Smoczy Ludzie - część 2
Przechodzimy przez bramę. Dwóch żołnierzy – wartowników kiwa nam głowami na powitanie. Odkiwuję niepewnie.
- Widzisz te wszystkie flagi i dekoracje? – opowiada Izaak. – To z okazji święta Smoczych Ludzi. Dzisiaj zostanie wybranych dwoje nowych. Każda dziewczyna i każdy chłopak musi dotknąć smoczej kuli. Jeśli ma się dobrą, waleczną i sprawiedliwą duszę, zamienia się w Smoczego Człowieka. To wielki zaszczyt i wielka odpowiedzialność. Ludzie spoza miasta też mogą spróbować. Chcesz?
Nie wiem, co powiedzieć. Smoczy Ludzie? Przemiany? To dla mnie za wiele. A zakończenie roku... zakończenie roku! Dom! Telefon! Gorączkowo szukam go w torebce. Och nie! Nie była zapięta! Telefon musiał wypaść, gdy byłam na skałach! No to już po nim!
- Coś się stało? – pyta Izaak.
- Zgubiłam coś. Dosyć ważnego. Ale pewnie i tak się zniszczyło.
- Nie ma sprawy! Możemy wrócić i tego poszukać! Tylko... zaraz będzie otwarcie święta. Każdy ma obowiązek tam być.
- Dobrze – wzdycham i podążam w stronę centrum razem z moim nowym znajomym.
Centrum wygląda cudnie! Bardzo podobają mi się te wszystkie ozdoby z wizerunkami smoków i koron .
- ... Święto Smoczych Ludzi uważam za otwarte! – rozlega się potężny, kobiecy głos.
- Och nie! Trochę się spóźniliśmy! – martwi się Izaak – Ale popatrz! Ta Smocza Kobieta, która przed chwilą wygłaszała mowę, to nasza królowa.
Dopiero teraz spostrzegam tę postać na wielkiej scenie. Większość ciała ma pokrytą łuskami mieniącymi się tysiącami kolorów w promieniach słońca. Jej oczy są duże, przenikliwe, z całkowicie czarnymi źrenicami. Nie ma na sobie żadnego ubrania, wszystko zasłaniają łuski. Myślę, że oprócz okrycia pełnią też funkcję zbroi.
- Ojej. – Tylko tyle potrafię w tej chwili powiedzieć.
- Numerki! Numerki rozdaję! – woła jakiś mężczyzna. Momentalnie zostaje oblężony przez młodzież w wieku trzynastu – osiemnastu lat.
- Szybko, Katerino! Bierzmy numerki! – woła Izaak i znika w tłumie.
Podążam za nim. Z prawej strony mężczyzny stoi wielka beczka z karteczkami podpisana „dziewczęta", z lewej taka sama dla chłopców. Próbuję się dopchnąć, ale ciągle ktoś odpycha lub kopie mnie do tyłu. Myślę o tym, że pewnie zakończenie właśnie się skończyło, a zaniepokojona Celina nie może się do mnie dodzwonić. Już niedługo o moim zniknięciu dowiedzą się także rodzice. Ale ja nie mogę nic z tym zrobić! Coś karze mi znowu spróbować z karteczkami. Przeciskam się przez tłum zdenerwowanych dziewczyn między ich tupiącymi nogami i wychylam dopiero obok beczki. Szybko wkładam rękę do środka i wyciągam mały rulonik. Szybko się wycofuję i czekam na Izaaka. Za chwilę podbiega do mnie.
- Jaki masz numer? – pyta.
- Czterysta dziewięćdziesiąt trzy. A ty?
- Czterysta osiemdziesiąt. No to jeszcze się naczekamy. Ale nie martw się. W zeszłym roku i dwa lata temu nie miałem nawet szansy dotknąć smoczej kuli. Ciągle Smoczym Człowiekiem zostawał ktoś przede mną. A trzy lata temu miałem okropną ospę, no mówię ci, byłem cały w kropkach i nie mogłem ruszyć się z łóżka. No, masakra!
- Ojej – kiwam głową ze współczuciem.
Pierwsze numery już ustawiają się w kolejkę do dwóch smoczych kul. Dziewczyny i chłopaki osobno. My mamy jeszcze wiele czasu. Izaak kupuje nam jedzenie ze straganu. Nie mam pojęcia co to jest ale smakuje pysznie!
Po długim czasie zostaje wywołany numer czterysta siedemdziesiąt, więc idziemy się ostawić. Nie wierzę, by coś mogło się stać po dotknięciu kuli przeze mnie, ale coś ciągle karze mi czekać w tej głupiej kolejce. Zostaje wywołany numer czterysta osiemdziesiąt. Izaak podchodzi chwiejnie do smoczej kuli. Ręce trzęsą mu się z podekscytowania. Wyciąga je do smoczej kuli i...
BUM!!!
Na chwilę wszystkich oślepia jaskrawo-czerwony blask, a za chwilę ukazuje nam się postać wstająca chwiejnie i rozglądająca się wokoło. Nie mogę uwierzyć, że to Izaak! Jest niemal całkowicie pokryty czerwonymi łuskami, na plecach ma złożone skrzydła tego samego koloru. Widać, że jest oszołomiony.
W tym momencie wszyscy zaczynają klaskać i wiwatować.
- Jeden ze Smoczych Ludzi został już wybrany! – oznajmia królowa.
Do Izaaka podlatuje Smoczy Człowiek o niebieskim ubarwieniu i pyta, jak ma na imię.
- Izaak – odpowiada chłopak.
- Nagrodźmy Izaaka brawami! – woła Smoczy Człowiek, a wszyscy się go słuchają.
Wiwatuję najgłośniej, jak tylko potrafię! Tak się cieszę szczęściem Izaaka!
Smoczy Człowiek pomaga Izaakowi wzbić się w powietrze na świeżo powstałych skrzydłach. Chłopak jest taki szczęśliwy! Podlatuje do loży, gdzie siedzą inni Smoczy Ludzie. Wszyscy mu gratulują, ściskają...
Królowa ogłasza, że czas rozstrzygnąć, która dziewczyna też się przemieni. Nasza kolejka ciągle się przesuwa. Przede mną stoi już tylko jedna osoba.
Czy to możliwe, że dotknę smoczej kuli?
Dziewczyna z przodu dotyka kuli, ale nic się nie dzieje. Odchodzi na bok, a mnie jakaś Smocza Kobieta zaprasza gestem dłoni. Podchodzę do kuli. Jest piękna! Mieni się tysiącami kolorów, zupełnie jak łuski królowej. Wyciągam przed siebie drżące dłonie.
Nagle słyszę wielkie BUM!!! Moje dłonie, ręce, a potem całe ciało przeszywa coś, jakby kopnięcie prądem, a potem wszędzie czuję miłe ciepło. Moje zmysły rejestrują, że upadam na ziemię, robi się coraz cieplej. Nagle całe ciepło chce uciec i wystrzeliwuje na wszystkie strony. Wszystko to dzieje się w ułamku sekundy, ale dla mnie to jak cała wieczność!
Mój wzrok się zmienił. Widzę w innych odcieniach, wyraźniej. Koło siebie widzę tylko małe, jaskrawe płomienie i to, co ulega ich gorącu. Chwiejnie się podnoszę.
Teraz widzę, że wokoło mnie, na kilka metrów wypaliło się równe, wręcz idealne koło. Ludzie w pobliżu próbują pozbyć się ognia z ubrań i włosów. Ktoś podbiega i polewa ich wodą.
Patrzę na swoje ręce. Pokrywają je czarne jak węgiel łuski. Na plecach czuję coś nowego. Oglądam się. Skrzydła.
Skrzydła! Łuski! Ogień! Jestem Smoczym Człowiekiem!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro