Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10. Początek nowej znajomości, a może nie?

- A Ty?

- Ja? A czy to takie ciekawe?

- Dla mnie bardzo. - powiedział to i się uśmiechnął.

- No więc... Ja jestem Wszechmocnym Zabójcą Smoków i Zabójcą Demonów Błyskawic. Takie two in one, hihi.

- Hihi, jesteś naprawdę wyjątkowa.

- D-dziękuję, wiem, że mówisz tak pewnie dzięki moim skrzy... - nie dokończyłam on przyłożył mi palec wskazujący do ust.

- Nie mów tak, one dodają Ci tylko uroku i mocy. Myślę, że nawet gdybyś ich nie miała nie zmieniłoby to tego, że postrzegam Cię jako osobę, aż NADwyjątkową.

- Huh... Nie wiem co powiedzieć... Dz- dziękuję, Rogue.

- Nie dziękuj. - powiedział i uśmiechnął się przyjacielsko.

- Fro też tak myśli. - powiedział zielony Exceed w różowym stroju żaby. O Jezu! Jaki on jest KAWAII!!!

- Ooo, Frosch, co Ty tu robisz? Obudziłeś się?

- Fro tak myśli. - zaraz się przesłodzę... i już się przesłodziłam. Napawałam się jego widokiem nie mogąc się napatrzeć.

- *Jezu, ja się chyba ślinię*- pomyślałam.

- Frosch, poznaj Ali. - zwrócił się o tego uroczego kotka. - Alison, poznaj Frroooo... - znacznie przeciągnął końcówkę badając każdy mój ruch podejrzliwym wzrokiem. - A- ali... - przysunął przyjaciela do siebie. - Dlaczego Ty się tak na niego patrzysz?

- O- on jest taki sło- słodki... - wydukałam. - Rogue! - kiedy krzyknęłam ten podskoczył na leżaku.- M-mogę go przy- przytulić?! - pytałam z rumieńcami i uroczą ekscytacją w oczach.

- Fro chce!

- Napewno? - brunet popatrzył na zwierzątko i na mnie.

- To idź. - Rogue wypuścił Frosch' a ze swojego, silnego objęcia i puścił mi oczko. Mały przyjaciel poczłapał w moim kierunku, abym chwilę później mogła go zamknąć w ogromnym przytulasie. Z tej całej ekscytacji i szczęścia moje skrzydła pokazały swoje piękno w całości, aby później wznieść mnie wraz z Frosch' em ku górze.

- Ej! Alison oddawaj Fro! - krzyczał z dołu zaniepokojony Rogue.

- Spokojnie. Aaaaa! -krzyknęłam w szoku kiedy przejrzałam na oczy, że ja latam! Jeszcze przed chwilą siedziałam na leżaku i tuliłam to urocze stworzonko... no  właśnie Frosch!!! Maluszek wyślizgnął mi się z objęć i spada w kierunku basenu!! Użyłam magii szybkości, aby szybciej doścignąć  spadającego Fro. To były chyba jedne z najgorszych chwil mojego życia. Przeze mnie on może się utopić, a ja mogę go stracić wraz z względami i zaufaniem Rogue'a . Do dupy teraz z Rogue' iem!!! Muszę złapać małego przyjaciela!! Leciałam z ogromną szybkością za "Żabką". On płakał... przeze mnie... złapałam go w ostatniej chwili, ale co z tego? On się mnie bał próbował ode mnie uciec, szarpał się. Lecieliśmy wzdłuż 70 metrowego basenu należącego do Sabretooth tnąc znajdującą się pod nami taflę wody. To już koniec. Straciłam go - Rogue mi nie zaufa. Podleciałam do chłopaka. Ciężko mi powiedzieć jakie emocje Nim targały - miał nieodgadniony wyraz twarzy. Podałam mu Exceed i powiedziałam:

- Uderz mnie! Jest mi wstyd. Przepraszam. Naraziłam Frosch'a na śmierć. Nie zasługuję na Twoją przyjaźń... no już! Uderz!

- Nie mam w zwyczaju bić kobiet.

Oczy zaszły mi łzami, ostatni raz smutno na niego spojrzałam.

- Gomene, Frosch. - kotek jeszcze bardziej wtulił się w muskulaturę maga.

Wzięłam swoje ubrania i wyszłam. Za bramą wejściową wzniosłam się ku górze i dałam upust emocjom. Rozpłakałam się - dalej byłam w szoku po tym co tam zaszło. Potrzebowałam rady przyjaciółki- Kitsune. 

<TIIME SKIP>

Będąc pod budynkiem gildii postanowiłam nie dać po sobie poznać, że płakałam. Pistanowiłam jeszcze podlecieć do Fairy Hills się przebrać. Postanowiłam, że ubiorę moje ulubione czarne dresy, japonki i szarą, obcisłą bluzkę na ramiączkach z dekoltem. Po dosuszeniu włosów związałam je w kok i wyszłam. W końcu do gildii miałam bardzo blisko, Fairy Hills znajduje się praktycznie obok. Szłam słuchając "Fairy Tail - Sad Melody"   {[ wybaczcie, ale nie wiem jaki to nosi tytuł - ja tak to wyszukuję - Autorka  ]}  chyba jedyny utwór, na którym zawsze się wzruszam. Bardzo mnie uspokaja i daje mi do myślenia. Nim się zorientowałam już stałam przed wrotami Fairy Tail. Weszłam do lecznicy. Uta spał, a Kitsune czytała książkę o magii. Razem próbujemy nauczyć się nowych rodzajów i zaklęć, ona zawsze chciała być człowiekiem, więc uczy się magii Transformacji, ja chcę się nauczyć magii: Tytan, Transformacja, Przejęcie, Telekineza i Teleportacja. Chciałabym też nauczyć się w pełni opanować Magię Zabójcy Demonów Błyskawic. Dużo tego, ale chcę być potężna, chcę umieć obronić moich bliskich. Na razie umiem tylko Magię Zabójcy Smoków Strażników/ Wszechmocnych (różnie zwą tą magię) i magię Ciała Niebieskiego, którą z resztą dalej ćwiczę, owszem umiem ją, ale wiem, że tego co z niej używam to za mało wiem jak potrafi być ona potężna. Obie są jeszcze niekompletne. Minął lata zanim opanuję te wszystkie rodzaje magii, ale przecież mam czas. Mam dopiero 16 lat! Jeszcze całe życie  przede mną. Usiadłam na stołku obok przyjaciółki i zapytałam:

- Uczysz się?

- Tak.

- Wiesz, że znanie technik i sekreów magii to jedno, a używanie jej w praktyce to drugie?

- Tak, wiem, wiem.

- Co chcesz do jedzenia?

- Huh?

- Na pewno jesteś głodna.

- Tak... Zrobisz mi gyrosa? Albo knyszę i zapiekankę?

- No, nie wiem czy Ty na pewno to wszystko zjesz? Wiesz, że ja nie lubię takich rzeczy...

- Proszę?

- Ok, poczekaj zaraz wracam. - moje zdolności kucharskie są na takim poziomie, że ja nawet wodę umiem spalić, udałam się na miasto po gyrosa, knyszę i zapiekankę. Muszę przyznać, że trochę się nachodziłam za jej "zachciankami", żartuję w końcu mogę z nią porozmawiać, opowiedzieć co zdarzyło się  podczas jej "nieobecności".

<TIME SKIP>

Przegadałyśmy cały dzień, i całą noc dopóki Kitsune nie zasnęła. Poprosiłam ją, aby jutro przygotowała karimaty w gildii, bo pewnie dużo osób zasnęło w Sabretooth, a ja nie wiem gdzie mieszkają mężczyźni. Zgodziła się mi pomóc. Chciałam podejść do Miry i zapytać się jej czy ktoś z gildii specjalizuje się w rodzajach magii, których chcę się nauczyć. Przeszukałam całą gildię - pusto, cicho. Potem poszłam do Fairy Hills, zapukałam do jej pokoju i nikt nie odpowiadał, a drzwi były zamknięte. Spróbowałam jeszcze raz i dalej nic... 

- *Raz kozie śmierć* - pomyślałam i poleciałam do Sabretooth. Chciałam uniknąć Frosch' a i Rogue' a dalej jest mi wstyd i czuję się winna za wczorajsze zajście... a mogło być tak pięknie. W gildii Rogue'a też cicho jak makiem zasiał. Całe towarzystwo było przed basenem, a jakżeby inaczej? Cana leżała schlana na stole z beczką, którą sobie przyniosła pod pachą i butelką Whiskey w ręce,a wokół nie tłum facetów, którzy pewnie chcieli ją upić... wydaje mi się, że to raczej ona ich upiła. Lucy zasnęła na pływającym materacu. Spała i dryfowała sobie po basenie. Lisanna jak zamieniła się w syrenę, tak pozostała i zasnęła na dnie basenu. Kagury, Milliany i Erzy nie widziałam - pewnie gdzieś się razem zmyły. Ostrożnie przeszłam pomiędzy śpiącymi magami, aż doszłam do Miry, spała na leżaku przykryta kocem plażowym. Szkoda mi było jej budzić więc chciałam polecieć do gildii i tak na nią zaczekać, a może wezmę jakieś zlecenie? Gdy się odwróciłam ktoś złapał mnie za dłoń. Osoba, która mnie trzymała to Mirajane.

- Och, przepraszam, obudziłam Cię?

- Nie... Oooouchh - ziewnęła przeciągając się przy tym.- przepraszam. Już miałam wstawać, tak właściwie to drzemałam, ale te promienie słońca tak przyjemnie grzały. Ojeju! A co tutaj się dzieje?

- No właśnie, postanowiłam, że zabiorę wszystkich do gildii. Tam czekają na nich rozłożone karimaty z poduszkami i kocami, bo w gildii jest trochę chłodno.

- Ale super, że o nas pomyślałaś. Pomogę Ci. - uśmiechnięta Mira zawsze pomocna. Bardzo ją polubiłam.

- Dziękuję. - powiedziałam "zakasałam rękawy" i wzięłam się do roboty. Podleciałam do Lucy i napitej Cany, która chichotała przez sen i odleciała z nimi do gildii.

<TIME SKIP> 

- Uff... jeszcze tylko Jet, Nab, Gajeel i Levy i praca skończona. - powiedziałam zmęczona do Miry z bananem na twarzy.

- Ja biorę Jet' a i Nab' a, a Ty Levy i Gajeel'a, ok?

- Pasuje. - delikatnie podniosłam Levy i podleciała po śpiącego w krzakach Gajeel'a.  - *No to sobie zabalowałeś braciszku* - na tą myśl uśmiechnęłam się pod nosem. Jako, że chciałam być jak najszybciej w gildii i coś stworzyć, bo po wczorajszym mam takie halucynki, że aż weny mi dodają, poleciałam na speedzie przez całą drogę przy okazji ścigając się z Mirą. Ma pięknego Satan Soul'a. Ciekawe czy ja też mogłabym mieć swoją wersję Satan Soul'a... Muszę się o to zapytać jej posiadaczki. Prześcignęłam Mirę na ostatnich 6 metrach. Co z tego, że Gajeel oberwał kilka razy gałęzią w łeb...

- *Szkoda, że idiota od tego nie zmądrzeje...* - pomyślałam, ale brawo ja i brawo on, że go nie obudziłam, a on po tylu "liściach" {[ kumacie suchar xD - Autorka]} się nie obudził. W końcu kiedy wleciałam do gildii 3 osoby się obudziły, a Uta i Kitsune podawali im śniadanie. Ooo, Alzack wstaje... hehe ten to ma chyba większego kaca niż Cana. Zachichotałam pod nosem na tą myśl. Odłożyłam Gajeel'a na wolną karimatę i przykryłam go kocem. 

- *On się ślini jak śpi* Hahahahahahaha!!!! - wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem.

- Cicho!! - krzyknęli obudzeni. Wyszłam na dwór, żeby im nie przeszkadzać. Kiedy po dziesięciu minutach się uspokoiłam. Postanowiłam odwiedzić później Levi. Ma wspaniałą bibliotekę w pokoju, pewnie ma w niej również książki o magii. Zapytam się jej czy mi  pożyczy.

- Halo! *bek* Ja do Alison! Jesteś tu?! *bek*

____________________________________________________________________

To na razie najdłuższy rozdział - 1600 słów! Patrzcie jak równo mi się udało xD. Ale spokojna głowa, będą dłuższe. Mam teraz taką wenę jak z Edolas do Kalisza ( ͡° ͜ʖ ͡°) xD. Póki je wena rozdziały będą dodawane co 1- 2- 3 dni nie wiem. Ogółem teraz moja szkoła ma 70 lecie, a ja jadę na Zieloną Szkołę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro