Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~Rozdział XVII~

Myślał, że nie spotka go nic gorszego niż zniknięcie Oikawy. Jednak kiedy tamten odparł, że już nie chce grać w drużynie, świat Iwaizumiego na chwilę się rozpadł. Wszytko w co wierzył i chciał osiągnąć, rozpadło się. Czuł się jak wykorzystany śmieć. Przecież mieli zostać najlepszymi siatkarzami. A on co? Tak nagle oznajmia, że już nie chce grać. Wystawił całą drużynę, a najbardziej jego.

Chciał z nim porozmawiać. Lecz Tooru nie został nawet, aby popatrzeć. Kiedy tylko skończył swój wywód, a większość drużyny przestała mówić, że będzie za nim tęsknić, on jakby nigdy nic poszedł sobie. Bez pożegnania, bez uścisków. Tylko ten smutny, udawany uśmiech.

Jednak nie chciał tak tego kończyć. Następnego dnia, na najdłużej przerwie, poszedł do klasy Oikawy. Musiał sobie z nim szczerze pogadać. Nie wiedział tylko, jak na to zareaguje tamten.

Ale cokolwiek nie zrobiłby szatyn, Hajime cieszył się, że jego przyjaciel wrócił.

Będąc już przed otwartymi drzwiami do jego klasy, od razu jego wzrok padł na Oikawę. Siedział w ostatniej ławce i coś mazał w zeszycie. Ubrany był w spodnie od mundurku oraz białą koszule, której rękawy były podwinięte do łokci. Dni były coraz cieplejsze, więc pewnie było mu gorąco.

Początkowo brunet trochę się wahał. Nie rozmawiali od dłuższego czasu i nawet jeśli chciał on do niego zadzwonić wczoraj, to tamten nie odbierał. Czyżby zmienił numer? A może po prostu nie chciał rozmawiać.

Atakujący wziął głęboki wdech, po czym wszedł do klasy. Ruszył szybko, ale czym bardziej zbliżał się do przyjaciela tym bardziej zwalniał. Miał bowiem nadzieję, że przyjaciel go zauważy zanim ten już podejdzie.

Jednak tak się nie stało. Hajime zatrzymał się tuż obok jego ławki nadal niezauważony. Może niepotrzebnie się tak skradał.

Nawet nie zdawał sobie sprawy, że gapi się na zeszyt Tooru. Ten wcale nie bazgrał w zeszycie tylko rozwiązywał zadanie z matematyki! Z własnej woli na przerwie! Brunet przeniósł wzrok z zapisanych kartek na byłego już kapitana.

Czym bardziej mu się przyglądał tym bardziej nie widział w nim swojego dobrego przyjaciela. Twarz niby ta sama, włosy i mundurek bez zmian. Może nawet z jego cerą jest lepiej. Lecz zawsze jest jakieś ale. Ten chłopak, siedzący obok miejsca gdzie on stał, miał kompletne inny charakter. Zimny, smutny i niedostępny dla nikogo. Wyglądało to tak, jakby w ciele Oikawy znajdowała się całkowicie inna osoba.

Chciał już jakoś zwrócić na siebie jego uwagę, poprzez chrząkanie, dotknięcie jego ramienia czy coś w tym stylu, gdy tamten nagle sam z siebie się odezwał.

- Po co tak stoisz i nic nie mówisz? - Głos miał obojętny, a on nawet nie przerwał rozwiązywania zadania, którego nawet sam atakujący nie rozumiał. Patrzył na kolejność rozwiązywania, ale nie pojmował, skąd wyszedł mu taki wynik. Przecież był tylko o jeden poziom gorszej klasie. A to zadanie wyglądało na bardzo zaawansowane. Skąd on w ogóle wiedział, jak je rozwiązać? - Przyszedłeś tylko o to, aby przerywać mi w nauce? - Dopiero wtedy podniósł wzrok na stojącego obok przyjaciela. - Jeśli chcesz, abym udzielał ci korepetycji, to muszę cię rozczarować, ale nie mam ochoty uczyć głupków prostej matematyki.

Iwaizumi zacisnął pięści. Przyszedł porozmawiać, a nie mu przywalić na oczach prawie całej klasy. Ale i tak coś tu nie grało. Oikawa nigdy tak się nie zachowywał.

- Chciałem z tobą porozmawiać, Tooru. Nie było cię jakiś czas i... - mówił spokojnie, dopóki tamten mu nie przerwał.

- Czyli jednak wiesz jak mam na imię? Myślałem, że zapomniałeś o nim, bo tylko mówiłeś do mnie Gównokawa albo Śmieciolawa.

- Musisz teraz się ze mną kłócić? - zapytał najspokojniej jak tylko mógł.

- Nie mam ochoty z tobą o niczym rozmawiać, jeśli jeszcze to do ciebie nie dotarło. - Oikawa wrócił do rozwiązywania kolejnego zadania nie zwracając już uwagi na przyjaciela.

A może byłego przyjaciela.

- Jak tam chcesz - rzucił Hajime odwracając się w stronę drzwi i mając ochotę jak najszybciej opuścić to pomieszczenie.

Teraz był zdenerwowany, ale wiedział, że za jakiś czas mu przejdzie. Gorzej było z Oikawą. Gdziekolwiek był przez tą nieobecność w szkole, na pewno zrobili mu pranie mózgu.

***

Yoko błyskawicznie wstała z łóżka, na którym jeszcze przed chwilą siedziała. Nie mogła uwierzyć w to, co Hajime jej przekazał.

- Zaraz, chcesz mi powiedzieć, że Tooru wrócił do szkoły wczoraj, a ty o niczym mi nie powiedziałeś?

Jeśli miał być szczery to kompletnie zapomniał o jej istnieniu. Przez cały wczorajszy wieczór myślał tylko o tym, że już dawno przestał ogarniać to, co dzieje się w jego życiu.

Dziewczyna zaczęła krążyć po swoim pokoju, co jakiś czas odrzucając włosy z twarzy.

- Dobra, trudno. - Machnęła ręką, po czym odwróciła się twarzą do chłopaka. - Ale przynajmniej wszystko wróciło do normy. W końcu kapitan jest na swoim miejscu. - Uśmiechnęła się na myśl, że może nareszcie zobaczy szczęście na ich twarzach, a jeśli się postara to może doczeka się tego, że Oikawa wyzna mu swoje uczucia.

Jednak już patrząc na twarz bruneta zauważyła, że coś jest nie tak jak powinno. Jeśli się tamten pojawił, to gdzie tkwi problem?

- Ej, co jest? - zapytała.

Iwaizumi siedział na brzegu łóżka opierając złączone dłonie na kolanach. Wyglądał raczej na smutnego niż wściekłego, a jego nagła wiadomość, czy może przyjść, zaskoczyła ją, ale się zgodziła. Rozmowa z nim była ciekawsza niż praca domowa z angielskiego.

Chłopak pokręcił głową,  po czym odparł:

- Z nim jest coś nie tak. Czuję to. - Ta krótka informacja zapaliła czerwoną lampkę w głowie Yoko. Bo kto jak nie Hajime znał Tooru i zauważyłby to, kiedy coś się zmieniło.

- A mógłbyś rozwinąć tą myśl? - Zaciekawiło ją to, wiec nawet nie próbowała usiąść, bo wiedziała, że nie usiedzi na miejscu.

- Przyszedł wczoraj na trening i oznajmił, że kończy z grą. Rozumiesz? Wspaniały Wielki Król Tooru Oikawa, kapitan Aoba johsai, już nigdy nie zagra z nami meczu. - Jeśli myślała, że nie zdoła usiąść to się myliła. Kiedy tylko to usłyszała nogi odmówiły jej posłuszeństwa, bo po chwili już siedziała na puchatym dywanie na przeciwko kolegi. Usiadła po turecku nie mogąc uwierzyć w to co usłyszała.

Chciała coś powiedzieć, zapytać, ale Hajime jej nie pozwolił wejść sobie w słowo.

- Wiem kurde, że to nasz ostatni mecz. Takie nieznaczące nic. Tylko formalność, bo za miesiąc już nas trzecioklasistów nie będzie w tej szkole. Chodzi o naszą przyjaźń. - Chłopak położył dłoń na swoim sercu. - Znamy się nie od dziś, a Oikawa jest dla nas szczególnie ważny. - Na chwilę zamilkł, by powiedzieć szeptem: -Jest szczególnie ważny dla mnie.

Yoko zrobiło się przeraźliwie smutno. Czuła się jakby słuchała o jakimś romansie czy nieszczęśliwej miłości. Łzy prawie popłynęli jej po policzkach, kiedy pomyślała sobie, że tak naprawdę Iwaizumi bardzo kocha Tooru, choć nie zdaje sobie z tego sprawy. Albo próbuje unikać tego uczucia.

Ona musi coś wymyślić. Musi.

- Rozmawiałeś z nim? - zapytała mając nadzieję, że jej głos nie jest jakiś dziwny.

- Tak, i tu pojawia się drugi problem. On nie chce mnie widzieć. Wypomina mi wszystko, co przyjdzie mu do głowy. To jak go traktowałem, jak do niego mówiłem. On nie jest sobą.

Chłopak po krótce streścił jej przebieg dzisiejszej rozmowy. Przekazał jej wszystkie słowa jakie powiedział on sam oraz, już były, rozgrywający.

- Czyli starałeś się być dla niego miły? - zastanowiła się na głos, głaszcząc dywan, na którym bez przerwy siedziała.

- No tak. Nigdy taki dla niego nie byłem, więc pomyślałam, że tak będzie w porządku. - Nie mogła już słuchać smutki w jego głosie, ale na szczęście coś ciekawego wpadło jej do głowy.

- Myślę, że tu leży problem. - Po raz pierwszy od dłuższego czasu, brunet spojrzał na nią z zainteresowaniem.

- Chyba nie rozumiem.

- Oikawa jest przyzwyczajony do innego ciebie. Nie do miłego i przepraszającego na wszystko. Nie możesz być przy nim Iwaizumim.

- Gadasz coraz bardziej bez sensu. Przecież jestem Iwaizumim. Tak mam na nazwisko.

Uśmiechnęła się mając nadzieję, że dobrze doradza przyjacielowi.

- Iwaizumim jesteś dla mnie, dla nauczycieli, dla reszty drużyny czy innych osób w szkole. - Podniosłam wzrok i spojrzałam mu w oczy. - Dla niego jesteś Iwa-chanem. Więc bądź tym, którego on pamięta i... - Kocha, miała dokończyć, ale na szczęście się powstrzymała. Woli, aby tamten to mu powiedział, a nie ona. - Lubi.

- Tak sądzisz? - zamyślił się, ale po chwili przytaknął. - Spróbuję, ale co złego to zrzucę na ciebie.

***

Następny dzień miał wszystko rozstrzygnąć. Alko Oikawa z nim porozmawia albo obrażeni na siebie  skończą tą szkołę i każdy z nich pójdzie w swoją stronę. Iwaizumi pewnie będzie starał się dostać na uniwersytet, a Tooru? Kto wie, ale coś czuł, że do siatkówki nie wróci.

Iwaizumi pewny siebie ponownie wszedł do klasy swojego kolegi tak samo jak dnia poprzedniego.

Szatyn tym razem zadania z matematyki nie rozwiązywał. Położył głowę na ławce i zakrył ją rękoma. Był ubrany tak samo, więc koszulka opinała jego plecy. Hajime od razu to zauważył, bo tamten nie miał na sobie  marynarki.

Czyli atakujący miał zachowywać się jak wcześniej względem niego. To nie powinno być trudne, bo w końcu mógł przestać udawać kogoś kim nie był.

Od razu przeszedł do sedna. Niezbyt mocno uderzył go w tył głowy, aby tamten się obudził. Nawet nie myślał, co pomyślą o nim znajomi Oikawy. Przecież nie raz  taka sytuacja się  zdarzała. Na reakcję byłego kapitana nie trzeba było długo czekać, bo prawie od razu się wyprostował trzymając się za bolącą część ciała.

- Kto to zrobił?! Zaraz nogi z dupy... - Dopiero wtedy odwrócił się w stronę Iwa-chana. Na jego widok zrobił tak duże oczy, że prawie wypadku mu one na podłogę. - Powyrywam - dokończył już normalnym, choć zaskoczonym, głosem.

- Rusz się i choć. Musimy pogadać. -  Atakujący wskazał skinienie głowy drzwi, chowając przy tym dłonie do kieszeni spodni.

- Już o tym rozmawialiśmy - powiedział obojętnym tomem. -  Poza tym nienormalny jesteś, Iwaizumi. Mówiłem już, że...

- Gdzieś to mam, czaisz? Rusz dupę i chodź, bo nie będę z tobą dyskutować jak z jakimś niedorozwojem.

Tak wyglądał ich prawie codzienny dialog, więc nikt nie zwracał na nich uwagi.

- Znowu zaczynasz? Nigdzie nie idę - obudził się Oikawą.

Hajime nie chciało się już na niego  czekać ani przekonywać, aby z łaską poszedł za nim. Przerwa za piętnaście minut się skończy, a on musi wiedzieć, co dzieje się z jego przyjacielem.

Zrobił coś, czego Tooru się nie spodziewał. Szybko chwycił jego nadgarstek, który zamknął w ciasnym uścisku. Niespodziewanie go pociągnął, aby tamten nie miał czasu na opieranie się. Oikawa razem z krzesłem, na którym siedział, poleciał do przodu, a szybko złapał równowagę. Był zdezorientowany, ale przeszedł kilka kroków za atakującym.

Serca ich obu zabiły szybciej, kiedy palce Iwaizumiego przesunęła się z nadgarstka Tooru na jego dłoń. Hajime wyglądał wtedy jak zwyczajny chłopak, który troszczy się o swoją dziewczynę i chce wyznać jej swoje uczucia zabierając ją z daleka od innych, ciekawskich ludzi. Lecz nie była to dziewczyna, ale Oikawa. Poza tum uczucia obaj mieli raczej mieszane.

Dawno mnie nie było, ale podczas wakacji jakoś czas mi szybciej leci. Mam nadzieję, że rozdział się podobał i postaram się w końcu dodawać regularnie rozdziały, bo historia zmierza powoli do końca. Myślę, że nie będzie ona miała więcej niż 25 rozdziałów ^_^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro