! - i po jej słowach zaczęłam lądować, ale postanowiłam, że spróbuję ją przestraszyć i z ogromną siłą, jednym machnięciem skrzydeł wzbiłam się jeszcze bardziej ku górze i powoli że szkarłatnowłosą z pionu zaczęłam wychylać się do tyłu, a po chwili zaczęłyśmy spadać głową do dołu. Erzie śmiesznie falowały usta i policzki na wietrze, z resztą ją sama znajdowałam się tak samo idiotycznej sytuacji. To była jazda, szczerze mówiąc z kimś na rękach i w dodatku po części w zbroi całkiem inaczej się lata. Gdzieś tak 8 metrów nad ziemią powróciłyśmy do pionu, a ja rozpostarłam skrzydła w coś na postać spadochronu i wylądowałyśmy niecałe 3 metry przed Millianną (czy jakoś tak). Zostawiłyśmy po sobie dosyć sporą, ale płytką dziurę w ziemi. Popatrzyłyśmy na siebie w szoku jak na dwie idiotki i wybuchnęłyśmy śmiechem, przed stojącą w szoku kobietą - kot.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro