Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12. Smutek

*** Perspektywa Alison ***

Byłam poniżana, molestowana, ale nie tylko ja. W sumie mi to koło dupy lata, niedoszłe trynkiewicze {[Przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać xD PS. Ten błąd to specjalnie ]}, które próbują się wyżyć na innych ludziach, w tym wypadku - kobietach. Są tu jeszcze inne biedne dziewczyny. Większość z nich nie wraca, kiedy biorą je na "osobność". Chcę im pomóc! Ale nie mogę... nie mam jak. Jestem słaba! Zbyt słaba!! W dodatku ta magia boli! A ta szmata, którą mam na sobie drażni mi skórę i jest nasączona jakimś kwasem. To tak bardzo piecze, boli!

Właśnie do pomieszczenia wbiegła dziewczynka. Na oko w wieku Uty. Ma proste włosy w kolorze ciemnego blondu i błękitne oczy. Krzyczała i prosiła o pomoc cała zapłakana. Dlaczego jestem takim cholernym słabeuszem i nie umiem jej pomóc?! Za nią wbiegli Zakapturzeni (tak się nazywają i każą tak na siebie mówić, ale ja nazywam tych całych "Zakapturzonych" bandą Kapturków), krzyczeli do niej i grozili jej. Ostatkami sił krzyknęłam do niej, żeby się za mną schowała, mimo że pozycja w której się znajdowałam była niewygodna, liny którymi byłam związana blokowały przepływ Ethernano do mojego ciała, wbijały się w nie i krępowały moje ruchy. Najgorsze było to, że kiedy się szarpałam liny coraz bardziej wbijały się w moje ciało. Trudno. Zaboli, ale się uwolnię!

- Hjaaaaaaa! - krzyknęłam z bólu, a do oczu naszły mi łzy, ale wyswobodziłam nadgarstki i nogi. Ciekła po nich krew, ale nie bolały - po prostu wiedziałam, że zaraz się zregenerują. Wstałam, a dziewczynka stanęła za mną i próbowała przestać płakać, ale za bardzo się bała. Próbowałam rozerwać resztki łańcuchów, ale nie miałam czasu. Rozerwałam tylko ten z lewego nadgarstka. Kapturki krzyczeli, ale nie wiedziałam co, moje zmysły były tak otępiałe po czasie spędzonym tutaj, że nie rozumiałam. Miałam tak mało siły, że trzęsły mi się ręce, ale musiałam... musiałam jej pomóc! Musiałam pomóc samej sobie. Stanęłam do walki wręcz, próbując się skupić i wchłaniać, mimo że ograniczony zasób Ethernano, unoszący się w powietrzu. Mieli przewagę - czterech na jedną, w dodatku na skraju wyczerpania.

- Mocarna Pięść Smoka Chwały! - krzyknęłam i uderzyłam z prawego sierpowego całą czwórkę przeciwników naraz. Dwóch padło, a reszta trzymała się na nogach. - Krwisty Pazur Smoka Strażnika! - kolejny cios, który zadał obrażenia jednemu. Padłam na kolana ciężko sapiąc. Trzęsłam się z wyczerpania.

- Odpocznij... - szepnęła mi na ucho dziewczynka. Wyszła przede mnie i przyjęła postawę bojową.

- *Ma drewnianą protezę lewej nogi... Biedna.* - pomyślałam, jak mogłam wcześniej wtedy nie zauważyć?! Jestem głupia.

- Centauria Nōtre! - krzyknęła i uderzyła pięściami z góry na dół, a później otworzyła dłonie i rozwarła ręce, ukazując klatkę piersiową. Z jej oczu biło światło, a napastników przeszła fala uderzeniowa. Atakująca przymknęła oczy i zaczęła się chwiać na nogach. Od razu do niej podeszłam i w ostatniej chwili udało mi się ją złapać. Objęłam ją skrzydłami i zamknęłam ją w nich. {[Podobnie jak Szczerbatek Czkawkę pod koniec 1 części]} Byłam na skraju wytrzymania. Położyłam się na tej lodowato zimnej podłodze i przytuliłam Młodą twarzą do mojego serca. Było mi strasznie zimno, tym bardziej że byłam naga, bo ta szmata się porwała, ale to nawet lepiej już tak bardzo nie boli.

- *Masz żyć! Zaraz będziesz bezpieczna! Wierzę, że moi przyjaciele już tu idą. No dalej, nie poddawaj się!* - prosiłam w myślach Młodą, trąc jej rękę. Czasami miałam wrażenie, że jest zimniejsza niż ta cholerna podłoga. Nagle do pomieszczenia weszło kilka osób... chyba siedem, nie wiem, obraz się kręci. Mam czarne plamki przed oczami, widzę cienie kilku osób. Ktoś złapał mnie za głowę i próbował ocucić. Nie dawał rady, coraz bardziej odlatywałam. Zabrano mi z objęć dziewczynkę.

- N- n-nie... z- zostaw... - mruczałam podnosząc dłoń w stronę cienia i dziewczyny.

- Alison! Alison! Nie śpij! Alison?! Słyszysz mnie? Nie zasypiaj! - krzyczała postać nade mną.

Odleciałam.

< Perspektywa Laxus'a >

- Alison! Alison! Nie śpij! Alison?! Słyszysz mnie? Nie zasypiaj! - krzyczałem do niej, ale nie rozumiała. Ma tak bardzo otępione zmysły.

- *Fuck* - przeklnąłem w myślach i zawołałem pierwszą lepszą osobę, przyszedł Bickslow. - Weź tą małą ze sobą, a reszta niech zabierze zakładników. Ja się zajmę Alison!... No na co czekasz?! Nie mamy czasu! A Wendy nie ma z nami, pomaga innym! Rusz się! Alison już odleciała. - karciłem Bickslow'a za jego ruchy. Delikatnie odłożyłem głowę Ali i ściągnąłem z siebie mój płaszcz, a następnie ją nim okryłem. Zobaczyłem, że jeszcze ma na sobie te łańcuchy, jednym ruchem pozbawiłem jej ich i wziąłem na ręce. Nie mam dużo czasu. Użyłem trybu przemieszczania błyskawicy i wyleciałem z nią na zewnątrz. Na szczęście jej nie poraziło, a lekko się tego bałem, ale jak nie spróbuję to się nie przekonam. Na zewnątrz byli Bliźniacze Smoki. Rogue odkładał jakąś kobietę na trawę, a Sting wraz z Lector'em i Frosch'em opatrywali jej rany i dawali pić. Tuż przed wejściem wróciłem do swojej normalnej postaci. Dużo ludzi zarzuca mi, że jestem oschły, chamski i nieobliczalny, ale o Fairy Tail i jej członków dbam. Gdybym pozwolił ich krzywdzić, to tak, jakbym stał i miał wszystko głęboko w dupie patrząc jak torturując moją rodzinę - tych, których kocham i szanuję. Co z tego, że jej nie poznałem? Należy do Fairy Tail - należy do mojej rodziny, a ja nie daruję jak ktoś, krzywdzi moją rodzinę. Słyszałem jak Bickslow idzie i zaraz będzie wchodził na schody. Z kamienną twarzą wyszedłem poza ruiny do naszego tymczasowego "obozowiska". W wolnym miejscu położyłem Alison, czym przykułem uwagę niedaleko stojących Zabójców Smoków. Rogue od razu podbiegł do Ali, a Sting powiedział coś kotom i, również podszedł. Byli równie zszokowani co ja, tyle że mi udało się zachować kamienny wyraz twarzy. Niemożliwe jak niecałe dwa dni pobytu w tym miejscu dały jej się we znaki. Rany po magii napastników z których (a szczególnie tych z nadgarstków) sączyła się krew. Siniaki i inne liczne obrażenia na jej ciele. Pokołtunione, brudne i posklejane włosy.

- Zajmijcie się nią. Ja idę zawiadomić resztę, że ją znalazłem i pomogę w wynoszeniu jeszcze żywych ludzi. - powiedziałem na co oni przytaknęli głowami i poszedłem do wejścia do pozostałości zamku. Na schodach minąłem się z Gromowładnym niosącym dziewczynkę, znalezioną u boku Alison, kiwnąłem mu znacząco głową, na co on odpowiedział mi tym samym.

< Perspektywa Rogue'a >

Byłem w szoku! Gdzie podziała się ta drobna, krucha, urocza dziewczyna, którą poznałem tamtego dnia na basenie?! Musiałem to sobie w głowie poukładać, nie jestem i nie byłem na nią zły - byłem wtedy w szoku. Wiem, że nie zrobiła tego specjalnie. Frosch jest bardzo strachliwy, a ona nie zdawała sobie z tego sprawy. Na początku miałem do niej żal, że straciła nad sobą kontrolę, że jeszcze nie umie nad sobą panować, ale przecież mi też się to zdarzyło. Nie umiałem nad sobą zapanować, kiedy opętał mnie cień i nie będę sobie wciskał kitu, że to nie moja wina, bo to nie prawda. Po prostu byłem wtedy za słaby. Ona też, ale nie ma co się wstydzić. Ja również popełniam błędy, mimo tego że ciągle i, ciągle i, ciągle trenuję. Nikt nie jest doskonały. Teraz leży tu, w strasznym stanie, a ja nie mogę zrobić nic więcej jak tylko opatrzyć.

- Ouch! - Alison poderwała się mocno łapiąc powietrze w płuca.

- *Cud! Cud!* - myślałem ciesząc się w myślach jak głupi. Dziewczyna opadła i ciężko oddychała powoli odzyskując zmysły. Zaczęła ruszać dłonią i palcami.

- Sting, skocz po wodę. - powiedziałem towarzyszowi.

- Jasne! - powiedział z bananem na ustach i zasalutował.

Delikatnie wsunąłem rękę pod głowę rannej i uniosłem ją opierając o moją klatkę piersiową. Zaczęła się pocić, a czoło miała rozżarzone.

- D-dziękuję Rogue. - cicho powiedziała przełykając ślinę.

- Sting!

- Co?! - odkrzyknął szukając wody w masie plecaków.

- Przynieś jeszcze dwie apteczki! - odkrzyknąłem oddalając głowę od Alison, bo wiem, że ma bardzo czuły słuch.

- P-po co? - zapytała.

- Cccciiii... odpoczywaj. - odpowiedziałem.

- P-patrz. - powiedziała i lekko uniosła rękę, która zaraz opadła. Ująłem jej rękę i patrzyłem na jej siniaki i rany. Na moich oczach siniak o średnicy na oko 3 centymetrów znikał, a nie było go po niecałych dziesięciu sekundach. Niesamowite, jakie ona ma zdolności! - P- po prostu daj mi pić i będzie dobrze. - powiedziała i wysiliła się na lekki uśmiech. Naciągnęła na siebie czarny płaszcz z futrem należący do Laxus'a. W między czasie podbiegł do nas Sting z dwiema apteczkami w rękach i pożywieniem pod pachami i w zębach. Alison parsknęła śmiechem i lekko zachichotała.

- Witaj wśród żywych Ali - powiedział Sting i wesoło się uśmiechnął.

- Cześć Sting - odpowiedziała mu Ali, rzeczywiście trochę odpoczęła i już ma więcej siły.

- Znasz magię leczniczą, Rogue? Nie wiedziałem o tym. - powiedział Sting zwracając się do mnie i zerkając na ręce Ali.

- Nie, ona się sama zregenerowała. - powiedziałem spokojnie i wyciągnąłem do niego rękę na znak, żeby podał mi wodę. Sting'owi dosłownie opadła szczęka i roztrzaskała się o ziemię. Wyciągnął dłoń i zapytał się dukając:

- J- jak-k t-to? - drgała mu lewa powieka.

- No bo ona jest w połowie demonem, więc ma nadprzyrodzone zdolności. I skrzydła - dodałem po chwili.

- Wooow...

- Masz, napij się. - powiedziałem do Ali, kiedy udało mi się otworzyć butelkę z piciem.

- Dziękuję. - dziewczyna podniosła się do postawy siedzącej i się napiła, a-ale...

- A-a-alis-son... - powiedziałem zawstydzony tak samo jak Sting.

- Co? - zapytała nie wiedząc o co nam chodzi. Już chyba czuła się dużo lepiej.

- P-płaszcz. - posłała nam spojrzenie "WTF" i poparzyła się na miejsce, gdzie powinien być płaszcz. Patrzyła się pięć sekund w to miejsce mrugając przy tym trzy razy, jakby kontaktowała co się właśnie stało.

- Kyaaaaa!!!! - krzyknęła i podskoczyła wyrzucając wodę w powietrze wraz z płaszczem. Po chwili szybko wzięła płaszcz i ubrała go na siebie, cała czerwona... nie tylko ona.

- Ekhemm... przepraszam za zaistniałą sytuację, nie powinna ona mieć miejsca... - powiedziała chuchając ze stresu.

W tym momencie przyszedł Bickslow niosący jakąś dziewczynkę przerzuconą przez ramię. Ali poderwała się jak szalona, ale szybko upadła z braku wystarczającej ilości mocy magicznej zebranej w jej ciele.

-Daj mi ją! - krzyczała. - Szybko, proszę!

Gromowładny od razu podał w jej ręce dziewczynkę, a ta ją przytuliła i zaczęła nucić kołysankę:

O każdej porze dnia i nocy

Myślę znów co zrobiłem złego?

Czy jestem silny i czy podołam

wyzwaniom losu każdego dnia

Kiedy znów upadniesz to powstań

Nie poddawaj się, łap każdą chwilę

Twój śmiech ma być echem w mojej głowie

I szczery uśmiech piękny niczym ptak

Kolejny dzień powitał mnie

Złotymi słońca promieniami

Czy dziś przeżyję czy dziś coś stracę

Mam dosyć łez słonych jakby sól

Kiedy znów upadniesz to powstań

Nie poddawaj się, łap każdą chwilę

Twój śmiech ma być echem w mojej głowie

I szczery uśmiech piękny niczym ptak

Życie me pozwala dojrzeć

Jak piękny jest świat kroczą z przyjaciółmi

Nic mnie nie złamie, nic mnie nie skruszy

Zostanę silny do końca swych dni

Kiedy znów upadniesz to powstań

Nie poddawaj się, łap każdą chwilę

Twój śmiech ma być echem w mojej głowie

I szczery uśmiech piękny niczym ptak

Dziewczynka nie oddychała. Ali była zszokowana, nie wiedziała co się teraz dzieje. Klęczała podpierając się na stopach, a głowa dziewczynki znajdowała się na jej kolanach. Oparła swoje czoło o głowę dziewczynki i zaczęła chlipić. Swoimi ogromnymi skrzydłami "zamknęła" siebie i ranną. W około niej pojawiła się czarna aura Ethernano, a z jej skrzydeł zaczął bić złoty blask. Usłyszałem tylko szepty...

< Perspektywa Alison >

Ona nie oddychała! Ma całe życie przed sobą! Nie mogę od tak pozwolić jej umrzeć! Zamknęłam ją, w sobie podobnie jak po pojedynku we wnętrzu bazy wrogów. Czułam jak moc magiczna do mnie wpływa, jak Ethernano pozwala na użycie mocy. Nagle po moim umyśle zaczęło krążyć jedno zdanie, które prawie, że krzyczało: "Wypowiedz mnie! Wypowiedz!" Calipso będzie na mnie zła, ale nie mogę... nie mogę pozwolić, żeby ludzie w moim otoczeniu nonstop umierali. Posłuchałam się.

- Hilang sihir Crystalophiuhus: Kedatangan Jiwa! - [tłum. z malajskiego. Zaginiona magia Crystalophiuhus: Powrót Dusz!]

_________________________________________________

Ohayō moi mili, tekst piosenki został wymyślone przeze mnie do melodii piosenki "Wilcza Zamieć".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro