Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~Rozdział XVI~

Iwaizumi szedł powoli korytarzem uważając, aby nie wpaść na innych uczniów. Na szczęście oni sami schodzili mu z drogi, bo nie było chyba osoby, która go nie znała, a ostatnio stał się dosyć popularny.

Minęły trzy tygodnie od momentu, kiedy się schlał razem ze znajomymi z drużyny, Oikawa zniknął, a jego nieobecność dosyć znacząco zmieniła życie atakującego. Najważniejsze było chyba to, że  został zaprzysiężony jako oficjalny kapitan Aoba johsai. I na pewno nie był z siebie dumny. Co jakiś czas patrzył na innych, kiedy wyczuwał na sobie ich wzrok. Wtedy oni szybko odwracali głowy jakby się bali, że coś im zrobi.

Nie żeby był jakiś agresywny. Ostatnio, a tak konkretnie od momentu, kiedy Tooru gdzieś wyjechał, stał się niespokojny i łatwo można było wytrącić go z równowagi. Po szkole na pewno już się rozniosło jak poprzedniego dnia wydarł się na Yahabę, bo mu źle wystawił. Więc teraz lepiej dla innych, aby nie wchodzili mu w drogę.

Włożył dłonie do kieszeni spodni, po czyn wbił wzrok w podłogę i zacisnął usta.

Na pewno wszyscy myślą, że coś zrobił Oikawie i dlatego wyjechał. Było przecież powszechnie wiadome, że Hajime od czasu do czasu lubił popchnąć lub nakrzyczeć na przyjaciela. Rozniosła się nawet plotka, że wykończony psychicznie były kapitan po prostu uciekł, nie mogąc już znieść poniżeń jakie serwował mu co dnia przyjaciel.

Przez tą gadaninę sam Iwaizumi zaczął zastanawiać się nad własnym zachowaniem. A może serio przesadził? Ale przecież nie wyglądał na obrażonego, kiedy byli w kinie. Ale jeszcze ten list, który nie dawał mu spokoju. Dlaczego kurde nazwał sam siebie "zwykłym znajomym"? Choć minęło już tyle czasu, bo prawie miesiąc, nadal w głębi serca martwił się, co takiego strzeliło do pustego łba przyjaciela. Policja go nie poszukiwała, czyli musiał być z rodzicami. To w jakimś stopniu go uspokajało.

Atakujący był również po kolejnych egzaminach próbnych. Poszły mu lepiej niż poprzednio. Za kilka dni ma się odbyć egzamin właściwy, więc musi się uczyć jeszcze więcej, choć i tak już teraz mało co śpi.

Westchnął, po czym podszedł do swojej szafki, z której miał zabrać książkę do angielskiego. Już tłum na korytarzu się przerzedził, bo kilka sekund temu rozbrzmiał dzwonek na lekcję, którego on sam nie usłyszał i gdyby nie nagłe pustki, nawet nie wiedziałby, żeby już pójść na lekcję.

W ostatniej chwili wyminął wysokiego chłopaka, który stał obok szafki Hajime i szukał czegoś w swojej. Dobrze, że atakującemu pozostało odrobina refleksu, bo wewnątrz to on już zasypiał. Jak nic na lekcji przyśnie i otrzyma ochrzan od nauczyciela. Jest już tak wykończony psychicznie, że to nie Oikawa powinien trafić do psychiatryka tylko on.

Iwaizumi w końcu otworzył drzwiczki, zaś drugą dłonią przetarł zaspane oczy.

- Niewyspany? - usłyszał pytanie od chłopaka stojącego obok. Zamknął już swoją szafkę, ale nadal przy niej stał. Atakującego on mało co interesował, więc nawet na niego nie spojrzał. Bardziej był zajęty poszukiwaniem książki, która gdzieś mu się zapodziała.

- A co cię to interesuje. Zajmij się własnymi sprawami. - Nie było to miłe, ale do zakończenia roku pozostały jakieś powyżej dwóch tygodni, więc nie szuka przyjaciół. I tak po tym czasie odejdzie z Aoba johsai i prawdopodobnie pójdzie na studia. 

- Wybacz, Iwa-chan, że cię rozzłościłem, ale się martwiłem - odparł tamten cicho. - To ja idę na lekcję. Zobaczymy się później.

Chłopak odwrócił się plecami, po czym zaczął powoli odchodzić.

- Tylko chcę cię widzieć na treningu, Oikawa, bo i tak nie było cię trzy tygodnie. Pojechałeś gdzieś i nawet nic nie powiedziałeś. Nawet nie wiem, kiedy wrócisz - odparł za nim.

Niespodziewanie Hajime znieruchomiał, a serce zaczęło mu bić mocniej. Książki nadal nie znalazł, ale miał to gdzieś. Zatrzasnął drzwi szafki, po czym spojrzał na odchodzącego chłopaka. Ten chód, postawa, włosy...

Brunet zaczął szybko oddychać oraz mrugać, bo czuł, że albo załamie się psychicznie, albo rozpłacze. Nawet nie zauważył, kiedy krzyknął.

- Oikawa!

Szatyn przystanął, po czym powili się odwrócił. Miał na sobie mundurek i przewieszoną przez ramię torbę. Wyglądał i zachowywał się jakby nic się nie stało. Nawet jego twarz nic się nie zmieniła nie licząc tego, że był jakby smutny, a na nosie spoczywały okulary.

- Oikawa! - krzyknął jeszcze raz szybkim krokiem do niego podchodząc. Nie zwracał uwagi na to, że zaczęły się lekcje i należy być cicho. Nie mówiąc o tym, że oni również powinni na nich być.

Po chwili już przy nim był. Nigdy nie zastanawiał się, jak przebiegnie jego spotkanie z Tooru, kiedy ten już wróci. Niby wymyślał różne scenariusze, ale żadne mu nie pasowały do sytuacji. Teraz musiał improwizować.

Ręce atakującego powędrowały do kołnierza  przyjaciela. Zacisnął dłonie na jego koszuli, po czym zaczął go szarpać.

- Oikawa! Gdzieś ty był do jasnej cholery!? - Sam nie spodziewał się po sobie takiej reakcji, ale teraz kierowały nim emocje. Tooru parzył na niego ze smutkiem, ale nic nie odpowiedział. Po chwili odwrócił wzrok. - Mów!

Szarpał nim jeszcze mocniej, że tamten ledwo mógł ustać na nogach. Dopiero, kiedy Iwaizumi spojrzał na niego z bliska zauważył, że jest dziwnie chudy i blady. Widać było na pierwszy rzut oka, że coś się stało przez ten czas, kiedy go nie było.

- To nic... - odrzekł cicho.

- Nie opowiadaj bzdur! Widzę, że coś jest nie tak! Gdzie byłeś i dlaczego nic mi nie powiedziałeś!? Jestem twoim przyjacielem! - Ostatnie słowa Hajime prawie łkał. Nie kontrolował łez, które zaczęły spływać po jego policzku. Opuścił wzrok na klatkę piersiową Tooru, po czym oparł czoło na jego ramieniu. - Martwiłem się - szepnął.

Nastała cisza nie licząc cichego płaczu Iwaizumiego oraz pociągania nosem Oikawy. Nie zwracali uwagi na to, że wyglądają głupio i ktoś mógłby ich zobaczyć. Teraz liczyło się dla bruneta tylko to, że w końcu po tak długim czasie widzi swojego jedynego przyjaciela.

- Dlaczego nie jesteście na lekcji? - usłyszał atakujący głos nauczyciela, który od razu rozpoznał, ale zbytnio się tym nie przejął. Lepiej jak zobaczył ich w tej sytuacji pedagog niż jakiś uczeń, a co gorsza Matsukawa lub Hanamaki.  

Hajime odsunął się o krok od Tooru, po czym przetarł sobie twarz dłonią. Jeszcze tego by brakowało, żeby zauważył, że płacze. Po chwili odwrócił się w stronę mężczyzny.

- Przepraszamy - odparł mając nadzieję, że nie zauważy, że drży mu głos. - Już idziemy na lekcję. Po prostu zrobiło mi się słabo i mój przyjaciel mi pomógł.

Nauczyciel pokręcił głową, ale po chwili lekko się uśmiechnął.

- Jeśli źle się czujesz to idź do pielęgniarki.

- Już mi lepiej, ale dziękuję.

- W takim razie wracajcie na zajęcia. - Pedagog jeszcze chwilę im się przyglądał, po czym przesunął drzwi i wszedł do klasy, z której prawdopodobnie przed chwilą wyszedł.

Iwaizumi odepchnął, po czy odwrócił się z potworem w stronę szatyna. Myślał nawet, że tamten sobie poszedł, bo nic się nie odezwał, ale jednak tam był i bez przerwy patrzył się na atakującego, który blado się do niego uśmiechnął.

- Jesteś mistrzem w wymyślaniu kłamstw na poczekaniu, Iwa-chan. - Nie wiedział dlaczego, ale poczuł, że nie chodziło mu tylko o tą sytuację, ale o zupełnie inną. - To zobaczymy się później. Śpieszę się na geografię.

Po tych słowach Tooru obrócił się na pięcie i poszedł w stronę swojej klasy. Hajime jeszcze chwilę patrzył na jego plecy dopóki nie zniknęły one z jego pola widzenie.

Oikawa zachowywał się dziwnie i to brunet zauważył od razu. Nie uśmiechał się, był jakiś chłodny i bez uczuć. W sytuacji sprzed chwili to już atakujący okazał więcej serca niż tamten. Cieszyło go tylko jedno, kapitan wrócił i nareszcie będzie mógł zagrać w nadchodzącym meczu z Fukurodani, który miał być ich ostatnim w Aoba johsai. Jemu już ta koszulka oficjalnego kapitana zaczęła przeszkadzać, bo nie był gotowy na taką odpowiedzialność, a jeśli szatyn  znowu się pojawił to wszystko wróci do normy.

Może ten jego złu humor był spowodowany tym, że tamten dawno nie trenował? W gimnazjum zaharowywał się na treningach i nie mógł bez nich żyć, więc Iwaizumi mógł się założyć, że po porządnym treningu powróci jego dobre samopoczucie i wszystko będzie jak dawniej.

***

Już od piętnastu minut Hajime był w hali, w której miał ćwiczenia przed meczami. Oprócz niego byli tu też inni zawodnicy, nawet Matsukawa, który zawsze się spóźniał, lecz tym razem był na czas. Brakowało tylko trenera.

Oraz Oikawy.

Może odpuścił sobie dzisiejszy trening, bo musiał zaliczyć nieobecności u nauczycieli - pomyślał, przyglądając się jak inni siatkarze z drużyny kręcą się bez celu i rozmawiają między sobą. Odkąd zniknął ich rozgrywający odsunął się on od reszty i rzadko z nimi rozmawiał, nie licząc tamtego wyjścia na sushi, z którego mało co pamiętał.

Nagle drzwi się otworzyły i do hali wszedł trener. Zaś za nim Tooru.

Przez salę przeszedł szmer zachwytu. Pewnie nikt nie wiedział, że wrócił, a on niczego im nie powiedział. Sensei nie musiał nawet ich wołać, aby wszyscy podbiegli do nich i zaczęli wypytywać Oikawę o wszystko. Gdzie był? Kiedy wrócił? Dlaczego niczego nie powiedział? Czyli to samo co chciał wiedzieć jego przyjaciel.

Iwaizumi podszedł dopiero po chwili, kiedy trener zaczął ich uspokajać i mówić, aby dali szatynowi przestrzeń osobistą. Stanął gdzieś z tyłu, aby nie rzucać się bardzo w oczy.

Dopiero wtedy to zauważył - Tooru nie miał na sobie dresu, tylko zwykły mundurek, w którym widział go wcześniej. Czyli w treningu nie będzie uczestniczył.

- Jak widać wrócił wasz kolega - odparł rzeczowym głosem trener zakładając ręce za plecami. - Chciałby wam coś powiedzieć, więc uważnie go posłuchajcie.

Wszystkie pary oczu zwrócił się ku rozgrywającemu.

- Hej wszystkim - powiedział radosnym głosem machając do nich jak to miał w zwyczaju. - Wybaczcie, że tak bez uprzedzenia zniknąłem, ale już jestem. Wpadłem tylko na chwilę, bo chciałem coś ogłosić. W końcu spędziliśmy te wspólne trzy lata, a z niektórymi dwa - zwrócił się do drugoklasistów, którzy byli też w tej drużynie.

Oikawa podrapał się po karku ze zdenerwowaniem, ale uśmiech nie schodził mu z twarzy. Lecz nie był to uśmiech jak zazwyczaj. Był to raczej taki, który zawsze ma na twarzy, kiedy próbuje się nie rozpłakać przy innych.

Powiedział tylko parę słów, które wcisnęły nas w ziemię. Przez chwilę nastała cisza, bo nikt nie wiedział co powiedzieć. Nawet Matsukawa się nie odezwał, choć miał żart na każda okazję. Choć mieliśmy przed sobą tylko ostatni mecz to i tak smutek po tej wiadomości pozostał.

- Odchodzę z drużyny, a na kapitana wyznaczam Iwaizumiego. Nie mogę już grać.


Nie było mnie jakiś czas, ale już jestem ;-) Jak widać nie tylko ja wróciłam, ale również Oikawa. Mam nadzieję, że ten rozdział wywołał u was jakiś emocje i przypadł wam do gustu :-)

Postaram się, aby kolejny rozdział pojawił się w niedzielę i taki ciąg co tygodniowy pozostał ^_^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro