~Rozdział XXIII~
Szli korytarzem zmierzając w stronę swoich klas na lekcje. Oczywiście nie mieli ochoty na siedzenie na zajęciach, ale wierzyli, że coś, podczas nich, wymyślą. Korytarze świeciły pustkami, co ich nie dziwiło, bo było kilka minut po dzwonku. Może warto było iść w tym samym czasie co Yoko.
Nie udawali już, że będzie to łatwe i przyjemne. Znalezienie winowajcy w tak dużej szkole to nie lada wyczyn. A nie mieli na to nawet czasu. Za dwa tygodnie miało się odbyć zakończenie roku szkolnego.
Choć może to i lepiej. Tooru i tak czuł się z tego powodu źle, więc może nie warto się w to angażować. Był już dzisiaj na lekcjach, bo z nim chwilę godzinę temu rozmawiali. Udawał, że go te gadki nie interesują, ale o Iwaizumim nie chciał słyszeć. Podobnie było z Hajime tylko, że on na dźwięk imienia Yoko robił się bardziej nerwowy.
Już prawie mieli się rozdzielić i ruszyć każdy w swoją stronę, kiedy Hanamaki zwolnił, a następnie się zatrzymał. Dopiero po jakimś czasie zauważył to Matsukawa. Spojrzał na przyjaciela, który przystanął przy damskiej toalecie.
- Makki, naszło cię na podglądanie dziewczyn, czy co? - zapytał uśmiechnięty brunet, bo rzadko miewał dłuższe napady złego humoru. Starał się zawsze być roześmiany. Ale to zachowanie szatyna go jeszcze bardziej rozweseliło.
- Cicho bądź - szepnął, ale przyjaciel i tak go usłyszał.
Wbrew pozorom Mattsun już nic nie powiedział, tylko powoli zbliżył się do Hanamakiego. Zdziwiło go to dziwne przystanięcie przyjaciela akurat przed łazienką. I to nawet nie męską.
Makki wyjął swój telefon, po czym go odblokował. Kilka razy przesunął palcem po ekranie, by następnie przysunąć go do szczeliny między futryną a drzwiami. Mattsun przyglądał się temu z zaciekawieniem, bo nie wiedział o co chodzi, dopóki nie usłyszał rozmowy dwóch dziewczyn w łazience.
Hanamaki to ma jednak niesamowity słuch. Szatyn w życiu by na to nie zwrócił uwagi.
Po dłuższym namyśle wiedział też, po co jego przyjaciel to nagrywał. Jeśli on nie jest genialny to on przebiegnie się nago po szkole. Przecież szatyn powinien pójść do Hogwartu, czy jak się ta szkoła dla geniuszy nazywała.
- Nie mów, że to ty - odezwała się z podziwem jedna z dziewczyn, które siedziały w toalecie.
- Jasne, że ja, choć przyznam, że poszczęściło mi się, że byłam tego dnia na dachu i podsłuchałam rozmowę Iwaizumiego i mojego byłego - odpowiedziała z dumą w głosie.
Chłopaki spojrzeli na siebie. To był strzał w dziesiątkę. Dowiedzieli się nareszcie, kto to wygadał i skąd się dowiedział. A tak konkretnie wiedziała.
Czyli Yoko była niewinna i byli winni tej biednej dziewczynie przeprosiny. Tak to jest słuchać Hajime i jego teorii. Jak to dobrze, że te dziewczyny uważały, że już wszyscy są na lekcjach i nikt, tym razem, ich nie podsłucha.
- W sumie nie wiem, po co to zrobiłam. Pewnie dla żartu i aby się odegrać za to, że ze mną zerwał. Ale wiesz, co jest najidiotyczniejsze? - Słuchać było zaskoczenie w jej głosie, jakby dowiedziała się czegoś niespotykanego.
Ta druga pewnie pokręciła głową, bo tamta kontynuowała:
- Oikawa okazał się być gejem, rozumiesz to? Wszystkie dziewczyny za nim szaleją, a on woli uganiać się za facetem. - Roześmiała się raczej z bezsilności niż z tego, że było jej wesoło.
- Skąd wiesz? - zapytała zaciekawiona tą niespodziewaną wiadomością.
- Przecież to widać na pierwszy rzut oka - odparła, jakby to była najbardziej oczywistą rzecz na świecie. - Zauważyłam to, kiedy z nim byłam. W ogóle się nie całowaliśmy, a kiedy był z Iwaizumim to wzroku od niego nie odrywał.
- Czyli on i ...
- Nic z tych rzeczy. Hajime nic o tym nie wie. Żebyś widziała te zeszyty Tooru całe w serduszkach i napisanymi wyrazami "Iwa-chan". Ale tak konkretnie to ci się przyznam, że kiedy ostatnio u niego byłam to zajrzałam do jego pamiętnika.
- Wiesz, że to cios poniżej pasa czytanie cudzych pamiętników - powiedziała koleżanka byłej Oikawy niezbyt szczęśliwym głosem. Nawet dla niej to było chamskie.
- Wiem, ale chciałam się dowiedzieć czy mnie kocha czy nie. - Westchnęła. - A okazało się tylko, że jest po uszy zakochany w swoim przyjacielu z drużyny. Zrozumiałam, że to kwestia dni, kiedy ze mną zerwie. Dlatego chciałam się zrewanżować. A że trafiła mi się taka taka okazja. - Wyobrazili sobie, jak ponowie wzrusza ramionami.
Hanamaki i Matsukawa ponownie spojrzeli na siebie z uśmiechem. Kamera Makkiego wszystko nagrała, więc sprawę mogli uznać za zamkniętą. Muszą to tylko przekazać Tooru, Hajime oraz Yoko, bo przez przypadek została w to również wplątana.
***
Oikawa siedział na lekcji kompletnie nie słuchając, o czym mówi nauczyciel. Mógłby opowiadać jakieś bajki, a on i tak by tego nie zauważył. Mazał na marginesach zeszytu zastanawiając się, jak by wyglądało jego życie, gdyby nie tracił wzroku.
Może wyznałby Iwaizumiemu swoje uczucia? W tej sytuacji, w jakiej się znalazł, nie może tego zrobić. To kwestia dni, kiedy całkowicie przestanie widzieć, a Hajime na pewno nie chciałby takiego uszkodzonego egzemplarza jakim on jest. Nawet gdyby wolał mężczyzn od kobiet to na pewno nie chciałby jego.
Nadal bolało go to, że zapomni jak wygląda jego przyjaciel. A kiedy przestanie z nim rozmawiać to również za jakiś czas nie będzie mógł odtworzyć sobie w głowie jego głosu.
Czy pójdzie na studia czy nie, nie interesowało go to i nie zaprzątał sobie tym głowy. I tak do końca życia będzie nikim. Zostanie kaleką do ostatniego dnia swojego życia, bo żaden lekarz w Japonii ani zza granicy nie chce podjąć się operacji. Jest za duże ryzyko, że infekcja z gałek ocznych przeniesie się do mózgu. Jeśli zostawi tak jak jest, po prostu będzie ślepy.
Piękna przyszłość nie ma co.
Jego czarne myśli przerwała wiadomość, którą dostał na komórkę. Telefon leżał na stoliku za książkami, aby nauczyciel go nie zauważył, więc SMSa zobaczył od razu.
Ostrożnie odblokował urządzenia, po czym przeczytał wiadomość od Matsukawy:
Przyjdź na dużej przerwie do pokoju muzycznego. Chcemy się z tobą pożegnać, przed zakończeniem roku szkolnego, dopóki nas jeszcze widzisz XD
Po chwili przeszedł kolejny SMS:
Wiem, że nieśmieszne :-( Ale przyjdź, nie będziesz żałował :-D
Oikawa jednak pomyślał, że już żałuję... że go w ogóle poznał. Ale po dłuższym namyśle, zdał sobie sprawę, że miło będzie zobaczyć drużynę po raz ostatni. To samo tyczyło się Iwa-chana, który okazał się największym zdrajcą jakiego zna. Ale to nie znaczy, że nie będzie za nim tęsknił.
***
Tak jak było napisane w wiadomości, tak zrobił. Tooru podczas najdłużej przerwy poszedł do sali, w której mieli lekcje muzyki. Głównie tam śpiewali, ale on od czasu do czasu chodził tam, aby grać na skrzypcach. Nikomu o tym nie mówił, ale potrafił grać na tym instrumencie. Tylko proste melodie, ale zawsze.
Czym bardziej się zbliżał, tym większe ogarnęło go spanikowanie. Zobaczy całą drużynę. Za kilka dni pewnie tak pogorszy się jego wzrok, że prawie nic nie będzie widział, więc będzie musiał każdemu się przyjrzeć.
Nawet Hajime.
To, że okazał się zakłamaną świnią nie oznacza, że na zawsze będzie na niego zły. Ukończą tą szkołę, więc nikt nie będzie o nim mówił. Każdy o nim zapomni, oprócz drużyny.
Ma przynajmniej taką nadzieję.
Kiedy dotarł do sali bez wahania nacisnął klamkę. Otworzył drzwi i od razu wzrok utkwił w Iwa-chanie, który siedział na jednym z krzeseł. Obok niego siedział Hanamaki i Matsukawa.
Łzy napłynęły mu do oczu. Jeśli miał być ze sobą szczery, nie był pewny czy to na pewno oni tam są. Obraz miał rozmazany, jakby nie założył okularów. Lecz je miał na nosie. Czyli choroba postępuje w szybszym tempie niż lekarze przypuszczali.
- Hej, chłopaki - odparł udając wesołego, ale słabo mi to wychodziło. Szatyn wszedł do środka, po czym zamknął za sobą drzwi. - Co nas tak mało?
Oni od razu zobaczyli jego kłamstwo. Trudno bowiem ukryć zaczerwienione oczy oraz drgającą brodę, co było oznaką, że ledwo powstrzymywał to, aby nie runąć na podłogę i się nie rozpłakać.
- Siadaj, więcej nad już nie będzie - odparł Mattsun.
- Dlaczego? Miała być cała drużyna. - Oikawa odszedł do nich i dopiero po chwili ją zobaczył. - Co ona tu robi? - wskazał na Yoko palcem.
Ona też nie wyglądała na zachwyconą. Założyła ręce na piersi i starała się z nikim nie nawiązywać kontaktu wzrokowego.
- Siadaj, zaraz wszystko wyjaśnię - Matsukawa wskazał miejsce obok Yoko.
Były kapitan długo się nie zastanawiał. Już wolał siedzieć obok niej niż przy Hajime, na którego nadal miał focha. Pewnie mu przejdzie, ale jeszcze nie teraz.
- W porządku. - Issei wstał ze swojego miejsca, po czym podszedł na środek okręgu, w którym siedzieli, aby na każdego mieć dobry widok. - Chyba można się domyślić, że zgromadziłem was tu w sprawie tego, że ktoś rozgadał tajemnice Oikawy, a nie aby pożegnać się z nim. - Po tym zwrócił się do rozgrywającego: - Gdybym powiedział ci prawdę, nie przyszedłbyś.
- Oczywiście, że bym nie przyszedł, bo nie ma co wyjaśniać. - On również założył ręce na piersi i nie wyglądał już na takiego smutnego. Zmarszczył czoło, jakby zastanawiał się, czy natychmiast nie wyjść. - Wiadomo, że to Iwaizumi rozgadał.
- Przecież ci mówiłem, że powiedziałem tylko Yoko, bo obiecała, że zachowa to dla siebie - zwrócił się do Oikawy. - Ale ty oczywiście nie chciałeś mnie słuchać.
- Jak zawsze wszystko na mnie - odparła niespodziewanie dziewczyna. - Ja nie mam z tym nic wspólnego, więc nie wiem, dlaczego kazaliście mi tu przyjść.
- Cisza! - krzyknął Mattsun i wbrew pozorom wszyscy nie niego spojrzeli. - Po kolei. Oikawa - zwrócił się ponownie do byłego kapitana, bo przecież on był tu główną osobą pokrzywdzoną. - Razem z Makkim usłyszeliśmy pewną ciekawą rozmowę i mogę ci przysiąc, że Hajime, oprócz Yoko, nikomu nie powiedział.
Jemu to jednak nie poprawiło samopoczucia.
- Ale to nie zmienia faktu, że ona to wygadała!
- Ona też nikomu nie powiedziałam - odrzekł szybko, aby wyprzedzić w wyrażeniu swojego zdania szatynkę. Wszyscy, oprócz Hanamakiego, popatrzyli na niego z zaciekawieniem.
- A skąd niby taka pewność? - zapytał podejrzliwie Tooru.
Inni mu przytaknęli. Jak na obrażone na siebie osoby są zadziwiająco zgodni.
- Stąd. - Mówiąc to pokazał im komórkę, którą trzymał w dłoni.
- Do kogo masz zamiar zadzwonić? - zapytał Iwaizumi z lekkim uśmiechem.
- Nie będę do nikogo dzwonił - odrzekł Mattsun odblokowując ekran, po czym wszedł w odpowiedni folder. Czuł się jak Sherlock Holmes, który rozwiązał bardzo zawiłą zagadkę.
Po chwili rozbrzmiał głos, który zaczął wydobywać się z głośnika telefonu. Wszyscy w skupieniu słuchali tego, co mówi owa dziewczyna i jej koleżanka. Jak dobrze, że współczesne komórki mają dyktafony. Bez takiego dowodu, oni na pewno by im nie uwierzyli.
Kiedy nagranie dobiegło końca, wszyscy spojrzeli na Oikawę, który ukrył twarz w dłoniach. Wyglądał na załamanego, ale przynajmniej każdy z nich wiedział, przez kogo to wszystko.
Początkowo panowała cisza, lecz po chwili szatyn wydukał:
- Iwa-chan... - Tooru zabrał dłonie, a ich oczom okazała się zapłakana, pełna bólu twarz. - Tak strasznie cię przepraszam. Jak mogłem pomyśleć, że to ty. - Po czym spojrzał na szatynkę. - Yoko, ciebie również przepraszam. Nie sądziłem, że ktoś może być na dachu i posłuchać moją rozmowę. Dlaczego ja zawsze muszę wszystko zepsuć?
- Nie rozklejaj się, kapitanie - odparł pokrzepiająco Makki kładąc mu dłoń na ramieniu. - Najważniejsze, że wszystko się dobrze skończyło.
- Wiem, ale nie sądziłem, że ona będzie chciała się mścić.
- Znasz ją? Dlaczego nie powiedziałeś tego od razu? - zdziwił się Iwaizumi, który spiął się, jakby miał zamiar szybki wstać i znaleźć tamtą dziewczynę.
Oikawa otarł łzy i gdyby nie zaczerwienienie oczy nawet można by nie zauważyć, że wcześniej płakał.
- Przecież mówię. To moja była. Zerwałem z nią jakieś trzy miesiące temu. Po niej już z żadną dziewczyną się nie spotykałem. Nie sądziłem, że będzie taka zraniona. Ale od początku jej mówiłem, że nic z tego nie będzie, ale ona się mnie przyczepiła. Okej, zacząłem z nią chodzić, ale prawie nic do niej nie czułem.
- Prawie? - zapytał z zaciekawieniem Hajime.
- Prawie, bo czułem tylko wstręt - odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- Bez przerwy mówisz, o niej - ona. Dlaczego nie używasz jej imienia? - Hanamaki zabrał dłoń z jego ramienia.
Tooru ponownie się uśmiechnął.
- Tak szczerze to nie pamiętam jak się nazywa. - Wzruszył ramionami. - Ale to takie ważne?
- No raczej - odparł Iwaizumi. - Jak można z kimś chodzić i nie wiedzieć, jak ta osobą ma na imię.
- Normalnie. Nie nie czułem miłości do niej, więc nie miałem potrzeby zapamiętywania jej imienia.
- Chcesz na niej się jakoś odegrać? - zapytał Mattsun ciekawy odpowiedzi szatyna.
- Nie. Nigdy mnie nie interesowała i nadal mam ją gdzieś. Nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Poza tym i tak mam swoje problemy. Choroba nadal się rozwija i za jakiś czas przestanę widzieć - zmienił temat Oikawa.
- Jak zwykle dramatyzujesz - odparł Iwaizumi patrząc na niego i kładąc rękę na drugim ramieniu. Wiedział ile tamten przeszedł i nie chciał go zostawiać w potrzebie. - Skoro nie masz pieniędzy to przecież możemy ci pomóc. Zrobimy zbiórkę, a na pewno dużo osób ci pomoże.
- Skoro i tak całą szkoła wie. - Wzruszył ramionami Oikawa próbując się uśmiechnąć. Otarł wierzchem dłoni ostatnią łzę z policzka.
Cieszył się w głębi serca, że to jednak nie wina Hajime i Yoko. Polubił ją, a Iwa-chan to jego najlepszy przyjaciel... Tak bardzo chciał, aby tak było. Myślał o nim bez przerwy i to na pewno nie w kategorii przyjaźni. Bardzo pragnął go teraz przytulić, ale jednak było w tej sali za dużo ludzi, którzy mogliby się dziwnie na nich patrzeć.
Poza tym rozczuliła go chęć do pomocy chłopaków.
- Też mogłabym pomóc, jeśli chcielibyście - powiedziała cicho Yoko, bo czuła się nie na miejscu. - Mogę zrobić plakaty, aby porozwieszać je szkole. Albo zrobić zbiórkę podczas meczu z Fukurodani.
- To świetny pomysł - przytaknął entuzjastycznie Mattsun. - Pomogę ci to zorganizować.
- Dziękuję, jesteście wspaniali - odparł szatyn z uśmiechem. Kiedy siedzieli tak wszyscy razem zdał sobie sprawę, że niepotrzebnie tak się obrażał. Przecież miał najwspanialszych przyjaciół na świecie.
- Ale to nie koniec tego, co chciałem wam przekazać - odrzekł Matsukawa. - Prawie bym zapomniał, przez te czułości.
Ponownie odblokował komórkę, uśmiechając się.
- Oikawa, lepiej uważnie słuchaj, bo możesz tego już w życiu od niego nie usłyszeć. Znalazł to nagranie Makki, kiedy chciał odsłuchać tamtą rozmowę. Tak to jest gdy rozwiązuje się język pijanej osoby. Można dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy.
Po paru chwilach z głośnika popłynął krótki monolog Iwaizumiego. Hajime na początku nie był w stanie uwierzyć, że mógł wypowiedzieć te słowa, choć tak naprawdę to nikt w to nie wierzył. Ale przecież to był jego głos, więc nie było mowy o pomyłce.
Po zakończeniu krótkiego nagrania nastała cisza. Nikt nie miał ochoty niczego mówić. Zdanie, które powiedział Hajime po pijaku, bez przerwy dźwięczały w uszach Oikawy. Zarumienił się, więc pochylił głowę. Nawet w snach nie przypuszczał, że jego przyjaciel również coś do niego czuje.
Iwaizumi czuł się podobnie, choć on miał ochotę jak najszybciej stąd wyjść. Nie lubił mówić o uczuciach, a tutaj one zostały ukazane publicznie.
Siedzieli w krępującej sytuacji, dopóki Hajime nie wytrzymał i wziął za rękę Oikawę. Nie miał zamiaru go już opuścić. Nigdy go już nie opuści.
Kocham mojego kapitana i gdyby nie Tooru to już dawno odszedłbym z tej gównianej drużyny. Podoba mi się i cholernie za nim tęsknię. Najchętniej rzuciłbym wszystko i pojechał go szukać.
Iwaizumi nareszcie czuł się szczęśliwy. Nie szukał miłości, ale znalazł ją w osobie, o której myślał jak o kimś zwyczajnym. Nie zdawał sobie sprawy, że to najbardziej niezwykły chłopak jakiego zna. Jedyny, z kim mogłyby zostać na zawsze.
Jedyny, który śni mu się co noc.
Tak przedstawia się ostatni rozdział tego opowiadania. Przed nami tylko epilog, który dodam w piątek ;-)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro