~Rozdział XI~
Jak Iwaizumi się domyślał, Oikawa nie przyszedł. Nawet próbował kilka razy do niego się dodzwonić, ale bezskutecznie.
Do domu wrócił coś przed północą. Mama nie zwróciła uwagi na to, że tak późno przyszedł, bo uprzedzał ją, że będzie się uczył u Yoko. Jego rodzicielka do końca ma nadzieję, że coś z nimi będzie. Że pewnego dnia oświadczy jej, że jest to jego dziewczyna. Tak dobrze to nie ma. Lubi ją, ale jak koleżankę z sąsiedztwa. Może ją uczyć, rozmawiać z nią po lekcjach, ale nic do niej nie czuje.
Padnięty wszedł do pokoju, po czym usiadł na łóżku. Miał już tego nie robić, ale po raz kolejny wybrał numer swojego przyjaciela. Kiedy znowu usłyszał dźwięk poczty głosowej rzucił komórkę na podłogę. Dlaczego ten idiota nie odbiera?
Zsunął się z łóżka na dywan. Najbardziej zastanawia go to, dlaczego w ogóle o nim myśli. Powinien wziąć się za naukę. Jeśli tym razem znowu obleje egzaminy to matka go z domu wyrzuci. To znaczy nie dosłownie, ale na pewno będzie na niego zła i będzie musiał ograniczyć treningi siatkarskie.
Westchnął, po czym wstał i podszedł do biurka. To będzie długa noc.
***
Oczy mu się same zamykały, ale na lekcje trzeba było iść. Spał może godzinę i to tylko dlatego, że na chwilę położył głowę na podręczniku. Niestety, potem zadzwonił budzik i musiał ogarnąć się i ruszyć do szkoły. W tym pośpiechu założył dwie różne skarpetki, ale nikt tego może nie zauważy. Może oprócz Oikawy, który na wszystko zwraca uwagę.
Na pierwszych dwóch godzinach spał i to dosłownie. Dobrze, że siedział w ostatniej ławce to nauczyciel go nie złapał na tym bardzo złym uczynku. W końcu jest tu jedynym ogarniętym zawodnikiem drużyny siatkarskiej. Kiedy na przerwie został obudzony przez dzwonek, postanowił się przejść. Oczywiście do klasy Śmieciokawy, która znajdowała się niedaleko.
Szedł przeciągając się, ale próbując nie ziewać. Kilka chwil później był już na miejscu. Miał już wejść do klasy, kiedy zobaczył puste krzesło przy jego stoliku. Postanowił zaczepić pierwszą lepszą osobę z tego pomieszczenia.
- Przepraszam - odparł w stronę chłopaka w czarnych, krótkich włosach. Kiedy tamten się odwrócił, zapytał: - Wiesz może dokąd poszedł Oikawa?
Owy brunet pokręcił głową.
- Donikąd nie poszedł, bo go dzisiaj nie ma. Nie mam pojęcia dlaczego - dodał szybko zanim Hajime go zdołał dopytać.
- Dzięki - odparł uprzejmie, choć miał ochotę na kimś wyładować swoją złość.
Jutro jest mecz z Nekomą. Jeśli nie ma go na lekcjach to znaczy, że nie będzie go też na treningu.
Odwrócił się, po czym ruszył z powrotem do swojej klasy. Od razu odechciało mu się spać. Wyjął komórkę z kieszeni, po czym ponownie wybrał numer kapitana. Który to już raz? Jak nic dzwonił do niego minimum trzydziesty.
Jak zawsze poczta głosowa. Jak go jutro spotka na meczu, to mu nogi z dupy powyrywa. Oczywiście po spotkaniu z drużyną kotów, bo wcześniej mu te nogi będą potrzebne do skakania.
Powoli się uspokajał, ale i tak nie mógł przestać myśleć o Oikawie. Czy jest czy go nie ma, i tak nie może wyrzucić go ze swojej głowy. Mógłby chociaż z łaski swojej odebrać.
Będąc już w klasie, usiadł w swojej ławce, po czym położył głowę na ławce i nakrył ją dłońmi. On kiedyś przez tego debila oszaleje.
Nagle poczuł jak ktoś dotyka jego ramienia. Szybko przyszło mu przez myśl, że to szatyn, ale przecież to niemożliwe. W końcu nie było go w szkole. A tak bardzo chciałby się teraz na nim wyładować, lecz niestety to nie może być on.
Powoli zdjął ręce z głowy, aby mieć lepszy widok na zaczepiającą go osobę. Obok jego ławki stał Matsukawa.
- Co? - zapytał niezbyt miło, ale na więcej uprzejmości nie było go stać.
Issei uśmiechnął się.
- Nic, przyszedłem sprawdzić co u ciebie.
- A co ma być? Świetnie się czuję, nie widać?
- Widać, widać, Iwaizumi – odparł klepiąc go po plecach. - A gdzie ci się Oikawa zgubił? - zapytał teatralnie rozglądając się wokół jakby chciał sprawdzić, czy tamten nie chowa się gdzieś w kącie.
- Nigdzie mi się nie zgubił. Nie przyszedł do szkoły i tyle.
Hajime wyprostował się, po czym założył ręce na piersi. Zawsze tak robił gdy się denerwował, a ostatnio brakuje mu spokojniejszych dni.
- A na treningu będzie? - zapytał ciekawy odpowiedzi vicekapitana.
- Jeśli nie przyszedł na lekcje to znaczy, że i na treningu go nie będzie. A tak w ogóle. - Zgromił wzrokiem znajomego z drużyny. - Dlaczego mnie się pytasz? Kim ja dla niego jestem? Robię tylko za atakującego.
- Jesteś jego przyjacielem - odrzekł, po czym szepnął, aby nikt inny w klasie tego nie usłyszał. I tak większość osób na nich patrzyło. - Poza tym byliście na randce w kinie.
- Nigdzie z nim nie byłem! To było przypadkowe! - krzyknął, dzięki czemu już wszyscy im się przyglądali.
- Jak tam uważasz. - Matsukawa wzruszył ramionami. Po chwili odwrócił się z zamiarem wyjścia, lecz jeszcze raz spojrzał na Hajime i machając znajomemu na pożegnanie rzekł: - To do zobaczenia na treningu, Iwa-chan - powiedział uroczym głosem przypominający głos Oikawy, co jeszcze dodatkowo zdenerwowało bruneta.
Miał ochotę rzucić czymś w Isseia, ale w porę się powstrzymał. I tak ma problemy z ocenami. Nie chce mieć jeszcze kłopotów z racji pobicia czy znęcania się. Czy on nigdy nie uwolni się od tego nierozgarniętego rozgrywającego? A mógł on przejść do Shiratorizawy.
Odchylił głowę do tyłu mając nadzieję, że gorzej już nie będzie. Starał się jednak o tym nie myśleć, bo wiedział, że może. Miał tylko nadzieję, że jutrzejszy mecz z Nekomą dobrze im pójdzie. Oikawa może jest beznadziejny we wszystkim i zepsuje wszystko co dotknie, ale jest świetnym graczem i z nim mają szansę wygrać.
***
Rzecz jasna na treningu Tooru nie było, co strasznie zezłościło trenera. A jeśli trener był zły, to oberwała za to reszta drużyny. A jeśli oberwali zawodnicy, to byli oni wściekli na nieobecnego kapitana. Po innych lecz nie było tak tego widać jak po Iwaizumim. Atakował mocniej niż Kyotani, czym jeszcze bardziej sobie u niego zaimponował. On jednak miał gdzieś co myślą inni.
Brunet jeszcze parę razy zadzwonił do tego idioty, tuż przed ćwiczeniami, z czego kilka razy nagrał mu się na pocztę głosową. I na pewno nie były to miłe słowa.
Nawet nie chodziło o to, że go tu nie było. Przecież mógł sobie odpuścić, był w końcu najlepszym rozgrywającym, więc jeden trening nie robił różnicy. Chodziło o to, że nie odbierał telefonów, nie odpisywał na smsy . Ogólnie rzecz ujmując - totalnie olewał swojego przyjaciela. Bo przecież byli przyjaciółmi.
Hajime po raz kolejny zaatakował z całej siły, a wiadomo, że on słaby nie jest. Piłka poleciała błyskawicznie na drugi koniec hali. O mały włos ominęła Kunimiego, który miał zamiar ją przyjąć. Dobrze, że w porę zrezygnował i się schylił, bo mogło to się zakończyć jego kontuzją.
- Nie musisz być taki wściekły, Iwaizumi - powiedział Mattsun, który zjawił się obok niego. - To, że twojego chłopaka nie ma, to nie znaczy...
- TO NIE JEST MÓJ...
- Cicho tam i brać się do ćwiczeń! - krzyknął trener w ich stronę. Hajime miał tylko nadzieję, że nie usłyszał on słów Isseia.
- Dobrze, trenerze - odrzekł atakujący i odchodząc jak najdalej od kolejnego kretyna z tej drużyny.
A mama mu mówiła - idź do Shiratorizawy - to ten nie. Musiał przyjść tutaj. Dobrze przynajmniej, że są już w trzeciej klasie, więc się długo nie będzie już męczył.
***
Kolejną noc Hajime nie mógł zmrużyć oczu. Tym razem nawet wskazane było wyspanie się, ale martwił się o Oikawę. Teraz mógł sam przed sobą to przyznać - tak, martwił się o niego. Jutro, a tak konkretnie to już dziś, na meczu zapyta go najspokojniej jak tylko mu się uda, czym był tak zajęty, że nie miał dla niego czasu.
Całą noc przeleżał w łóżku wiercąc się i przewracając z boku na bok. Po jakimś czasie odpuścił i po prostu leżał z otwartymi oczami i wpatrywał się w sufit.
Myślał o Tooru. Co teraz robi? Śpi czy też leży tak jak on? Może po prostu zepsuł mu się telefon, a on niepotrzebnie panikuje.
Iwaizumi wziął swoją komórkę, po czym wszedł w galerię. Nie miał wielu zdjęć, lecz niektóre przedstawiały jego oraz szatyna. Oikawa zawsze się upierał, że muszą mieć jakieś wspólne zdjęcia na pamiątkę. Tamtego to strasznie jarało, bo jest bardzo fotogeniczny i nawet z rana z rozczochranymi włosami wygląda idealnie. A tak w ogóle, to skąd on ma jego fotografie z rana?
A racja, przecież u niego nocował jakieś dwa miesiące temu. Wtedy jeszcze padał śnieg, a Śmieciokawa uparł się, że musi u niego spać. Hajime się zgodził, ale nie sądził, że tamten wpakuje mu się do łóżka. Tak, spali razem i nie byłoby to jakieś straszne gdyby nie to, że szatyn całą noc się do niego kleił. Obejmował go w pasie, kładł mu głowę na klatce piersiowej i tym podobne. Nad ranem brunet się wkurzył i zepchnął go na podłogę. Jego przyjaciel nawet by tego nie zauważył, gdyby nie to, że zaczął mruczeć pod nosem, że mu zimno.
Iwaizumi uśmiechnął się na to wspomnienie. Może i kapitan Seijoh był denerwujący, ale czasami wydawał się uroczy. Zaraz, czy on pomyślał, że Oikawa jest uroczy? Chyba brak snu mu szkodzi.
***
Do szkoły dotarł ledwo żywy. Nie spał drugą noc pod rząd, więc ledwo stał na nogach, a przecież trzeba było grać. Mieli zbiórkę przed halą, spod której miał ich zabrać autobus. Przyszedł jako ostatni i lekko spóźniony, ale na szczęście trenerzy postanowili jednak na niego zaczekać.
- Przepraszam za spóźnienie - powiedział powstrzymując się, aby nie ziewnąć.
- Nic się nie stało - odparł trener przyglądając się atakującemu. - A teraz wsiadajcie. Musimy ruszać.
Iwaizumi już miał zrobić krok do przodu, kiedy rozejrzał się po twarzach zawodników.
- Przepraszam, ale nie ma Tooru.
Nie pamiętał, kiedy ostatnio nazwał go po imieniu, ale teraz to było jego najmniejsze zmartwienie.
- Jego nie będzie na meczu. Iwaizumi, wsiadaj. - Mężczyzna wskazał ręką wejście do autobusu, za którym zniknęli już inni z drużyny. Zostali tylko oni.
- Nie - sprzeciwił się. - Nie ma z nami kapitana.
- Iwaizumi...
- Nigdzie nie pojadę bez Tooru! - Po raz pierwszy podniósł głos na trenera, co było nie do pomyślenia. Lecz teraz już nie panował nad emocjami. - Gdzie on jest?! Pan wie, prawda?!
Oczy Hajime zaczerwieniły się, ale nie dopuścił, aby jakaś łza pociekła po jego policzku.
Trener westchnął.
- Ty nic nie wiesz? - Kiedy brunet pokręcił głową, mężczyzna westchnął: - Jesteś jego przyjacielem, więc myślałem, że ci powiedział. Jeśli on tego nie zrobił to znaczy, że nie chce, abyś wiedział. Może kiedyś ci powie, jeśli się zjawi. A teraz wsiadaj, spóźnimy się.
Atakujący spuścił głowę. Teraz już sam nie wiedział, co o tym myśleć. Nie miał pojęcia, gdzie jest Oikawa i dlaczego nic mu nie powiedział, w sumie nawet nie wiedział, o czym. Chłopak ruszył z miejsca, po czym wolnym krokiem wsiadł do autobusu.
Nie tak wyobrażał sobie ten dzień.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro